Книга: Trzecia wojna



Trzecia wojna

Trzecia wojna

Trzecia wojna

Podziękowania

Historia operacji „Unthinkable” ma szczególne znaczenie dla Polski, mogła bowiem stworzyć Polakom ostatnią szansę na wydostanie się spod radzieckiego panowania.

Składam więc podziękowania Katarzynie Kienhuis, kierowniczce Samodzielnej Sekcji Kontaktów Międzynarodowych w Instytucie Pamięci Narodowej. Fachową radą na temat polskiego ruchu oporu w 1945 roku służyli mi dwaj inni pracownicy IPN-u, dr Tomasz Łabuszewski i dr Jacek Sawicki, za co pragnę im gorąco podziękować. Mikołajowi Książkowi i Marcie Hiscox dziękuję za pomoc w tłumaczeniu. Dziękuję także Piotrowi Śliwowskiemu, kierującemu Działem Historycznym Muzeum Powstania Warszawskiego, jak również pracownikom Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Od prof. Anity Prażmowskiej dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o powojennym społeczeństwie polskim. Dr Andrzej Suchcitz, kierownik Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, pomagał mi bardzo w poszukiwaniu materiałów źródłowych, podobnie jak dr Halik Kochanski, której najnowsza książka The Eagle Unbowed stanowi niezwykle cenne źródło dla historyków i badaczy. Dr Ross Bastiaan podzielił się ze mną swoją rozległą wiedzą na temat historii Australii i imperium brytyjskiego, a Sofie Miłkowska, kombatantka polskiego ruchu oporu, była uprzejma dostarczyć mi wielu informacji na temat sytuacji podziemia w roku 1945.

Specjalne podziękowania należą się przyjaciołom i kolegom, którzy czytali moje brudnopisy i doradzali mi w sprawie źródeł i kontaktów – są to Keith Northover, Peter Hall, Paul i Sarah Arnott, Minnie Churchill, Jasper Humphreys i Simon Tidswell. Pewną rolę w planach operacji „Unthinkable” odegrała Skandynawia; chciałbym podziękować za pomoc znawcy tego regionu, podpułkownikowi Davidowi Summerfieldowi. Jestem też wdzięczny archiwistom i bibliotekarzom, którzy pomagali mi w lokalizowaniu źródeł, zwłaszcza Meriel Santer, Kate O’Brien i pracownikom Churchill Archive Centre i Liddell Hart Centre for Military Archives.

Dołożyłem wszelkich starań, by uzyskać pozwolenia na wykorzystanie w książce

materiałów zastrzeżonych prawem autorskim, lecz w niektórych przypadkach ustalenie właścicieli praw okazało się niemożliwe. Jeżeli kogoś niechcący pominąłem, proszę o kontakt – w razie dodruku z przyjemnością dodam odpowiednią adnotację.

Dziękuję wydawnictwu Pen & Sword Books za zgodę na wykorzystanie fragmentów książki Bomber Pilot on the Eastern Front Wasilija Reszetnikowa oraz fragmentów Finale at Flensburg Charlesa Whitinga; wydawnictwu Constable & Robinson za fragmenty Winston Churchill. The Struggle for Survival 19401956

lorda Morana; wydawnictwu Macmillan Publishers za fragmenty Trumana Roya Jenkinsa; wydawnictwu Orion Books za fragmenty Harold Nicolson Diaries 19071964 pod redakcją Nigela Nicolsona; wydawnictwu WW Norton za fragmenty Witness to History Charlesa Bohlena; a także National Security Archives za fragmenty wywiadu z profesorem George’em Kennanem, przytoczone za www.nsarchive.org.

Za zgodę na wykorzystanie zdjęć dziękuję polskiemu Narodowemu Archiwum Cyfrowemu, Harry S. Truman Library, UK National Archives, dyrekcji Imperial War Museum, US Library of Congress, US National Archives and Records Administration.

Dyrekcja Liddell Hart Centre for Military Archives (LHCMA) łaskawie udzieliła mi zgody na wykorzystanie wyimków z dokumentów feldmarszałka lorda Alana Brooke’a i generała majora F.H.N. Davidsona; z kolei dzięki uprzejmości dyrekcji Imperial War Museum mogłem przytoczyć fragmenty dokumentów feldmarszałka Montgomery’ego; chronione prawem autorskim materiały Korony Brytyjskiej zostały wykorzystane na zasadach Open Government Licence; amerykańskie National Security Archives udzieliło ograniczonej zgody na wykorzystanie materiałów z jego zbiorów.

Jak zwykle mogłem liczyć na pomoc i radę Shauna Barringtona z History Press.

Wreszcie najgorętsze podziękowania dla mojej żony Gill, która była dla mnie oparciem przez cały czas powstawania tej książki i cierpliwą towarzyszką podróży w trakcie kwerend w Europie Wschodniej.

Jonathan Walker, 2013

Wprowadzenie

8 maja 1945 roku, w Dniu Zwycięstwa, o godzinie 15.00 premier Winston Churchill wygłosił z sali narad przy 10 Downing Street orędzie do narodu brytyjskiego. Mówił

z charakterystyczną gestykulacją, jak gdyby zwracał się do ulicznego zgromadzenia, nie dając po sobie poznać, jak wyczerpujące było dla niego pięć ostatnich lat. Za pośrednictwem głośników słuchały go nieprzebrane tłumy na Parliament Square, Trafalgar Square i w całym kraju. Przemówienie nadały rozgłośnie radiowe w Europie i na świecie. Churchill oznajmił, że wojna z Niemcami nareszcie dobiegła końca, i przypomniał słuchaczom o ogromnym trudzie, jaki ponieśli. „Możemy sobie dziś pozwolić na krótkie świętowanie – zaznaczył – lecz nie zapominajmy ani na chwilę o nadchodzących wyzwaniach”. Przypomniał rodakom, że trzeba jeszcze pokonać groźną Japonię, wiemy jednak, że był też świadom innego, bardziej nieprzewidywalnego zagrożenia, które czaiło się na wschodzie. Później wspominał: Kiedy w czasie tych burzliwych dni świętowania poproszono mnie o wygłoszenie przemówienia do narodu, ponosiłem główną odpowiedzialność na tej Wyspie już od prawie dokładnie pięciu lat. Lecz z pewnością w niewielu sercach gościło tyle niepokoju, co w moim[1].

Przyczyną tej wewnętrznej udręki Churchilla w dniach zwycięstwa był Józef Stalin i jego zawzięte dążenie do całkowitego panowania nad Polską i Europą Wschodnią. Brytyjski premier nieprzypadkowo nadał swojej relacji z ostatnich miesięcy wojny tytuł Triumf i tragedia. W maju 1945 roku martwił go nie tylko coraz mocniejszy uścisk, w jakim Stalin trzymał kontynentalną Europę, ale także jego plany wobec Wielkiej Brytanii i całego jej imperium. Przebieg wypadków z ostatnich miesięcy wojny nie wróżył niczego dobrego.

Wiosną 1945 roku Armia Czerwona zbliżała się do Europy Zachodniej. Na południu osiągnęła wybrzeże Adriatyku, na zachodzie niespełna 150 kilometrów dzieliło ją od Renu. Niemcy były rozbite, Wielka Brytania i Francja wyczerpały swoje możliwości finansowe. Stany Zjednoczone zwracały się już ku regionowi Pacyfiku i wszystko wskazywało na to, że niebawem wycofają się z Europy. Wobec tak ponurych perspektyw Churchill widział tylko jedną szansę na uchronienie Polski

przed radzieckim panowaniem. Ponieważ nawet Wielka Brytania nie mogła czuć się bezpieczna, nasuwało się jedno rozwiązanie: odepchnąć Sowietów przy użyciu siły.

Nie zwlekając, wydał rozkaz opracowania planu operacji „Unthinkable”, czyli ataku sił sprzymierzonych na Armię Czerwoną w celu odzyskania utraconych wpływów w Europie[2].

Churchill czuł się osamotniony. Zmarły prezydent Roosevelt i jego „postępowi”

doradcy, szef sztabu wojsk lądowych generał George Marshall, ambasador Joseph Davies, Harry Hopkins, a nawet jego syn Elliott Roosevelt, byli gotowi na ustępstwa wobec Stalina. Amerykański prezydent uważał nawet, że to on powinien rozmawiać z radzieckim przywódcą. „W pojedynkę poradzę sobie ze Stalinem lepiej – oznajmił

Churchillowi – niż pańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych lub mój Departament Stanu”. Zważywszy na chytrość i brutalność Stalina, był to śmiały sąd, z którym nie zgadzali się, przynajmniej prywatnie, szefowie sztabów amerykańskich sił

zbrojnych. „Nikt na Zachodzie nie wie, jaki kierunek obierze Związek Radziecki” –

stwierdzili zgodnie[3].

Stalin z kolei uważał, że lud radziecki swoją bezprzykładną ofiarą zasłużył na udział w wojennych łupach. W trakcie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – bo tak Sowieci ochrzcili II wojnę światową – straciło życie ponad 8,5 miliona żołnierzy i przeszło 17 milionów cywili. Łączna liczba 25 milionów zabitych dalece przekracza straty innych mocarstw, ponadto wojna kosztowała Związek Radziecki około 30% jego bogactw naturalnych[4]. Wkład Sowietów w alianckie zwycięstwo nie budził żadnych wątpliwości, tego samego nie można było jednak powiedzieć o ich motywach i dalszych zamiarach. Kwestia ta nie dawała Churchillowi spokoju. Jego współpracownicy nie podzielali tych obaw, a przecież wystarczyło prześledzić pobieżnie historię Rosji i Związku Radzieckiego, by nabrać podejrzeń. Stalin dzierżył sztandar marksizmu i był zaprzysięgłym wrogiem małych narodów.

Wyznawał stary rosyjski pogląd, iż Rosja jest matką sprawującą pieczę nad słowiańskimi narodami Europy Wschodniej. Po zwycięstwie Związku Radzieckiego w II wojnie światowej obywatele radzieccy uwierzyli, że poświęceniem są w stanie osiągnąć wszystko – Stalin utwierdzał ich w tym przekonaniu, negując aliancką pomoc w postaci programu Lend-Lease czy konwojów arktycznych. Animuszu dodał

mu niewątpliwie wysyp proradzieckich artykułów w brytyjskiej prasie w latach wojny. Czuł się coraz pewniej i nabrał przeświadczenia, że powojenne partnerstwo z Zachodem nie ma sensu – i choć nie palił się do konfliktu z niedawnymi sojusznikami, nie widział innej możliwości[5].

Jeżeli zapędy Stalina miały zostać ukrócone, to w razie fiaska zabiegów dyplomatycznych Zachód musiałby uciec się do środków militarnych. W maju 1945

sojusz anglo-amerykański był u szczytu swej potęgi wojskowej, lecz miało się to wkrótce zmienić w związku z demobilizacją i przerzuceniem części sił na Daleki Wschód. Churchill miał więc świadomość, że jeśli chce unieszkodliwić Związek Radziecki, musi działać szybko i zdecydowanie. Rankiem 12 maja 1945 przesłał

następcy Franklina D. Roosevelta, prezydentowi Trumanowi, następujący telegram: Jestem głęboko zaniepokojony sytuacją w Europie. Doszło do mojej wiadomości, że połowa amerykańskiego lotnictwa w Europie zaczęła już dyslokację na Pacyfik. Gazety są pełne informacji o wielkich przemieszczeniach armii amerykańskich poza kontynent europejski. Nasze armie przypuszczalnie również, zgodnie z poprzednimi ustaleniami, zostaną poddane redukcjom. Z pewnością wyjedzie armia kanadyjska. Francuzi są słabi, a stosunki z nimi bardzo trudne. Stąd łatwo można wywnioskować, że w krótkim czasie nasza siła wojskowa na kontynencie zniknie, poza niewielkimi oddziałami, które będą utrzymywały kontrolę nad Niemcami.

Co jednak w tym czasie stanie się z Rosją? Zawsze pracowałem nad utrwaleniem przyjaźni z Rosjanami, ale – podobnie jak Pan – odczuwam głęboki niepokój z powodu ich interpretacji decyzji z Jałty, ich stosunku do spraw polskich, przewagi, jaką osiągnęli na Bałkanach z wyjątkiem Grecji, trudności w sprawie Wiednia, połączenia rosyjskiej potęgi i obszarów, które teraz dostały się pod ich wpływy lub znalazły się pod ich okupacją. Obawiam się wpływu komunistycznej propagandy na tak wiele krajów. Przede wszystkim jednak obawiam się ich wielkich armii znajdujących się w stanie gotowości bojowej przez długi czas. Jaka będzie nasza sytuacja za rok czy dwa, jeśli wojska brytyjskie i amerykańskie zostaną zdemobilizowane, a Francuzi nie zdołają się jeszcze zorganizować na większą skalę? Będziemy mieli wtedy garstkę dywizji, głównie francuskich, podczas gdy Rosja może zdecydować się na utrzymywanie 200–300 dywizji o pełnych stanach osobowych.

Wzdłuż ich frontu została rozciągnięta żelazna kurtyna. Nie wiemy, co się za nią dzieje. Nie ma przy tym wątpliwości, że wszystkie regiony na wschód od linii Lubeka–Triest–Korfu będą całkowicie w ich rękach. Do tego musimy dodać dalsze olbrzymie tereny zdobyte przez armie amerykańskie między Eisenach a Łabą, które prawdopodobnie w kilka tygodni po wycofaniu się Amerykanów przejdą pod okupację Rosjan. Generał Eisenhower musi przedsięwziąć wszelkie środki, aby nie dopuścić do następnej masowej ucieczki ludności niemieckiej na zachód, kiedy w środkowej Europie nastąpi ten kolejny

moskiewski ruch do przodu. A wtedy kurtyna znów zapadnie, odcinając w dużej mierze, jeżeli nie całkowicie, następną część Europy. W ten sposób Polska oddzielona zostaje od nas szerokim na kilkaset mil pasem okupowanym przez Rosjan.

W tym samym czasie, gdy uwaga naszych społeczeństw będzie zajęta aktami zemsty na Niemczech, zrujnowanych i porzuconych, Rosjanie mogą opanować tereny aż po Morze Północne i Atlantyk jedną krótką ofensywą, jeśli tylko zechcą[6].

Churchill był zawsze najbardziej elokwentny i pomysłowy w trudnych sytuacjach. Jego lekarz lord Moran zauważył: „W obliczu przeciwności Winston staje się łagodny, cierpliwy i odważny”. Nawet gdy wypadki przybierają niepomyślny obrót, „nie będzie ich roztrząsał do końca swych dni. Cokolwiek się dzieje, nic nie jest w stanie na długo powstrzymać wartkiego strumienia myśli w jego głowie” [7]. Jedną z takich myśli była operacja „Unthinkable”.

Plan Churchilla był jedyny w swoim rodzaju. Żaden inny zachodni przywódca nie rozważał wyprzedzającego uderzenia na Związek Radziecki w lecie 1945 roku.

Prezydent Roosevelt i jego następca Harry Truman początkowo bagatelizowali zagrożenie ze strony ZSRR, a i później, gdy nie sposób go było dłużej ignorować, sprzeciwiali się pomysłowi wojny zaczepnej.

W zachowaniu przywódców państw zachodnich wobec wartko toczących się wypadków wiosną i latem 1945 roku uderza przede wszystkim chimeryczność.

Churchill, Roosevelt i Truman na przemian grozili Stalinowi i próbowali go zjednać, podczas gdy on konsekwentnie i nieugięcie forsował swoje żądania[8]. Rozwiązanie, które jednego dnia wydawało się z punktu widzenia zachodnich aliantów logiczne i nieuniknione, po tygodniu trafiało do kosza. W takiej oto atmosferze wielkiej niepewności narodziła się operacja „Unthinkable”. W swoim przemówieniu z okazji zwycięstwa Churchill zawołał: „Naprzód, Brytanio!”. Gdyby jednak Wielka Brytania rzeczywiście ruszyła naprzód, czy Polska mogłaby w 1945 roku odzyskać suwerenność? I jak wiele dzieliło świat od III wojny światowej?

[1] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, t. 6: Triumf i tragedia, cz. 2, tłum. K. Mosiewicz, Gdańsk 1996, s. 223.

[2] Co ciekawe, Churchill przewidział konflikt między Wschodem a Zachodem jeszcze jako uczeń Harrow School w 1889 roku. Napisał wówczas opatrzoną mapami pracę na temat hipotetycznej wojny między Wielką Brytanią a Rosją, która miałaby wybuchnąć 7 lipca 1914 roku. W chwili powstania tej pracy Rosja była głównym rywalem Wielkiej Brytanii. Zob. archiwum Harrow School, Cabinet War Rooms, London.

[3] J. Leasor, War at the Top. Based on the Experiences of General Sir Leslie Hollis, London 1959, s. 284.

Zob. także J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t.

1: 1945–1947, Wilmington 1979, s. 21.

[4] M. Harrison, Accounting for War. Soviet Production, Employment and the Defence Burden 1940–

1945, Cambridge 1996, s. 15. Oficjalne szacunki bardzo się różnią w zależności od tego, kto był u władzy.

Stalin mówił o 7 milionach ofiar, Chruszczow – o 20 milionach, Breżniew twierdził, że liczba ofiar przekroczyła 20 milionów. Według obliczeń profesora Richarda Overy’ego najbardziej prawdopodobna liczba to ponad 25 milionów ofiar. Zob. R. Overy, Krew na śniegu. Rosja w II wojnie światowej, tłum. M. Lüftner, T.

Lüftner, Wrocław 2009, s. 263.

[5] Na temat radzieckiego zagrożenia zob. R.H. Bruce Lockhart, 11 kwietnia 1945, zespół Char 23/14, Churchill Archive Centre, Churchill College, Cambridge; także W. Zubok, K. Pleszakow, Zimna wojna zza kulis Kremla. Od Stalina do Chruszczowa, tłum. M. Koraszewska, Warszawa 1999, s. 32, 33.

[6] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 248–249.

[7] Dziennik lorda Morana, 6 września 1945, w: Ch. Moran, Winston Churchill. The Struggle for Survival 1940–1965, London 1966, s. 299.

[8] M.H. Folly, Churchill, Whitehall and the Soviet Union 1940–1945, London 2000, s. 138.

Rozdział 1

„Niewypowiedziany strach”

Winston Churchill, 23 lutego 1945

Churchill dopiero pod koniec wojny wziął na siebie rolę głównego sceptyka ostrzegającego przed Stalinem. Wcześniej to Polacy daremnie zwracali uwagę Zachodu na jego zakusy, których doświadczyli na własnej skórze. Aneksja ziem polskich przez Stalina w 1939 roku była aktem jawnej agresji i bezwstydnej dwulicowości. Później Polacy z konieczności weszli w przymierze z Sowietami przeciwko Hitlerowi, lecz ten napięty sojusz rozpadł się w kwietniu 1943 roku, gdy Związek Radziecki zerwał stosunki z polskim rządem na uchodźstwie w Londynie.

Zarzewiem kryzysu było polskie żądanie dochodzenia pod auspicjami Czerwonego Krzyża w sprawie masakry w Katyniu i innych miejsc kaźni, gdzie z rozkazu Stalina zamordowano ponad 21 tysięcy członków polskich elit, w tym oficerów, profesorów i pisarzy[9]. Mimo presji ze strony zachodnich aliantów Stalin w 1944 roku odmówił

ponownego nawiązania kontaktów dyplomatycznych z rządem londyńskim, zarzucając jego przedstawicielom, że nie chcą zrezygnować ze wschodnich kresów.

Twierdził nawet, że to właśnie polski upór zmusił go do powołania w lipcu 1944

roku Państwowego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z siedzibą w Lublinie, złożonego

z

polskich

komunistów

i

lewicowców.

Później

PKWN

z błogosławieństwem Stalina objął władzę w Polsce, niwecząc nadzieje zachodnich przywódców na powstanie demokratycznego rządu.

W drugiej połowie 1944 roku Stalin konsekwentnie umacniał radzieckie wpływy w Polsce. Polski ruch oporu, czyli Armia Krajowa, został de facto zniszczony w powstaniu warszawskim i choć jego duch wciąż był żywy, to jednak struktury dowodzenia i możliwości operacyjne zostały mocno nadwątlone[10]. Tymczasem Sowieci zajęli Rumunię, Bułgarię, kraje bałtyckie i znaczną część Węgier.

Wkroczyli do Prus Wschodnich i okupowali ogromne połacie Polski aż po Wisłę.

Stalin przewidywał, że niebawem będzie panował nad całą Europą Wschodnią, a co za tym idzie, będzie mógł dyktować aliantom swoje warunki. Z kolei Churchillowi, a zwłaszcza Rooseveltowi coraz bardziej zależało na uniknięciu konfrontacji ze Stalinem z powodu Polski. Churchill naciskał na polski rząd w Londynie, by pogodził się z utratą ziem wschodnich, tym bardziej że rekompensatą miał być podobnej wielkości obszar na zachodzie wykrojony z terytorium Niemiec.

Byłoby jednak przesadą twierdzić, że Wielka Brytania, a ściślej rzecz biorąc, brytyjskie kierownictwo wojskowe, całkiem uległo Stalinowi. Już miesiąc po czerwcowym lądowaniu wojsk alianckich w Normandii w brytyjskim Ministerstwie Wojny toczono dyskusje o planach na okres powojenny, a 27 lipca szef Imperialnego Sztabu Generalnego feldmarszałek sir Alan Brooke spotkał się z ministrem wojny sir Percym Jamesem Griggiem w celu omówienia przyszłego rozczłonkowania Niemiec. Czy należy je podzielić między wielkie mocarstwa, czy, jak wolał Brooke,

„stopniowo przekształcić w sojusznika z myślą o rosyjskim zagrożeniu za dwadzieścia lat”? Tamtego wieczoru feldmarszałek napisał w dzienniku: „Niemcy nie są już dominującą potęgą w Europie. Jest nią Rosja […] która posiada ogromne zasoby i w ciągu piętnastu lat niechybnie stanie się głównym zagrożeniem” [11].

Kłóciło się to niewątpliwie z ugruntowanym wśród brytyjskich dyplomatów przekonaniem, iż Zachód bez trudu poradzi sobie z ewentualnym przyszłym zagrożeniem ze strony Związku Radzieckiego[12].

Rozdźwięk między żołnierzami a dyplomatami był coraz głębszy. Brooke zżymał się na Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jego wpis w dzienniku z 2

października 1944 roku zdradza frustrację wywołaną nastawieniem dyplomatów do Związku Radzieckiego:

Przydługie zebranie Komitetu Szefów Sztabów, rozmawialiśmy o stosunku Ministerstwa Spraw Zagranicznych do naszego memorandum w sprawie podziału Niemiec. Rozważyliśmy w nim potencjalne przyszłe zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa w postaci agresywnej Rosji. Najwyraźniej MSZ nie potrafi przyznać, że Rosja może kiedyś stać się wrogim krajem[13].

Rzeczywiście, najważniejsze osoby w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jak choćby Christopher Warner, szef Departamentu Północnego MSZ, podchodziły

z dużym wahaniem do pomysłu przygotowania planów na wypadek konfliktu ze Związkiem Radzieckim. Warner obawiał się, że po zakończeniu wojny władzę we Francji mogą przejąć komuniści, a wówczas, gdyby istniały plany wojenne, brytyjscy wojskowi mogliby chcieć wcielić je w życie. Dlatego zarządził, by wszelkie dokumenty wzmiankujące o Sowietach jako potencjalnych wrogach objęto ścisłą tajemnicą. Pod koniec 1944 roku w kręgach rządowych dominował więc pogląd, że Stalin jeszcze co najmniej przez 10 lat będzie starał się żyć w zgodzie z Zachodem, choćby po to, by odbudować zniszczoną wojną gospodarkę radziecką.

Uważano, że Stalinowi zależy, aby kraje graniczące ze Związkiem Radzieckim prowadziły taką samą politykę zagraniczną, ale że niekoniecznie będzie się on upierał, by rządzili w nich komuniści. W mniemaniu brytyjskich dyplomatów takie łagodne stanowisko Sowietów nie zagrażałoby imperialnym interesom Wielkiej Brytanii[14]. Był to jednak punkt widzenia odpowiedzialnej zachodniej demokracji, rozumiejącej, że ogromne koszta powojennej odbudowy będą wymagały redukcji wydatków na zbrojenia i powściągliwości w polityce zagranicznej. Podobne względy w żadnym razie nie krępowały Stalina, który nie zwykł oszczędzać na wyposażeniu dla wojska.

W kwestii porozumienia ze Stalinem na temat przyszłości Polski brytyjski MSZ

wykazał się daleko idącym optymizmem, jeżeli nie naiwnością. Brytyjscy analitycy dostrzegali problemy w negocjowaniu z Sowietami, lecz mimo to przyjmowali z wdzięcznością każdy rzucony przez Stalina okruch:

Uważamy, że Polska powinna mieć bliskie i jak najbardziej przyjazne stosunki z Rosją, zarazem jednak powinna być niezawisłym państwem, a nie radziecką marionetką. Porozumienie na takich warunkach byłoby według nas spełnieniem naszych zobowiązań wobec Polski. Jeśli wierzyć publicznym wypowiedziom i prywatnym zapewnieniom, między nami a rządem radzieckim nie ma różnic w tej sprawie. W istocie marszałek Stalin przy okazji ostatniej rozmowy z p. Mikołajczykiem w Moskwie miło nas zaskoczył, zachęcając Polaków do utrzymania obecnych relacji z Wielką Brytanią i Ameryką niezależnie od wstąpienia w nowy sojusz z Rosją[15].

W Ministerstwie Spraw Zagranicznych byli nawet tacy, którzy obawiali się dnia, kiedy społeczeństwo brytyjskie zorientuje się, że „wujek Joe [Stalin]” nie jest do końca tym, za kogo próbuje uchodzić. Presja opinii publicznej mogłaby wówczas

obalić status quo i zaszkodzić pielęgnowanym z taką starannością stosunkom na linii Londyn–Moskwa[16].

W październiku 1944 roku polski premier Stanisław Mikołajczyk, już wcześniej odtrącony przez Stalina, dołączył w Moskwie do Churchilla, by rzutem na taśmę szukać porozumienia w sprawie przebiegu polskiej granicy. Bez skutku.

Mikołajczyk zdawał sobie sprawę, że Związek Radziecki zamierza wchłonąć Polskę, i odrzucał argumenty Churchilla. Doszło między nimi do ostrej kłótni, w której Churchill wściekał się na upór polskiego przywódcy. „Powiemy światu, jacy jesteście nierozsądni – krzyczał. – Rozpętacie kolejną wojnę, w której zginie 25

milionów ludzi. Ale was to nie obchodzi”. Chcąc nie chcąc, Mikołajczyk musiał

przystać na propozycję wytyczenia granicy wschodniej wzdłuż linii Curzona (był to stary wariant przebiegu granicy polsko-radzieckiej, wysunięty po raz pierwszy przez Wielką Brytanię w roku 1920), aczkolwiek nie zgodził się na oddanie Lwowa i podkarpackich złóż naftowych. Jego towarzysze z rządu londyńskiego uznali, że nawet ten kompromis nie wchodzi w grę, i zabronili mu jakichkolwiek ustępstw terytorialnych. Nie widząc innego wyjścia, 24 listopada 1944 roku Mikołajczyk złożył dymisję, a jego następcą został Tomasz Arciszewski, socjalista w podeszłym wieku i nieprzejednany przeciwnik Stalina. Kilka tygodni później członkowie Komitetu Lubelskiego ogłosili się Rządem Tymczasowym Rzeczypospolitej Polskiej. Z nastaniem 1945 roku Związek Radziecki oficjalnie uznał nowe polskie władze, poważnie ograniczając Churchillowi i Rooseveltowi pole manewru w kwestii polskiej. Na froncie wojennym nie wszystko szło po myśli zachodnich aliantów, ich wojska napotkały silny niemiecki opór w Ardenach. Nieodzowna była kolejna konferencja ze Stalinem.

Zanim jednak marszałek Związku Radzieckiego zgodził się na konferencję, odczekał przezornie, aż Armia Czerwona zbliży się do trzech wielkich stolic: Berlina, Budapesztu i Pragi. 17 stycznia 1945 roku wojska radzieckie zajęły zrujnowaną Warszawę, a dzień później wkroczyły do Krakowa. Dopiero umocniwszy w ten sposób swoją pozycję przetargową, Stalin przychylił się do wniosku zachodnich mocarstw o kolejny szczyt Wielkiej Trójki.

Należało jeszcze wybrać miejsce spotkania, przy czym Stalin zaznaczył, że nie

ma ochoty odbywać dalekiej podróży. W tej sytuacji prezydent Roosevelt zasugerował Jałtę, kurort na „krymskiej riwierze”. W pierwszej chwili pojawiły się wątpliwości, czy nie miał na myśli podobnie brzmiącej Malty. Kiedy zostały one rozwiane, Stalin musiał zmierzyć się z problemem, jakim był stan kurortu.

Spustoszony

przez

Niemców

Krym

straszył

zniszczonym

krajobrazem

i zaminowanymi drogami. Oblicze Jałty i okolic miała teraz odmienić Armia Czerwona. Do pilnowania kurortu i dróg dojazdowych sprowadzono 30 tysięcy żołnierzy. W 1500 wagonach przywieziono z Moskwy ogromne ilości pościeli, jedzenia i picia, mebli, jak również szkła do naprawy porozbijanych okien w nadmorskich willach[17].

Gdy czerwonoarmiści w pośpiechu doprowadzali Jałtę do jako takiego porządku, delegacje amerykańska i brytyjska w drodze na konferencję zrobiły sobie postój na Malcie. Jeżeli jednak Churchill i jego szef dyplomacji Anthony Eden liczyli, że będzie im dane naradzić się z Rooseveltem, spotkał ich zawód. Według relacji Edena prezydent Stanów Zjednoczonych przywitał ich wprawdzie wylewnie, lecz z rozmów nic nie wyszło, bo zmogła go choroba, poza tym był bardzo zaprzątnięty córką. Eden wspomina, że abstrahując od choroby Roosevelta, trudno było się oprzeć wrażeniu, iż prezydent i jego świta nie chcą zmawiać się z brytyjskimi sojusznikami w przededniu spotkania z delegacją radziecką. Oznaczało to, że w Jałcie wyjdą na ring bez jakiegokolwiek przygotowania. Z punktu widzenia kwestii polskiej okazało się to fatalną pomyłką[18].

[9] Władze amerykańskie udostępniły niedawno za pośrednictwem US National Archives and Records Administration dokumenty, z których wynika, że wywiad Stanów Zjednoczonych wiedział o zbrodni i jej prawdziwych sprawcach. Dwaj amerykańscy jeńcy wojenni, którzy byli świadkami odkrycia masowych grobów przez Niemców, wysłali raporty do kraju. Roosevelt i jego doradcy przemilczeli sprawę, ponieważ nie chcieli drażnić Stalina. Niemcy odkryli w Katyniu groby 4421 Polaków. Później wyszło na jaw, że podobne egzekucje miały miejsce w Kalininie (3820 ofiar), Ostaszkowie (6311) i różnych obozach jenieckich (7305).



Zob. J. Walker, Polska osamotniona. Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego najwierniejszego sojusznika? , tłum. J. Szkudliński, Kraków 2010, s. 59.

[10] W skład Polskiego Państwa Podziemnego wchodziła nie tylko Armia Krajowa, lecz także gazety, organizacje kulturalne i oświatowe, pomoc społeczna. Na temat powstania i upadku Armii Krajowej zob. J.

Walker, Polska osamotniona, dz. cyt.

[11] Dziennik feldmarszałka lorda Alana Brooke’a, 27 lipca 1944, „Alanbrooke Papers”, nr ref. 5/1/9, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[12] „Effect of Russian Policy on British Interests”, 17 lutego 1944, zespół FO 371/433384, National Archives, Kew, London.

[13] Dziennik feldmarszałka lorda Alana Brooke’a, 2 października 1944, dz. cyt.; zob. także „Effect of Russian Policy on British Interests”, dz. cyt.

[14] Zob. notatki Victora Cavendisha-Bentincka nt. Raportu Połączonego Komitetu Wywiadu (Joint Intelligence Committee, JIC), 18 grudnia 1944, zespół FO 371/47860, dz. cyt. Zob. także V. Rothwell, Britain and the Cold War 1941–1947, London 1982, s. 122, 123.

[15] Memorandum Departamentu Północnego MSZ, 4 października 1944, zespół FO 371/39414, dz. cyt.

Zob. także Clark Kerr do MSZ, 16 października 1944, zespół FO 371/39414, dz. cyt.

[16] Na temat „wujka Joe” zob. M.H. Folly, Churchill, Whitehall and the Soviet Union 1940–1945, London 2000, s. 77–80.

[17] J. Leasor, War at the Top. Based on the Experiences of General Sir Leslie Hollis, London 1959, s.

280, 281.

[18] R. Holmes, The World at War. The Landmark Oral History, London 2007, s. 536.

Rozdział 2

Jałta

W przededniu konferencji jałtańskiej zachodni alianci byli dalecy od jednomyślności. Roosevelt zamiast stać ramię w ramię z Churchillem, coraz chętniej myślał o sobie jak o bezstronnym arbitrze. Jego syn Elliott, co zrozumiałe, również przypisywał mu tę rolę. „Rosjanie mieli rząd polski w Moskwie – pisał – Anglicy popierali dawny rząd polski działający w Londynie. Ojciec występował jako pośrednik i rozjemca – co było rzeczą ważną dla zachowania jedności” [19]. Ale jedność nie była nadrzędnym celem Roosevelta. Tak jak wielu jego doradców uważał, że misja Ameryki w II wojnie światowej nie polega jedynie na pokonaniu Hitlera, lecz również na wyzwoleniu narodów kolonialnych. Amerykańską politykę zagraniczną cechował w tamtym okresie programowy antyimperializm, a Roosevelt nie krył przed Churchillem, co sądzi o imperium brytyjskim: „Starałem się zmusić Winstona i jego towarzyszy, aby zrozumieli, że chociaż jesteśmy ich sprzymierzeńcami i pozostaniemy aż do zwycięstwa przy ich boku, nie powinni sądzić, że dzieje się tak po to, żeby mogli tkwić nadal w przestarzałym średniowiecznym rozumieniu idei Imperium” [20]. Zdawało się, że prezydent i jego doradcy są równie podejrzliwi wobec powojennych ambicji Wielkiej Brytanii jak wobec Związku Radzieckiego.

Być może Churchill bardziej niż co do Sowietów pomylił się co do Amerykanów. Jak zauważył John Lukacs, „idea anglo-amerykańskiego przymierza nie wywoływała odzewu w sercach i umysłach Amerykanów; wydawała się nieco ograniczająca i wsteczna w porównaniu z ideą rządu światowego czy Narodów Zjednoczonych” [21]. Sam Roosevelt miał Churchilla za człowieka bardziej od siebie chytrego i kalkulującego – zwłaszcza odkąd kilka miesięcy wcześniej dowiedział się o jego propozycji w sprawie podziału wpływów na Bałkanach[22]. „Brzydki dokument”, jak ochrzcił go sam Churchill, był owocem jego spotkania ze Stalinem

w Moskwie w październiku 1944 roku. Podczas rozmów brytyjski premier nagle zasugerował podział krajów bałkańskich między zachodnią a radziecką strefę wpływów według kryteriów procentowych. Zgodnie z jego propozycją, podsuniętą Stalinowi na kartce papieru, „Rosja” miała kontrolować 90% terytorium Rumunii, podczas gdy Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym przypadłoby w udziale 90%

Grecji. Jugosławia i Węgry miały zostać podzielone po równo, a Bułgaria w stosunku 75 : 25. Rozwiązanie to nie obejmowało jednak najbardziej problematycznych obszarów Polski, Austrii oraz Włoch. Na pozór cyniczny dokument był w istocie reakcją Churchilla na najnowsze doniesienia.

Z przechwyconych i odszyfrowanych przez brytyjski wywiad wiadomości wynikało bowiem, że Niemcy zamierzają opuścić Ateny, a istniało realne zagrożenie, iż powstałą próżnię natychmiast wypełni partyzantka komunistyczna. W tej sytuacji Churchill był skłonny poświęcić i tak już opanowaną przez Sowietów Rumunię, byle tylko mieć wolną rękę w Grecji, tak by siły brytyjskie mogły w ciągu kilku dni wkroczyć do Aten i zapobiec przejęciu władzy przez komunistów. Jednocześnie utwierdził się w przekonaniu, że z radzieckim dyktatorem można dobić targu.

Doszedł do wniosku, że Stalin, człowiek pozbawiony wszelkich skrupułów moralnych, być może przestanie robić problemy, jeżeli przedstawi mu się bez ogródek procentową propozycję podziału wpływów w Europie. Takie podejście opierało się jednak na bardzo optymistycznym założeniu, iż Stalin dotrzyma słowa i że Zachód może liczyć na pewną dozę nastrojów antyradzieckich w tymczasowych rządach państw wschodnioeuropejskich. Gdy obie te nadzieje prysły, Churchill poczuł się zdradzony i właśnie to sprawiło, że zaczął rozważać użycie siły przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Roosevelt, jak łatwo się domyślić, na wieść o tym spontanicznym porozumieniu, które nie było z nim konsultowane, wpadł we wściekłość. Potwierdzało ono tylko jego pogląd, iż Churchill nie zrezygnuje z brytyjskich ambicji imperialnych, a już na pewno usiłuje wyłączyć Amerykanów z negocjacji w sprawie przyszłego kształtu Europy[23].

W nadmorskiej Jałcie brytyjscy i amerykańscy delegaci zastali surrealistyczny świat wystawnych pałaców. Ten pozorny splendor nie był jednak w stanie ukryć ogromu zniszczeń. W pierwszej chwili Brytyjczyków zachwyciły „zielone cyprysy,

czerwona ziemia i wspaniałe wiejskie wille”, w tym ich własna siedziba przypominająca zamek „z baśni braci Grimm”. Budynek musiał pomieścić Churchilla,

ministra

spraw

zagranicznych

Anthony’ego

Edena,

dwóch

feldmarszałków, trzech szefów sztabu i cały zastęp pomocników. Sekretarz Churchilla wspomina, że dochodziło tam do przedziwnych sytuacji:

Willa Woroncowa posiadała kilka sal bankietowych, rozliczne salony, oranżerię z drzewami cytrynowymi i tak dalej; ale urządzenia sanitarne były zaniedbane. Odnosiło się wrażenie, że książę i księżna Woroncowowie przywiązywali większą wagę do jedzenia niż do kąpieli. W całym pałacu była tylko jedna wanna i trzy umywalki, rano czekało się do nich w kolejce ze zniecierpliwionymi generałami i zażenowanymi admirałami, wszyscy mieli przy sobie przybory do golenia i stali zakłopotani w szlafrokach odsłaniających kostki[24].

Jedną łazienkę dzieliło czasem nawet 20 generałów; zwłaszcza widok feldmarszałka sir Henry’ego „Jumbo” Maitlanda Wilsona wychodzącego z wanny potrafił przyprawić o drżenie. Pewne zakłopotanie wzbudziła też wizyta miejscowych dziewcząt uzbrojonych w szczotki do szorowania pleców[25]. 4 lutego 1945 roku wypucowani delegaci rozpoczęli obrady jałtańskie (zwane także konferencją krymską). We wszystkich miejscach zakwaterowania zachodnich aliantów Stalin kazał umieścić podsłuchy i choć goście dokładnie przeszukiwali swoje pokoje, przeoczyli wiele z tych urządzeń, w tym zewnętrzne mikrofony do wyławiania rozmów prowadzonych na dworze. Właściwie przez cały czas trwania konferencji codzienne rozmowy Churchilla, Roosevelta, ich szefów sztabów oraz licznych doradców i dyplomatów były na bieżąco analizowane przez Stalina i członków Sztabu Generalnego Armii Czerwonej. Stalin poprzez biura Ludowego Komisariatu Bezpieczeństwa Państwowego (NKGB) zdobył ponadto szereg brytyjskich dokumentów dotyczących planowanej strategii negocjacyjnej, był więc świadom istnienia rozbieżności między zachodnimi aliantami, zwłaszcza w sprawie Polski[26].

Dla wielu jej uczestników konferencja była pierwszą okazją do zetknięcia się na żywo z legendarnym radzieckim dyktatorem. George Kennan, wiceszef amerykańskiej misji dyplomatycznej w Moskwie, po latach opowiadał o tym, jak czuł się w obecności Stalina:

Gdy Stalin spoglądał na człowieka, tak naprawdę nie patrzył na niego, tylko trochę obok; głowę miał

przekrzywioną i nigdy nie patrzył prosto w oczy, co w moim odczuciu – choć oczywiście trochę też o tym człowieku czytałem – zdradzało podejrzliwą i zamkniętą naturę. Uschniętą lewą rękę trzymał w prawej, obie dłonie splecione, skierowane do góry. To była jego typowa poza. Natomiast gdy ściskał komuś prawicę, robił to bardzo oficjalnie. Miał niezwykle łagodny uścisk. Przy pierwszym spotkaniu zdumiał

mnie jego bardzo wyraźny gruziński akcent. Mówił krótkimi zdaniami[27].

Zarówno Roosevelt, jak i Churchill zdążyli już poznać Stalina i jego sposób działania, lecz według relacji Kennana amerykański prezydent wciąż nie potrafił go rozgryźć:

Roosevelt chyba nie do końca mógł uwierzyć, że ktoś może być jednocześnie głęboko niegodziwy i obdarzony wielką mądrością strategiczną. Nigdy wcześniej nie spotkał takiego osobnika, a Stalin był

znakomitym aktorem, podczas spotkań z czołowymi przywódcami na konferencjach był wspaniały, cichy i życzliwy, pełen rozsądku. Odjeżdżali z przekonaniem, że to naprawdę wielki przywódca. I może tak było, ale w głębi kryło się coś zgoła innego. Charles Bohlen, mój kolega i następca na stanowisku ambasadora w Moskwie, był obecny w Jałcie i w Poczdamie i opowiadał mi, że widział, dosłownie parę razy, jak Stalin, kiedy któryś asystent powiedział lub zrobił coś nie tak, piorunował go wzrokiem, zapalały mu się te żółte oczy i nagle człowiek zdawał sobie sprawę, z kim ma do czynienia[28].

Wychudły i gasnący w oczach Roosevelt miał poczucie, że on i Stalin są w pewnych kwestiach zgodni – między innymi dlatego, że obaj postrzegali Wielką Brytanię jako słabnącą potęgę wyczerpaną trudami wojny. Na jednym z pierwszych posiedzeń plenarnych Roosevelt wygłosił deklarację, która w jego zamyśle miała uśmierzyć obawy Stalina co do amerykańskich wpływów w Europie, a tymczasem wzmogła niepokój Churchilla. Oznajmił mianowicie, że nie zamierza utrzymywać w powojennej Europie wielkiej armii, dlatego żołnierze amerykańscy opuszczą Niemcy najpóźniej dwa lata po zakończeniu konfliktu. Oznaczałoby to, że cały ciężar okupacji zachodnich Niemiec spocznie na Brytyjczykach i Francuzach, a w razie radzieckiej agresji Wielka Brytania znajdzie się w niebezpiecznym położeniu[29]. Były też inne oznaki, że Stany Zjednoczone nie kwapią się do jakichkolwiek działań militarnych, które mogłyby się nie spodobać Stalinowi.

Amerykańskie Kolegium Połączonych Szefów Sztabów z uporem odrzucało prośby Churchilla o wsparcie alianckich operacji na Bałkanach. Roosevelt uważał, że

Brytyjczycy chcą się umocnić w Europie Wschodniej, by zapobiec powstaniu komunistycznych rządów. Amerykańska próba ukrócenia tych aspiracji spodobała się Moskwie, a Roosevelt utwierdził się w przekonaniu, iż tylko on będzie w stanie utrzymać zgodę między sprzymierzeńcami w powojennym świecie[30]. Frank Roberts z brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych niepokoił się obojętnością prezydenta USA względem Europy, a zwłaszcza losem Polski. Później napisał:

„Cynik powiedziałby, że Roosevelt był już pewny reelekcji i chwilowo nie potrzebował głosów Polaków z Pittsburgha” [31].

W porządku obrad konferencji jałtańskiej znalazło się mnóstwo kwestii. Do głównych tematów omawianych przez Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki należało powołanie Organizacji Narodów Zjednoczonych, rozczłonkowanie Niemiec, reparacje wojenne, wreszcie najbardziej sporna kwestia polska. W pierwszych dwóch sprawach Wielka Brytania i Związek Radziecki zajmowały rozbieżne stanowiska: Stalin chciał, by status członka ONZ otrzymało wszystkie 16 republik związkowych, lecz ostatecznie skończyło się na trzech: Ukrainie, Białorusi oraz Rosji. W kwestii podziału Niemiec Churchill domagał się włączenia Francji do grona okupantów. Bynajmniej nie przepadał za generałem de Gaulle’em, który zresztą w charakterystyczny dla siebie sposób zignorował gest brytyjskiego premiera; nie zmieniało to jednak faktu, że obecność Francuzów wzmacniała słabnącą pozycję Zachodu[32].

Dzień w dzień dochodziło do sporów – głównie między Churchillem a Stalinem

– o skład przyszłego rządu polskiego. Ponieważ Polskę okupowały wojska radzieckie, Stalin był pewny swego. Nie zamierzał pertraktować z londyńskim rządem na uchodźstwie, a w kwestii przebiegu granic chętnie powoływał się na historię, by uzasadnić wytyczenie ich w sposób korzystny dla Związku Radzieckiego. Powtarzał, że nie chce, by Polska ponownie stała się korytarzem dla wojsk pragnących najechać jego kraj. „Nie chcemy – grzmiał – aby w przyszłości strzelono nam w plecy”. Koniec końców przeforsował większość swoich postulatów dotyczących przyszłej granicy i choć głos w tej sprawie miał jeszcze zabrać

„przyszły rząd polski”, stało się jasne, że Polska będzie państwem satelickim, które otrzyma część dawnych Prus Wschodnich, jak również kawał wschodnich ziem

niemieckich, w tym Wrocław, portowy Szczecin oraz bogaty w zasoby naturalne Śląsk[33]. Miało to być rekompensatą za utratę ziem wschodnich na rzecz Związku Radzieckiego, w praktyce jednak pozwoliło Stalinowi położyć rękę na niemieckim zagłębiu przemysłowym. Według Anthony’ego Edena przesunięcie granic wiązało się ponadto z wysiedleniem z nowo pozyskanych terytoriów przeszło 8 milionów rdzennych Niemców. Mimo groźnych min przed zamknięciem konferencji 11 lutego udało się wypracować porozumienie końcowe. Sformułowano je w sposób kompromisowy, ale radziecka groźba pobrzmiewała już w pierwszym zdaniu: W wyniku całkowitego wyzwolenia Polski przez Armię Czerwoną powstała nowa sytuacja. Wymaga ona utworzenia polskiego tymczasowego rządu, który bazowałby na szerszych podstawach, niż to było możliwe przed wyzwoleniem zachodniej części Polski. Rząd Tymczasowy, który do tej pory funkcjonuje w Polsce, winien więc zostać zreorganizowany na szerszej bazie politycznej z włączeniem demokratycznych przywódców z całej Polski, jak i spośród mieszkających za granicą. Ten nowy rząd będzie się nazywał Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej. […] Polski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej zobowiąże się do przeprowadzenia wolnych i nieskrępowanych wyborów tak szybko, jak to możliwe, przy czym będą to wybory powszechne i tajne. W wyborach mają prawo brać udział, wysuwając swoich kandydatów, wszystkie partie demokratyczne i antyfaszystowskie[34].

Szef sztabu Roosevelta admirał Leahy po zapoznaniu się z tym dokumentem zwrócił uwagę, że Sowieci mogą go interpretować w dowolny sposób. Roosevelt wzruszył ramionami: „Wiem, ale to wszystko, co w tej chwili mogę zdziałać dla Polski”. Wiedział, że musi się liczyć z wyborcami polskiego pochodzenia i że czas działa na jego niekorzyść. Stan jego zdrowia szybko się pogarszał, choć trudno powiedzieć, czy wiedział, że zostało mu tylko kilka tygodni życia. Ale mimo publicznie wyrażonej jednomyślności obie strony różniły się bardziej niż kiedykolwiek w kwestii tego, kto powinien rządzić Polską. Realista Leahy przeczuwał nadchodzące kłopoty. „Rosja będzie największą potęgą w Europie –

ostrzegał – i nie można wykluczyć kolejnej wojny”[35].

Armia Czerwona parła coraz dalej na zachód. Stalin dla zachowania pozorów był

gotów dokooptować do zdominowanego przez komunistów Komitetu Lubelskiego kilku demokratów. Nie dopuszczał jednak innego scenariusza niż utworzenie w Polsce przychylnego Sowietom rządu komunistycznego. Natomiast zachodni

alianci chcieli, by w nowych władzach tymczasowych znaleźli się demokratyczni przywódcy spoza orbity Stalina, najchętniej z rządu londyńskiego. Domagali się

„wolnych i uczciwych” wyborów, lecz Stalin mógł z łatwością obejść ten problem, nie wpuszczając do Polski zachodnich obserwatorów. De facto kontrolował

terytorium, a jałtańskie porozumienie w sprawie Polski było ze strony krajów zachodnich próbą ratowania twarzy i tuszowania pogłębiającego się rozłamu wewnątrz Wielkiej Trójki. Poobiednie przemówienia w Jałcie obfitowały we frazesy, a Churchill nie ustępował innym przywódcom w prawieniu komplementów Stalinowi[36]. Trzeba mu jednak oddać sprawiedliwość, że był mniej wylewny w stosunku do szefa stalinowskiej policji. Gdy na koniec jednej z jałtańskich kolacji brytyjski ambasador w Związku Radzieckim, Archibald Clerk-Kerr, wzniósł toast za Ławrientija Berię, Churchilla to zbulwersowało. „Bądź ostrożny, bądź ostrożny” –

napomniał dyplomatę, grożąc mu palcem. W oczach brytyjskiego premiera Beria był

symbolem najgorszych praktyk radzieckiego systemu – „krwawym siepaczem”

Stalina[37].

Nie zmienia to faktu, że Zachód okazał Stalinowi nadmierną pobłażliwość. Co prawda dla Stanów Zjednoczonych sprawą najwyższej wagi w Jałcie było przekonanie Związku Radzieckiego do przystąpienia do wojny z Japonią. Siły amerykańskie w północno-zachodniej Europie wciąż były narażone na duże straty, co najlepiej pokazała bitwa o Ardeny. Droga do Berlina bynajmniej nie stała otworem, a na cudowny środek w postaci bomby atomowej trzeba było jeszcze trochę poczekać. Nie tłumaczy to jednak całkowitej kapitulacji w sprawie Polski.

Bądź co bądź Polacy stali u boku Wielkiej Brytanii, gdy Związek Radziecki bratał

się z hitlerowskimi Niemcami. Teraz polscy żołnierze walczyli i ginęli ramię w ramię z Brytyjczykami i Amerykanami, a tymczasem w Jałcie oddano polskie ziemie wschodnie Sowietom. Stalin otrzymał 178 tysięcy kilometrów kwadratowych w zamian za wypowiedzenie wojny Japonii. Polska w ramach rekompensaty dostała wprawdzie nieco ponad 100 tysięcy kilometrów kwadratowych po III Rzeszy na zachodzie i północy; były to tereny rozwinięte przemysłowo, zawierające bogactwa naturalne, dobrą infrastrukturę i kilka ważnych miast i portów[38]. Ale ośmielony Stalin zażądał również, by alianci skreślili polski rząd na uchodźstwie i uznali

marionetkowy rząd lubelski. W lutym 1945 roku wydawało się, że bez pomocy Związku Radzieckiego trudno będzie pokonać Japonię, więc Roosevelt poszedł na kolejne ustępstwa wobec Stalina, tym razem w Azji[39]. Przeświadczenie Roosevelta, że powinien negocjować bezpośrednio ze Stalinem, tłumaczy poniekąd, dlaczego Brytyjczykom bardzo późno przedstawiono te ustępstwa do akceptacji –

amerykański prezydent bał się, że będą oni robić problemy[40]. Stalin domagał się również powrotu do ZSRR wszystkich obywateli radzieckich znajdujących się na Zachodzie w chwili zakończenia wojny, zarówno jeńców, jak i uchodźców politycznych. Strona brytyjska szybko na to przystała, zapewne chcąc uniknąć problemu, jakim byłaby pomoc nawet dwóm milionom obywateli radzieckich nieskorych do powrotu do ojczyzny. W rezultacie ludzie ci ponieśli śmierć lub trafili do łagrów[41].

Wciągając Związek Radziecki do wojny z Japonią, Roosevelt chciał, rzecz jasna, zmniejszyć straty własne. Stalin jednak, w zamian za przystąpienie do konfliktu „w dwa lub trzy miesiące po kapitulacji Niemiec”, zażądał od zachodnich aliantów szeregu dalszych ustępstw. Uzyskał dzięki temu kontrolę nad Mongolią i Mandżurią (bez zgody Chin), a także przywileje terytorialne utracone po zakończonej klęską wojnie z Japonią w 1905 roku[42]. Delegaci amerykańscy byli wniebowzięci. „Właśnie ocaliliśmy życie dwóm milionom Amerykanów” – powiedział kolegom admirał

King, szef Sztabu Marynarki Wojennej[43]. Ale były też inne, mniej otwarcie wyrażane powody, dla których Rooseveltowi zależało na sojuszu z Sowietami.

W pewnych kręgach jego administracji uważano, że Churchillowi w równym stopniu co na pokonaniu Japonii zależy na odzyskaniu dawnych kolonii brytyjskich. Z tego względu admirał King, który miał duży wpływ na Roosevelta, nie chciał, aby Wielka Brytania odegrała znaczącą rolę w wojnie na Pacyfiku. Amerykanie nie chcieli również dopuścić, by Francja odzyskała Indochiny, a Holandia – Holenderskie Indie Wschodnie. Szybkie zwycięstwo nad Japonią – z pomocą Związku Radzieckiego –

mogło pokrzyżować plany starym potęgom kolonialnym pragnącym odzyskać swoje zamorskie posiadłości[44]. W pewnym sensie Roosevelt gromadził u Stalina kapitał

dobrej woli na przyszły użytek. W tym rozumowaniu tkwił jednak zasadniczy szkopuł. Jednym z niewielu Amerykanów, którzy rozumieli sposób działania

radzieckich negocjatorów, był szef amerykańskiej misji wojskowej w Moskwie, generał Deane:

Nie było takiej prośby lub propozycji z naszej strony, która by się nie spotkała z podejrzliwością. Dla nich po prostu nie ma czegoś takiego jak dawanie bez brania i dlatego nawet kiedy coś im dajemy, budzi to podejrzenia. Kapitału wdzięczności w Moskwie zbudować nie sposób. Każda transakcja jest samoistną całością niemającą związku z wcześniejszymi przysługami[45].

Tymczasem w najbliższym otoczeniu Roosevelta utrzymywało się przekonanie, że to on, a nie Stalin, dyktuje porządek obrad w Jałcie. Być może zawiniła pycha prezydenta, skoro jego syn Elliott utrzymywał, iż Roosevelt „górował nad Winstonem Churchillem obecnie w większym stopniu niż w przeszłości. Podobnie Józef Stalin skłonny był słuchać rad Ojca i przyjmować jego propozycje” [46]. Nie wszyscy członkowie amerykańskiej administracji byli jednak pod wrażeniem rzekomej radzieckiej wspaniałomyślności. James Byrnes, który miał niebawem objąć stanowisko sekretarza stanu, narzekał, że „iluzja zgodnej współpracy między Związkiem Radzieckim a mocarstwami zachodnimi rozwiała się wkrótce po konferencji jałtańskiej”. „Incydent gonił incydent – wspominał – mnożyły się wzajemne oskarżenia, nieporozumienie stało się regułą, a nie wyjątkiem” [47].

Narastającą nieufność pomiędzy niedawnymi sojusznikami pogłębiały zamiary Stalina wobec Polski. Zawsze czuł do Polaków osobistą niechęć, co miało zapewne związek z klęską, jaką zadali Armii Czerwonej pod Warszawą w 1920 roku. Nie ufał

Polakom, ale szanował ich za charakter. „Łotyszy można zastraszyć, z Polakami nie ma tak łatwo – pisał. – Polaków trzeba izolować, trzeba z nimi walczyć” [48].

I rzeczywiście, gdy polski rząd na uchodźstwie zapoznał się z całością ustaleń jałtańskich, zapanował bojowy nastrój. Polacy byli zbulwersowani nonszalanckim potraktowaniem przez amerykańskich i brytyjskich dygnitarzy, a gdy próbowali się dowiedzieć, jak będzie wyglądało formowanie owego „demokratycznego” rządu w Polsce, powiedziano im, że „rząd Stanów Zjednoczonych jest gotów odrzucić pięć, sześć, a nawet dziesięć rządów, zanim zgodzi się na taki, który będzie prawdziwą reprezentacją polskiego narodu” [49].

W Jałcie Stalin konsekwentnie unikał szczegółowej dyskusji na temat składu

przyszłego polskiego rządu i umiejętnie kokietował Roosevelta jego ulubionym tematem – powołaniem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Spuszczając z tonu w sprawie radzieckiego przedstawicielstwa w ONZ, „bardzo uszczęśliwił”

amerykańskiego prezydenta i tym samym odwrócił uwagę od kontrowersji wokół

kwestii polskiej. Wyraźnie schorowany Roosevelt był zadowolony, że pozostawi po sobie dziedzictwo w postaci nowego światowego ładu. Również Churchill dał się zwieść Sowietom, choć miał więcej obaw co do radzieckiej dominacji. Harold Nicolson w swoim słynnym dzienniku zwrócił uwagę na niespójność, z jaką Churchill wypowiadał się w Izbie Gmin po powrocie z Jałty:

Bardzo przekonywająco dowodzi, że Polska w swych nowych granicach będzie krajem niepodległym i dostatnim. Ale w ostatnich słowach wystąpienia niweczy to wszystko, mówiąc, że zaoferujemy brytyjskie obywatelstwo tym polskim żołnierzom, którzy boją się wrócić do kraju[50].

Feldmarszałek sir Alan Brooke odbył rozmowę ze swoim polskim odpowiednikiem, szefem Sztabu Naczelnego Wodza Stanisławem Kopańskim, który przedstawił mu „trzeźwe spojrzenie” w kwestii polskich obaw. Natomiast kilka dni później Brooke wysłuchał emocjonalnego apelu charyzmatycznego dowódcy 2.

Korpusu Polskiego, generała Władysława Andersa, który dopiero co wrócił z Włoch.

Wspominał później:

[Generał Anders] widział się wczoraj z premierem, ale nadal był okropnie zmartwiony. Twierdził, że cały problem polega na tym, iż nie jest w stanie zaufać Rosjanom po tym, czego doświadczył z ich strony, a tymczasem Winston i Roosevelt są gotowi Rosjanom zaufać. Uważał, że jako były więzień, który widział, jak Rosjanie potrafią traktować Polaków, zna się na Rosjanach lepiej niż prezydent i premier. […]

Było mi go strasznie żal, bo to zacny człowiek, a strasznie ciężko to wszystko znosi. Ma się znów spotkać z Winstonem w środę, a potem ze mną. Boję się tej rozmowy[51].

Spotkanie polskiego dowódcy z Churchillem istotnie przebiegło w gorzkiej atmosferze. Według relacji Andersa mimo ofiarnej postawy polskich żołnierzy w arcyważnej bitwie o Monte Cassino brytyjski premier wściekł się na niego i zaczął

mu robić wyrzuty. „Mamy dzisiaj dosyć wojska i waszej pomocy nie potrzebujemy –

oznajmił. – Może pan swoje dywizje zabrać. Obejdziemy się bez nich” [52]. Podczas tej dramatycznej rozmowy Churchill nie docenił należycie wiedzy Andersa na temat

radzieckiego naczelnego dowództwa, jak również faktu, że wielu spośród jego podkomendnych, którzy byli razem z nim w Związku Radzieckim, dobrze orientowało się w sposobie działania Armii Czerwonej[53]. Anders nawet po tej ostrej scysji nie stracił nadziei, że Wielka Brytania i Stany Zjednoczone przejrzą na oczy w sprawie zamiarów Stalina. Podobne oczekiwania wyrażali inni wysocy rangą oficerowie polscy. Byli przekonani, że prędzej czy później wybuchnie konflikt między Wschodem a Zachodem, a wówczas Polska powinna być przygotowana do kolejnej wojny. Mieli pewne wątpliwości co do lojalności Wielkiej Brytanii oraz jej gotowości do zaangażowania się w nowy konflikt zbrojny, ale trzymali Churchilla za słowo po tym, jak powiedział w Jałcie, że niedemokratyczny rząd w Polsce byłby zdradą wobec 150-tysięcznej armii polskiej na Zachodzie[54]. Anders nie chciał

porzucić nadziei, że w bliskiej przyszłości Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie będą użyte do wyzwolenia ojczyzny, tymczasem jednak nie zanosiło się, aby zostały one wykorzystane w zbliżającym się desancie na Japonię. Alianci nie chcieli też rozmieszczać ich w okupowanych Niemczech, żeby nie prowokować Stalina, powstawało więc pytanie o sens ich dalszego istnienia. Jedną z możliwości była demobilizacja równolegle z siłami brytyjskimi i amerykańskimi, lecz Anders i reszta polskiego dowództwa nie byli na to gotowi. Nie zamierzali też oddać się pod rozkazy przyszłego rządu lubelskiego. Wisieli zatem w próżni[55].



Być może Anders domyślał się istnienia planu na wypadek wojny, nie istnieją jednak żadne dowody, że on bądź członkowie jego sztabu wiedzieli o wariancie

„Unthinkable”. To, że ucieszyłaby ich perspektywa odbicia polskich ziem z rąk Stalina, nie ulega najmniejszej wątpliwości. W sytuacji, kiedy londyńskim rządem na uchodźstwie targały wewnętrzne spory, generał Anders jako Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych i wzorowy patriota był dla rodaków naturalnym kandydatem na lidera[56]. Churchill prywatnie bardzo się obawiał, że opinia publiczna w krajach zachodnich sprzeciwi się kapitulacji wobec żądań Stalina w sprawie Polski. Z całą pewnością przeceniał jednak gotowość amerykańskich, a zwłaszcza brytyjskich obywateli do wszczęcia wojny z powodu Polski. Oto co pisał w telegramie do Roosevelta:

Kiedy wyjdzie na jaw, że nas oszukano i że w Polsce za zamkniętymi drzwiami zaprowadzane są dobrze

nam znane komunistyczne porządki, czy to bezpośrednio przez Rosjan, czy to przez ich lubelskie marionetki, nastąpi bardzo znaczne pogorszenie nastrojów w społeczeństwie brytyjskim. Jak te wypadki zostaną przyjęte w Stanach Zjednoczonych? Nie wierzę, aby dla Pana osobiście i dla Pańskiego kraju było to rzeczą obojętną. W chwili gdy wszystko dobrze się układa w Europie i możemy być zadowoleni ze wspólnych ustaleń dotyczących Japonii, dokonałby się pomiędzy nami a Rosją rozłam, który bynajmniej nie ograniczałby się, w każdym razie nie w tym kraju, do opinii rządowej, lecz dotyczyłby szerokich mas[57].

Nazajutrz Churchill zwierzył się ze swoich obaw co do radzieckich zamiarów naczelnemu dowódcy brytyjskiej floty bombowców, sir Arthurowi Harrisowi.

„Premier był dość przygnębiony, rozmyślał o tym, że pewnego dnia Rosja może się zwrócić przeciwko nam, mówił, że Chamberlain zaufał Hitlerowi, a teraz on ufa Stalinowi”. Rozmowa zeszła na dywanowe naloty na miasta niemieckie, lecz Churchillowi przypomniało to jedynie o zagrożeniach, jakie kryje przyszłość. „Co będzie oddzielać białe śniegi Rosji od białych klifów Dover?” – zastanawiał się na głos. Harris wyraził wątpliwość, czy Związek Radziecki najedzie i podbije Zachód, co nie udało się nawet Mongołom. „Któż to wie – odparł Churchill. – Może nie mają takich zamiarów. Ale wielu ludzi nosi w sercach niewypowiedziany strach” [58].

Gdy Churchill dumał nad powojennym ładem i ewentualnym konfliktem z obecnym sojusznikiem, jak najbardziej rzeczywista wojna w północno-zachodniej Europie osiągała punkt kulminacyjny. Blisko 4 miliony żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanady pod dowództwem generała Eisenhowera szykowało się do sforsowania Renu. Zdobywano przyczółki po drugiej stronie rzeki, a na początku marca Churchill, Montgomery i Brooke odwiedzili kwaterę główną amerykańskiego generała Williama Simpsona, by przyjrzeć się z bliska działaniom wojennym. Churchill nalegał na wizytę w pobliskim Aachen. Brooke wspominał

później, że premierowi bardzo zależało, by „okazać uszanowanie Hitlerowi”: Simpson zapytał Winstona, czy chciałby przed wyruszeniem w drogę skorzystać z ubikacji. Winston bez chwili wahania zapytał: „Jak daleko jest stąd do linii Zygfryda?”. Usłyszawszy, że to pół godziny drogi, odparł, że wstrzyma się z wizytą w ubikacji i że chciałby się zatrzymać na linii Zygfryda! Gdy tam dotarliśmy, nasza kolumna dwudziestu czy trzydziestu pojazdów zahamowała, wysiedliśmy w milczeniu i stanęliśmy wzdłuż linii. Natychmiast zbiegli się fotografowie, szukając dogodnych pozycji do robienia zdjęć, a wtedy on zwrócił się do nich i powiedział: „Są w tej wielkiej wojnie operacje, których nie należy

uwieczniać na fotografiach, a to właśnie jedna z nich”. […] Nigdy nie zapomnę tego psotnego uśmiechu zadowolenia, jaki rozlał mu się po twarzy w tamtej chwili, gdy spoglądał w dół[59].

Załatwienie potrzeby naturalnej na wrogich szańcach sprawiło Churchillowi przyjemność, choć wcale nie uważał, że tę część Niemiec trzeba koniecznie zająć.

Decyzję w tej sprawie podjął Eisenhower, który uznał, że aliantom bardziej, niż wysyłać wszystkie siły na Berlin, opłaca się zająć Zagłębie Ruhry, w przeciwnym bowiem razie ten ważny region przemysłowy mógłby w przyszłości posłużyć odrodzonemu nacjonalistycznemu państwu niemieckiemu[60]. Zagłębie byłoby również atutem Zachodu w ewentualnej wojnie ze Związkiem Radzieckim.

Po konferencji jałtańskiej polski rząd na uchodźstwie ostrzegał, że Związek Radziecki nie dotrzyma zobowiązań i że Wielka Brytania i Ameryka powinny gotować się do konfrontacji ze Stalinem. I rzeczywiście, bardzo szybko pojawiły się pierwsze oznaki, że radzieckie panowanie w Europie Wschodniej będzie całkowite i bezwzględne. 7 marca Churchillowi przerwała obiad wiadomość, że prozachodni premier Rumunii Nicolae Rădescu został obalony przez zdominowaną przez komunistów klikę, która teraz odgrażała się, iż wywlecze go z tymczasowego schronienia w ambasadzie brytyjskiej. Churchill nie powinien być tym zaskoczony, zważywszy, że wcześniej za sprawą „brzydkiego dokumentu” zgodził się na to, by Stalin rządził Rumunią. Mimo to wiadomość mocno go rozeźliła. Niepokój premiera zrelacjonował jego osobisty sekretarz:

Wygląda na to, że może nas czekać konfrontacja z Rosjanami. Wedle wszelkich oznak nie zamierzają oni respektować jałtańskiej ugody w sprawie polskiej i próbują siłą narzucić komunizm Rumunom. Zarówno premier, jak i Eden obawiają się, że zbyt łatwo zaufaliśmy naszym rosyjskim sojusznikom, i patrzą w przyszłość z wielkim niepokojem[61].

Churchill nie był w stanie powstrzymać zakusów Stalina wobec Rumunii; zresztą konfrontacja w tej sprawie w ogóle nie wchodziła w grę, ponieważ w dobiegającej końca wojnie Rumunia była wrogiem Wielkiej Brytanii. Jego złość i frustracja nie trwały długo, miał bowiem świadomość, że sam przyłożył rękę do komunistycznego przewrotu w tym kraju. Już następnego dnia w telegramie do Roosevelta przypomniał, że Stalin zachował się „rozumnie” w kwestii Grecji:

Mieliśmy ograniczone możliwości składania protestów, gdyż w czasie październikowej wizyty w Moskwie Eden i ja zgodziliśmy się, że Rosja będzie odgrywała wiodącą rolę w Rumunii i Bułgarii, w zamian za naszą rolę w Grecji. Stalin bardzo ściśle przestrzegał tej umowy podczas sześciu tygodni walk w Atenach z komunistami ELAS, co dla niego i jego otoczenia na pewno było bardzo niemiłe[62].

O ile jednak w kwestii Rumunii Churchill miał związane ręce, o tyle Polska nie była przedmiotem „brzydkiej umowy” ze Stalinem na temat kształtu powojennych sfer wpływów. W sprawie polskiej zamierzał zająć twarde stanowisko, zmienił

nawet zdanie co do oddziałów Andersa. „Będziemy ich potrzebować – dopisał na marginesie sprawozdania Edena. – Brytyjski legion cudzoziemski przyda nam się po zakończeniu wojny” [63]. Tak ostre stawianie kwestii polskiej suwerenności nie spotkało się jednak z aprobatą Departamentu Stanu USA. Według brytyjskiego ambasadora w Stanach Zjednoczonych, lorda Halifaksa, Amerykanie nie byli zainteresowani wydaniem wspólnego oświadczenia przywołującego Stalina do porządku. Uważali stanowisko Wielkiej Brytanii za „nazbyt bezwarunkowe i nacechowane przesadną nieufnością co do radzieckich intencji względem Polski” [64].

Ale Churchill był na właściwym tropie. W Polsce rzeczy przybierały zatrważający obrót, głównie z woli Stalina. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie miało jak zweryfikować napływających doniesień, otrzymywało jednak mnóstwo informacji za pośrednictwem polskiego rządu na uchodźstwie.

Wszyscy i wszystko w Polsce podlegało obowiązkowi rejestracji – od mężczyzn w wieku 16–65 lat, przez maszyny do pisania, powielacze i prasy drukarskie, po żywy inwentarz. Byłych oficerów Armii Krajowej aresztowano i rozstrzeliwano albo deportowano w wagonach bydlęcych do Związku Radzieckiego. Taki sam los spotkał

wielu profesorów, właścicieli ziemskich, księży i inne osoby postrzegane jako zagrożenie dla nowego ładu. Przedstawiciele NKWD szybko, skrupulatnie i bezwzględnie wyławiali ludzi przeznaczonych do likwidacji[65].

Amerykanie byli zaniepokojeni takim rozwojem wypadków, przede wszystkim jednak dlatego, że mogły one skomplikować ich współpracę ze Stalinem.

W kwietniu amerykański sekretarz wojny Henry Stimson pisał w swoim dzienniku o „rosnącym napięciu w naszych relacjach z Rosją”, głównie wokół kwestii utworzenia demokratycznego rządu w Polsce[66]. Martwił się, że wzajemne stosunki

mogą tego nie wytrzymać:

Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie jawnie odstąpili od ustaleń jałtańskich w kwestii wyłonienia zróżnicowanej delegacji polskiej i oczekują uznania komitetu lubelskiego jako prawowitego rządu Polski[67].

Roosevelt ostrzegał Churchilla, by nie drażnił Stalina doniesieniami o państwie policyjnym w Polsce. „Zapewne pamięta Pan – pisał do niego w telegramie – że Stalin bardzo mocno wytykał nam »terrorystyczne« działania podziemnych oddziałów londyńskiego rządu polskiego przeciwko Armii Czerwonej i Polakom lubelskim”. Roosevelt uważał, że gwoli sprawiedliwości alianci powinni powściągać nie tylko proradzieckie władze lubelskie, lecz również antyradziecki ruch oporu.

„Mam głęboką nadzieję, że nie wyśle Pan depeszy do wujka Joe” – zaznaczył[68].

Churchill ubolewał nad niemocą Zachodu; w korespondencji z Rooseveltem podkreślał, że aktualnie „Polska jest szczelnie zamknięta dla naszych przedstawicieli. Została nad nią rozciągnięta zasłona nie do przeniknięcia” [69]. Stalin raz po raz odrzucał kolejne przedkładane przez Zachód listy kandydatów do tymczasowego rządu polskiego. Mijały tygodnie. W końcu Churchill zrozumiał, do czego Stalin zmierza. „Było jasne jak słońce, że jego taktyką jest przeciąganie negocjacji, podczas gdy komitet lubelski konsolidował swoją władzę” [70]. Forsowani przez dyktatora „lublinianie” na czele z Bolesławem Bierutem bynajmniej nie cieszyli się poparciem społecznym, tym bardziej więc zależało im na wyłączeniu z gry szanowanych osobistości pokroju Mikołajczyka, który mógłby porwać tłumy[71].

Ale Mikołajczyk nie był jedynym Polakiem, którego Stalin chciał usunąć poza nawias. W tym celu pułkownik Pimienow z dowodzonego przez marszałka Żukowa 1. Frontu Białoruskiego już wcześniej zwrócił się do polskiego podziemia z propozycją rozmów na temat „bezpieczeństwa na tyłach Armii Czerwonej”. Kiedy okazało się, że przedstawiciele podziemia nie kwapią się do rozmów, radziecki oficer zaczął nalegać na spotkanie w sprawie poakowskiej partyzantki działającej na zapleczu frontu. Pimienow chciał też wiedzieć, dlaczego polskie podziemie nie zaprzestało działalności i nie uznało administracji radzieckiej. Życzył sobie, aby w spotkaniu z jego zwierzchnikiem, generałem Iwanowem, wzięli udział zarówno

cywilni przedstawiciele Polskiego Państwa Podziemnego, jak i czołowi dowódcy wojskowi, w tym były komendant główny Armii Krajowej, generał Leopold Okulicki, pseudonim „Niedźwiadek”. Wymóg obecności Okulickiego tłumaczono tym, że wszelkie uzgodnienia powinny zapaść na najwyższym szczeblu. Okulicki był

niechętny do udziału w spotkaniu, już raz bowiem zaznał radzieckiej „gościnności”

podczas pobytu na Łubiance. Panowało jednak przekonanie, że może to być ostatnia szansa, by głos wolnych Polaków zabrzmiał w Moskwie. Zwiodła ich również propozycja Sowietów, aby 16-osobowa delegacja polskiego podziemia udała się najpierw do Londynu i naradziła z tamtejszym rządem na uchodźstwie. Wcześniej jednak, w dniach 27–28 marca, miało dojść do wstępnego spotkania w Pruszkowie celem ustalenia listy tematów[72].

Nie tracąc resztek nadziei, że być może w Polsce zapanuje jakiś rodzaj demokracji, Churchill zwrócił swoją uwagę ku Turcji i Egiptowi, które w ostatniej chwili przystąpiły do wojny. Turcja zaoferowała aliantom tylko jedną dywizję, lecz brytyjski premier nie bagatelizował tego gestu, przeciwnie, cieszył się z tureckiego wsparcia:

Sama tylko postawa Rosji podpowiada, że nie powinniśmy odcinać się od Turcji ani stawiać jej w bardziej upokarzającym położeniu niż to, które i tak musi znosić ze względu na słabo zmodernizowane siły zbrojne. Turcja może nam się przysłużyć w przyszłości. […] Zmiany w nastawieniu Rosjan i w atmosferze od czasu Jałty budzą niepokój[73].

W ostatnim miesiącu wojny w Europie narastała również nieufność między Stalinem a mocarstwami zachodnimi w kwestii współpracy z Niemcami. Stalin podejrzewał Brytyjczyków i Amerykanów o zakulisowe rozmowy z Niemcami –

sprawa ta przeszła do historii jako „incydent berneński”. Czołowi przedstawiciele III Rzeszy, między innymi Ribbentrop, istotnie sondowali zachodnich aliantów pod kątem rozejmu i zawiązania wspólnego frontu przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Jednak Brytyjczycy dzięki wiadomościom przechwyconym przez wywiad wiedzieli, że niektórzy członkowie niemieckiego przywództwa próbują pertraktować także ze Stalinem[74].

W tej atmosferze braku wzajemnego zaufania Churchillowi jeszcze bardziej niż

dotychczas zależało na sprawiedliwym rozwiązaniu dla Polski. Jednak on i szef dyplomacji Anthony Eden nigdy nie byli nazbyt konsekwentni w próbach obrony Polaków czy w przeciwstawianiu się woli Stalina. Po niemieckiej napaści na Polskę w 1939 roku Wielka Brytania przystąpiła do wojny i początkowo zajmowała twarde stanowisko w sprawie polskich granic, lecz na początku 1942 roku Eden obrał nieco inny kurs. Powodowany najpewniej opłakanym stanem brytyjskich rezerw militarnych doszedł do wniosku, że jego kraj potrzebuje bliższej współpracy ze Związkiem Radzieckim i że warto pochylić się nad roszczeniami Stalina w stosunku do krajów bałtyckich i wschodnich ziem polskich. Churchill był innego zdania i pogląd Edena stał się obiektem krytyki konserwatywnych parlamentarzystów, którzy uważali, że kierownictwo ich partii jest nie dość stanowcze. W 1945 roku w partyjnych szeregach panował konsensus, że rząd brytyjski powinien twardo przeciwstawiać się radzieckiej hegemonii w Europie, a jeśli Sowieci się obrażą i zbojkotują konferencję w San Francisco na temat Organizacji Narodów Zjednoczonych, to „mówi się trudno” [75]. Stalin, konsekwentnie popychając Komitet Lubelski ku władzy, nie ustawał w stwarzaniu pozorów, iż komitet ten jest organem niezależnym. W telegramie do Churchilla z 11 kwietnia przedstawiał się jako rozjemca:

Mikołajczyk otwarcie wystąpił przeciwko decyzjom w sprawie Polski podjętym na konferencji krymskiej

[jałtańskiej]. Jeżeli jednak uważa Pan to za stosowne, jestem gotów nakłonić polski [lubelski] Rząd Tymczasowy do wycofania obiekcji w sprawie zaproszenia Mikołajczyka, o ile ten ostatni w publicznym oświadczeniu uzna ustalenia konferencji krymskiej w kwestii polskiej i zadeklaruje poparcie dla budowy przyjaznych stosunków między Polską a Związkiem Radzieckim[76].

Stalinowski fortel najwyraźniej zadziałał, bo kilka dni później Churchill, przemawiając do członków gabinetu wojennego, oświadczył, że jest zbudowany próbami mediacji ze strony Stalina i że pozwalają one z optymizmem patrzeć w przyszłość[77]. Namówił nawet Mikołajczyka, by ten w duchu pojednania ze Stalinem publicznie uznał radzieckie roszczenia do znacznej części wschodniej Polski, w tym do z dawien dawna polskiego Lwowa[78]. Ów gest nie został jednak w żaden sposób odwzajemniony, odpowiedzią Kremla było grobowe milczenie.

Mało tego, Sowieci ignorowali uporczywe pytania Polaków o miejsce pobytu

przywódców podziemia, którzy przepadli bez wieści po spotkaniu z oficerami Armii Czerwonej w Pruszkowie. Czołowi przedstawiciele polskich partii demokratycznych w kluczowym dla losów kraju momencie po prostu rozpłynęli się w powietrzu, co było Stalinowi bardzo na rękę. Wkrótce jednak miało się wydarzyć coś, co mogło narazić na szwank jego misterny plan.

[19] E. Roosevelt, W jego oczach. Wspomnienia 1940–1945, Warszawa 1948, s. 217. [Pominięty w polskim wydaniu fragment o rządzie polskim w Moskwie za wydaniem amerykańskim z 1946 roku –

przyp. tłum.]

[20] Tamże, s. 115. Na temat amerykańskiego antyimperializmu zob. Ch. Wilmot, The Struggle for Europe, London 1952, s. 632–636.

[21] J. Lukacs, 1945: Year Zero, New York 1978, s. 71.

[22] Oczywiście idea radzieckiego panowania w powojennej Europie Wschodniej nie powinna być dla amerykańskich dyplomatów zaskoczeniem: już na poprzednim szczycie Wielkiej Trójki w Teheranie na przełomie listopada i grudnia 1943 roku postanowiono bowiem o wcieleniu polskich ziem wschodnich do Związku Radzieckiego.

[23] Na temat porozumienia procentowego zob. zespół PREM 3 66/7, National Archives, Kew, London.

Zob. także D. Reynolds, In Command of History. Churchill Fighting and Writing the Second World War, London 2005, s. 458–460. Fraser J. Harbutt pisze o „handlowej mentalności”, zob. F.J. Harbutt, Jałta 1945, tłum. K. Janicki, Warszawa 2012, s. 91.

[24] E. Nel, Mr Churchill’s Secretary, London 1958, s. 167, 168.

[25] Więcej ciekawostek na temat Jałty zob. J. Leasor, War at the Top. Based on the Experiences of General Sir Leslie Hollis, London 1959, s. 280–282.

[26] Walentin Bierieżkow i Sergo Beria przyznali później, że uczestniczyli w zakładaniu podsłuchów i spisywaniu rozmów. Zob. G. Kern, „How Uncle Joe Bugged FDR”, cia.gov/library/center-for-the-study-of-intelligence.html. Zob. także S.M. Plokhy, Jałta. Cena pokoju, tłum. R. Bartołd, Poznań 2011, s. 115, 116, 294–296.

[27] Wywiad z profesorem George’em Kennanem w serialu dokumentalnym Cold War, odc. 1: Comrades, National Security Archive, George Washington University, www.nsarchive.org.

[28] Tamże.

[29] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, t. 6: Triumf i tragedia, cz. 2, tłum. K. Mosiewicz, Gdańsk 1996, s. 25.

[30] „Interview with Viscount Portal”, „Alanbrooke Papers”, nr ref. 5/1/9, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[31] F. Roberts, Dealing with Dictators. The Destruction and Revival of Europe 1930–70, London 1991, s.

75.

[32] Tamże, s. 76.

[33] W chwili zakończenia wojny nie było jasne, do którego z radzieckich państw satelickich zostanie przyłączony Szczecin. Co prawda Stalin dał do zrozumienia, że miasto należy się Polsce w zamian za utracony Królewiec, lecz prawo do niego rościły sobie także władze wschodnioniemieckie. Dopiero 17 lipca 1945 roku Stalin oficjalnie ogłosił, że Szczecin będzie polski. Zob. R.C. Raack, Polska i Europa w planach Stalina, tłum. P. Kościński, Warszawa 1997, s. 104, 105.

[34] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 60.

[35] W. Leahy, I Was There. The Personal Story of the Chief of Staff to Presidents Roosevelt and Truman Based on his Notes and Diaries Made at the Time, London 1950, s. 33.

[36] „Speeches at Dinner at Vorontsov Villa”, 10 lutego 1945, zespół Char 23/14, Churchill Archives Centre, Churchill College, Cambridge.

[37] A. Knight, Beria. Prawa ręka Stalina, tłum. M. Roniker, Warszawa 2000, s. 136, 137.

[38] N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. E. Tabakowska, Kraków 2006, s. 949–951. Szerzej na temat granic tamże, rozdz. 21: Granice. Terytorium dzisiejszej Polski, s. 952–990.

[39] Stalin uzyskał między innymi połączenie kolejowe z mandżurskimi portami Dairen i Port Arthur, mógł też zaanektować ważne strategicznie Wyspy Kurylskie na północ od Japonii.

[40] R. Holmes, The World at War. The Landmark Oral History, London 2007, s. 542. Radzieckie żądania dotyczyły zajęcia Sachalinu i pobliskich wysp; uznania radzieckich interesów w portowym Dairen; odnowienia dzierżawy Port Arthur na potrzeby radzieckiej marynarki wojennej; zajęcia Wysp Kurylskich; wspólnego radziecko-chińskiego zarządzania koleją wschodniochińską i południowomandżurską. Zob.

J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t. 1: 1945–

1947, Wilmington 1979, s. 26.

[41] V. Rothwell, Britain and the Cold War 1941–1947, London 1982, s. 17, 18.

[42] Stalin uzyskał też wspólny chińsko-radziecki dostęp do tych obszarów. Zob. W.S. Churchill do premierów dominiów, 5 lipca 1945, zespół Char 20/222, dz. cyt.

[43] Cyt. w: J. Meacham, Franklin and Winston. A Portrait of a Friendship, London 2003, s. 317.

[44] Według Portala admirałowi Kingowi zależało również, by Stany Zjednoczone nie musiały dzielić się z Wielką Brytanią chwałą pogromców Japonii. Zob. „Interview with MC Long”, „Alanbrooke Papers”, dz.

cyt.; także Ch. Wilmot, The Struggle for Europe, dz. cyt., s. 640–643.

[45] J.R. Deane, The Strange Alliance. The Story of Our Efforts at Wartime Co-operation with Russia, New York 1947, s. 84, 85.

[46] E. Roosevelt, W jego oczach, dz. cyt., s. 218.

[47] J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 28.

[48] Cyt. za: D. Volkogonov, The Rise and Fall of the Soviet Empire. Political Leaders from Lenin to Gorbachev, London 1998, s. 128.

[49] Cytat z Jana Ciechanowskiego w: The Yalta Agreements. Documents Prior to, During and After the Crimea Conference 1945, red. Z. Szkopiak, London 1986, s. 129.

[50] Harold Nicolson Diaries 1907–1964, red. N. Nicolson, London 2005, wpis z 27 lutego 1945, s. 344.

Na temat ustępstw Roosevelta zob. L. Rees, Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej, tłum. M.

Habura, Warszawa 2009, s. 280–283.

[51] Dziennik Alana Brooke’a, 22 lutego 1945, „Alanbrooke Papers”, dz. cyt.

[52] W. Anders, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939–1946, Lublin 1992, s. 368.

[53] Prof. A. Prażmowska do autora, 17 stycznia 2013.

[54] Anders z początku nie zdawał sobie sprawy z ewolucji stanowiska brytyjskiego i amerykańskiego w kierunku kompromisu ze Stalinem od czasu konferencji teherańskiej pod koniec 1943 roku. Zob. General Władysław Anders. Soldier and Leader of the Free Poles in Exile, red. J. Pyłat, J. Ciechanowski, A. Suchcitz, London 2007, s. 44, 45, 164–167.

[55] Anthony Eden do Winstona S. Churchilla, 3 kwietnia 1945, zespół FO 954/20 #521-6, National Archives, Kew, London.

[56] Prof. A. Prażmowska do autora, 17 stycznia 2013.

[57] Winston S. Churchill do Roosevelta, 8 marca 1945, zespół FO 954/20 #433, dz. cyt. Według sondażu Gallupa z marca 1945 roku tylko 15% Brytyjczyków było niezadowolonych z nowych granic Polski.

Zmęczone konfliktem społeczeństwo, zasypywane zewsząd pełnymi grozy opowieściami wojennymi, nie poświęcało zbyt wiele uwagi losowi Polski. Zob. P.M.H. Bell, John Bull & the Bear. British Public Opinion, Foreign Policy and the Soviet Union 1941–1945, London 1990, s. 182.

[58] J. Colville, The Fringes of Power. Downing Street Diaries 1939–1955, London 1985, wpis z 23

lutego 1945, s. 563.

[59] Powojenne refleksje sir Alana Brooke’a, zob. 26 marca 1945, „Alanbrooke Papers”, dz. cyt.

[60] Na temat różnic między Eisenhowerem a Churchillem w tej kwestii zob. J. Lukacs, 1945, dz. cyt., s.

60–62. Mimo pobłażliwego stosunku do zagrożenia ze strony ZSRR wiosną 1945 roku, w latach pięćdziesiątych Eisenhower przybrał postawę zdecydowanie antyradziecką.

[61] J. Colville, The Fringes of Power, dz. cyt., wpis z 7 marca 1945, s. 570.

[62] W.S. Churchill do Roosevelta, 11 marca 1945. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz.

cyt., s. 95.

[63] Eden do W.S. Churchilla, 3 kwietnia 1945, zespół FO 954/20, dz. cyt.

[64] Cyt. za: F.J. Harbutt, Jałta 1945, dz. cyt., s. 468.

[65] W.S. Churchill do Roosevelta, 11 marca 1945, zespół FO 954/20 #442, dz. cyt.

[66] Dziennik Henry’ego Stimsona, 2 kwietnia 1945, „Stimson Papers”, Library of Congress, Washington DC.

[67] Tamże, 23 kwietnia 1945.

[68] Roosevelt do W.S. Churchilla, 12 marca 1945. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz.

cyt., s. 100, 101.

[69] W.S. Churchill do Roosevelta, 16 marca 1945. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz.

cyt., s. 104.

[70] W.S. Churchill do Roosevelta, 26 marca 1945. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz.

cyt., s. 107.

[71] Ambasada brytyjska w Moskwie do MSZ, 3 kwietnia 1945, zespół FO 954/20, #520, dz. cyt.

[72] Notatka z 6 maja 1945, zespół FO 954/20 #726, dz. cyt. Zob. także S. Korboński, W imieniu Rzeczypospolitej... , Warszawa 1991, s. 361–366.

[73] W.S. Churchill do generała Ismaya, 3 kwietnia 1945, „JPS Memoranda”, zespół CAB 84/71, National Archives, Kew, London.

[74] F.J. Harbutt, Jałta 1945, dz. cyt., s. 470, 471.

[75] Ministerstwo ds. Dominiów do Anthony’ego Edena, 9 kwietnia 1945, zespół FO 954/20 #550, dz.

cyt. Zob. także F.J. Harbutt, Jałta 1945, dz. cyt., s. 79–89.

[76] Stalin do W.S. Churchilla, 11 kwietnia 1945, zespół FO 954/20 #561, dz. cyt.

[77] Protokół z posiedzenia Gabinetu Wojennego, 13 kwietnia 1945, zespół CAB 65/52, dz. cyt.

[78] W.S. Churchill do Stalina, 22 kwietnia 1945, zespół FO 954/20 #623, dz. cyt.

Rozdział 3

Trzech wędkarzy

Wczesnym popołudniem 12 kwietnia 1945 roku prezydent Franklin Roosevelt pozował do portretu. „Mamy jeszcze tylko kwadrans” – uprzedził malarza. Nagle chwycił się za głowę i runął na ziemię wskutek rozległego wylewu krwi do mózgu.

Wkrótce potem stwierdzono zgon. Trzydziesty drugi prezydent Stanów Zjednoczonych nie mógł umrzeć w gorszym momencie. Wraz z jego śmiercią Stalin stracił „bezstronnego arbitra”, za którego Roosevelt próbował uchodzić; z kolei Churchilla czekało teraz budowanie od zera relacji z nieznanym jeszcze następcą.

Wymowne, że brytyjski premier nie wziął udziału w pogrzebie – być może nie mógł

zapomnieć Rooseveltowi, że ten nie wspierał go w sporze ze Stalinem[79].

Machina władzy pracowała jednak nieprzerwanie. Nowy prezydent, Harry Truman, został zaprzysiężony w ciągu kilku godzin. To, że nagle znalazł się w Białym Domu, było dla farmera i pokerzysty z Missouri taką samą niespodzianką jak dla wszystkich. Wiedział, że jest kandydatem kompromisowym, zamierzał

jednak odcisnąć swoje piętno. Wieczorem napisał w dzienniku:

Niełatwo mną wstrząsnąć, ale bez wątpienia byłem wstrząśnięty, kiedy powiadomiono mnie o śmierci Prezydenta i ciężarze władzy, jaki spadł na moje barki. […] Wiedziałem, że Prezydent odbył bardzo wiele spotkań z Churchillem i Stalinem. Ja się na tych rzeczach nie znałem i naprawdę miałem o czym rozmyślać, ale postanowiłem, że najlepiej zrobię, jeśli pojadę do domu, odpocznę i stawię czoło wyzwaniu[80].

Choć Truman przez wiele lat pozostawał na obrzeżach wielkiej władzy, obrał

wobec Stalina twardszy kurs niż poprzednik. Już wcześniej zresztą przyrównał go do Hitlera, stwierdzając, że „jeden i drugi nie przywiązuje żadnej wagi do własnych obietnic” [81]. Stalin z kolei żałował odejścia Roosevelta, bo zawsze miał go za kogoś, kto nie zaryzykowałby konfliktu ze Związkiem Radzieckim, a więc niejako gwarantował, że alianci nie sprawią Sowietom niemiłej niespodzianki. Dopóki żył

Roosevelt, Stalin był skłonny zgodzić się na udział wojsk sprzymierzonych w batalii o Berlin. Teraz jednak postanowił, że sam przystąpi do finalnego szturmu, a jego termin wyznaczył na 16 kwietnia[82].

Wszystkie państwa alianckie pragnęły upadku Berlina, lecz jeszcze pod koniec kwietnia Brytyjczycy i Amerykanie mieli sporo do zrobienia na froncie zachodnim.

Niezdobyte pozostawały północno-zachodnia Holandia, pas niemieckiego wybrzeża, Wysypy Fryzyjskie i Helgoland. Wrogie siły wciąż stawiały opór w Danii i Norwegii, podobnie było w południowych Niemczech, w niektórych regionach Austrii oraz Czechosłowacji. Ogniska niemieckiego oporu istniały nawet na francuskim wybrzeżu, w rękach Niemców były też nadal Wyspy Normandzkie[83].

Nikt nie wątpił, że wymienione wyżej kraje zostaną wkrótce wyzwolone spod hitlerowskiej okupacji, Churchill wiedział jednak, że w niektórych przypadkach Stalin będzie próbował wypełnić powstałą próżnię. Z całą pewnością dotyczyło to Austrii. A jeśli Stalinowi się tam powiedzie, czy nie otworzy mu to furtki do dalszej ekspansji na zachód? Armia Czerwona z impetem wdarła się do Austrii ze wschodu.

7 kwietnia osiągnęła przedmieścia Wiednia, tydzień później, po brutalnych walkach ulicznych, panowała już niepodzielnie nad miastem, jak i nad całą wschodnią połową kraju. Wszelkie złudzenia, że Sowieci niosą wyzwolenie, szybko się rozwiały: ich wojska, złożone w dużej mierze z Ukraińców oraz prostych mongolskich wieśniaków, od razu zabrały się do gwałtów i grabieży. Szczególnie surowo obchodzono się z austriackimi żołnierzami, którzy walczyli ochotniczo w niemieckich dywizjach na froncie wschodnim – porachunki te cechowała skrajna brutalność. Gwałtów dokonywano systematycznie, szacunki mówią o 100 tysiącach austriackich kobiet i dziewcząt, które ucierpiały z rąk radzieckich „wyzwolicieli”

z 2. i 3. Frontu Ukraińskiego marszałków Malinowskiego i Tołbuchina[84]. Siły amerykańskie i brytyjskie wkroczyły do Austrii od zachodu; ustalono, że powstaną cztery strefy okupacyjne, tak jak w Niemczech. Wiedeń, który znalazł się za liniami radzieckimi, miał zostać podzielony między Sowietów, Amerykanów, Brytyjczyków i Francuzów, lecz Stalin jak zwykle myślał o dwa kroki naprzód i błyskawicznie doprowadził do utworzenia w Austrii rządu tymczasowego. Miał o tyle ułatwione zadanie, że Austria w przeciwieństwie do Francji czy Włoch nie posiadała

rozwiniętego ruchu oporu, który mógłby stanowić zalążek nowych władz[85]. 29

kwietnia zaprzysiężono gabinet z socjalistą Karlem Rennerem jako kanclerzem.

Miał on sprawiać wrażenie demokratycznego rządu tymczasowego i rzeczywiście znalazło się w nim kilku umiarkowanych polityków, lecz obecna na uroczystości falanga oficerów radzieckich nie wróżyła niczego dobrego. Churchill był oburzony tym zuchwałym posunięciem, lecz – podobnie jak w przypadku Polski – to Stalin kontrolował militarnie większość kraju ze stolicą włącznie.

Kwestią zapalną była również liczba lotnisk w Austrii przysługujących mocarstwom zachodnim, Stalin odmówił bowiem siłom amerykańskim i brytyjskim wstępu na tereny okupowane przez jego wojska. Także w tej sprawie grał na zwłokę, nic sobie nie robiąc z oburzenia sojuszników, nie przeszkadzało mu też, że kontrolują oni znaczny obszar zachodniej Austrii, gdzie stacjonowały trzy dywizje brytyjskie i trzy amerykańskie. Posunął tę strategię do najdalszych granic, odmawiając nawet dostępu do Wiednia zachodnim przedstawicielom, którzy chcieli uczestniczyć w wytyczaniu stref okupacyjnych[86]. Rzecz miała się podobnie na całym obszarze okupowanym przez Związek Radziecki, ku rosnącej frustracji dowódców alianckich. Brytyjski feldmarszałek „Jumbo” Wilson bezskutecznie usiłował

uzyskać dostęp do niemieckiej bazy okrętów podwodnych w Gdańsku:

[Generał Deane] zasugerował, byśmy zagrozili, że jeśli nie zostaniemy wpuszczeni do Gdyni [Gdańska], wstrzymamy dalsze konwoje dla Rosjan. Nasze konwoje musiały przedzierać się przez wrogie okręty podwodne, więc skoro odmawiano nam możliwości zbadania tego zagrożenia u źródła, nie było powodu, byśmy podejmowali dalsze ryzyko[87].

W praktyce taktyka Stalina wobec Austrii była identyczna jak ta wobec Polski: lawirowanie w kwestii składu przyszłego rządu i pozorne ustępstwo w postaci kilku osób o umiarkowanych poglądach, by udobruchać zachodnich przywódców i nieco uwiarygodnić rzekomo demokratyczne władze. Ewentualne pomruki niezadowolenia ze strony Zachodu zbywał obietnicą rozwiązania spornych kwestii na przyszłej konferencji w Poczdamie. Do tego czasu zamierzał, rzecz jasna, umocnić militarną dominację Związku Radzieckiego[88].

Churchill, co zrozumiałe, był wyczerpany psychicznie i fizycznie. Przez pięć lat

kierował brytyjskim wysiłkiem wojennym, a teraz pojawiło się niebezpieczeństwo, że jedną dyktaturę na kontynencie zastąpi druga. Od czasu powrotu z Jałty rozważał

wszystkie możliwości wyrwania Stalinowi zagrabionych terytoriów, lecz w połowie kwietnia jego desperacja i poczucie winy względem Polski osiągnęły najwyższy stopień. To właśnie wtedy zwrócił się do Komitetu Szefów Sztabów z prośbą o przygotowanie planu okiełznania Stalina przy użyciu siły militarnej.

Komitet Szefów Sztabów nadawał się idealnie do tego ściśle tajnego zadania, ponieważ odpowiadał bezpośrednio przed Churchillem, który był nie tylko premierem, ale i ministrem obrony. Brytyjski przywódca mógł być spokojny, że raport zostanie sporządzony fachowo i dyskretnie. Komitet Szefów Sztabów okazał

się jednym z najsprawniej działających elementów brytyjskiej machiny wojennej, choć jego początki były trudne[89]. Powstał w 1923 roku jako podkomitet Komitetu Obrony Imperium, lecz wielu polityków uważało wówczas, że siły zbrojne otrzymały w ten sposób zbyt szeroki zakres władzy. O ile szefowie sztabów z okresu międzywojnia raczej unikali kolektywnej odpowiedzialności, o tyle triumwirat na czele z feldmarszałkiem Alanem Brookiem stanowił imponujący i skuteczny zespół[90]. W skład komitetu wchodzili jeszcze pierwszy lord morski (admirał sir Andrew Cunningham) oraz szef sztabu lotnictwa (generał sir Charles Portal), a generał sir Hastings Ismay pełnił funkcję sekretarza. Ismay, szef sztabu Churchilla, był zwalistym mężczyzną znającym wiele anegdot, przy czym, według relacji jego zastępcy, za każdym razem, kiedy coś opowiadał, wybuchał śmiechem przed puentą[91]. Szefowie sztabów pracowali razem od dłuższego czasu, a po godzinach łączyło ich zamiłowanie do wędkarstwa, którego nie potrafili sobie odmówić nawet podczas konferencji w Quebecu w 1944 roku. Nie znaczy to, że na szczytach wojskowej władzy panowała niczym niezmącona harmonia. Alan Brooke jako szef Imperialnego Sztabu Generalnego odpowiadał nie tylko za brytyjskie działania wojenne, lecz także za współpracę z kierownictwem wojskowym Stanów Zjednoczonych w brytyjsko-amerykańskim Połączonym Komitecie Szefów Sztabów[92]. Zdaniem Ismaya była to rola kontrowersyjna: Amerykanie początkowo nie pałali sympatią do Alana Brooke’a. Miało to związek z jego bezpośrednim i stanowczym podejściem do wspólnych problemów i słabo skrywaną pogardą dla „żołnierzy teoretyków”.

Mówił szybko, w tempie karabinu maszynowego, więc nie mogli go zrozumieć. Z czasem zaczęli mu całkowicie ufać i pojęli, że to zupełny mistrz swojego fachu. […] Był szczery do bólu. Niczego w sobie nie chował, nie bawił się w aluzje ani blefy. Czasem potrafił być nieprawdopodobnie uparty. Owszem, był

niecierpliwy, krewki, łatwo wpadał w gniew, ale w głębi duszy miał bardzo dobre serce – i dlatego nieraz bardzo żałował pośpiesznie wypowiedzianych słów[93].

Również zdaniem Portala sir Alan Brooke działał na nerwy amerykańskim szefom sztabów i dopiero pod koniec wojny jego relacje z wysokimi rangą dowódcami wojsk USA, takimi jak generał Marshall, stały się bardziej przyjazne.

Było to o tyle istotne, że Alan Brooke spędzał z Amerykanami mnóstwo czasu –

szacuje się, że będąc szefem Imperialnego Sztabu Generalnego, przebywał poza Londynem łącznie przez około dwa i pół roku[94]. Był też człowiekiem, który nie bał

się mówić Churchillowi wprost, co myśli o jego propozycjach, a nie ulegało żadnej wątpliwości, że przyjrzy się bardzo starannie planowi zbrojnego uderzenia na rosnący w siłę Związek Radziecki.

Churchill oczekiwał od szefów sztabów planu awaryjnego. Po raz kolejny wyraził głębokie zaniepokojenie sytuacją, w której Związek Radziecki nie wywiązuje się z ustaleń jałtańskich, a Stalin trzyma Polskę w coraz mocniejszym uścisku jak w imadle. Uważał, że Polacy zasłużyli na demokrację. Napięcie wzrosło 11 kwietnia, kiedy do rządu brytyjskiego dotarła wiadomość o aresztowaniu umiarkowanego polityka i byłego członka Komitetu Lubelskiego, Andrzeja Witosa, którego z jego krakowskiego domu miała zabrać tajna policja. Jeszcze większy niepokój wzbudziła wieść o zniknięciu przywódców polskiego podziemia, którzy spotkali się z oficerami Armii Czerwonej[95]. Poza tym według wszelkich oznak Stalin zamierzał rozszerzyć swoje terytorium i wpływy na Europę Zachodnią.

Zgodnie z pierwszą z otrzymanych od Churchilla instrukcji szefowie sztabów mieli ocenić „potencjalną zdolność [Wielkiej Brytanii] do wywarcia presji na Rosję poprzez groźbę lub użycie siły”. Należało oszacować prawdopodobieństwo sukcesu w razie wyprzedzającego uderzenia pod wodzą sił amerykańskich i brytyjskich w ciągu dwóch miesięcy od kapitulacji Niemiec. Celem takiego ataku byłoby narzucenie Stalinowi „woli” dwóch byłych sojuszników poprzez odbicie, w pierwszej kolejności, terytorium Polski, a następnie wtargnięcie na obszar

Związku Radzieckiego. W razie pokonania Armii Czerwonej to mocarstwa zachodnie decydowałyby o powojennym kształcie Europy[96].

Sprawa była niezwykle delikatna i objęta ścisłą tajemnicą. Mieli o niej wiedzieć jedynie szefowie sztabów oraz ich bezpośredni podkomendni. Ich misją było ustalenie szeregu założeń i parametrów, natomiast opracowanie szczegółowego planu leżało w gestii Połączonego Sztabu Planowania (PSP), czyli wąskiego grona wysokich rangą oficerów odpowiedzialnych za planowanie w poszczególnych rodzajach sił zbrojnych. Podstawowym zadaniem PSP było tworzenie planów uwzględniających wszelkie możliwe ewentualności, włącznie z tymi najmniej prawdopodobnymi. Z punktu widzenia szefów sztabów brak gotowego planu na którykolwiek scenariusz, choćby najbardziej wątpliwy, byłby niczym innym jak zaniedbaniem obowiązków. Niekiedy czas na opracowanie takich planów był

niezmiernie krótki. Szef wywiadu generał major Francis Davidson wspomina, jak pewnego razu musiał zareagować na niemieckie natarcie w kierunku Morza Śródziemnego:

O 12.45 zadzwonił do mnie szef wydziału planowania i powiadomił, że tego samego dnia o 17.30 mam się spotkać z szefem sztabu i przedstawić mu szacunkowe trasy, czasy itp. wojsk niemieckich aż do Aten i Salonik! […] Szef sztabu zrzucił to na mnie, miałem na to raptem 5 godzin[97].

Na szczęście większość planistów otrzymywała więcej czasu niż Davidson, niemniej skala zapotrzebowania mogła przyprawić o zawrót głowy: wiosną 1945

roku PSP był zasypywany prośbami o raporty na temat możliwych operacji woskowych w Birmie i na Borneo, a także o plany dla powojennej Europy. Z biur PSP płynął strumień opracowań w kwestii przystąpienia Turcji i Egiptu do wojny, sprawozdania dotyczące personelu, transportów czy produkcji samolotów, wreszcie niezliczone raporty na temat planów desantu na Japonię. W jednym z takich dokumentów, datowanym na 12 kwietnia, próbowano określić termin zakończenia wojny – spekulowało się wówczas wiele o hitlerowskiej „ostatniej reducie”

w Bawarii i przewidywano zaciekły niemiecki opór w Norwegii. Co ciekawe, planiści powątpiewali w to, że uda się zmusić Niemców do kapitulacji na sensownych warunkach przed końcem czerwca, a zatem i wszelkie plany ofensywy

przeciwko Sowietom dotyczyły późniejszego okresu. Oczywiście z samego faktu istnienia licznych wariantów militarnych nie wynikało, że któryś z nich zostanie wcielony w życie[98].

Choć członków PSP obarczono przygotowaniem planów o wielkim znaczeniu dla świata, byli to oficerowie niezbyt wysocy rangą, choć z dużym doświadczeniem w planowaniu. W skład sztabu, obok sekretarza, którym był podpułkownik George Mallaby, wchodzili komandor Guy Grantham (główny planista marynarki wojennej), brygadier Geoffrey Thompson (główny planista Ministerstwa Wojny) oraz komodor lotnictwa Walter Lloyd Dawson (główny planista sił powietrznych). Mieli oni oprzeć plan na pewnych założeniach, popartych szczegółowymi aneksami, mapami rozmieszczenia wojsk i kierunków ataku[99]. Zazwyczaj członkowie PSP opracowując plany, radzili się specjalistów z resortów rządowych, takich jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych czy Ministerstwo Transportu, lecz tym razem ze względu na ścisłą tajność planu takich konsultacji nie było[100].

Według sir Iana Jacoba, zastępcy sekretarza ds. wojskowych w Gabinecie Wojennym, Churchill miał mało czasu dla PSP i raczej nie doceniał ich pracy. Jacob wspominał, iż Churchillowi zdarzyło się nazwać planistów „machiną negacji”, co zapewne wzięło się stąd, że ich obowiązkiem było rozważenie wszystkich możliwych problemów, a to dla premiera oznaczało „przeszkody” [101]. Poszczególni planiści byli bardzo kompetentni, choć trzeba przyznać, że strategiczne planowanie okresu powojennego nie było mocną stroną Wielkiej Brytanii, przede wszystkim ze względu na rywalizację między resortami. Konkretne plany wojenne zamawiane przez Komitet Szefów Sztabów były zawsze opracowywane przez Połączony Sztab Planowania, lecz przygotowaniem planów ewentualnościowych zajmowały się również inne komitety i resorty. Przykładowo, w 1942 roku powołano do tego celu Podkomitet Wojskowy, który dwa lata później przekształcono w Komitet ds.

Planowania Powojennego, scalający plany militarne w „podstawowe założenia” dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych[102]. Jednakże między MSZ a wojskiem stale dochodziło do tarć z powodu odmiennego postrzegania przyszłej roli Związku Radzieckiego. MSZ opowiadało się stanowczo za przyjazną linią wobec Sowietów, zastępca podsekretarza stanu sir Orme Sargent przestrzegał, że „jeśli Kreml dowie

się, iż Wielka Brytania rozważa wojnę z ZSRR, będzie to najpewniejszy sposób na jej rozpętanie” [103]. Niektórzy przedstawiciele sił zbrojnych zajmowali twarde stanowisko wobec Związku Radzieckiego, lecz członkowie PSP podchodzili do swojego zadania w sposób bezstronny. Na przełomie kwietnia i maja przystąpili do pracy nad jednym z najważniejszych projektów w swojej karierze. Plan, który mógł

się skończyć III wojną światową, krył w sobie wiele niespodzianek.

[79] Później Churchill żałował tej decyzji. Powody, dla których nie pojechał na pogrzeb, pozostają niejasne, możliwe jednak, że chciał wzmocnić pozycję Wielkiej Brytanii, gdyż później w rozmowie z królem przyznał, iż ma nadzieję, że to Truman odwiedzi go w Londynie, a nie odwrotnie.

[80]

Dziennik

Harry’ego

S.

Trumana,

12

kwietnia

1945,

Harry

S.

Truman

Library,

www.trumanlibrary.org.

[81] „New York Times”, 24 czerwca 1941. Na temat Trumana i jego doradców zob. J. Lukacs, 1945: Year Zero, New York 1978, s. 133–169.

[82] P. Hennessy, The Secret State. Whitehall and the Cold War, London 2002, s. 20.

[83] Raport Połączonego Sztabu Planowania, 19 kwietnia 1945, „JPS Memoranda”, zespół CAB 84/71, National Archives, Kew, London.

[84] Na temat systematycznych ataków na ludność polską zob. B. Goldyn, Disenchanted Voices. Public Opinion in Cracow 1945–1946, „East European Quarterly” 1998, t. 32, nr 2. Także G. Roberts, Stalin’s General. The Life of Georgy Zhukov, London 2012, s. 231.

[85] W. Bader, Austria between East and West 1945–1955, Stanford 1966, s. 13–16.

[86] W.S. Churchill do prezydenta Trumana, 12 maja 1945, zespół Char 20/218, Churchill Archives Centre, Churchill College, Cambridge. Zob. także J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t. 1: 1945–1947, Wilmington 1979, s. 38.

[87] Feldmarszałek Wilson do szefów sztabów, 21 kwietnia 1945, zespół CAB 120/683, dz. cyt.

[88] Austriaccy komuniści próbowali dojść do władzy w sposób niedemokratyczny. Ostatecznie jednak przegrali wybory w listopadzie 1945 roku i musieli pogodzić się z okupacją kraju przez cztery mocarstwa.

Również próba komunistycznego puczu w 1949 roku zakończyła się niepowodzeniem. Austria na kilkadziesiąt lat stała się państwem neutralnym.

[89] Od grudnia 1946 roku Komitet Szefów Sztabów i jego podkomitety odpowiadały nie przed Gabinetem Wojennym, lecz przed Ministerstwem Obrony.

[90] Brooke został mianowany szefem Imperialnego Sztabu Generalnego w 1941 roku. Po ustąpieniu admirała sir Dudleya Pounda miał go zastąpić Portal, lecz Churchill nalegał, by powołano na to stanowisko właśnie Brooke’a. Na temat Komitetu Szefów Sztabów zob. Interview with General Lord Ismay, „Alanbrooke Papers”, nr ref. 5/1/9, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[91] Pamiętnik generała Hollisa, s. 40, „Hollis Papers”, 86/47/1, Imperial War Museum, London. Ismay łączył swoją funkcję w Komitecie Szefów Sztabów ze stanowiskiem zastępcy sekretarza Gabinetu Wojennego.

[92] Połączony Komitet Szefów Sztabów powstał w 1942 roku.

[93] Interview with General Lord Ismay, dz. cyt.

[94] Zob. Sir James Grigg Interview, „Alanbrooke Papers”, dz. cyt.

[95] Notatka MSZ, 11 kwietnia 1945, HS4/145, National Archives, Kew, London.

[96] Pierwotny rozkaz premiera jest wzmiankowany w notatce Komitetu Szefów Sztabów do W.S.

Churchilla, 8 czerwca 1945, CAB 120/691, dz. cyt.

[97] Timing for Plans, teczka p.3 G 4/3, „Major-General FHN Davidson Papers”, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[98] Notatka, M.F. Berry, 6 kwietnia 1945, „JPS Reports”, CAB 84/71, dz. cyt. Na temat terminu zakończenia wojny zob. Planning Date for the End of War with Germany, 12 kwietnia 1945; oraz Employment of Turkish Forces, 9 kwietnia 1945, „JPS Reports”, CAB 84/71, dz. cyt.

[99] Kiedy teczka „Operation Unthinkable: Russia and the Threat to Western Civilisation” [Operacja „Nie do pomyślenia”: Rosja a zagrożenie dla cywilizacji zachodniej – przyp. tłum.] trafiła poprzez Archiwum Narodowe do domeny publicznej, okazało się, że brakuje w niej wszystkich czterech map: „Rosyjskie siły i rozmieszczenie”, „Alianckie siły i rozmieszczenie”, „Kampania w Europie Północno-Wschodniej” oraz

„Słabe punkty w rosyjskich liniach łączności”. Ich nieobecność niekoniecznie musi być znacząca, ponieważ w PSP normalną praktyką było niszczenie wielu pomocniczych dokumentów i map; zob. zespół CAB

120/691, dz. cyt., s. 6.

[100] Historia i analiza Komitetu Szefów Sztabów zob. C. Attlee, „Central Organisation for Defence”, 11

września 1946, zespół CAB 129/12, dz. cyt.

[101] Action This Day. Working with Churchill, red. J. Wheeler-Bennett, London 1968, s. 195, 196.

[102] W latach 1944–45 w skład Komitetu ds. Planowania Powojennego wchodzili kapitan C. Allen, brygadier F. Curtis i komodor lotnictwa P. Warburton. Komitet zastąpił istniejący do maja 1944 roku Podkomitet ds. Planów Powojennych. Na temat ewolucji grup planistów zob. J. Lewis, Changing Direction.

British Military Planning for Post-war Strategic Defence 1942–1947, London 2003, s. xxvi, xxvii.

[103] A. Gorst, British Military Planning for Postwar Defence 1943–45, w: Britain and the First Cold War, red. A. Deighton, London 1990.

Rozdział 4

Wariant „Szybki sukces”

W kwietniu i maju 1945 roku członkowie Połączonego Sztabu Planowania pracowali dzień i noc w swoim biurze w Ministerstwie Wojny, łamiąc sobie głowy nad szeregiem hipotez, statystyk i prognoz dotyczących operacji „Unthinkable”. Zaczęli od nakreślenia podstawowych założeń i przedmiotu opracowania:

GABINET WOJENNY

POŁĄCZONY SZTAB PLANOWANIA

OPERACJA „UNTHINKABLE”

Raport Połączonego Sztabu Planowania

Przeanalizowaliśmy operację „Unthinkable”. Zgodnie z wytycznymi oparliśmy naszą analizę na następujących założeniach:

(a) Przedsięwzięcie cieszy się pełnym poparciem opinii publicznej Imperium Brytyjskiego i Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie, morale żołnierzy brytyjskich i amerykańskich pozostaje wysokie.

(b) Wielka Brytania i Stany Zjednoczone mają pełne wsparcie polskich sił zbrojnych i mogą liczyć na wykorzystanie żołnierzy niemieckich oraz tego, co zostało z niemieckiego potencjału przemysłowego.

(c) Nie zakłada się wsparcia ze strony pozostałych mocarstw zachodnich, ale udostępnione zostają wszelkie bazy i inne niezbędne instalacje na ich terytorium.

(d) Rosja wchodzi w sojusz z Japonią.

(e) Działania wojenne rozpoczynają się 1 lipca 1945 roku.

(f) Plany relokacji i demobilizacji są realizowane do 1 lipca, potem zostają zawieszone.

Ze względu na szczególną konieczność zachowania tajemnicy plan nie był konsultowany z ministerstwami wojskowymi.

CEL

2. Nadrzędnym (politycznym) celem jest narzucenie Rosji woli Stanów Zjednoczonych i Imperium Brytyjskiego.

Choć wola obu tych państw sprowadza się do zapewnienia uczciwego ładu w Polsce, zakres działań wojennych nie musi być nią ograniczony. Szybki sukces operacji może skłonić Rosjan do

podporządkowania się naszej woli, przynajmniej na pewien czas, lecz nie można tego przesądzać. Decyzja będzie należeć do Rosjan. Jeżeli zechcą wojny totalnej, będą w stanie ją rozpętać[104].

Planiści rozważali to „ryzykowne przedsięwzięcie” w świetle dwóch „hipotez”.

Pierwsza zakładała szybki sukces militarny, który pozwoliłby zrealizować cel polityczny, czyli powstrzymać zapędy Stalina i narzucić mu wolę zachodnich aliantów, to jest Brytyjczyków i Amerykanów wspieranych przez oddziały polskie i niemieckie. Gdyby to się ziściło, nie byłoby konieczne dalsze planowanie i zaangażowanie militarne oprócz wysiłku niezbędnego do utrzymania linii frontu.

Drugą hipotezą był czarny scenariusz, w którym aliantom nie udaje się osiągnąć szybkiego zwycięstwa i konflikt przeradza się w „wojnę totalną”, względnie III wojnę światową, między Wschodem a Zachodem. Rozważania te opatrzono jednak złowrogim zastrzeżeniem: „Jeżeli nasz cel polityczny ma zostać osiągnięty w sposób trwały i niepozostawiający żadnych wątpliwości, nieodzowne będzie pokonanie Rosji w wojnie totalnej” [105].

„Szybki sukces”

Obie hipotezy opierały się na tym samym planie ataku na terytoria okupowane przez Sowietów, zgodnie z którym pierwsza ofensywa miała nastąpić na północy Europy.

Termin wyznaczono na 1 lipca 1945 roku, co miało pozwolić na zrealizowanie celów kampanii przed nadejściem zimy. Zebranie wszystkich potrzebnych danych, zestawienie założeń i sformułowanie wniosków zajęło Połączonemu Sztabowi Planowania niespełna miesiąc. Wiadomo, że szefowie sztabów zapoznali się z raportem PSP pod koniec maja, można więc realistycznie przyjąć, iż prace zaczęły się w połowie kwietnia. Z kolei inny raport PSP, opublikowany na początku kwietnia, przewidywał, że wojna zakończy się 30 czerwca. Kalendarz był więc napięty, ten sam zespół wyznaczył bowiem początek operacji „Unthinkable” na 1

lipca. Pomysł wszczęcia nowej wojny nazajutrz po zakończeniu poprzedniej wydaje się nieprawdopodobny[106].

Przygotowań do ataku nie sposób było ukryć przed radzieckimi agentami w Niemczech. Z pewnością zauważyliby oni gorączkowy pośpiech w naprawianiu

dróg i szlaków komunikacyjnych na linii zachód–wschód. Alianci musieliby umocnić swoje pozycje wzdłuż Łaby, utworzyć nowe lotniska i lądowiska dla myśliwców i krótkich lotów zwiadowczych, jak również zaopatrzyć istniejące składy paliwowe. Trudno byłoby utrzymać w tajemnicy potężne ruchy wojsk w kierunku linii frontu oraz anulowanie urlopów dla żołnierzy. Tempo demobilizacji spadłoby drastycznie, a radzieccy agenci zorientowaliby się, że alianci rozpraszają samoloty i przekazują całość ruchu lotniczego w ręce wojska. Obserwując kursy statków w portach, odnotowaliby również powroty bander handlowych. Wzrósłby ruch na stacjach kolejowych, a drogami ciągnęłyby kolumny wojsk pancernych i brygady artyleryjskie. Z zachodu na wschód zjeżdżałyby się pociągi sanitarne. Aktywność na tyłach pozycji alianckich na północy Europy byłaby dla Stalina jasnym sygnałem, że właśnie tam szykowana jest główna ofensywa.

Wydaje się jednak, że brytyjscy planiści, przynajmniej we wczesnej fazie pracy, nie przejmowali się brakiem elementu zaskoczenia. Bardziej zaprzątała ich ogólna sytuacja strategiczna i nakreślenie fundamentalnych założeń. Mieli ku temu wszelkie kompetencje, ponieważ PSP składał się z osób kierujących planowaniem w poszczególnych siłach zbrojnych. Za plan działań lądowych odpowiadał brygadier Geoffrey Thompson z Ministerstwa Wojny, który wcześniej wspierał siły francuskie na Bliskim Wschodzie oraz dowodził 1. Pułkiem Polowym Artylerii Królewskiej[107].

Thompson dobrze znał Europę i doszedł do wniosku, że południe kontynentu –

z wyjątkiem doliny Dunaju – jest zbyt górzyste w kontekście ewentualnego natarcia na wschód. Obmyślił więc dwutorowy atak w stronę Polski przez znajdujący się pod radziecką okupacją obszar wschodnich Niemiec. Natarcie północne miało postępować wzdłuż osi Szczecin–Piła–Bydgoszcz. Natarcie południowe – na kierunku Lipsk–Cottbus–Poznań–Wrocław. Było wielce prawdopodobne, że Sowieci dowiedzą się o zwiększonej aktywności aliantów w tygodniach poprzedzających 1

lipca i będą przygotowani na atak. Niewykluczone, że liczna obrona radziecka powstrzymałaby wrogie natarcie już przy pierwszym kontakcie. Gdyby jednak aliantom udało się przełamać front, Sowieci być może oparliby obronę o Nysę i Odrę. Większość ich wojsk pancernych zgromadziłaby się na wschód od tych rzek i właśnie tam zapewne doszłoby do kulminacyjnego starcia.

Główna bitwa pancerna rozegrałaby się zatem na wschód od nowej granicy na Odrze i Nysie, gdzieś między Szczecinem a Bydgoszczą[108]. Gdyby ta potężna konfrontacja zakończyła się pomyślnie, kolejnym celem aliantów byłoby zabezpieczenie liczącej blisko 400 kilometrów linii Gdańsk–Wrocław; wszelka dalsza ofensywa przed zimą wiązałaby się z wydłużeniem południowej flanki, co naraziłoby ją na atak sił radzieckich od strony Czech i Moraw. Spodziewano się, że wojsko czeskie, inaczej niż polskie, stanie po stronie radzieckiego okupanta i będzie wspierać operacje Armii Czerwonej w rejonie klina. W końcu Czesi „inspiracji kulturowej szukali na zachodzie, a gwarancji bezpieczeństwa – na wschodzie” [109].

Planiści kalkulowali, że jeśli do jesieni uda się zająć rubież Gdańsk–Wrocław, Stalin nabierze pokory. To właśnie kampania lądowa, a nie morska czy powietrzna, miała rozstrzygnąć o powodzeniu całej operacji – co jednak będzie, jeżeli alianci do końca lata osiągną wspomnianą wyżej linię (mimo liczebnej przewagi Sowietów), a Stalin nie zmieni zdania i nie wyrzeknie się Europy Wschodniej? Dysponujący ograniczonymi siłami dowódcy zachodni nie będą w stanie utrzymać swoich pozycji przez zimę, a to oznacza, że musieliby albo przejść do odwrotu, albo kontynuować natarcie w kierunku wschodniej Polski i Związku Radzieckiego. Niechybnym rezultatem takiej ofensywy byłaby „wojna totalna” [110].

Wrocław, który wyznaczał granicę pierwszej ofensywy, nie mógł pod koniec wojny uchodzić za cenną zdobycz. Na początku 1945 roku Hitler kazał przemienić to miasto w twierdzę i bronić go za wszelką cenę przed radziecką nawałą. Większość ludności cywilnej wysiedlono w styczniu, kiedy Wehrmacht wspierany przez naprędce klecone oddziały Volkssturmu i Hitlerjugend szykował się na oblężenie.

W budowie prowizorycznych umocnień brali udział robotnicy przymusowi, w tym ludzie wysiedleni wcześniej z Warszawy. Armia Czerwona oblegała 50 tysięcy obrońców i 80 tysięcy cywilów od 16 lutego aż do 6 maja, czyli prawie do momentu kapitulacji wszystkich sił niemieckich w Europie. Miasto zmieniło się w gruzowisko, po którym przemykały wynędzniałe i zdesperowane niedobitki.

Zwycięscy czerwonoarmiści, podobnie jak to było w Berlinie, masowo gwałcili kobiety i grabili, co się dało[111].

Niezbędnym uzupełnieniem działań lądowych były działania na Bałtyku.

W Połączonym Sztabie Planowania osobą odpowiedzialną za ocenę sił i sytuacji strategicznej na morzu był 45-letni komandor Guy Grantham, od niedawna główny planista marynarki wojennej, wcześniej zasłużony dowódca różnych okrętów na Morzu Śródziemnym. Grantham miał doświadczenie w operacjach wodno-lądowych, dowodził między innymi lotniskowcem HMS „Indomitable” podczas alianckiego desantu na Sycylii. Miał szeroką wiedzę o wszystkich aspektach operacji morskich i niedawno sporządził dla admirała Cunninghama raport o tym, jak powinna wyglądać marynarka wojenna w okresie powojennym[112]. Uważał, że w celu prowadzenia działań oskrzydlających wzdłuż wybrzeża Bałtyku należy zebrać flotę w niemieckim porcie Brunsbüttel, z wysuniętymi bazami wzdłuż niemieckiego wybrzeża. Brunsbüttel było idealną bazą marynarki ze względu na swoje położenie nad ujściem Łaby do Morza Północnego i przy zachodnim wylocie Kanału Kilońskiego. Alianci mogli też skorzystać z głównej bazy szwedzkiej marynarki w Karlskronie na południowym krańcu kraju, planiści nie wspomnieli natomiast ani słowem o złym stanie infrastruktury portowej wzdłuż wybrzeża Bałtyku, spowodowanym alianckimi nalotami w trakcie II wojny światowej. Podobnie przemilczano fakt, iż morze było gęsto zaminowane, zwłaszcza wokół Danii, co poważnie utrudniało ruch okrętów[113].

Siły morskie aliantów miały się składać z dwóch lub trzech krążowników, dwóch flotylli niszczycieli, czterech flotylli kutrów torpedowych i jednego związku desantowego. Niezbędne okręty można było pozyskać z floty obrony kraju (Home Fleet), zagrożenie ze strony marynarki radzieckiej na Morzu Północnym oceniano bowiem jako niewielkie. Należało wprawdzie uwzględnić przyszłe zaangażowanie marynarki brytyjskiej w działania na Dalekim Wschodzie, panowało jednak przekonanie, że gdyby jakieś okręty radzieckie wypuściły się z portów nad północnym Bałtykiem albo przedostały się przez Dardanele do basenu Morza Śródziemnego, dysponujący potężniejszymi siłami alianci bez trudu je zatopią[114].

Wszystkie operacje lądowe w północnej Europie miały być wspierane działaniami morskimi u wybrzeży Polski. Przewaga Królewskiej Marynarki Wojennej na Bałtyku zapewniała ochronę lewemu skrzydłu wojsk alianckich.

Zamierzano szybko zająć Szczecin, a następnie dokonać szeregu desantów wzdłuż

wybrzeża w celu przechwycenia baterii przybrzeżnych. Spodziewany sukces na morzu miał przynieść wymierne korzyści, choć siły morskie nie odegrałyby decydującej roli w nakłonieniu Stalina do rozmów. Jednak mimo liczebnej i technicznej przewagi floty alianckiej na Bałtyku przeprowadzenie okrętów przez morze nastręczało sporych trudności. Średnia szerokość Bałtyku wynosi zaledwie około 170 kilometrów, przy czym wybrzeża Finlandii i Szwecji usiane są wyspami i przesmykami, a południowe wybrzeże Bałtyku, spinające Niemcy i Polskę, zawiera piaszczyste plaże, ale prawie żadnych szerokich ujść rzecznych. Taka linia brzegowa sprzyjała operacjom desantowym, lecz duże okręty mogłyby osiąść na mieliznach, ponieważ średnia głębokość wynosiła zaledwie 150 metrów. Z kolei silne północno-wschodnie wiatry mogły wzburzyć morze i utrudnić lądowanie barkom desantowym[115].

Alianci mogli z łatwością kontrolować Bałtyk, a lotniskowce umożliwiały im bombardowanie radzieckich obiektów. Były wprawdzie narażone na ataki wrogiego lotnictwa, lecz ogólnie rzecz biorąc, Sowieci dysponowali słabszą flotą, a ich okręty podwodne zdecydowanie ustępowały niemieckim U-Bootom. „Powinniśmy osiągnąć na Bałtyku praktycznie całkowitą dominację – konkludowali autorzy raportu – i być w stanie uniemożliwić Rosjanom jakikolwiek ruch w stronę Szwecji czy Danii” [116].

Taka przewaga na morzu gwarantowała należyte wsparcie alianckich operacji lądowych, ale co z wojną powietrzną? To zagadnienie było znacznie bardziej skomplikowane i leżało w gestii pułkownika Waltera Lloyda Dawsona. Dawson przed wojną latał z 24. i 84. Dywizjonem, w 1939 roku dołączył do sztabu sił

powietrznych, by następnie przenieść się do Dowództwa RAF-u Bliskiego Wschodu.

Parę lat później jako szef pionu operacyjnego zajmował się współpracą lotnictwa z marynarką wojenną, toteż jego wiedza na temat współdziałania różnych rodzajów sił zbrojnych była przydatna w prognozowaniu przebiegu kolejnego konfliktu w Europie lub nawet wojny światowej. Jednocześnie Dawson uczestniczył w pracach nad ważnym dokumentem dla swojego przełożonego, Portala, dotyczącym powojennego kształtu RAF-u[117].

Początkowo Dawson był zdania, iż przewagę ogniową lotnictwa alianckiego neutralizuje fakt, że brytyjskie bombowce strategiczne będą musiały operować z baz

w Anglii Wschodniej. W raporcie podkreślono, iż „skomplikowana struktura naziemna sił bombowych sprawia, że przeniesienie ich z Wielkiej Brytanii do północno-zachodniej Europy w czasie krótszym niż kilka miesięcy jest nierealne”[118].

Należało więc utworzyć na kontynencie lotniska pośrednie z możliwością tankowania, lecz nawet wówczas ogromne odległości stanowiłyby poważne utrudnienie, a w miarę przesuwania się frontu na wschód coraz trudniej byłoby zorganizować wsparcie myśliwskie. Nie sposób było oczekiwać od alianckich sił

powietrznych, że osiągną sukcesy na miarę tych z wojny z Niemcami – choćby dlatego, że radzieckie obiekty przemysłowe były znacznie bardziej rozproszone niż niemieckie[119]. Z drugiej strony należało się spodziewać, że linie komunikacyjne Armii Czerwonej będą mocno rozciągnięte, a liczne przeprawy narażone na alianckie naloty[120].

Autorzy raportu szacowali, że amerykańskie, brytyjskie i polskie siły powietrzne będą mogły wystawić do walki 6714 taktycznych samolotów pierwszej linii lub myśliwców operujących z baz w północno-zachodniej Europie i w rejonie Morza Śródziemnego, przy czym liczba ta była uzależniona od czerwcowej relokacji wojsk na Daleki Wschód[121]. Uwzględniała ona nowe myśliwce odrzutowe wprowadzone do użytku pod koniec II wojny światowej. RAF dysponował pewną liczbą odrzutowców Gloster Meteor F.3, które weszły do służby w 1944 roku – mniej więcej w tym samym czasie Niemcy zaczęli latać Messerschmittem Me 262, który z powodzeniem przechwytywał bombowce i atakował cele naziemne. Lotnictwo radzieckie nie posiadało żadnych myśliwców o napędzie w pełni odrzutowym, choć pracowano nad MiG-iem o napędzie mieszanym. W 1945 roku myśliwce odrzutowe zwiększały nieco potencjał floty powietrznej, lecz wciąż jeszcze cierpiały na choroby wieku dziecięcego, takie jak celność działek przy dużych prędkościach[122]. Prawdopodobnie więc alianci używaliby do osłony głównie wyposażonych w silniki tłokowe amerykańskich samolotów P-51 Mustang oraz P-47 Thunderbolt, a i tak musieliby korzystać z wysuniętych baz naprawionych tuż po zakończeniu II wojny światowej.

Brytyjscy planiści nie mieli też wątpliwości co do swojej przewagi w dziedzinie bombowców strategicznych. Zachód w razie ataku na Związek Radziecki miał

dysponować 2464 ciężkimi bombowcami, z czego 1840 stacjonowało w Wielkiej

Brytanii, a 624 w rejonie Morza Śródziemnego, a był to tylko ułamek sił rozsianych po świecie[123]. Samoloty te poruszałyby się w wielkich formacjach, dobrze uzbrojonych, latających na dużych wysokościach i eskortowanych przez nowoczesne myśliwce – była to kombinacja, z jaką lotnictwo radzieckie dotychczas miało do czynienia rzadko. Głównym bombowcem strategicznym aliantów była superforteca B-29, flotę uzupełniały starsze latające fortece B-17 i Consolidated B-24 Liberator, jak również Lancaster Mk I i Mk III oraz Halifax Mk III z Dowództwa Lotnictwa Bombowego RAF-u[124]. Kiedy rozważano wariant „Unthinkable”, najnowszy bombowiec Avro Lincoln nie został jeszcze sprawdzony w warunkach bojowych, ale latem 1945 roku był jednym z bombowców strategicznych współtworzących jednostkę „Tiger Force”, która miała uczestniczyć w ataku na Japonię w październiku 1945 roku[125]. Lincoln, ostatni ciężki bombowiec RAF-u napędzany silnikiem tłokowym, był rozwinięciem lancastera i mieścił więcej paliwa i bomb. Ze względu na duży zasięg i wysoki pułap mógł stanowić cenny dodatek do ewentualnych operacji lotniczych przeciwko celom radzieckim w głębi Polski oraz na Białorusi.

Do ataków na bliższe cele taktyczne, takie jak składy paliwa i amunicji, koszary, warsztaty naprawcze, kwatery główne i sztaby oraz linie komunikacyjne wiodące na front, mogły posłużyć samoloty typu Mosquito[126]. Przerwanie linii komunikacyjnych byłoby w miarę łatwe, ponieważ na wschód od Wisły przeważały mosty drewniane, szczególnie nieodporne na bombardowanie. Celami strategicznymi miały być porty, węzły i stacje kolejowe, fabryki, rafinerie, źródła wody, i właśnie one stałyby się obiektem ataków ciężkich bombowców. Gdyby alianci zdołali ponadto skorzystać z baz lotniczych w Iranie, bombardowania objęłyby jeszcze więcej radzieckich rafinerii i pól naftowych; podczas typowej operacji przeciwko takim obiektom z wykorzystaniem bombowców Lancaster każdy samolot zabierał czternaście 450-kilogramowych bomb kruszących, przy czym konieczne mogło być przeznaczenie części 10-metrowej komory bombowej na dodatkowy zbiornik paliwa[127]. Problemem byłoby zapewnienie bombowcom eskorty myśliwców, ponieważ tak długie loty wymagały dużych zapasów paliwa. Myśliwce można było wyposażyć w dodatkowe zbiorniki, lecz zmniejszyłoby to ich sterowność w powietrznych potyczkach nad

terytorium nieprzyjaciela, aczkolwiek Siły Powietrzne Armii Stanów Zjednoczonych nieco wcześniej przedstawiły sprytne rozwiązanie: amerykański P-51 Mustang niósł

pod skrzydłami zbiorniki z tektury, które zrzucał po zużyciu paliwa. Lotnictwo alianckie było bez wątpienia silniejsze od radzieckiego, lecz autorzy planu nie zawarli w swoim raporcie prognoz dotyczących strat w powietrzu. Sądząc po przebiegu operacji RAF-u w II wojnie światowej, takich jak bitwa powietrzna o Berlin, należało się liczyć z każdorazowymi stratami rzędu 5% w ciężkich bombowcach. W dłuższym okresie kumulacja strat mogła więc poważnie nadwerężyć zasoby sił Zachodu, zwłaszcza że konieczna byłaby też wymiana silników[128].

Opisawszy potencjał lotnictwa brytyjskiego i amerykańskiego, autorzy planu przyjrzeli się zagrożeniu ze strony sił powietrznych ZSRR. Liczbę radzieckich samolotów pierwszej linii szacowano na 16,5 tysiąca, przy czym maszyny te należały do czterech różnych rodzajów sił zbrojnych. Zdecydowanie największą z nich były Radzieckie Siły Powietrzne, dysponujące 13 600 samolotami, w tym 9380 myśliwcami i samolotami do atakowania celów naziemnych oraz 2380 lekkimi bombowcami. Lotnictwo Bombowe Dalekiego Zasięgu posiadało 1000 bombowców strategicznych, miały one jednak opinię mało skutecznych. Marynarka wojenna dysponowała 1100 samolotami, wykorzystywanymi przede wszystkim do stawiania min i działań przeciwko okrętom podwodnym, a więc współpracującymi ściśle z radziecką flotą. Wreszcie Wojska Obrony Powietrznej liczyły ponad 300 myśliwców, a ich zadaniem była ochrona radzieckich obiektów w głębi kraju, nie zostały jednak w tej roli wypróbowane podczas II wojny światowej[129]. Ogólnie rzecz biorąc, lotnictwo radzieckie było zbyt przestarzałe, by stawić czoło nowoczesnym bombowcom dziennym i nocnym czy nawet nowoczesnym myśliwcom dziennym, również dlatego, że posiadało gorszy system radarowy. Na tym jednak problemy się nie kończyły[130].

Główną słabością Radzieckich Sił Powietrznych była zależność od Zachodu, który dostarczał Sowietom blisko połowę niezbędnego wysokogatunkowego paliwa lotniczego. W chwili wybuchu wojny Sowieci zostaliby pozbawieni tych dostaw, a wątpliwe, by zdołali w ciągu pół roku zlikwidować deficyt dzięki terytoriom

okupowanym. Ponadto ZSRR importował z Zachodu kauczuk, aluminium, miedź

i stopy żelaza – materiały nieodzowne w produkcji samolotów. W ostatnich miesiącach II wojny światowej radziecka produkcja samolotów osiągnęła rekordowe tempo trzech tysięcy sztuk miesięcznie, lecz gdyby alianci wstrzymali dostawy surowców – i zgodnie z planem zadali ciężkie straty radzieckim eskadrom –wówczas wskaźniki produkcji byłyby „całkowicie niewystarczające”. Brytyjscy planiści nie wzięli jednak pod uwagę, że Niemcy produkowali dwie trzecie swoich samolotów w Austrii i Czechosłowacji, a więc na terytorium okupowanym teraz przez Armię Czerwoną. Co prawda wprzęgnięcie tych fabryk w radziecki przemysł zbrojeniowy musiało zająć trochę czasu, niemniej do zimy 1945/46 roku mogły one uzupełnić braki w samolotach, korzystając przy tym z najnowszej niemieckiej technologii rakietowej i turbospalinowej[131].

Z powodu nieaktualnych doniesień wywiadu planiści nie docenili również tempa, w jakim Sowieci grabili maszyny, surowce i technologię do budowy samolotów. Po zajęciu zakładów Junkersa w Dessau, Heinkla w Rostocku i Messerschmitta w Wiener Neustadt specjalne oddziały inżynierów rozbierały tłocznie, dźwigi i obrabiarki i wywoziły je w pośpiechu do radzieckich fabryk na wschodzie. Co więcej, nie brakowało niemieckich techników, konstruktorów, a nawet oblatywaczy gotowych pracować dla Sowietów w zamian za gwarancję zatrudnienia i pewność, że nie trafią do obozów pracy[132].

Radzieckie Siły Powietrzne borykały się także z innymi problemami, o których brytyjscy planiści mogli nie wiedzieć. Tuż po pierwszomajowej paradzie w Moskwie Stalin przystąpił do kolejnej bezlitosnej czystki w kierownictwie wojskowym. Chcąc podsycić strach i napięcie wśród swoich podkomendnych, przetrzebił kadry dowódcze lotnictwa, doprowadzając do sytuacji, w której praktycznie wszyscy członkowie Rady Wojennej Sił Powietrznych zostali uwięzieni, zdegradowani lub zesłani na odległe placówki na krańcach imperium. Jeszcze bardziej zdumiewające było postępowanie Stalina wobec lotników i żołnierzy, którzy w trakcie II wojny światowej dostali się do niemieckiej niewoli – a los ten spotkał wiele odznaczonych za odwagę załóg bombowców zestrzelonych nad wrogim terytorium. Nie dane im było długo cieszyć się z odzyskanej wolności, po powrocie do ojczyzny byli

przesłuchiwani przez oficerów kontrwywiadu i uznawani za spaczonych przez długotrwały kontakt z nieprzyjacielem. Stanowili zagrożenie dla czystości rewolucji i dlatego wyrzucano ich z wojska, a nawet zsyłano do obozów GUŁagu. Radzieckie Siły Powietrzne straciły w ten sposób wielu doświadczonych i bez wątpienia lojalnych oficerów, ze szkodą dla obronności kraju[133].

Przede wszystkim jednak lotnictwo radzieckie było zaprawione w walce taktycznej. Myśliwce radzieckie dobrze spisywały się w starciu z niemieckimi samolotami starego typu, takimi jak Ju 87 czy Bf 109. Głównym samolotem myśliwskim eksploatowanym przez Sowietów był Jak-9, a jedna z jego wersji, Jak-9D sprawdzał się w walkach powietrznych, osłaniał nawet amerykańskie bombowce podczas nalotów na pola naftowe w Rumunii. Miał duże zbiorniki na paliwo, dzięki czemu mógł latać na długie misje (do 1400 kilometrów), ale jednak był dość przeciętny. Co innego Jak-9U, który wszedł do produkcji pod koniec II wojny światowej – szybki, zwrotny myśliwiec, bardzo skuteczny na małych i średnich wysokościach.

Do

bombardowań

taktycznych

i

frontowych

używano

dwusilnikowego Tupolewa Tu-2, niezwykle szybkiego i skutecznego dziennego nurkowca, który miał jednak ograniczony zasięg i zapewne służyłby głównie do zrzucania bomb na atakujące wojska alianckie.

Brytyjscy planiści z zadowoleniem skonstatowali też inną poważną słabość Radzieckich Sił Powietrznych, a mianowicie brak bombowców strategicznych.

Sowieci nie mieli doświadczenia w działaniach wojennych z użyciem lotniskowców ani w ogóle bombowców wysokościowych w rodzaju superfortecy B-29.

Amerykańskie bombowce nie miały sobie równych, toteż Stalin nie wierzył

własnemu szczęściu, gdy jesienią 1944 roku trzy amerykańskie B-29, wracając znad Japonii, musiały awaryjnie lądować na dalekim wschodzie Związku Radzieckiego.

Dyktator natychmiast kazał skonstruować kopie superfortec, lecz upłynęło parę lat, zanim zakłady Tupolewa wyprodukowały gotową do użycia replikę B-29[134]. Latem 1945 roku Sowieci nie dysponowali więc żadnym bombowcem strategicznym mogącym skutecznie konkurować z maszynami brytyjskimi czy amerykańskimi.

Tupolew Tu-4, który miał przyćmić B-29, był wciąż w fazie projektowania, podczas gdy średni bombowiec Ił-4 z zakładów Iljuszyna (łatwy w produkcji, ale zawodny

i trudny w utrzymaniu) oraz czterosilnikowy Pe-8 według projektu Petlakowa mogły co najwyżej osiągnąć cele w Europie. O ile jednak ten drugi był już przestarzały i wycofywany z eksploatacji, o tyle Ił-4 nadal stanowił filar sił powietrznych dalekiego zasięgu. Przenosił ładunki wybuchowe o wadze do 2500 kilogramów na maksymalną odległość 3700 kilometrów, lecz jak wspomina jeden z lotników, pilotowanie tej maszyny nie należało do przyjemności:

Ił-4 miał wiele zalet, ale stateczność do nich nie należała. Nie można było puścić steru nawet na sekundę, w przeciwnym wypadku maszyna natychmiast zaczynała się wznosić albo opadać z dużą prędkością, bez żadnej prawidłowości. Pilot bardzo się męczył podczas długich tras, kiedy musiał ciągle korygować pozycję samolotu[135].

Jeszcze większe trudności napotykali radzieccy piloci przy starcie i lądowaniu.

Pasy startowe baz lotniczych były często w opłakanym stanie i nieraz po wiosennej odwilży nie nadawały się do wykorzystania przez ciężkie bombowce. Generał

pułkownik Wasilij Rieszetnikow, oficer w radzieckim pułku bombowców dalekiego zasięgu, narzekał na warunki panujące w radzieckich bazach:

Podczas złej pogody lotnisko zamierało. Nasz czarnoziem zalewała woda, drogi robiły się grząskie i miasto zostawało całkowicie odcięte od świata zewnętrznego. […] Nasze domy i baraki oświetlały świece oraz lampy kerozynowe. Żałosny silnik dieslowy jedynie sporadycznie rozjaśniał biura wieczorami. Nie byłem w stanie znaleźć potrzebnego generatora ani wystarczającej ilości paliwa. Nie mogłem także dostać żadnych materiałów budowlanych, by chociaż trochę poprawić warunki życia w garnizonie[136].

Bylejakość infrastruktury zapewne nie uwidoczniłaby się zanadto w trakcie kampanii letniej, lecz mogłaby zadziałać na korzyść aliantów podczas trudniejszej skądinąd kampanii zimowej. Planiści uważali, że skoro radzieckie bombowce dalekiego zasięgu nie zdały egzaminu na frontach II wojny światowej, to raczej nie będą wysyłane w głąb alianckiego terytorium i posłużą jedynie do wspierania wojsk lądowych. Co za tym idzie, byli przekonani o przewadze sił alianckich w powietrzu: Działania w powietrzu będą polegać głównie na bezpośrednim wsparciu operacji lądowych.

Prawdopodobnie zdołamy zadać Radzieckim Siłom Powietrznym dotkliwą klęskę i poważnie zakłócić komunikację kolejową na tyłach rosyjskiego frontu[137].

Zasadniczej trudności upatrywano zatem nie w okiełznaniu radzieckiego lotnictwa i marynarki, lecz w starciu z Armią Czerwoną. Zliczano oddziały sprzymierzonych w „północnej Europie”, które można będzie skierować do „operacji zaczepnych na północy” – należy więc pamiętać, że liczby te nie odnoszą się do potencjału militarnego aliantów na całym kontynencie. Jednym z czynników ograniczających pulę dostępnych wojsk był obowiązek pilnowania ładu na terenach okupowanych, czyli w Niemczech, Włoszech i Austrii. Autorzy planu zakładali, że do tego celu potrzeba 11 dywizji, a kolejnych 25 dywizji będzie bronić linii frontu od Bałtyku aż po Adriatyk. Zostawało 47 dywizji do wykorzystania w ofensywie na północy Europy, w tym 14 dywizji pancernych, 25 dywizji piechoty, 5 dywizji powietrznodesantowych oraz 3 dywizje „ekwiwalentne” [138].

Część tych sił stanowiłyby jednostki polskie, nie wiadomo jednak, w jakim stopniu 4 polskie dywizje stacjonujące w Europie zostałyby użyte do walki o ich ojczysty kraj. W chwili kapitulacji Niemiec oddziały Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie były rozproszone po kontynencie, aczkolwiek nominalnie tworzyły dwa korpusy. W skład 1. Korpusu Polskiego wchodziły m.in. 1. Dywizja Pancerna, 1.

Samodzielna Brygada Spadochronowa oraz 16. Samodzielna Brygada Pancerna, i choć jednostki te nigdy nie walczyły razem w jednej formacji, każda z nich odznaczyła się w krwawych bojach na północnym zachodzie Europy. Z kolei 2.

Korpus Polski (złożony z 3. Dywizji Strzelców Karpackich, 5. Kresowej Dywizji Piechoty i 2. Warszawskiej Dywizji Pancernej) zakończył wojnę we Włoszech, gdzie toczył bohaterską walkę zwieńczoną zdobyciem w kwietniu 1945 roku Bolonii.

Przerzucenie tych wojsk do Niemiec Zachodnich na potrzeby operacji „Unthinkable”

nie było jednak prostą sprawą. Uchodźcy i byli jeńcy z wyzwolonych terenów lgnęli pod sztandar generała Andersa, miesiąc po miesiącu szeregi polskiej armii zasilały tysiące nowych żołnierzy. W dniu zakończenia wojny w Europie 2. Korpus liczył

około 75 tysięcy żołnierzy (na 200 tysięcy we wszystkich Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie). Do końca czerwca ta liczba najprawdopodobniej wzrosła do 90

tysięcy, a łączna liczebność wszystkich polskich oddziałów – do 228 tysięcy (z czego blisko 90 tysięcy stanowili Polacy wcieleni do Wehrmachtu po tym, jak Niemcy włączyli zachodnią Polskę do Rzeszy)[139]. Ponieważ jednak potężne siły

polskie na Zachodzie stały się kartą przetargową w rozmowach między ZSRR

a Wielką Brytanią, nawet Churchill uznał za stosowne ogłosić górny limit naboru.

Przystał również na żądanie Stalina, by polskie oddziały nie znalazły się w okupowanym przez aliantów sektorze Niemiec, co miałoby rzekomo stanowić prowokację. Niemniej można sobie wyobrazić, że gdyby rzeczywiście postanowiono zrealizować wariant „Unthinkable”, wówczas udział Polaków przekroczyłby prognozy brytyjskich planistów dotyczące liczby dywizji dostępnych na dzień 1

lipca. Inna sprawa, że przemieszczenie tak licznych wojsk na północ zupełnie pozbawiłoby napaść na Związek Radziecki elementu zaskoczenia.

Szacuje się, że w dniu zakończenia wojny w Europie Armia Stanów Zjednoczonych (w tym również jej Siły Powietrzne) miały na europejskim teatrze działań mniej więcej 3 miliony żołnierzy, a kolejne 750 tysięcy w rejonie Morza Śródziemnego. Szczęśliwą okolicznością z punktu widzenia operacji „Unthinkable”

był fakt, że tylko niewielki ich odsetek miał zostać zdemobilizowany w pierwszych miesiącach po niemieckiej kapitulacji, spodziewano się bowiem, że wojna z Japonią potrwa jeszcze co najmniej rok. Z drugiej strony trzeba się było liczyć z tym, że latem siły amerykańskie będą coraz liczniej opuszczać Europę i udawać się albo z powrotem do kraju, albo na Daleki Wschód. Myśl, że do maja 1946 roku w Europie miało pozostać zaledwie 400 tysięcy żołnierzy amerykańskich wojsk lądowych i lotniczych, działała otrzeźwiająco[140].

Była to liczba całkiem nieprzystająca do potencjału ludzkiego Armii Czerwonej.

Planiści oceniali, że choć wojsko radzieckie straciło w II wojnie światowej 10

milionów ludzi, to jednak wciąż liczyło ponad 7 milionów, z czego 6 milionów stacjonowało na europejskim teatrze działań. Własnymi wojskami, szacowanymi na 600 tysięcy ludzi, dysponowało też NKWD. Siły Armii Czerwonej zgromadzone w północnej Europie, gdzie miałaby nastąpić aliancka ofensywa, stanowiły według brytyjskich planistów równowartość 140 alianckich dywizji piechoty i 30 dywizji pancernych oraz 24 brygad czołgów. „Stosunek sił będzie wynosił 2 : 1 na korzyść wroga w przypadku wojsk pancernych i 4 : 1 w przypadku piechoty” –

konkludowano[141].

Formacje radzieckie, które dopiero co podbiły Polskę i wschodnie Niemcy,

pozostawały w większości tam, gdzie zakończyły wojnę. Na obszarze między Bałtykiem a południem Polski stacjonowały potężne radzieckie związki operacyjne: 1. i 2. Front Bałtycki, 1., 2. i 3. Front Białoruski oraz 1. Front Ukraiński. Radzieckie

„fronty” były większe od zachodnich „armii”, każdy liczył od 500 do 800 tysięcy żołnierzy[142].

Jakie więc zagrożenie stanowił żołnierz radziecki? Trzeba przyznać, że planiści mieli zdrowy respekt przed potencjalnym wrogiem:

Wojsko rosyjskie wykształciło sprawne i doświadczone Naczelne Dowództwo. Warunki służby są niezmiernie surowe, armia jest tańsza w utrzymaniu niż jakiekolwiek wojsko zachodnie, działania taktyczne cechuje śmiałość w dążeniu do wytyczonego celu nawet za cenę dużych strat. Zabezpieczenie i maskowanie działań jest na wysokim poziomie na wszystkich szczeblach. Wyposażenie poprawiło się znacznie w toku wojny i obecnie jest dobre. […] Uderza łatwość, z jaką Rosjanie rozwijają i doskonalą istniejące rodzaje broni oraz sprzętu, a następnie produkują je w masowych ilościach[143].

Ta rewitalizacja radzieckiej machiny wojennej była szczególnie widoczna w dziedzinie inżynierii i komunikacji. Znacząco poprawiła się łączność radiowa, biegli w swoim fachu inżynierowie sprawnie organizowali przeprawy rzeczne, naprawiali uszkodzone pojazdy i odtwarzali zniszczone tory kolejowe. Także żołnierze, którzy musieli ze stoickim spokojem znosić wojenne trudy, mogli liczyć na uznanie. Noszenie munduru Armii Czerwonej było zaszczytem, siłom zbrojnym przypisywano ocalenie ojczyzny, to im Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zawdzięczały

zwycięstwo.

Czerwonoarmiści

byli

wytrzymali

fizycznie

i psychicznie, odporni na skrajne warunki pogodowe i bitewne, nawykli do skromnych racji i słabego zaopatrzenia w odzież. Na polu bitwy nie bali się śmierci, wobec nieprzyjaciół potrafili być bardzo brutalni, nie obowiązywała ich bowiem etyka chrześcijańska. Wielu żołnierzy alianckich, którzy pod koniec wojny mieli styczność z żołnierzami radzieckimi, uważało ich za ludzi „prymitywnych i chaotycznych”, po wypiciu dużej ilości wódki zdolnych do bestialskich czynów.

Świadkowie nieraz opisywali sytuacje, w których „trzydziestu, czterdziestu radzieckich żołdaków gwałciło jedną kobietę, a potem ją zabijało”. Koncepcja jednostki była im obca[144]. Wyszkolony w pozoranctwie i kamuflażu „Iwan” był

nauczony wykorzystywać przechwyconą broń i sprzęt nieprzyjacielski[145].

Armia Czerwona wyniosła z II wojny światowej ogromne doświadczenie bojowe.

Oddziały radzieckie były zdumiewająco mobilne podczas walk w śniegu, szybko się przemieszczały i z łatwością oskrzydlały wroga, podczas gdy wojska alianckie posuwały się naprzód jedynie po przetartych drogach. Radziecka umiejętność poruszania się w otwartym terenie przez śnieżne zaspy długo była tajemnicą, w końcu jednak została wyjaśniona:

Formowali kolumny po dwudziestu w szeregu, zaganiając do służby cywilów, którzy akurat znaleźli się w pobliżu, i wysyłali te kolumny przodem po dziewiczym śniegu. Kilka pierwszych szeregów z trudem brnęło przez zaspy i padało z wycieńczenia. Ale kolumna parła naprzód, ludzki walec robił swoje i powstawała ubita droga. Kolejne maszerujące formacje ubijały śnieg i lód jeszcze mocniej, potem puszczano po nim lekkie ciężarówki, a na końcu ciężkie pojazdy i działa artyleryjskie[146].

Gdyby operacja „Unthinkable” przeciągnęła się aż do zimy, mróz sparaliżowałby konwoje. Gęstniałyby oleje, pękały metalowe części transporterów i broni. Pojazdy kołowe ześlizgiwałyby się z dróg, a półmetrowa lub grubsza warstwa śniegu sprawiłaby problemy czołgom. Zmarznięta ziemia utrudniałaby kopanie dołów artyleryjskich, a twardy śnieg powodował pękanie łóż moździerzy. Te „arktyczne”

warunki sprzyjałyby stronie broniącej się, zwłaszcza gdy mowa o wojsku przywykłym do niskich temperatur i wyposażonym w odpowiednią odzież. Wiosną z kolei roztopy uczyniłyby wiele dróg nieprzejezdnymi, a unieruchomione konwoje byłyby łatwym celem dla nieprzyjacielskiego lotnictwa[147].

Przy wszystkich jednak swoich imponujących zaletach żołnierz radziecki nie był

wolny od problemów z morale, wynikających z ogromnych strat ludzkich i zmęczenia wojną. Brytyjscy planiści pocieszali się myślą, że Wschód ustępuje Zachodowi pod względem standardów szkolenia i przygotowania taktycznego: W związku ze stosunkowo niskim standardem ogólnego wykształcenia w Armii Czerwonej Rosjanie zmuszeni są rezerwować swoich najlepszych ludzi dla wojsk specjalistycznych, tzn. lotnictwa, wojsk pancernych, artyleryjskich i inżynierskich. W rezultacie w oddziałach piechoty mocno odczuwalny jest brak pewnego rodzaju żołnierza, który można przeszkolić do poziomu porównywalnego z piechurami w mocarstwach zachodnich. […] Istnieją liczne dowody, że dowództwo rosyjskie ma poważne trudności z utrzymaniem dyscypliny w wojskach rosyjskich poza granicami kraju. Grabieże i pijaństwo występują nagminnie[148].

Zważywszy na to zmęczenie i brak dyscypliny, planiści uznali, że nowy konflikt byłby dla Armii Czerwonej ciężarem trudnym do zniesienia. Żołnierz radziecki będzie musiał walczyć poza granicami ZSRR, a Naczelne Dowództwo będzie miało poważny problem z utrzymaniem morale, zwłaszcza w oddziałach piechoty

„drugiego sortu”. Aliancka propaganda ze swojej strony zrobi wszystko, by ten problem pogłębić[149]. Z dzisiejszej perspektywy nie ulega jednak wątpliwości, że Armia Czerwona walczyłaby pod rozkazami Stalina z pełnym zaangażowaniem.

Euforia, jaka zapanowała w społeczeństwie radzieckim 9 maja, sprawiła, że wielu zapomniało dyktatorowi tragiczną w skutkach kolektywizację oraz czystki z lat trzydziestych. Ulga z powodu zakończenia wojny była tak wielka, że wielu żołnierzy przynajmniej na krótką metę kupowało jawną radziecką propagandę[150].

Jednym z kulminacyjnych momentów kampanii „Unthinkable” miała być walna bitwa pancerna w granicach Polski – większa nawet niż starcie na łuku kurskim podczas II wojny światowej. Skoro zatem piechota Armii Czerwonej była wielokrotnie liczniejsza od alianckiej, jak wypadało porównanie wojsk pancernych?

Przewidywano, że 1 lipca 1945 roku alianci będą mogli wystawić co najmniej 20

dywizji pancernych, plus kilka „ekwiwalentnych dywizji” skleconych z brygad pancernych. Prędkość natarcia czołgów przez równiny północnej Europy szacowano na ledwie 13 kilometrów na godzinę w terenie płaskim i 5 kilometrów na godzinę na podjazdach. Ponadto byłyby one narażone na ataki radzieckiej artylerii i lotnictwa w trakcie wyładunków z transporterów, jak i podczas tankowania co 150 kilometrów.

Według rachunków planistów Armia Czerwona była w stanie wystawić do walki co najmniej 36 dywizji pancernych, co równało się prawie dwukrotnej przewadze liczebnej. Dokładniejsza analiza poszczególnych radzieckich formacji pancernych wykazała, że stanowią one dziwną mieszaninę jednostek ciężkich i lekkich, czasem łączonych z piechotą. W sumie Sowieci dysponowali nominalnie 113

uderzeniowymi brygadami pancernymi i 141 zwykłymi brygadami pancernymi, przy czym wielkość każdej takiej zwykłej brygady szacowano na ponad 50 czołgów średnich T-34 oraz 1000 piechurów[151]. Oprócz brygad pancernych Armia Czerwona posiadała również (choć nie uwzględnili tego planiści) samodzielne pułki czołgów ciężkich, w skład których wchodziły po 23 czołgi KW lub JS (Józef Stalin), oraz

samodzielne pułki dział samobieżnych (SU). Łącznie jednostki pancerne miały stanowić około jednej trzeciej wszystkich sił radzieckich w terenie i choć radziecka doktryna operacyjna w przeszłości skłaniała się ku łączeniu czołgów z wojskami piechoty, w 1945 roku taktycy Armii Czerwonej eksperymentowali z bardziej samodzielną rolą jednostek pancernych[152].

Siły pancerne aliantów były mieszaniną pojazdów eksperymentalnych i przestarzałych. W chwili zakończenia II wojny światowej czołg Sherman M4A3E8

z działem 76 mm stawał się powoli przeżytkiem, lecz z taśm produkcyjnych zjeżdżały już nowe, potężniejsze maszyny[153]. Co prawda najnowszych czołgów Firefly wyprodukowano tylko 2000 sztuk, wszystko jednak wskazywało na to, że będą one godnym przeciwnikiem dla radzieckiego T-34. Rozwinięty na bazie shermana model Firefly posiadał bardzo skuteczną 17-funtową armatę, ale już opancerzenie miał tylko nieco lepsze od radzieckiego rywala. Na szczęście alianci mieli też inne nowe czołgi, takie jak porównywalny z niemieckim Tygrysem ciężki M-26 Pershing. Ten model został jednak wprowadzony do służby dopiero na trzy miesiące przed końcem wojny, wciąż często się psuł i miał słaby napęd. Sowieci tymczasem używali czołgów JS-1, JS-2, wreszcie JS-3, który wszedł do eksploatacji w marcu 1945 roku. Korzystali także ze starszego, lecz sprawdzonego T-34, którego gruby pancerz sprawiał mnóstwo kłopotów wczesnym niemieckim działom przeciwpancernym[154]. T-44 miał jeszcze grubszy pancerz, natomiast najnowszy radziecki czołg T-54 z większą armatą (100 mm) w lutym 1945 roku przeszedł

dopiero testy i wprowadzenie go do masowej produkcji było kwestią dwóch kolejnych lat. Misja planistów nie obejmowała szczegółowej analizy składu radzieckich wojsk pancernych, lecz na korzyść Sowietów z pewnością przemawiał

fakt, iż w 1945 roku blisko 15% tych wojsk stanowiły samobieżne działa gąsienicowe – tzw. niszczyciele czołgów. Najnowszy model, SU-100, który zjechał

z taśmy produkcyjnej pod koniec 1944 roku, był znakomitą bronią defensywną, wyposażoną w potężną armatę 100 mm, potrafiącą przebić pancerz czołgu z odległości 1,5 kilometra[155]. Zważywszy na przewagę liczebną pancernych i pieszych formacji radzieckich, jedynym jasnym punktem był fakt, iż dotychczas to alianci, poprzez własną sieć zakładów naprawczych, dostarczali Sowietom części

i osprzęt inżynieryjny do ich czołgów, a wybuch konfliktu naturalnie położyłby kres tym dostawom[156].

Istotnym problemem do rozważenia były też kwestie logistyczne. Większość ziem okupowanych przez Sowietów, inaczej niż spustoszone okolice Berlina i wschodnich Niemiec, ucierpiała tylko nieznacznie w wyniku działań wojennych.

Dotkliwszych zniszczeń dokonała tam radziecka okupacja. W marcu 1945 roku Sowieci

zrobili

remanent

niemieckich

aktywów.

Około

70

tysięcy

czerwonoarmijnych

„ekspertów”

najechało

wschodnioniemieckie

miasta,

przystępując do systematycznej grabieży materiałów i maszyn przemysłowych.

Wiosną i latem 1945 roku rozebrano 4500 fabryk, wywieziono 1,28 miliona ton materiałów i 3,6 miliona ton sprzętu[157]. Mogłoby to stanowić problem dla wkraczającej armii sprzymierzonych, gdyby miała ona pozostać dłużej w jednym miejscu. Jeszcze bardziej niepokojąca była jednak ilość jedzenia, żywego inwentarza i pojazdów wywiezionych ze wschodniego sektora – uzupełnienie tych braków kosztowałoby aliantów sporo trudu. Z drugiej strony Sowieci na okupowanym przez siebie terytorium dbali o drożność linii kolejowych i choć Niemcy w trakcie odwrotu wysadzili wiele mostów i wiaduktów, radzieccy inżynierowie pracowali dzień i noc, by je naprawić[158]. Mimo to właśnie kolej była największym zmartwieniem aliantów, obawiano się bowiem, że tory o normalnym rozstawie, po których można będzie zwozić wojska i zaopatrzenie z Europy Zachodniej, urwą się gdzieś nad Odrą, a dalej inżynierowie radzieccy położyli tory o szerszym prześwicie, wykorzystywane w Związku Radzieckim. Oznaczałoby to, że prędzej czy później trzeba będzie podnieść wszystkie wagony w celu wymiany podwozi, co zajmowałoby każdorazowo kilka godzin i spowolniło aliancką ofensywę na wschód.

I na własnych tyłach alianci mieliby zresztą poważne problemy logistyczne: ziemie niemieckie, które im przypadły, były przez kilka ostatnich miesięcy polem ciężkich walk i uległy znacznemu spustoszeniu. Największy kłopot polegał na tym, że potrzeba było dużej ilości personelu inżynieryjnego, transportowego i administracyjnego, aby odbudować infrastrukturę i wprowadzić choćby namiastkę ładu[159]. Część żołnierzy musiała też pozostać w sektorach alianckich w charakterze sił porządkowych. W chwili gdy Churchill zlecał opracowanie wariantu

„Unthinkable”, sytuacja w Niemczech nie była jeszcze trwale ustabilizowana, istniało ryzyko, że kłopoty zaczną sprawiać zbuntowane oddziały hitlerowców operujące z tradycyjnych bastionów w Bawarii. W związku z tym planiści szacowali, że alianci na wszelki wypadek będą musieli rozmieścić w swoich sektorach co najmniej 10 dywizji piechoty i 1 pancerną.

Porządku trzeba było zresztą pilnować nie tylko w zachodnich Niemczech.

Innym problematycznym obszarem była okupowana przez aliantów część Austrii, gdzie mogło dojść do rozruchów, a nawet do radzieckiej ofensywy. Istniało duże prawdopodobieństwo, że zaatakowani we wschodnich Niemczech i w Polsce Sowieci w rewanżu napadną na siły alianckie w Austrii, próbując wypchnąć je poza Salzburg i zachodni sektor. Planiści uznali jednak, że mając do dyspozycji 3 dywizje pancerne i

12

dywizji

piechoty,

głównodowodzący

sił

sprzymierzonych

teatru

śródziemnomorskiego zdoła obronić Salzburg. Na korzyść aliantów w Austrii działała też górzysta rzeźba terenu. Niemniej musieliby oni obstawić Salzburg od północy znacznymi siłami, by zapobiec najazdom Armii Czerwonej, zwłaszcza wzdłuż masywu Szumawy. Prawie 400-kilometrowa rubież między Salzburgiem a Zwickau zabezpieczała południowe skrzydło alianckiej ofensywy i dlatego do jej obrony należało wystawić dodatkowo 5 dywizji pancernych i 20 dywizji piechoty.

Nacierając w lipcu przez Śląsk i Pomorze, wojska alianckie napotkałyby na drogach rzesze uchodźców, co utrudniłoby przejazd kolumnom pancernym.

W trakcie ofensywy Armii Czerwonej miliony Polaków uciekały na zachód, podobnie jak wielu Niemców z Prus Wschodnich pragnących dostać się do brytyjskiej bądź amerykańskiej strefy okupacyjnej. Do tego dochodziło ponad 1,5

miliona polskich więźniów i robotników przymusowych wracających do swoich domów z Niemiec, a także tłumy Polaków udających się w poszukiwaniu bogactwa na ziemie zachodnie[160]. Miary chaosu dopełniał fakt, iż ostateczny kształt terytorium Polski miał zostać określony po ukonstytuowaniu się nowego polskiego rządu, a tymczasem „lublinianie” już w pierwszych tygodniach po kapitulacji Niemiec zaczęli wytyczać nowe granice, wypychając rdzennych Niemców ze Śląska, Pomorza i obszaru graniczącego z Nysą Łużycką. Brytyjczycy szacowali, że liczba rdzennych Niemców wypędzonych z nowych ziem polskich może sięgnąć 8 milionów[161].

Niektórzy Polacy nie zamierzali zresztą czekać i już w czerwcu i lipcu 1945, zanim jeszcze oficjalnie ustalono przebieg granic, nielegalnie wygnali przez Odrę na zachód około ćwierć miliona Niemców. Mimo to planiści z jakiegoś powodu zignorowali czynnik ogromnych potoków ludzkich przetaczających się przez obszar ewentualnej alianckiej ofensywy[162].

Jedną z najbardziej drażliwych kwestii związanych z operacją „Unthinkable”

było wykorzystanie wojsk niemieckich. Szacowano, że do działań zaczepnych będzie można użyć 10 niemieckich dywizji, ponieważ jednak wymagały one dozbrojenia ze źródeł alianckich, nie byłyby gotowe na 1 lipca, lecz dopiero jesienią. Samo ich wykorzystanie wzbudziłoby prawdopodobnie duże kontrowersje.

Kim byliby oficerowie i podoficerowie wojsk niemieckich walczących z Sowietami? Faktem jest, że w ostatnich miesiącach II wojny światowej z szeregów Hitlerjugend wyłoniło się wielu młodych żołnierzy, którzy tworzyli trzon obrony przed alianckim naporem. Ci skrajnie zindoktrynowani, waleczni młodzieńcy zajmowali miejsce starszych podoficerów, ludzi wyczerpanych i bardziej cynicznych. Młodymi często powodował strach. Strach, że jeśli zaprzestaną walki, zostaną powieszeni przez żandarmerię; albo że dostaną się do niewoli i zginą straszną śmiercią z rąk żołnierzy radzieckich. Czy byliby gotowi walczyć bez tego strachu i bez całej narodowosocjalistycznej otoczki, w której ich wychowano?

Aliancki wywiad uważał, że tak. W przygotowanym dla feldmarszałka Montgomery’ego raporcie na temat sił niemieckich odnotowano, że wysocy rangą oficerowie Wehrmachtu są rozczarowani, iż nie będą potrzebni w „trzeciej wojnie”, a młodsi oficerowie otwarcie mówią o następnym konflikcie. Zresztą nie tylko oficerowie spodziewali się kolejnej wojny. Szeregowi żołnierze niemieccy według doniesień wywiadu „myśleli wyłącznie w kategoriach wojny” [163]. Jeszcze przed końcem II wojny światowej niektórzy Niemcy gotowi byli walczyć ochotniczo z Japończykami. Lord Halifax informował, że generał Marshall potwierdził, iż pragnęłaby tego spora część niemieckich jeńców. „Może należałoby wyznaczyć im konkretne zadanie, np. zdobycie Wysp Marshalla, i pozwolić, żeby się nawzajem z Japończykami powybijali” – sugerował[164]. Niemcy mieli też inny, ważniejszy powód, by walczyć z Sowietami: wszystko wskazywało na to, że połowa ich kraju za

zgodą aliantów dostanie się we władanie Sowietów. Pewnym czynnikiem było także pragnienie zemsty. Radzieckie władze wojskowe na terenach okupowanych aprobowały gwałty na Niemkach, okrucieństwo wobec jeńców oraz niszczenie niemieckiego mienia. Jeżeli te powody nie były dla Niemców wystarczające, pozostawała jeszcze trudna do przełknięcia kwestia rasowa. Jeśli bowiem mieli walczyć po czyjejś stronie, to na pewno prędzej u boku Amerykanów i Brytyjczyków przeciwko Słowianom niż odwrotnie. Wojna na Wschodzie zawsze budziła większy entuzjazm, ponieważ chodziło w niej o starcie w proch obcej rasy. W pewnych kręgach Wehrmachtu myślano o tym w kategoriach niedokończonej misji.

Nie zmieniało to faktu, że wojsko niemieckie było rozdrobnione. Około 2

milionów żołnierzy poddało się w 1945 roku Brytyjczykom, którzy zamierzali wykorzystać 225 tysięcy z nich do robót w Wielkiej Brytanii w ramach wojennych reparacji. Z tego powodu większość niemieckich żołnierzy nie otrzymała oficjalnie statusu jeńca, gdyż nie mogłaby wówczas pracować przy odbudowie zniszczonej infrastruktury. Poza tym większość formacji bojowych rozwiązano tuż po zakończeniu walk; resztki 2. Dywizji Pancernej Waffen SS „Das Reich”

skapitulowały 9 maja i część jej członków natychmiast przewieziono do byłego obozu koncentracyjnego we Flossenbürgu, a inni trafili do obozu internowania w Ratyzbonie.

Innym problemem była liczebność armii niemieckiej, mocno uszczuplonej w trakcie II wojny światowej. Zwłaszcza Endkämpfe, czyli kilka ostatnich tygodni walk, pochłonęło życie przeszło 1,25 miliona żołnierzy niemieckich. Nawet zbrojne oddziały Waffen SS nie były już tymi zwartymi, spójnymi jednostkami, co kiedyś.

Jak pisze Robert Koehl, wiosną 1945 roku w skład blisko półmilionowej rzeszy żołnierzy SS wchodziły

oddziały sklecone z byłych członków Luftwaffe i marynarki wojennej; szesnasto- i siedemnastoletni chłopcy o ziemistej cerze; zdezorientowani i wystraszeni wschodni Europejczycy znający po niemiecku kilka słów na krzyż; Kampfgruppen złożone z trzydziestu, czterdziestu niedomytych i zmęczonych weteranów zbyt wielu zimowych kampanii[165].

Wielu z tych esesmanów udawało się później wyłowić z kolumn jeńców,

w których się ukrywali, ponieważ (przynajmniej we wcześniejszych latach) żołnierzom tej formacji tatuowano na wewnętrznej stronie lewego ramienia grupę krwi. Nawet jeśli aliantom brakowało ludzi, trudno sobie wyobrazić, by żołnierze brytyjscy, amerykańscy lub polscy tolerowali członków Waffen SS czy na dobrą sprawę jakichkolwiek jednostek Wehrmachtu zamieszanych w zbrodnie na froncie wschodnim. Bardziej prawdopodobne było, że za towarzyszy broni zostaną uznani, co prawda niechętnie, żołnierze Wehrmachtu, którzy walczyli na Zachodzie –

w rzeczy samej, wkrótce po kapitulacji Niemiec wojska amerykańskie zaczęły się bratać z niemieckimi żołnierzami i cywilami. Ewentualna decyzja o mobilizacji oddziałów niemieckich zdradziłaby zamiary aliantów, radzieccy agenci niewątpliwie donieśliby przełożonym w kraju o znacznych i niespodziewanych ruchach wojsk.

Dlatego taka mobilizacja mogła nastąpić jedynie w ostatniej chwili, równocześnie ze zwolnieniem ogromnej liczby jeńców z obozów. Należałoby ich przeszkolić i zapewne wyposażyć w brytyjską i amerykańską broń, by uprościć późniejsze dostawy amunicji, a to oznaczało, że włączyliby się do walki w późniejszym terminie.

Użycie oddziałów niemieckich rodziło wśród aliantów szereg ciekawych dylematów. Czy nazistowscy przywódcy mimo wszystko zostaliby straceni? Czy zwyrodniały generalny gubernator okupowanych ziem polskich Hans Frank w trakcie procesu o zbrodnie wojenne powiedziałby, że jedynie bronił Polski przed Sowietami, tak jak to teraz robią alianci? Członkowie niemieckiego kierownictwa skazani za „rozpętanie wojny” mogliby zostać uniewinnieni, skoro alianci również

„rozpętali wojnę”. Do tego wszystkiego dochodziła inna drażliwa kwestia: kto będzie dowodził wojskami niemieckimi? Wiadomo było, że 1 lipca 1945 roku następca Hitlera, admirał Dönitz, nie będzie już naczelnym dowódcą, lecz jakiś

„dobry Niemiec”, na przykład uczestnik spisku z 20 lipca, mógłby okazać się możliwy do zaakceptowania.

Latem 1945 roku, gdy zaczęły wypływać szczegóły na temat holokaustu, opinia publiczna w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych byłaby zapewne wstrząśnięta, że alianci walczą ramię w ramię z nazistowskimi masowymi mordercami przeciwko wczorajszemu sojusznikowi. Można się spierać, czy te

emocje rozgorzałyby przed 1 lipca. Pod koniec kwietnia, gdy plan się narodził, jego autorzy śmiało założyli, iż wojska niemieckie, o ile przejdą szkolenie, będą do dyspozycji zachodnich aliantów. Doniesienia o zbrodniach popełnianych w obozach koncentracyjnych pojawiały się na łamach brytyjskiej i amerykańskiej prasy już od 1944 roku, lecz dopiero po wyzwoleniu obozu w Belsen 15 kwietnia 1945 roku szerokie masy dowiedziały się z radia o makabrycznych szczegółach[166]. Komentator BBC Richard Dimbleby zdał wstrząsającą relację z tego miejsca, a w drugiej połowie kwietnia w brytyjskich kinach zaczęto wyświetlać zdjęcia przedstawiające tysiące niepochowanych zwłok oraz koszmarnie wychudzonych ocalałych.

Ujawnienie rozmiarów holokaustu było jeszcze kwestią miesięcy, jeśli nie lat, lecz do jesieni 1945 roku, kiedy to oddziały niemieckie miałyby według prognoz planistów włączyć się do operacji „Unthinkable”, wizerunek niemieckiego wojska w oczach brytyjskiej opinii publicznej bez wątpienia mocno się pogorszył. Hastingsa Ismaya przerażeniem napawała myśl o potencjalnych skutkach operacji

„Unthinkable” i nowego sojuszu dla brytyjskiej demokracji:

Czy Wielka Brytania i Stany Zjednoczone powinny zapomnieć, co mówiły na temat swojej determinacji, by zniszczyć nazizm? Podać Niemcom dłoń i wspólnie zmiażdżyć niedawnych sprzymierzeńców? Trudno się oprzeć konkluzji, że taka wolta, niesprawiająca problemu dyktatorom, była absolutnie nie do pomyślenia w przypadku przywódców państw demokratycznych[167].

Skoro użycie niemieckich oddziałów byłoby kamieniem obrazy dla brytyjskiej opinii publicznej, co by powiedzieli Polacy na to, że Niemcy znów wkroczą na ich ziemie? Trudno sobie wyobrazić, by zgodzili się na powrót niemieckich żołnierzy, w dodatku z aprobatą aliantów. Taki ruch mógłby wykoleić całe przedsięwzięcie.

Brytyjscy planiści albo rozmyślnie umniejszyli skutki wykorzystania niemieckich oddziałów, albo nie zdawali sobie sprawy ze skali cierpień Polaków pod hitlerowską okupacją. Faktem jest, iż przewidywali, że Niemcy wesprą aliantów dopiero jesienią 1945 roku, kiedy to wedle jednego ze scenariuszy Armia Czerwona miała być już pokonana. W takim wariancie oddziały Wehrmachtu nie byłyby potrzebne na ziemiach polskich i zapewne przydałyby się aliantom na odebranym Sowietom obszarze wschodnich Niemiec.

Czarny scenariusz zakładał brak rozstrzygnięcia w walnej bitwie pancernej na terenie Polski. Autorzy planu obawiali się, że nawet jeśli uda się w ten sposób nakłonić Stalina do pertraktacji, to „potęga militarna Rosji nie zostanie złamana i będzie ona mogła wznowić konflikt, kiedy zechce” [168]. Niezrażeni beznadziejnym stosunkiem sił rozważyli zagadnienia logistyczne związane z inwazją na terytorium wschodnich Niemiec, a następnie Polski. 1 lipca 1945 roku pierwszy rzut alianckiej ofensywy wszedłby w kontakt z dużymi skupiskami sił Armii Czerwonej w radzieckiej strefie okupacyjnej Niemiec. Przez dwa miesiące, odkąd w maju obszar ten znalazł się pod radziecką okupacją, NKWD organizowało zaczątki miejscowej policji, opierając się na importowanych komunistach niemieckich.

Mowa jednak o terenie zajętym przez Sowietów w ostatniej kolejności, niewiele więc można było zdziałać w tak krótkim czasie, a bezpieczeństwo wewnętrzne spoczywało niemal całkowicie w rękach enkawudzistów. Podlegały im również tzw.

specjalne obozy internowania, w których więziono nie tylko schwytanych nazistów, ale każdego, kto mógł być przeciwnikiem nowego reżimu lub dopuścił się rzekomo przestępstw przeciwko radzieckim władzom okupacyjnym. Obozy te z pewnością zostałyby szybko odbite przez aliantów, a oswobodzeni więźniowie stanowiliby cenne źródło informacji wywiadowczych[169]. Poza tym jednak alianci zastaliby ogołocony kraj, Stalin bowiem nie tracił ani chwili, wywożąc z Niemiec, podobnie jak z Polski i Austrii, wszystko, co mogło mu się przydać.

Jednym z pierwszych celów aliantów byłby Berlin. W części okupowanej przez Sowietów prokomunistyczna administracja trzymała ludność w coraz silniejszym uścisku. Poczynając od kwietnia, niemieccy działacze komunistyczni wracali tłumnie do Niemiec z wygnania, a po upadku Berlina pomagali w identyfikowaniu przeciwników. Głównodowodzący sił radzieckich w Niemczech, marszałek Gieorgij Żukow, przymykał oko na działania członków radykalnej proradzieckiej Komunistycznej Partii Niemiec (KPD), która niezwłocznie przystąpiła do usuwania przeciwników komunistycznych rządów[170]. 1 lipca stalinowska okupacja wschodnich Niemiec wkraczała dopiero w trzeci miesiąc, lecz dwaj najważniejsi dygnitarze KPD, 69-letni Wilhelm Pieck i 52-letni Walter Ulbricht, dbali o to, by przejęcie władzy przebiegało cicho. „To musi wyglądać na demokrację – podkreślał ten drugi

– ale my mamy wszystko kontrolować” [171]. Oznaczało to, że 1 lipca alianci nie natrafiliby we wschodnich Niemczech na żadną policję państwową czy zorganizowany opór ze strony miejscowych komunistów. Radziecka strefa okupacyjna znajdowała się pod całkowitą kontrolą Armii Czerwonej.

Na ziemiach polskich, które alianci zamierzali zająć w pierwszej fazie ofensywy, ograniczonych od wschodu linią Gdańsk–Wrocław, aktywność polskiego podziemia w trakcie II wojny światowej była minimalna. Bądź co bądź większość tego obszaru została wcielona do Rzeszy i zasiedlona folksdojczami. Brak pomocy ze strony lokalnej ludności oraz twarda pięść niemieckiego aparatu bezpieczeństwa sprawiły, że nie rozwinął się tam żaden ruch oporu. Alianci mogli więc liczyć co najwyżej na wsparcie moralne od miejscowych, na pewno nie na pomoc zbrojną.

Istniało duże prawdopodobieństwo, że wojska sprzymierzonych zetrą się z jednostkami Ludowego Wojska Polskiego[172], nazywanego popularnie Armią Berlinga od nazwiska pierwszego dowódcy[173]. Armia ta była głównym lokalnym narzędziem radzieckiej kontroli nad Polską, jak bardzo jednak należało jej się obawiać? Sformowane w lipcu 1944 roku na gruncie Armii Polskiej w ZSRR i Armii Ludowej, Ludowe Wojsko Polskie składało się z Polaków i Żydów ze wschodu, którzy po radzieckiej aneksji polskich ziem wschodnich w 1939 roku stali się obywatelami ZSRR. Gdy w 1944 roku Armia Czerwona wkroczyła do Polski, LWP

pomaszerowało u jej boku. Pod koniec II wojny światowej jego wielkość szacowano na 200 tysięcy żołnierzy zgrupowanych w 10 dywizjach[174].

Jednakże LWP od początku borykało się z problemem braku kompetentnych oficerów. Likwidacja znacznej części polskiej kadry oficerskiej w Katyniu oraz ewakuacja ze Związku Radzieckiego prozachodniej armii generała Andersa w 1942

roku sprawiły, że niewielu było wykształconych i fachowych polskich oficerów i podoficerów. W rezultacie blisko połowie jednostek LWP przydzielono radzieckich dowódców z Białorusi lub Ukrainy[175]. W szeregach nowej armii znalazło się wielu oddanych sprawie komunistów, lecz dość pokaźną mniejszość stanowili Polacy wzięci do radzieckiej niewoli w 1939 roku, którzy widzieli w LWP jedyną szansę ucieczki i powrotu do ojczyzny. Nie mieli oni nic przeciwko walce z niemieckim okupantem, ale bynajmniej nie chcieli w jego miejsce instalować władzy

radzieckiej. W sierpniu 1944 roku PKWN ogłosił mobilizację obejmującą mężczyzn ze wszystkich polskich ziem pod radziecką okupacją, lecz oddźwięk był słaby, powszechnie zdarzały się dezercje[176].

Złożone z 1. i 2. Armii Polskiej LWP uczestniczyło w radzieckim pochodzie przez Polskę i w walkach w rejonie Warszawy. Biło się również o porty na polskim wybrzeżu, by na koniec dołączyć do ostatecznej ofensywy na Berlin i do natarcia na południe w kierunku Pragi. Później jednak wiele jednostek wróciło na polskie kresy wschodnie, gdzie nadal zmagano się z ukraińską partyzantką, albo udało się na północ, by nadzorować operację wysiedlania rdzennych Niemców z dawnych Prus Wschodnich. LWP pomagało też we wdrażaniu reformy rolnej, za pomocą której Rząd Tymczasowy chciał sobie zjednać chłopów. Nic zatem nie wskazywało na to, by alianci, przekraczając zachodnią granicę Polski, mieli się natknąć na duże zgromadzenie sił Ludowego Wojska Polskiego.

Z punktu widzenia Sowietów LWP nie było godne zaufania w razie konfliktu z Zachodem. Miało wprawdzie własnych polskich komisarzy politycznych, którzy mieli wyławiać odstępców od wiary, ale nawet ci aparatczycy nie potrafili wiele zdziałać: w jednym naborze tylko 100 spośród 700 żołnierzy LWP uznano za

„przychylnych sprawie komunizmu”. Szacuje się, że latem 1945 roku Związek Radziecki mógł być pewien tylko 60% żołnierzy 1. Armii i zaledwie około 40%

żołnierzy 2. Armii. Dezercje były na porządku dziennym, nieraz w przededniu operacji znikały całe jednostki. W rzeczy samej, jednym z powodów tak licznych dezercji było widmo III wojny światowej[177]. Nawet wśród zwolenników partii wielu było takich, którzy nie wiedzieli, jakich wartości broni partia komunistyczna ani w jakim zmierza kierunku. Co najwyżej letnie poparcie dla sprawy było widoczne również tam, gdzie nowa władza czuła się najmocniejsza, czyli na obszarach wiejskich, które miały zostać objęte reformą rolną. Większość mieszkańców wsi trwała w stanowczej niechęci do Sowietów, mimo że wielu kuszono działkami z rozparcelowanych majątków ziemskich.

Sowieci nie mogli więc polegać na polskiej armii, mogli za to być pewni fermentu na tyłach aliantów. Gdyby operacja „Unthinkable” miała się przedłużyć poza lato 1945 roku, z pewnością nasiliłyby się przypadki radzieckiego sabotażu.

Przy rozciągniętych alianckich liniach komunikacyjnych kluczową rolę mogłyby odegrać „uśpione” komórki we Francji i krajach Beneluksu. Brytyjscy planiści nie zajmowali się kwestią lojalności Francji, ale jej przystąpienie do wspólnej sprawy było konieczne, w przeciwnym bowiem razie nie byłoby możliwe zaopatrywanie wojsk amerykańskich i brytyjskich. Już w trakcie II wojny światowej w europejskich ruchach oporu, zwłaszcza wśród francuskich maquis, pojawiły się liczne grupy sympatyków komunizmu. W maju 1945 roku wielu z nich wciąż jeszcze miało broń i mogli zostać zorganizowani przez radzieckich koordynatorów. Część koordynatorów stanowili byli jeńcy, podczas wojny wykorzystywani w charakterze robotników przymusowych lub więzieni w obozach w Niemczech i we Francji, dobrze znający teren. Po zakończeniu wojny repatriowano ich do Związku Radzieckiego, lecz nie wszyscy byli jeńcy zostali wtrąceni do łagrów bądź

rozstrzelani za „skażenie” Zachodem. Wybranych przeszkolono w zakresie sabotażu, po czym w maju i czerwcu przeniknęli oni z powrotem do Francji lub Niemiec, ukryci w przemierzających Europę bezkresnych kolumnach uchodźców.

Wszystko to były uwarunkowania militarne, poza tym jednak Churchill miał do pokonania poważną przeszkodę natury politycznej. Czy da się w ogóle przekonać brytyjską i amerykańską opinię publiczną do kolejnej wielkiej wojny z wczorajszym sojusznikiem? Zwłaszcza Brytyjczyków przez lata karmiono proradziecką propagandą. Swego czasu żarliwym orędownikiem pomocy dla Związku Radzieckiego był między innymi minister zaopatrzenia lord Beaverbrook. „Stalin to wielki człowiek – grzmiał. – Czułem emanującą od niego siłę. Ufam mu jako przywódcy i wierzę w radziecki odpór”[178]. Beaverbrook nieustannie lobbował za otwarciem drugiego frontu na zachodzie w celu odciążenia Armii Czerwonej i gorąco namawiał rodaków do uznania roszczeń Stalina wobec krajów bałtyckich.

W trakcie pobytu w Nowym Jorku w 1942 roku wygłosił w porozumieniu z Rooseveltem przemówienie, w którym chwalił Stalina i ustrój komunistyczny.

„Komunizm pod rządami Stalina stworzył najdzielniejszą armię w Europie –

usłyszeli amerykańscy radiosłuchacze w całym kraju. – Komunizm pod rządami Stalina zdobył uznanie i podziw wszystkich państw zachodnich” [179]. Po tak jednoznacznych pochwałach Stalina i jego metod istotnie trudno byłoby w ciągu

paru miesięcy od zakończenia wojny wpoić społeczeństwu diametralnie inny pogląd.

Hastings Ismay uważał wręcz, że to niemożliwe:

Przez prawie trzy lata dawano do zrozumienia opinii publicznej w Ameryce i Wielkiej Brytanii, że Rosja to dzielny i wierny sojusznik, który wziął na siebie lwią część wojny i znosi nieopisane cierpienia. Gdyby rządy tych państw nagle ogłosiły, że Rosjanie są niegodnymi zaufania i pozbawionymi skrupułów tyranami, a ich zapędy trzeba ukrócić, miałoby to katastrofalny wpływ na poczucie jedności narodowej w obu krajach[180].

Zagrożenie ze strony ZSRR bagatelizowały nie tylko gazety zaliczane do lewicowych. Przychylne Sowietom artykuły i komentarze ukazywały się regularnie na łamach „Daily Express”, „Evening Standard” oraz „The Times”. Nie brakowało też innych, wieloletnich orędowników współpracy brytyjsko-radzieckiej. Brytyjski ambasador w Waszyngtonie lord Halifax, czołowa postać lewicy sir Stafford Cripps, a nawet członkowie Partii Konserwatywnej, tacy jak baron „Rab” Butler – wszyscy oni wyrażali swoją aprobatę[181]. Co za tym idzie, brytyjskie społeczeństwo nie miało pojęcia o bestialstwach popełnianych przez Armię Czerwoną w trakcie jej pochodu przez Europę Wschodnią. Gdyby alianci mieli 1 lipca uderzyć na Związek Radziecki, wymagałoby to szybkiej reedukacji zachodniej opinii publicznej w ciągu niespełna dwóch miesięcy.

Po sześciu latach wojny społeczeństwo brytyjskie było już znieczulone na dolę Europy Wschodniej, toteż kiedy wczesną wiosną 1945 roku w Rumunii zainstalował

się nowy komunistyczny reżim, przeszło to niemalże bez echa. Polacy wnieśli duży wkład do alianckiej sprawy, czy jednak Brytyjczycy zareagowaliby inaczej, gdyby podobny los spotkał Polskę? Jak na ironię, o ile Wielka Brytania wciąż była proradziecka, o tyle Stalin wcale nie zamierzał tej przyjaźni odwzajemniać. Ralph Parker, moskiewski korespondent „Timesa” o komunistycznych zapatrywaniach, potwierdzał, że od kwietnia 1945 roku prelegenci w radzieckich fabrykach agitowali przeciwko zachodnim sojusznikom. Mieli oni podobno utrzymywać, że sojusz z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi był dziełem przypadku i że równie dobrze Kraj Rad mógłby walczyć po stronie państw Osi, a mocarstwa zachodnie należy odtąd traktować jako kapitalistycznych przeciwników[182].

Radziecka opinia publiczna w tamtym czasie stawiała znak równości między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią i coraz silniej postrzegała oba te kraje jako wrogów. A jak oceniali wydarzenia Amerykanie? Wariant „Unthinkable”

optymistycznie zakładał, że Stany Zjednoczone w pełni zaangażują się w operację zaczepną przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Przeczyły temu jednak wszystkie dostępne przesłanki. Już przed Jałtą amerykański Połączony Sztab Wywiadu oceniał, że Związek Radziecki nie ma złych zamiarów na powojnie, co tłumaczono przede wszystkim tym, iż wojna znacząco uszczupliła zasoby ludzkie Sowietów i zniszczyła jedną czwartą ich przemysłu, a więc nie mogli sobie oni pozwolić na „zagraniczne wybryki”. Ponadto Amerykanie uważali, że Sowieci raczej nie wtargną zbrojnie do Grecji ani na Dardanele, ani nawet do kontrolowanej przez Brytyjczyków południowej części Iranu; zanim w ogóle zaczną rozważać wrogie ruchy, odbudują gospodarkę, co zdaniem analityków amerykańskich miało potrwać do 1952 roku, a i wtedy będą uzależnieni od amerykańskiej pomocy[183]. Poza tym amerykańscy szefowie sztabów przewidywali, że Związek Radziecki nie będzie ryzykował

działań, które mogłyby poróżnić go z powstającą Organizacją Narodów Zjednoczonych. Wierzyli zapewne w optymistyczną wizję nowego światowego ładu, w którym zarówno małe kraje, jak i wielkie mocarstwa liczą się z ONZ – lecz Stalin tej wizji nie podzielał[184].

Jeżeli chodzi o powojenne zamysły militarne Wielkiej Brytanii, to amerykańscy planiści byli przekonani, że jest ona zbyt osłabiona gospodarczo, by dążyć do dalszej ekspansji. Nic więc dziwnego, że już w kilka dni po kapitulacji Niemiec oskarżono Brytyjczyków o „irracjonalny lęk przed bolszewickim zagrożeniem”, który może ich wpędzić w wojnę z Sowietami. Amerykańscy doradcy podkreślali zarazem, że ZSRR

raczej nie sprowokuje Wielkiej Brytanii do tak drastycznych działań z powodu Grecji, Turcji czy Iranu. Co ciekawe, w maju 1945 roku członkowie Połączonego Komitetu Wywiadu Stanów Zjednoczonych zdawali się mało zatroskani bardziej zapalnymi punktami na mapie Europy, takimi jak Niemcy, Austria, Wenecja Julijska czy wreszcie Polska[185].

Nie istnieją dowody na to, że brytyjski Komitet Szefów Sztabów prowadził ze swoimi amerykańskimi odpowiednikami jakiekolwiek konsultacje w sprawie

wariantu „Unthinkable”. Dopóki plan nie został zaaprobowany przez brytyjskie dowództwo, nie było potrzeby włączania Amerykanów – stanowiłoby to w rzeczy samej pogwałcenie zasad tajności, które obowiązywały planistów. Zresztą wczesnym latem 1945 roku dowódcy brytyjscy i amerykańscy nie mieli już wielu okazji do spotkań i omawiania planów. Połączony Komitet Szefów Sztabów, który temu służył

– i który okazał się jedną z najbardziej udanych innowacji okresu II wojny światowej

– popadał w zapomnienie[186].

[104] „Operation Unthinkable”, zespół CAB 120/691, National Archives, Kew, London. Pierwszy ustęp nie ma numeru, drugi został oznaczony numerem 2. Objętość planu wynosi 17 stron (plus załącznik), lecz jest on niekompletny. Brakuje map, do których odsyła tekst, nie wiadomo też, czy istniały wcześniejsze wersje, choć na dokumencie widnieje numer 15. Należy jednak przypuszczać, że liczbę egzemplarzy ograniczono do absolutnego minimum. Teczka zawiera ponadto korespondencję z lat 1945–47 między Komitetem Szefów Sztabów a szefem amerykańskiego wydziału planowania.

[105] „Unthinkable”, zespół CAB 120/691 109040, dz. cyt., s. 3.

[106] W skład Połączonego Sztabu Planowania wchodzili G. Grantham, G.S. Thompson i W.L. Dawson; zob. „Report on War End”, 12 kwietnia 1945, „JPS Reports”, zespół CAB 84/71, dz. cyt. Kiedy 8 maja wojna dobiegła końca, PSP musiał zrewidować swoje rachuby, co zapewne znalazło odzwierciedlenie w terminie 1

lipca.

[107] Po wojnie Geoffrey Stuart Thompson otrzymał tytuł szlachecki oraz stopień generała porucznika i został dyrektorem ds. działań lądowych i powietrznych oraz dyrektorem ds. standaryzacji NATO-wskiej w Ministerstwie Wojny. Zmarł w 1983 roku.

[108] Na temat strategicznego znaczenia linii Odry i Nysy zob. D. Allen, The Oder-Neisse Line. The United States, Poland and Germany in the Cold War, Westport 2003.

[109] V. Rothwell, Britain and the Cold War 1941–1947, London 1982, s. 374. Zob. także „Unthinkable”, dz. cyt., s. 12.

[110] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 6.

[111] M. Hastings, Armageddon. The Battle for Germany 1944–45, London 2004, s. 527, 528; zob. także N. Davies, Powstanie ‘44, tłum. E. Tabakowska, Kraków 2004, s. 626, 629, 630.

[112] Później admirał z tytułem szlacheckim. W 1957 roku mianowany dowódcą bazy marynarki w Portsmouth i dowódcą sił sprzymierzonych w rejonie kanału La Manche i południowego Morza Północnego. Zmarł w 1992 roku. Raport Cunninghama, przedstawiony szefom sztabów 5 czerwca 1945, zob.

zespół AIR 8/798, National Archives, Kew, London.

[113] Prof. A. Prażmowska do autora, 17 stycznia 1945.

[114] Dr J. Sawicki do autora, 31 października 2012; zob. także „Unthinkable”, dz. cyt., s. 10, 11.

[115] H. Faringdon, Confrontation. The Strategic Geography of NATO and the Warsaw Pact, London 1986, s. 237.

[116] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 14.

[117] Później marszałek lotnictwa z tytułem szlacheckim. W 1956 roku mianowany inspektorem generalnym RAF-u. Zmarł w 1994 roku. Raport, zob. Komitet Szefów Sztabów (45) 321, zespół AIR 8/798, dz. cyt.

[118] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 7.

[119] Tamże.

[120] Tamże, s. 5.

[121] Raport przewidywał wykorzystanie czterech polskich dywizjonów stacjonujących w północno-zachodniej Europie.

[122] Lotnictwo amerykańskie wciąż miało problemy z odrzutowcem Lockheed P-80, który wycofano z użytkowania w trakcie II wojny światowej.

[123] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 10. 1 maja 1945 roku RAF dysponował 3182 bombowcami i 3337

myśliwcami, co było liczbą nader skromną w porównaniu z 22 000 samolotów bojowych Stanów Zjednoczonych. Znaczna ich część była jednak potrzebna na Pacyfiku oraz do obrony kraju.

[124] Na temat głównych bombowców i myśliwców RAF-u w 1945 roku zob. H.St.G. Saunders, Royal Air Force 1939–1945, t. 3: The Fight Is Won, London 1954, aneks VIII. Wczesnym latem 1945 roku wszystkie B-29 przebywały na teatrze Pacyfiku. Ich nagłe pojawienie się w Europie, w ramach przygotowań do operacji

„Unthinkable”, nie uszłoby uwadze Sowietów.

[125] Notatka Połączonego Sztabu Planowania z 25 kwietnia 1945 roku, „JPS Reports File”, zespół CAB

84/71, dz. cyt.

[126] Samoloty Mosquito, operując z baz w zachodnich Niemczech, mogły dotrzeć daleko w głąb terytoriów pod radziecką okupacją. Miały średni zasięg 3000 kilometrów i stanowiły ważny element alianckiej siły uderzeniowej. Ponieważ były zbudowane w przeważającej części z drewna, łatwiej było też zastąpić zestrzelone maszyny.

[127] Według D.B. Tubbs, Lancaster Bomber, London 1972. Lancastery z ładunkiem o wadze 3175 kg mogły pokonać odległość 4000 km, z ładunkiem o wadze 5440 kg – 2780 km, z ładunkiem 10-tonowym (tyle ważyła bomba Grand Slam) – 2500 km. Podziękowania dla Simona Tidswella za dane liczbowe.

[128] W bitwie powietrznej o Berlin zimą 1943 roku bombowce Lancaster dokonywały falowych nalotów na miasta niemieckie. 5,1% wszystkich lotów zakończyło się zestrzeleniem, a łączne straty wyniosły 1047

maszyn. Kolejnych 1682 zostało uszkodzonych. Dla porównania odsetek zestrzeleń dla samolotów Mosquito wyniósł jedynie 0,5%. Zob. D.B. Tubbs, Lancaster Bomber, dz. cyt.

[129] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 12, 17.

[130] Brytyjski system radarowy GL Mk II został udostępniony Związkowi Radzieckiemu podczas II wojny światowej w ramach programu Lend-Lease. W razie wybuchu nowej wojny Sowieci musieliby polegać na klonach własnej produkcji, takich jak system Son-2a.

[131] A. Boyd, The Soviet Air Force since 1918, London 1977, s. 205; zob. także „Unthinkable”, dz. cyt., s. 15, 17.

[132] „Soviet capabilities to launch air attacks against the US”, Połączony Komitet Wywiadu, 29 listopada 1946, 0000 rolka II, „Records of Joint Chiefs of Staff Part II 1946–1953”, GB 099 KCLMA MF 1–70, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London. Zob. także A. Boyd, The Soviet Air Force... , dz.

cyt., s. 206.

[133] W. Reszetnikow, Od Barbarossy do Berlina. Radziecki pilot bombowca przeciwko Luftwaffe, tłum.

R. Jędrusik, Warszawa 2009, s. 197, 198.

[134] A. Boyd, The Soviet Air Force…, dz. cyt., s. 215. Radziecką kopię B-29 ochrzczono mianem Tu-4.

[135] W. Reszetnikow, Od Barbarossy do Berlina, dz. cyt., s. 78.

[136] Tamże, s. 199.

[137] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 13.

[138] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 9, 10. W chwili zakończenia wojny w Europie wojska alianckie liczyły blisko 4,5 miliona żołnierzy.

[139] K. Sword, N. Davies, J. Ciechanowski, The Formation of the Polish Community in Great Britain 1939–50, London 1989, s. 62, 63, 446. Według J. Pyłat i in. w maju 1945 roku siły polskie liczyły 201 160

żołnierzy, zob. General Władysław Anders. Soldier and Leader of the Free Poles in Exile, red. J. Pyłat, J.

Ciechanowski, A. Suchcitz, London 2007, s. 174.

[140] Na temat amerykańskiej demobilizacji i zagrożenia ze strony ZSRR zob. J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t. 1: 1945–1947, Wilmington 1979, s.

212–226.

[141] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 5, 11. Radzieckie formacje szczebla dywizji były mniejsze od dywizji zachodnich. Wywiad ustalił, że pod koniec wojny Armia Czerwona dysponowała w Europie 169 dywizjami uderzeniowymi, 347 zwykłymi dywizjami, 112 uderzeniowymi brygadami pancernymi, 141 zwykłymi brygadami pancernymi. Tylko część tych jednostek uczestniczyłaby w odpieraniu ofensywy alianckiej.

[142] Obliczając „ekwiwalentne” dywizje, planiści przyjęli, że wartość bojowa jednej radzieckiej dywizji

„uderzeniowej” wynosi 2/3 wartości dywizji alianckiej, a jednej dywizji „zwykłej” – 1/3 wartości dywizji alianckiej. Na temat rozmiarów innych formacji Armii Czerwonej zob. D. Glanz i in., Slaughterhouse. The Handbook of the Eastern Front, Bedford 2005, s. 299–390.

[143] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 16.

[144] Cyt. za dziennikiem Roberta Meiklejohna, wpis z 17 marca 1945, w: F. Costigliola, After Roosevelt’s Death: Dangerous Emotions, Divisive Discourses and the Abandoned Alliance, „Diplomatic History” 2010, t.

34, nr 1.

[145] W krótkiej perspektywie Armię Czerwoną wzmocniło również zdobyczne uzbrojenie niemieckie, m.in. pojazdy transportowe oraz broń przeciwpancerna.

[146] H. Haape, Moscow Tram Stop. A Doctor’s Experiences with the German Spearhead in Russia, London 1957, s. 332.

[147] H. Faringdon, Confrontation, dz. cyt., s. 39. Na większości obszaru Związku Radzieckiego przez ponad cztery miesiące w roku leży śnieg. Na temat wpływu klimatu zob. także J. Lucas, Ostheer. Niemiecka Armia Wschodnia 1941–1945, tłum. T. Lem, Międzyzdroje Kraków 2008, s. 107–121.

[148] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 16.

[149] Na temat zmęczenia i morale w Armii Czerwonej zob. C. Merridale, Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939–1945, tłum. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki, Poznań 2009, s. 284–290.

[150] Tamże. W epoce powojennej 9 maja nabrał w Związku Radzieckim ogromnej wagi, jednocząc frakcje o odmiennych poglądach.

[151] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 11.

[152] R.M. Ogorkiewicz, Soviet Armoured Formations, „The Army Quarterly” 1995, t. 71, nr 1.

[153] Czołgów Sherman używano jeszcze w latach pięćdziesiąty, w tym na wojnie koreańskiej.

[154] Pancerz T-34 były w stanie przebić dopiero późniejsze działa o większych kalibrach (75 mm).

[155] SU-100 był czołgiem bez wieży, co pozwalało zmniejszyć jego masę i wzmocnić pancerz przedni.

Mógł wprawdzie strzelać wyłącznie na wprost, ale niełatwo było przebić jego kadłub.

[156] A. Seaton, J. Seaton, The Soviet Army. 1918 to the Present, London 1986, s. 156–159.

[157] O grabieżach w radzieckiej strefie okupacyjnej Niemiec zob. A. Applebaum, Za żelazną kurtyną.

Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944–1956, tłum. B. Gadomska, Warszawa 2013, s. 48, 49.

[158] Notatki ze sprawozdań agentów w Polsce # V., zespół HS4/145, National Archives, Kew, London.

[159] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 8, 9.

[160] Nie wszyscy udawali się na Śląsk z dobrych pobudek, ziemie zachodnie przyciągały również drobnych przestępców. Prof. A. Prażmowska do autora, 17 stycznia 1945.

[161] Dr J. Sawicki do autora, 31 października 2012; zob. także S.M. Plokhy, Jałta. Cena pokoju, tłum. R.

Bartołd, Poznań 2011, s. 258.

[162] K. Lowe, Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, tłum. M.P. Jabłoński, Poznań 2013, s. 52, 53. Także R.A. Zagovec, Dances of Death. The Endekämpfe and the German Experience of Defeat,

„Everyone’s War” 2005, nr 11. Liczba głodnych i bezpaństwowców mogła być bliższa 11 milionom.

[163] Notes by Field Marshall Montgomery on the General Intelligence Picture, „Alanbrooke Papers”, nr ref. 12, dz. cyt.

[164] Hrabia Halifax do MSZ, 14 maja 1945, zespół PREM 3/473, National Archives, Kew, London.

[165] R.L. Koehl, The Black Corps. The Structure and Power Struggles of the Nazi SS, Wisconsin 1983, s.

221–222.

[166] Na temat brytyjskiej reakcji na doniesienia o obozach koncentracyjnych zob. J. Walker, Polska osamotniona. Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego najwierniejszego sojusznika? , tłum. J. Szkudliński, Kraków 2010, s. 150–164.

[167] H.L. Ismay, The Memoirs of General Lord Ismay, London 1960, s. 392.

[168] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 3.

[169] Czekiści. Organy bezpieczeństwa w europejskich krajach bloku sowieckiego 1944–1989, red. K.

Persak, Ł. Kamiński, Warszawa 2010, s. 329, 330. Zakrawa na ironię, że Sowieci niektóre z tych więzień urządzili w byłych niemieckich obozach koncentracyjnych, np. w Buchenwaldzie.

[170] J. Koehler, Stasi. The Untold Story of the East German Secret Police, Oxford 1999, s. 50–51.

[171] Ch. Andrew, O. Gordijewski, KGB, tłum. R. Brzeski, Warszawa 1997, s. 310.

[172] Oficjalną nazwą oddziałów sformowanych w lipcu 1944 roku przez komunistów było po prostu

Wojsko Polskie. Przymiotnik „Ludowe” był używany w celach propagandowych (przyp. red.).

[173] Nim wojna w Europie dobiegła końca, generał Zygmunt Berling został pozbawiony dowództwa i odesłany do Moskwy. Stracił też przychylność PKWN-u, który nazwał go „wrogiem polskiej demokracji”.

[174] Liczbę tę należy traktować jako duże przybliżenie, szacunki wahają się bowiem między 172 000

a 280 000. Zob. The Beginnings of Communist Rule in Poland, red. A. Polonsky, B. Drukier, London 1980, s.

63.

[175] A. Prażmowska, Civil War in Poland 1942–1948, London 2004, s. 124, 125; także S. Zaloga, The Polish Army 1939–45, Oxford 2005, s. 26, 27.

[176] Zob. notatka MSZ pt. „Conditions in Poland”, zespół FO 371/476648, National Archives, Kew, London. Wiele wsi nadal sympatyzowało z Armią Krajową. Nawet reforma rolna, która miała zwiększyć popularność proradzieckiego rządu, nie cieszyła się ogromnym poparciem. A. Prażmowska, Civil War in Poland... , dz. cyt., s. 125–127; także Ludowe Wojsko Polskie 1943–1973, red. W. Jurgielewicz, Warszawa 1974.

[177] Dr T. Łabuszewski do autora, 31 października 2012.

[178] Cyt. za: J. Leasor, War at the Top. Based on the Experiences of General Sir Leslie Hollis, London 1959, s. 174.

[179] A. Chisholm, M. Davie, Beaverbrook. A Life, London 1992, s. 434.

[180] H. Ismay, The Memoirs of General Lord Ismay, dz. cyt., s. 392.

[181] M.H. Folly, Churchill, Whitehall and the Soviet Union, 1940–1945, London 2000, s. 28–31.

[182] F. Roberts, Dealing with Dictators. The Destruction and Revival of Europe 1930–70, London 1991, s. 90, 91.

[183] N. MacPherson, American Intelligence in War-Time London. The Story of OSS, London 2003, s.

235; zob. także zespół JIC 250/1, „USSR Post-war Capabilities and Policies”, 31 stycznia 1945, oraz 250/2, 2

lutego 1945, rolka 14, 95, RG 226, US National Archives and Records Administration, Washington DC.

[184] 26 czerwca w końcu podpisano Kartę Narodów Zjednoczonych, przy czym kraje członkowskie musiały jeszcze ratyfikować ją w swoich parlamentach.

[185] N. MacPherson, American Intelligence in War-Time London, dz. cyt., s. 236; zob. także Joint Intelligence Staff (JIS) 161, „British Capabilities and Intentions”, 10 maja 1945, rolka 1, pozycja 190, RG 226, US National Archives and Records Administration, Washington DC.

[186] Po śmierci feldmarszałka sir Johna Dilla w listopadzie 1944 roku komunikacja między szefami sztabów alianckich zaczęła kuleć i nigdy już nie odzyskała dawnej płynności. Rzecz jasna, współpraca badawcza oraz wywiadowcza trwała dalej, lecz był to niższy szczebel. Zob. British Intelligence, Strategy and the Cold War 1945–51, red. R.J. Aldrich, London 1992, s. 221.

Rozdział 5

Wariant „Wojna totalna”

W razie gdyby napaść wojsk brytyjskich, amerykańskich i polskich na Armię Czerwoną nie przyniosła „szybkiego sukcesu”, wówczas doszłoby niechybnie do III wojny światowej, przez planistów określonej mianem „wojny totalnej”. Według tego czarnego scenariusza siły alianckie zostałyby wciągnięte w głąb Polski, a potem Związku Radzieckiego. Z uwagi na ogromną dysproporcję w liczbie żołnierzy zwycięstwo w takiej „totalnej wojnie” wymagałoby szerokiej mobilizacji w Stanach Zjednoczonych. Dodatkowe siły amerykańskie musiałyby zostać przeszkolone, wyposażone i przetransportowane do Europy, gdzie dołączyłyby do innych rezerw rekrutowanych

spośród

wszystkich

„zachodnioeuropejskich

sojuszników”.

Amerykanie dzięki potężnej bazie przemysłowej poradziliby sobie nawet przy dużych stratach sprzętu, lecz byli zależni od zmechanizowanego transportu, a więc kluczowe znaczenie miały linie komunikacyjne[187]. Nawet gdyby Stanom Zjednoczonym udało się w ciągu paru miesięcy przerzucić niezbędne oddziały, szanse aliantów na zwycięstwo wciąż byłyby niewielkie; planiści obawiali się, że reżim radziecki mógłby się załamać jedynie wskutek wydarzenia na miarę rewolucji październikowej. Jedynym sposobem na „wyeliminowanie” wroga byłby podbój dużych aglomeracji miejskich, co pozbawiłoby nieprzyjaciela bazy produkcyjnej uzbrojenia i amunicji. Równocześnie musiano by rozgromić wojska radzieckie w terenie.

Tak szeroko zakrojona destrukcja była bardzo mało prawdopodobna, należało bowiem liczyć się z tym, że Armia Czerwona wycofa się na własne terytorium, nie ponosząc większej klęski. Planiści odwołali się do hitlerowskiej inwazji na Związek Radziecki w 1941 roku: w pierwszym roku Niemcy szybko posuwali się naprzód, ale później ponieśli porażkę z powodu rozciągniętych linii komunikacyjnych. W trakcie tamtego konfliktu Sowieci wycofali maszyny produkcyjne w głąb kraju, a potem

zrobili z nich użytek na potrzeby wielkiej kontrofensywy Armii Czerwonej w drugim roku wojny. Planistów przerażały gigantyczne odległości, jakie alianci musieliby pokonać, by zapewnić sobie zwycięstwo, choć i tak przypuszczalnie nie zdawali sobie w pełni sprawy z fatalnego stanu dróg w radzieckim interiorze[188].

Plan nie obejmował szczegółów dotyczących kierunków natarcia na Związek Radziecki, można jednak domniemywać, że alianci poszliby w ślady Hitlera i wzorem operacji „Barbarossa” parli prosto na wschód w stronę Mińska i Smoleńska. W 1941 roku Stalin popełnił ogromny błąd strategiczny, przyjmując, że główne natarcie wojsk niemieckich skieruje się ku południowo-zachodniej części Związku Radzieckiego, i wbrew radom swoich generałów przerzucił znaczną liczbę dywizji z frontu zachodniego. Sądził bowiem, że wojska napastnicze w pierwszej kolejności będą próbowały opanować żyzną Ukrainę oraz kaukaskie pola naftowe.

Jednak w 1945 roku pozycja obronna Związku Radzieckiego była o wiele silniejsza; Stalin wzmocnił słabe fortyfikacje na byłych polskich ziemiach wschodnich, a południową flankę umocnił, okupując Rumunię i gromadząc wojska w rejonie Morza Czarnego. Ponadto duża część radzieckiego wydobycia ropy została przesunięta w kierunku Wołgi i Uralu, a więc z dala od wojsk alianckich[189].

Gdyby alianci zdołali wedrzeć się w głąb Polski, musieliby rozciągnąć linie komunikacyjne, a podmokłe tereny za Warszawą spowolniłyby ich natarcie.

Mogliby jednak wtedy liczyć przynajmniej na wsparcie ze strony przyjaźnie nastawionej ludności polskiej. Obszar, o którym mowa, był matecznikiem niedawno rozwiązanego Polskiego Państwa Podziemnego i jego militarnego skrzydła, Armii Krajowej, która operowała głównie na terenie generalnego gubernatorstwa.

Obszarem tym zarządzał hitlerowski gubernator Hans Frank, a ponieważ administracja niemiecka wykazywała się potwornym okrucieństwem, AK mogła się spodziewać niemal całkowitego wsparcia ze strony miejscowej ludności. Latem 1944 roku AK wszczęła bohaterskie, lecz skazane na porażkę powstanie warszawskie przeciwko Niemcom i choć trwało ono ponad dwa miesiące, jego klęska oznaczała koniec Armii Krajowej. W styczniu 1945 roku ruch oporu został formalnie rozwiązany, lecz mimo dokonywanych przez NKWD masowych aresztowań spadkobiercy AK trzymali się mocno, zwłaszcza na wsi, a wiosną 1945 roku

pałeczkę przejęły inne organizacje – „Nie”, a później Delegatura Sił Zbrojnych[190].

Tak więc w terenie nadal rządziły odłamowe ugrupowania przeciwne nowej władzy, bądź to dawni akowcy, bądź to Narodowe Siły Zbrojne, bądź też, jak na południowym wschodzie, Ukraińska Powstańcza Armia, co oznaczało, że wojska alianckie znajdą poza miastami wielu sojuszników. Wprawdzie przywódcy podziemia, uznawszy, że dalszy opór zbrojny doprowadzi jedynie do niepotrzebnego rozlewu krwi, w kwietniu 1945 roku wezwali swoich żołnierzy do złożenia broni, ale prawdopodobnie ponad 30% z nich nie zastosowało się do rozkazu. Mimo starań Polskiej Partii Robotniczej, której sługusi we wsiach i miasteczkach donosili na partyzantów, po zakończeniu wojny liczba podziemnych żołnierzy utrzymywała się na wysokim poziomie. Na wolności wciąż przebywało około 20 tysięcy bojowników oraz przeszło 200 tysięcy rezerwistów i sympatyków, wielu ukrywało się w lasach na północy kraju albo wokół Warszawy. Nadal brakowało uzbrojenia, choć niektórym udało się wejść w posiadanie broni przeciwpancernej po uciekających Niemcach.

Polacy wykazywali się ogromną zaradnością, w wielu domach znajdowały się skrytki z bronią i amunicją, która w końcu nie została użyta, ponieważ wezwanie do pospolitego ruszenia nigdy nie nadeszło[191].

Choć sporo bojowników podziemia nie zamierzało składać broni, siatka ruchu oporu i jego możliwości komunikacyjne uległy znacznemu pogorszeniu[192]. Latem i jesienią 1945 roku szeregi partyzantów zeszczuplały wskutek zniechęcenia, wyczerpania oraz radzieckiej infiltracji, a lepiej zorganizowana Wolność i Niezawisłość powstała dopiero we wrześniu, kiedy było już za późno na wariant

„Unthinkable” [193]. Mimo stopniowego rozpadu podziemia większość Polaków żywiła nadzieję, że lada moment wybuchnie zbrojny konflikt między Zachodem a Związkiem Radzieckim.

Plan „Unthinkable” został poszerzony o możliwość wciągnięcia wojsk alianckich przez Sowietów w głąb ich terytorium, niewiele jednak uwagi poświęcono analizie siły Związku Radzieckiego i jego zdolności obronnej. Państwo radzieckie było niewątpliwie biedne, niski poziom PKB dał o sobie znać w trakcie II wojny światowej. W porównaniu z bogatszymi krajami zachodnimi ZSRR był zmuszony zmobilizować znacznie większą część swoich skromnych zasobów. Było to o tyle

istotne, że Sowieci nigdy nie potrafili wysupłać dużych środków na przemysł

maszynowy i metalurgiczny, bez którego nie mogła się obejść nowoczesna produkcja zbrojeniowa. Mieli wprawdzie ogromną przewagę pod względem liczebności wojsk, lecz zachodni alianci dysponowali przeszło sześciokrotnie większym potencjałem przemysłowym[194]. Stalin wiedział o tym i starał się to zmienić. Nie dość, że w ramach programu Lend-Lease otrzymał od Stanów Zjednoczonych sprzęt o łącznej wartości 9 miliardów dolarów (15 tysięcy samolotów, 7 tysięcy czołgów i ponad 400 tysięcy ciężarówek i jeepów), to jeszcze zagarnął ogromną ilość sprzętu z okupowanych terytoriów Europy Wschodniej.

W maju Stalin poprosił Amerykanów o dodatkową pomoc w postaci kredytów, być może licząc, że zdoła je wytargować w zamian za obietnicę wycofania wojsk radzieckich[195]. Zdawał sobie również sprawę z innej słabości swojego kraju, jaką była zależność od importowanej żywności. W razie wybuchu nowego konfliktu nie mógłby jej dłużej sprowadzać z Zachodu, choć mógłby to sobie częściowo powetować obowiązkowymi dostawami z okupowanej Europy Wschodniej.

Przywódcy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych nigdy nie rozumieli paranoi Stalina, jego obsesyjnego strachu, że wpływy zachodnie wypaczą stalinowsko-leninowską doktrynę. Powodowany tym fanatycznym przekonaniem kazał odsiać zdrajców, którzy jego zdaniem ukrywali się w rzeszy obywateli radzieckich powracających z Zachodu. Było wśród nich mnóstwo jeńców wojennych, którzy walczyli za ojczyznę, wielu wierzyło nawet w Stalina i jego metody.

Tymczasem wkrótce po uwolnieniu z niemieckich obozów trafiali oni do więzień, byli torturowani i mordowani. Władza radziecka, przejąwszy ich od aliantów, natychmiast umieszczała ich w którymś z ponad 100 obozów, a każdy mieścił co najmniej 10 tysięcy więźniów. Następnie byłych czerwonoarmistów przesłuchiwali oficerowie kontrwywiadu wojskowego, tzw. Smierszu (od „Śmierć szpiegom”), a cywili – agenci NKWD. Ofiarą tego przesiewu padali nawet wysocy rangą dowódcy wojskowi, powstaje więc pytanie: w jakim stopniu radzieckie naczelne dowództwo było przygotowane do odparcia inwazji?

Najwyżej postawionym radzieckim wojskowym był w tamtym czasie marszałek Gieorgij Żukow, którego mimo pewnych błędów taktycznych okrzyknięto

architektem zdobycia Berlina[196]. Charakterystyczne, że wszelkie chwilowe niepowodzenia takich dowódców jak Żukow były na rękę Stalinowi, który bardzo się obawiał konkurencji ze strony innych wpływowych i wybitnych postaci. Żukow, ścigając się w marszu do Berlina z marszałkiem Iwanem Koniewem, wykonał parę pochopnych manewrów, które pociągnęły za sobą ciężkie straty. Stalin był jednak gotów przymykać oko na podobne niepowodzenia, o ile tylko osłabiały prestiż Żukowa[197].

Planiści mieli też określić, jak ich zdaniem zachowa się Stalin, jeżeli konflikt się przedłuży. Przypuszczano, że Sowieci otworzą nowe fronty w innych częściach świata. W Skandynawii spróbowaliby przejść jak burza przez północną Finlandię, wkroczyć do północnej Norwegii, po czym ruszyć na południe i dotrzeć aż do Trondheim. Raport nie zawierał analizy fińskiego potencjału obronnego, gdyby jednak Finowie rozpoczęli wcześniej demobilizację – i w poważnym stopniu zmniejszyli armię – to wojsko czasu pokoju stawiłoby Rosjanom jedynie symboliczny opór. Poza tym na skutek poprzednich inwazji radzieckich Finowie stracili część najlepszych ziemi uprawnych i mogłoby im zabraknąć żywności, a wówczas prędko zwróciliby się z propozycją rozmów pokojowych. Przy założeniu, że Armia Czerwona ruszyłaby do ataku w miesiącach letnich, Przylądek Północny nie byłby skuty lodem, za to teren byłby w wielu miejscach rozmokły od wezbranych rzek. Przeprawa przez liczne naturalne przeszkody w kierunku Norwegii transportów zaprzężonych w konie i renifery byłaby próbą umiejętności radzieckich inżynierów. Niemniej Sowieci zdołaliby szybko zająć kluczowe północne porty oraz kopalnie niklu w rejonie Pieczengi, a później pomaszerowaliby w stronę Narwiku –

ważnego portu, przez który Szwecja eksportowała rudę żelaza. Po drodze musieliby jednak przeprawić się przez wąskie gardło między górami a fiordem Lyngen, gdzie mogłyby ich skutecznie odpierać specjalne jednostki alianckie i norweskie.

Pokonawszy te przeszkody, Sowieci próbowaliby zająć duże portowe miasto Trondheim, posiłkując się desantem z morza i powietrza. Zapewniliby tym samym swojej flocie nawodnej i podwodnej bezpieczny dostęp do północnego Atlantyku i mogliby wstrzymać ofensywę[198].

Na południu kontynentu Stalin najechałby Grecję i Turcję. Po zajęciu tej drugiej

prawdopodobnie zamknąłby Dardanele, blokując aliantom dostęp do Morza Czarnego. Gdyby jednak cieśnina pozostała otwarta, można sobie wyobrazić, że Stany Zjednoczone wykorzystałyby Korpus Piechoty Morskiej (liczący wtedy około pół miliona żołnierzy), by związać znaczne siły Armii Czerwonej na jej południowym skrzydle, choćby poprzez operację desantową w basenie Morza Czarnego. Niemniej nawet po sforsowaniu Dardaneli Amerykanie z pewnością napotkaliby zaciekły opór przy lądowaniu i ponieśli znaczne straty w ludziach. Co ciekawe, brytyjscy planiści nie zdradzali szczególnego zaniepokojenia perspektywą radzieckiej ekspansji na południu, panowało wśród nich przekonanie, że radziecki podbój Grecji i Turcji nie wpłynie na ogólną sytuację strategiczną. Co innego Iran i Irak: gdyby te dwa kraje wpadły w ręce Sowietów – a było to wysoce prawdopodobne, skoro na drodze 11 dywizji radzieckich stały zaledwie 3 indyjskie grupy brygadowe – wówczas Stalin odciąłby Zachód od jednego z głównych źródeł

ropy naftowej. Zarazem jednak autorzy planu zakładali, że Armia Czerwona ze względu na swój wysiłek w Europie nie zapuści się do Egiptu ani tym bardziej do Indii.

Gdy Armia Czerwona w odpowiedzi na ofensywę aliancką zajęłaby część Finlandii, Norwegii, Grecji oraz Turcji, Brytyjczycy uruchomiliby ponownie Kierownictwo Operacji Specjalnych (Special Operations Executive, SOE). Po zakończeniu II wojny światowej w Europie SOE przestało być samodzielną agencją i zostało wchłonięte przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Lord Selborne przestał pełnić funkcję ministra, całościowy nadzór nad organizacją przejął

charyzmatyczny lord Lovat, a wielu szefów sekcji zagranicznych włączono do MI6[199]. Na ostatnie pół roku swego istnienia SOE otrzymało jednak nowe zadanie.

Wciąż miało prowadzić tajne działania w służbie Rządu Jego Królewskiej Mości, tyle że związane z nowym wrogiem, co potwierdzała jesienna dyrektywa: SOE zostało poinstruowane, by wykonując te zadania, nadawało priorytet krajom najbardziej zagrożonym we wstępnej fazie ewentualnego konfliktu z Rosją, lecz nieznajdującym się obecnie pod rosyjskim panowaniem[200].

Ponieważ personel SOE kierowano do krajów frontowych, zwłaszcza do Niemiec

i Austrii, liczba agentów tej organizacji w brytyjskiej strefie okupacyjnej Niemiec po 8 maja nie tylko nie zmalała, ale wręcz wzrosła. Ich zwiększona obecność była częściowo podyktowana walką z pozostałościami nazistowskiego reżimu, lecz istniał

też bardziej złowróżbny powód w postaci „zadań długofalowych”; ten rodzaj działalności był obliczony na przygotowanie i wyposażenie tajnych agentów na wypadek konfliktu ze Związkiem Radzieckim[201].

W miarę eskalacji wojny znaczenia nabrałyby potencjalne cele radzieckie w Azji. Turcja już od dłuższego czasu figurowała w radzieckich planach ekspansji –

Stalinowi zależało zwłaszcza na odzyskaniu Karsu i Ardahanu; z tego powodu od marca 1945 roku na falach Radia Moskwa narastała krytyka pod adresem tureckiego rządu. Napięcie sięgnęło zenitu w czerwcu, kiedy Sowieci wysunęli roszczenia do Dardaneli, domagając się prawa do ustanowienia baz w tym ważnym strategicznie rejonie. Minister spraw zagranicznych Mołotow „poprosił rząd turecki o przychylenie się do radzieckich życzeń”, lecz nikt nie miał wątpliwości, że jest to w istocie zawoalowana groźba. Brytyjczykom nie spieszyło się więc z rozwiązywaniem istniejących komórek SOE w Turcji ani nawet w Iranie czy Norwegii. W tym ostatnim kraju agenci SOE mieli pozostać w pogotowiu do połowy czerwca[202].

Jeżeli chodzi o Daleki Wschód, to planiści uznali, że najbardziej prawdopodobną konsekwencją konfliktu byłby natychmiastowy sojusz radziecko-japoński.

Oznaczałoby to woltę Stalina, który pozostawał neutralny w stosunku do Japonii, a zgodnie z ustaleniami z Jałty w sierpniu miał jej wypowiedzieć wojnę. Taka wolta była jednak całkiem realna. Japonia mogłaby wówczas trochę odetchnąć i wzmocnić swoje siły na rodzimych wyspach, a także powrócić do ofensywy w Chinach. Po odwołaniu operacji „Downfall”, czyli inwazji na Wyspy Japońskie, aliancka wojna z Japonią utknęłaby w martwym punkcie. Na szczęście było mało prawdopodobne, aby milionowe siły Armii Czerwonej na wschodzie wzięły udział w jakichkolwiek działaniach ofensywnych na Dalekim Wschodzie[203].

Choćby jednak brytyjscy planiści bez końca roztrząsali możliwe posunięcia Związku Radzieckiego, nie byli w stanie przewidzieć, na jakim etapie konfliktu Stalin zdecyduje się podbić stawkę, najeżdżając nowe terytoria. Czy sprowokuje go

już na wstępie obliczone na „szybki sukces” natarcie zachodnich aliantów na Niemcy i Polskę? Czy może dopiero eskalacja konfliktu i „wojna totalna” zimą 1945/46 roku skłoni go do ekspansji? „Rezultat wojny totalnej z Rosją jest nie do przewidzenia – brzmiała ponura konkluzja – lecz jeżeli możemy być czegoś pewni, to tego, że ewentualna wygrana zajęłaby nam bardzo wiele czasu” [204].

Gdyby wojna z Sowietami nie zakończyła się przed zimą 1945 roku, co wtedy?

Po wkroczeniu w głąb terytorium Polski wojska alianckie z pewnością mogłyby liczyć – przynajmniej w środkowej części kraju – na bardziej zorganizowane wsparcie ze strony ludności. Na północy i wzdłuż bałtyckiego wybrzeża czekał ich pochód przez historyczne Prusy Wschodnie, do niedawna wchodzące w skład Rzeszy Niemieckiej. Teraz obszar ten znajdował się pod okupacją radziecką, przypominał

pustkowie i nie miał wiele do zaoferowania wkraczającym wojskom. Już Niemcy podczas odwrotu zniszczyli większość tamtejszej infrastruktury, a najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy Prusy Wschodnie jako pierwsze spośród ziem Rzeszy zostały zajęte przez Armię Czerwoną, żołnierze radzieccy przystąpili do zmasowanego terroru, gwałtów i grabieży. Plądrowano wszystkie zabudowania, których Niemcy nie zburzyli, rabowano plony i zwierzęta. Podobnie jak na Śląsku, na północy nie istniał zorganizowany ruch oporu, który mógłby koordynować działalność sabotażową lub dostarczać aliantom cennych informacji wywiadowczych, a to nie wróżyło najlepiej alianckim lądowaniom na polskim wybrzeżu[205].

Łatwiejsze zadanie miałoby alianckie natarcie na południu, wkraczające na tereny rdzennie polskie. Nie oznacza to jednak, że tamtejsze miasta miały wiele do zaoferowania nadchodzącym wojskom. Polska stolica wciąż leżała w gruzach i choć uprzątnięto ulice, odbudowa była jeszcze odległym planem. Po stłumieniu powstania warszawskiego Hitler rozkazał swoim wojskom przed wycofaniem się na zachód zrównać resztki miasta z ziemią. Specjalne drużyny saperów wysadzały jeden po drugim szkielety spalonych domów, tak by Armia Czerwona, gdy już Stalin pozwoli jej przekroczyć Wisłę, zastała tylko wielką górę cegieł. Ludność zachodniej części miasta skurczyła się do niespełna tysiąca osób. Do 1 lipca 1945 roku ruiny na lewym brzegu mogli zasiedlić niektórzy spośród 60 tysięcy mieszkańców prawobrzeżnej Pragi, lecz miasto było nadal w dużej mierze wymarłe[206]. Inne aglomeracje nie

ucierpiały aż w takim stopniu, choć mało która uniknęła niemieckiego bądź

radzieckiego odwetu.

W głębi Polski alianci musieliby również zwalczać polskich komunistów prowadzących dywersję na tyłach frontu. Od momentu zajęcia Polski w 1944 roku Sowieci poświęcili sporo czasu organizowaniu tajnych grup i niszczeniu antykomunistów. Wraz z Armią Czerwoną nadeszły jednostki Smierszu, które z pomocą oddziałów NKWD wyłapywały, rozbrajały i likwidowały bojowników podziemia. Ponadto enkawudziści pod komendą bezwzględnego generała Iwana Sierowa szkolili kadry polskiej bezpieki. Sierow pozostał w Polsce do maja 1945 roku, najpierw rozprawił się z niedobitkami Armii Krajowej, a następnie zaczął

organizować Urzędy Bezpieczeństwa. Latem 1945 roku struktury te, pod kierownictwem Stanisława Radkiewicza, były jeszcze w powijakach, liczyły dwa i pół tysiąca nieopierzonych rekrutów dowodzonych przez oficerów bez doświadczenia, i trzeba było kolejnego roku, by szeregi urosły do 10 tysięcy.

Bezpieka w początkach swego istnienia stanowiła więc chaotyczną zgraję, w niewielkim stopniu współpracującą z proradzieckim Wojskiem Polskim. W maju 1945 roku Władysław Gomułka, jeden z przywódców Polskiej Partii Robotniczej, martwił się, że UB zaszkodzi wizerunkowi reżimu w społeczeństwie. „[Wszystko]

zmierza do tego, że staniemy się najgorszą NKWD-owską agenturą” – ostrzegał, a jego obawy szybko znalazły potwierdzenie, ostatecznie bowiem około połowy rekrutów z cywila zastąpiono wojskowymi, a kadry dowódcze wzmocniono oficerami wywiadu radzieckiego[207]. Urzędy Bezpieczeństwa terroryzowały lokalną ludność, ale w razie alianckiej inwazji enkawudziści z pewnością koordynowaliby operacje kontrwywiadowcze na tyłach nieprzyjaciela oraz przeprowadzali obławy na potencjalnych jego sprzymierzeńców w środkowej i wschodniej Polsce przed nadejściem frontu.

Dalsze niebezpieczeństwa czekały na wschód od Wisły, o czym przekonały się boleśnie wojska napoleońskie, a całkiem niedawno również Niemcy. Ofensywa niemiecka z września 1939 roku pokazała, że terytorium Polski jest łatwo dostępne dla najeźdźców. Nacierające od zachodu armie alianckie nie musiały pokonywać łańcuchów górskich i początkowo nie napotkałyby na swej drodze trudnego terenu –

dopóki nie dotarłyby do wschodnich mokradeł bądź północno-wschodnich puszczy.

To właśnie one były najgorszą zmorą wojsk inwazyjnych. Przepastne lasy liściaste, nieraz o lepkim i cuchnącym poszyciu, obfitowały w bujną roślinność, przez którą nie sposób było się przedrzeć. Chmary much i komarów unosiły się nad każdym wlokącym się piechurem, który na domiar złego nie miał gdzie ugasić pragnienia.

Dostawy lekarstw i żywności malałyby w miarę rozciągania się alianckich linii komunikacyjnych – a przecież ciągle mowa o lecie[208]. Zimą było jeszcze gorzej, o czym przekonała się piechota niemiecka. Marsz w kierunku Moskwy był najeżony niebezpieczeństwami. Heinrich Haape, jeden z najbardziej odznaczonych lekarzy Wehrmachtu na froncie wschodnim, uczestniczył jako członek 3. batalionu 8. Pułku Piechoty w potężnym natarciu 1941 roku, które stanęło u bram Moskwy, lecz w końcu przegrało z chorobami i złą pogodą. Spośród 800 żołnierzy batalionu pierwszą zimę przetrwało zaledwie 28. Mimo to Haape uważał, że losy operacji

„Barbarossa” mogły się potoczyć inaczej:

Gdyby tylko bitwa o Moskwę rozpoczęła się dwa tygodnie wcześniej, miasto byłoby teraz w naszych rękach. Albo gdyby zaczęło padać dwa tygodnie później. Gdyby, gdyby, gdyby.Gdyby Hitler zaczął

operację „Barbarossa” półtora miesiąca wcześniej, zgodnie ze swoim pierwotnym zamiarem; gdyby zostawił Mussoliniego samemu sobie na Bałkanach i uderzył na Rosję już w maju; gdybyśmy kontynuowali szybkie natarcie bez postoju nad jeziorem Szczucze; gdyby Hitler przysłał nam odzież zimową. Tak: gdyby, gdyby, gdyby[209].

Operacja „Barbarossa” była cennym źródłem wiedzy dla każdej armii planującej inwazję na Związek Radziecki. Istniało duże prawdopodobieństwo, że i tym razem Armia Czerwona cofnie się i wciągnie najeźdźcę w głąb swojego terytorium, tak jak to uczyniła w roku 1941. Wówczas Hitler sądził, że Związek Radziecki nie wycofa się z krajów bałtyckich czy w ogóle w kierunku Moskwy i że Wehrmacht rozgromi wroga w otwartym polu, bez potrzeby podążania za nim w głąb kraju. Okazało się to fatalną pomyłką[210]. Między czerwcem a wrześniem 1941 roku Niemcy zdobyli ogromne połacie radzieckiego terytorium, dotarli na przedpola Leningradu i zajęli Kijów, lecz radzieckie siły lądowe i powietrzne były wtedy w szoku, wybuch wojny je zaskoczył. Armia Czerwona roku 1945 była zupełnie innym wojskiem, zahartowanym w bojach i lepiej wyposażonym. Podczas operacji „Unthinkable”

alianci mierzyliby się ze znacznie groźniejszym przeciwnikiem, a rosyjski klimat byłby równie srogi.

Późną jesienią nacierające w głąb ZSRR wojska alianckie miałyby coraz mniej światła dziennego. W porównaniu z 1 lipca w Niemczech dzień wstawałby dwie i pół

godziny później, a mrok zapadał trzy i pół godziny wcześniej. W połowie listopada zacząłby się gwałtowny spadek temperatur. Rano przy bezchmurnym niebie wschodziłoby słońce, ale z upływem godzin świeciłoby coraz słabiej. Po stepie hulałby lodowaty wiatr znad Syberii, wieczorem temperatura spadałaby do –15

stopni. Żołnierze pełniący wartę byliby narażeni na odmrożenie kończyn. W grudniu temperatura zmalałaby jeszcze bardziej: –24, –36, –48 stopni. Byłoby jak w zamrażarce – tyle że cztery razy zimniej. Tak niewyobrażalny mróz oznaczałby całkowity paraliż wszelkich działań, a wszystkie armijne szpitale zapełniłyby się ofiarami odmrożeń i hipotermii[211].

Podobny los spotkał żołnierzy Napoleona. Tamtej strasznej zimy 1812 roku spośród 600 tysięcy żołnierzy, którzy wyruszyli na Moskwę, tylko 90 tysięcy dotarło do celu. Odwrót przeżyła zaledwie garstka. Resztę wybił mróz, ale i dur plamisty przenoszony przez wszy. W 1945 roku młodsi żołnierze mogli przetrwać zarazę, ale starsi, niezaszczepieni, nie mieliby większych szans. Mimo amerykańskich postępów w dziedzinie medycyny alianci nie byliby w stanie zaopatrzyć swoich wojsk w wystarczającą ilość surowicy.

Nie mniej trudności sprawiłby aliantom radziecki teren. Już same rozmiary Związku Radzieckiego budziły respekt i choć na rozległych obszarach kraju nie było ludzi ani strategicznych celów, wojska alianckie miałyby do pokonania niewyobrażalne wręcz odległości. Według granic z 1940 roku terytorium Związku Radzieckiego liczyło 22 miliony kilometrów kwadratowych przy 0,25 miliona Wielkiej Brytanii. Różnica w populacji nie była już tak duża: ludność Wielkiej Brytanii odpowiadała jednej czwartej ludności ZSRR, która wynosiła wówczas 194

miliony[212]. Ogromne odległości sprawiały, że radziecki sprzęt nieustannie się zużywał, a części zamienne (lub nowy sprzęt) trzeba było transportować z dalekiego Uralu, który stał się głównym zagłębiem przemysłu. Poza tym brakowało porządnych dróg i linii kolejowych łączących ośrodki produkcyjne z wojskami na

froncie. Wojna wyniszczyła znaczną część radzieckiego przemysłu, choć udało się ten efekt złagodzić, przenosząc wiele zakładów za Góry Uralskie.

Związek Radziecki mógł zatem liczyć na naturalne walory obronne. Na co lub na kogo mogli liczyć Brytyjczycy i Amerykanie? Zgodnie z jednym z głównych założeń wariantu „Unthinkable” Wielka Brytania miała otrzymać wsparcie nie tylko od Stanów Zjednoczonych, ale również od swoich dominiów. Nie było to jednak wcale oczywiste, tym bardziej że spodziewano się, iż Japonia wejdzie w sojusz ze Związkiem Radzieckim, co miałoby poważne reperkusje dla Australii. W chwili narodzin planu wiosną 1945 roku Australia była nadal uwikłana w zajadłą wojnę z Japonią na Borneo. Australijski premier John Curtin, Irlandczyk z pochodzenia i członek Partii Pracy, nie miał czasu dla Churchilla. Cieniem na ich wzajemnych relacjach położył się spór z 1942 roku, kiedy to premier brytyjski nakazał słynnej australijskiej 9. Dywizji, wracającej do domu po pełnej znoju kampanii w północnej Afryce, udać się na Cejlon i do Indii. Poza tym Curtin nie ukrywał, że w roli gwaranta bezpieczeństwa Australii na teatrze wojennym Pacyfiku wolałby widzieć Stany Zjednoczone[213]. Trudno więc przypuszczać, by rząd Australii, nie mówiąc już o obywatelach tego kraju, poparł operację „Unthinkable” – wojnę, która tylko przysporzyłaby Japonii sprzymierzeńca, a Australii nowego przeciwnika.

Ostatecznie jednak losy Australii w 1945 roku zależały w dużym stopniu od głównodowodzącego sił amerykańskich w rejonie południowo-zachodniego Pacyfiku, generała Douglasa MacArthura. Curtin bardzo się z nim liczył i dlatego gdyby MacArthur wypowiedział się entuzjastycznie na temat planu „Unthinkable” –

a wiele wskazuje, że tak by mogło być – wówczas australijskie dowództwo musiałoby się podporządkować[214].

Również Kanada, niezależnie od poparcia premiera Mackenziego Kinga dla Churchilla, mogłaby nie chcieć uczestniczyć w planowanej operacji, zwłaszcza gdyby przeciwko niej opowiedzieli się Amerykanie. Zresztą nie tylko Kanada i Australia miały się wyraźnie ku Stanom Zjednoczonym. Także Nowa Zelandia była coraz bardziej zaniepokojona faktem, iż Wielkiej Brytanii mniej zależy na pokonaniu Japonii niż na zwyciężeniu Niemiec. Nawet premier Smuts, którego relację z Churchillem ten ostatni opisywał, że są jak „dwa podstarzałe gołąbki

liniejące razem na gałęzi, lecz wciąż potrafiące dziobnąć”, odczuwał coraz większą presję ze strony Partii Narodowej, która oczekiwała od niego bardziej niezależnej polityki[215].

Ponieważ temat operacji „Unthinkable” pojawił się wiosną 1945 roku, a więc jeszcze przed amerykańskimi próbami nuklearnymi, autorzy raportu nie wspominają o możliwości użycia tego rodzaju broni. Niemniej w chwili wybuchu „wojny totalnej” program atomowy Stanów Zjednoczonych byłby mocno zaawansowany.

Jeżeli Amerykanie byliby gotowi wykorzystać nową broń, a cele japońskie zastąpić radzieckimi, wówczas cały scenariusz uległby znacznemu przeobrażeniu. W tamtym czasie jedynymi rodzajami celów, jakie brano pod uwagę, były ośrodki ludzkie i przemysłowe. Wojsko brytyjskie dopiero w 1951 roku wpadło na pomysł, że broni jądrowej można by użyć „taktycznie”, tzn. na polu bitwy. Już wcześniej jednak rozważano możliwość zrzucenia bomby atomowej na wojska agresora i rozprawienia się z przerażonymi niedobitkami za pomocą sił konwencjonalnych. Głównym czynnikiem taktycznym w przypadku eksplozji atomowej był podmuch – zwłaszcza w stosunku do obiektów ufortyfikowanych – lecz miał on to do siebie, że jego siła gwałtownie malała wraz z odległością. W punkcie oddalonym o 1,5 kilometra kilotonowa bomba powodowała zniszczenia nie większe niż wichura. Co za tym idzie, zrzucanie bomb na wrogie formacje w otwartym rosyjskim stepie przyniosłoby ograniczone rezultaty. Z kolei przy zmasowanym bombardowaniu atomowym promieniowanie radioaktywne byłoby tak silne, że wojska własne mogłyby operować na skażonym obszarze jedynie przez kilka godzin i tylko w specjalnych kombinezonach[216]. Wizja „wojny totalnej” była zaiste wizją przerażającą.

[187] S.J. Watson, A Comparison of the Russian, American and British Field Armies, „The Army Quarterly

& Defence Journal”, kwiecień 1950.

[188] „Unthinkable”, zespół CAB 120/691, National Archives, Kew, London, s. 2. Zob. także J. Lucas, Ostheer. Niemiecka Armia Wschodnia 1941–1945, tłum. T. Lem, Międzyzdroje Kraków 2008, s. 141–145.

[189] D. Volkogonov, The Rise and Fall of the Soviet Empire. Political Leaders from Lenin to Gorbachev,

London 1998, s. 114, 115. Stalin wciąż miał problemy z Ukrainą, gdzie agitowali nacjonaliści. Duża część ludności żywiła głęboką nienawiść do dyktatora i jego metod sprawowania rządów, odkąd w latach trzydziestych przymusowa kolektywizacja spowodowała klęskę głodu i śmierć około 8 milionów ludzi.

[190] Masowo sprawdzano tożsamość mężczyzn w wieku od 16 do 50 lat i aresztowano każdego podejrzanego o przynależność do AK. Zob. The Beginnings of Communist Rule in Poland, red. A. Polonsky, B. Drukier, London 1980, s. 65. Także A. Prażmowska, Civil War in Poland 1942–1948, London 2004, s.

124–126. Również dr T. Łabuszewski do autora, 31 października 2012. DSZ przejęła personel i wyposażenie

„Nie”.

[191] Pierwotnie plan „Burza” zakładał ogólnokrajowe powstanie przeciwko Niemcom, a zwycięstwo miało umożliwić Polskiemu Państwu Podziemnemu wystąpienie w roli gospodarzy wobec nadciągających wojsk radzieckich. Ostatecznie powstanie wybuchło tylko w Warszawie. Do dziś przy okazji licznych obecnie przedsięwzięć budowlanych odnajdywana jest ukryta broń i amunicja zawinięta w szmaty nasączone olejem.

Piotr Śliwowski do autora, 31 października 2012.

[192] Dr T. Łabuszewski i dr J. Sawicki do autora, 31 października 2012. Zob. także notatkę R.M.

Hankeya, 26 marca 1945, zespół FO 371/47709, National Archives, Kew, London.

[193] WiN stopniowo traciła na znaczeniu jako siła opozycyjna, zwłaszcza w drugiej połowie 1946 roku.

NKWD wyciągało zeznania torturami. O skali tych praktyk zob. M.J. Chodakiewicz, The Dialectics of Pain.

The Interrogation Methods of the Communist Secret Police in Poland, 1944–1955, referat przedstawiony na 61. dorocznym zebraniu Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce, McGill University, Montreal, Kanada, 6

i 7 czerwca 2003. Także P. Śliwowski do autora, 31 października 2012.

[194] M. Harrison, Accounting for War. Soviet Production, Employment and the Defence Burden 1940–

1945, Cambridge 1996, s. 11.

[195] R. Douglas, From War to Cold War 1942–48, London 1981, s. 122, 123. O ile w latach 1941 42

Sowieci bronili się przed najeźdźcą własnymi środkami, o tyle w późniejszych latach wojny, ścigając i niszcząc siły Wehrmachtu, korzystali wydatnie z pomocy Zachodu. Zob. M. Harrison, Accounting for War, dz. cyt., s. 130.

[196] Przykładem błędu taktycznego był szturm na silnie bronione wzgórza Seelow pod Berlinem. Żukow pozwolił niemieckiej „elastycznej obronie” cofnąć się, wciągnąć jego siły w pułapkę i rozbić je udanym kontrnatarciem. Niepotrzebnie też używał reflektorów, które miały oślepiać nieprzyjaciela, lecz w praktyce ułatwiały tylko celowanie do radzieckich żołnierzy.

[197] S. Kudryashov, D-Day and Russia, „Everyone’s War” 2005, nr 11.

[198] Podpułkownik David Summerfield do autora, 16 lutego 2013.

[199] MI6 oficjalnie przejęło SOE dopiero w sierpniu 1945 roku, przy czym wywiadowi wojskowemu najbardziej zależało na specjalistach od sabotażu. Formalnie SOE zostało rozwiązane dopiero 31 grudnia 1945

roku, choć nie obyło się bez sporów pomiędzy dwoma tuzami wywiadu wojskowego, M.R.D. Footem i Davidem Staffordem, w kwestii optymalnego terminu rozwiązania SOE oraz zakresu, w jakim miało być wchłonięte przez MI6. Zob. W. Mackenzie, The Secret History of SOE. Special Operations Executive 1940–

1945, London 2000, s. 715; także M.R.D. Foot, SOE. The Special Operations Executive 1940–1946, London 1999, s. 356.

[200] Notatka SOE, 22 lipca 1945, Komitet Szefów Sztabów (45) 671, zespół CAB 80/98, dz. cyt.

[201] D. Stafford, Britain and European Resistance 1940–1945. A Survey of the Special Operations Executive with Documents, London 1980, s. 203.

[202] W. Mackenzie, The Secret History of SOE, dz. cyt., s. 675, 676. Na temat Turcji zob. J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t. 1: 1945–1947, Wilmington 1979, s. 57. Roszczenia radzieckie dotyczyły także zwrotu wschodnich tureckich prowincji Kars i Ardahan.

[203] Ocena radzieckiego potencjału militarnego na wschodzie zob. „Possible Russian Participation in the War against Japan”, 10 lipca 1945, zespół CAB 84/72, dz. cyt. Także „Unthinkable”, dz. cyt., s. 4. Zawsze istniała też możliwość, że Stany Zjednoczone zaatakują Związek Radziecki przez Chiny z wykorzystaniem chińskich nacjonalistów.

[204] „Unthinkable”, dz. cyt., s. 3.

[205] Dr J. Sawicki do autora, 31 października 2012. Dla przykładu, jedna z liczących się organizacji partyzanckich, Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta”, liczyła zaledwie około 100 członków.

Piotr Śliwowski do autora, 31 października 2012.

[206] Piotr Śliwowski do autora, 31 października 2012. Szacuje się, że 25% ludności Warszawy uczestniczyło w powstaniu, 5% stanowili jego przeciwnicy, a 70% mieszkańców chciało po prostu przeżyć.

[207] Dr T. Łabuszewski i dr J. Sawicki do autora, 31 października 2012. Zob. także A. Prażmowska, Civil War in Poland, dz. cyt., s. 121, 122, 156. Także Czekiści. Organy bezpieczeństwa w europejskich krajach bloku sowieckiego 1944–1989, red. K. Persak, Ł. Kamiński, Warszawa 2010, s. 393, 394.

[208] J. Lucas, Ostheer, dz. cyt., s. 97, 98.

[209] H. Haape, Moscow Tram Stop. A Doctor’s Experiences with the German Spearhead in Russia, London 1957, s. 182.

[210] Szczegółowa analiza przygotowań i przebiegu operacji „Barbarossa” zob. R. Overy, Krew na śniegu. Rosja w II wojnie światowej, tłum. M. Lüftner, T. Lüftner, Wrocław 2009.

[211] H. Haape, Moscow Tram Stop, dz. cyt., s. 181. W II wojnie światowej Niemcy nie dali rady srogiej zimie, lecz alianci podczas kampanii zimowej zapewne mogliby liczyć na pomoc Finów i Norwegów.

[212] M. Harrison, Accounting for War, dz. cyt., s. 10, tabela 1.1.

[213] 26 grudnia 1941 roku „Melbourne Herald” opublikował wielce kontrowersyjne przesłanie Curtina.

Churchill, co zrozumiałe, był oburzony, że Australia odrzuca Wielką Brytanię na rzecz Stanów Zjednoczonych, aczkolwiek trzeba przyznać, że w swoim przemówieniu Curtin powołał się wyraźnie na zagrożenie ze strony Japonii. Autor dziękuje dr. Rossowi Bastiaanowi za jego uwagi z 4 grudnia 2012 roku na temat sytuacji politycznej i militarnej Australii w 1945 roku.

[214] John Curtin zmarł 5 lipca 1945 roku. W dniu rozpoczęcia operacji „Unthinkable”, 1 lipca, wciąż byłby u władzy. Na stanowisku premiera zastąpił go Ben Chifley, inny długoletni członek Partii Pracy, którego poglądy na politykę zagraniczną pokrywały się w dużej mierze z poglądami Curtina.

[215] Zaledwie rok po zakończeniu wojny na zebraniu premierów krajów Wspólnoty Brytyjskiej nie zdołano osiągnąć porozumienia w sprawie odpowiedzialności poszczególnych dominiów za bezpieczeństwo Wspólnoty. Zob. J. Lewis, Changing Direction. British Military Planning for Post-war Strategic Defence 1942–1947, London 2003, s. 267–271. Na temat Smutsa zob. R. Jenkins, Churchill, London 2002, s. 789.

[216] S. Bidwell, The Use of Small Nuclear Weapons in War on Land, „The Army Quarterly & Defence Journal”, kwiecień 1971.

Rozdział 6

Ciemne chmury

Podczas gdy planiści kontynuowali pracę nad wariantem „Unthinkable”, wydarzenia szybko się rozwijały. Rządy państw zmieniały swoją politykę, a w Białym Domu pojawił się nowy gospodarz. Prezydent Truman już od pierwszych dni demonstrował

stanowczość wobec Związku Radzieckiego. Tuż przed debiutanckim spotkaniem z szefem radzieckiej dyplomacji Wiaczesławem Mołotowem oznajmił swoim doradcom, że jeśli Sowieci nie przybędą do San Francisco na rozmowy o kształcie ONZ, to „mogą iść do diabła”. Twarde stanowisko Trumana podzielało teraz wielu przedstawicieli Departamentu Stanu, między innymi sekretarz marynarki wojennej James Forrestal. „Jeżeli Sowieci nadal będą nieprzejednani – przekonywał Forrestal

– to lepiej, żeby Stany Zjednoczone doprowadziły do konfrontacji teraz aniżeli później” [217]. Nie brakowało jednak głosów doradzających ostrożność. Amerykański sekretarz wojny Henry Stimson popierał twarde rozmowy z Sowietami w „pomniejszych kwestiach”, takich jak wydanie obywateli radzieckich, przestrzegał

natomiast przed zbyt sztywnym stanowiskiem w sprawie Polski.

Brytyjskie i amerykańskie propozycje rozwiązania kwestii polskiej Stalin konsekwentnie zbywał przy pomocy Mołotowa. Po spotkaniu z radzieckim ministrem 23 kwietnia ambasador brytyjski w Stanach Zjednoczonych lord Halifax nie miał dla Churchilla dobrych wieści. „Nakłonienie ministra Mołotowa do ustępstw w jakiejkolwiek sprawie okazało się niemożliwością – relacjonował. – Był

skrajnie uparty i nieskory do kompromisu” [218]. 55-letni Mołotow przed wieloma laty związał swoją karierę ze Stalinem, entuzjastycznie wspierał prowadzoną przez niego w latach trzydziestych kolektywizację i brutalne czystki. Na temat swojej roli miał

bardzo jednoznaczne wyobrażenie: „Moim zadaniem jako ministra spraw zagranicznych było poszerzenie granic naszej Ojczyzny”. Uważał, że sojusz z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi był korzystny na czas wojny, ale

w 1945 roku on i wielu innych członków radzieckiego kierownictwa sądziło, iż nie da się uniknąć konfliktu z Zachodem[219]. Chłodne obejście Mołotowa nie zjednywało mu sympatii zachodnich dyplomatów. „Ma w sobie tyle wdzięku i kompromisu, co słup totemiczny” – narzekał weteran brytyjskiej dyplomacji sir Alexander Cadogan.

Mołotow był jednak dokładnie tym, kogo Stalin potrzebował: nieustępliwym figurantem[220].

25 kwietnia dyplomaci alianccy na moment zapomnieli o zmaganiach w Europie i skupili się na kwestii rządu światowego. Konferencja założycielska Organizacji Narodów Zjednoczonych w San Francisco rozpoczęła się od występów orkiestrowych i werbalnych popisów gospodarza, amerykańskiego sekretarza stanu Edwarda Stettiniusa[221]. Wkrótce jednak charyzma Stettiniusa i ogólny radosny nastrój ustąpiły miejsca zaciętym rozmowom delegatów 46 państw znajdujących się w stanie wojny z Niemcami i Japonią. Wielkim nieobecnym byli Polacy: mimo że Zachód wciąż uznawał londyński rząd na uchodźstwie, jego przedstawiciele nie otrzymali zaproszenia z obawy przed gniewem Stalina. Najważniejszymi delegatami byli ministrowie spraw zagranicznych „wielkiej czwórki” (Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i Chin), a funkcję sekretarza generalnego konferencji pełnił amerykański dyplomata Alger Hiss. Później okazało się, że Hiss, czołowy przedstawiciel lewicy, był także zakamuflowanym komunistą. Co istotne, uczestniczył w przygotowaniach do konferencji jałtańskiej, jak również w samej konferencji (jako asystent Stettiniusa). Z czasem ujawniono, że według odszyfrowanych telegramów radzieckich agentów do przełożonych w KGB Sowieci mieli swojego szpiega w amerykańskiej delegacji w Jałcie. Dochodzenia przeprowadzone po zakończeniu zimnej wojny nie dały jednoznacznej odpowiedzi, ale wskazywały właśnie na Algera Hissa[222]. Inna sprawa, że Hiss z pewnością nie był

jedyną sowiecką wtyczką w Waszyngtonie. Jednym z agentów NKWD lobbujących pod koniec wojny na rzecz amerykańskiej pomocy dla Związku Radzieckiego był

zastępca sekretarza skarbu Harry Dexter White[223].

Subtelny język dyplomacji między Zachodem a Wschodem skończył się 28

kwietnia. Frustracja Churchilla z powodu radzieckiej gry na zwłokę w sprawie Polski była już wtedy tak wielka, że wysłał Stalinowi stanowczy telegram. Oskarżał

w nim radzieckiego przywódcę, że sprzeniewierza się duchowi Jałty, odmawiając dyskusji o nazwiskach demokratów, których Zachód proponował włączyć do przyszłego rządu polskiego:

Pojechałem do Jałty z nadzieją, że oba polskie rządy, londyński i lubelski, zostaną zlikwidowane i powstanie nowy rząd, reprezentujący Polaków dobrej woli. […] Panu jednak ten plan się nie spodobał, w związku z czym ustaliliśmy razem z Amerykanami, że nie dojdzie do usunięcia rządu Bieruta, natomiast zostanie on przekształcony w „nowy” rząd „zreorganizowany na szerszych demokratycznych podstawach, z włączeniem demokratycznych przywódców z Polski i zagranicy”. […] My, Brytyjczycy, uważamy, że pomimo upływu czasu w sprawie formowania „nowego” rządu nie nastąpił żaden postęp[224].

Nie tylko Polska martwiła Churchilla. Niepokoił się również losem Jugosławii.

Powołując się na własny „brzydki dokument” z 1944 roku, przypominał Stalinowi o umowie dotyczącej sfer wpływów w Europie. „Muszę powiedzieć, że kiedy patrzę na sytuację w Jugosławii, nie mam bynajmniej poczucia, że interesy naszych krajów zostały uwzględnione w stosunku 50 : 50” [225]. Następnie Churchill po raz pierwszy poruszył temat zaginionych od miesiąca 16 delegatów polskiego podziemia. Mówiło się coraz częściej, że zostali oni aresztowani, lecz Sowieci milczeli, a sprawna zazwyczaj siatka wywiadowcza Polaków nie potrafiła ustalić miejsca ich pobytu.

W kwietniu do rządu polskiego w Londynie oraz do brytyjskiego MSZ docierały sporadyczne doniesienia i pogłoski na temat owej szesnastki, ale dopiero 28 kwietnia Churchill podjął tę kwestię bezpośrednio ze Stalinem. Przez następnych kilka dni Stalin ignorował jego pytania. Ta cisza brzmiała złowieszczo[226].

Perspektywa konfliktu budziła nadzieję wśród tych Niemców i ich sprzymierzeńców, którzy wierzyli w możliwość sojuszu z Brytyjczykami i Amerykanami przeciwko Sowietom. William Joyce (znany jako „Lord Haw-Haw”), brytyjski zdrajca i spiker radiowy, czmychnął z Berlina 30 kwietnia, gdy jego pan Adolf Hitler popełnił samobójstwo. Nadawał potem jeszcze z Hamburga, ogłaszając zmęczonym, lecz wciąż dostojnym głosem, że „okropna wojna, przez którą przeszliśmy, to jedynie preludium do walki dalece bardziej rozstrzygającej”.

Wieszczył ponadto, że „pozbawiona pomocy niemieckich legionów” Europa Zachodnia okaże się bezbronna wobec Stalina[227]. Nie miał, rzecz jasna, pojęcia o powojennych planach aliantów, lecz jego osobliwa przepowiednia o niemieckich

legionach stanowiła integralną część wariantu „Unthinkable”, który nabierał kształtu w dniach, kiedy Joyce nadał swój ostatni przekaz.

Gdzie indziej w Europie siły niemieckie szybko się poddawały. Na północy Włoch i na południu Austrii podpisały bezwarunkową kapitulację 29 kwietnia, podczas gdy wojska zachodnich aliantów i Związku Radzieckiego parły naprzód, chcąc utrwalić swój stan posiadania. Działania Armii Czerwonej utwierdziły Churchilla w przekonaniu, że kontrola nad strategicznymi obszarami będzie miała wielkie znaczenie dla negocjacji w sprawie powojennego ładu. O ile jednak amerykańscy wojskowi zdawali sobie z tego sprawę, o tyle Departament Stanu USA chciał powściągać alianckie oddziały zbliżające się do sił Stalina. Już 25 kwietnia szpica jednostek amerykańskich weszła w kontakt z Armią Czerwoną w rejonie Torgau nad Łabą na północny wschód od Lipska. Dalej Stalin, który oblegał

położony 100 kilometrów na północ Berlin, puścić aliantów nie zamierzał. Więcej kontrowersji budził przebieg granicy Wschód–Zachód na południu. Gorący spór toczył się o Austrię, mimo że Sowieci zajęli Wiedeń już 13 kwietnia. Innym szczególnie groźnym punktem zapalnym był rejon północno-wschodnich Włoch przy granicy z Jugosławią. Churchill bardzo chciał zezwolić dowodzącemu siłami alianckimi na teatrze śródziemnomorskim feldmarszałkowi Alexandrowi na zajęcie Triestu, ważnego miasta regionu, lecz potrzebował najpierw zgody Amerykanów. 30

kwietnia napisał w telegramie do Trumana:

Jeśli zdążymy, mamy takie samo prawo, żeby wkroczyć do Triestu, jakie mieli Rosjanie, żeby wedrzeć się do Wiednia. W miarę możliwości powinniśmy tam dotrzeć jako pierwsi, a potem rozmawiać o reszcie prowincji. W końcu działamy cały czas według podstawowej zasady, że granice nie mogą ulec zmianie przed zawarciem umów pokojowych lub rozjemczych. […] Spróbujemy zająć Triest z morza, nie informując o tym Rosjan ani Jugosłowian[228].

Churchill chciał bronić zachodnich interesów w Austrii, dlatego zależało mu, aby Alexander wysłał na równiny nad Dunajem brytyjską 8. Armię, która parła szybko naprzód przez północne Włochy, i jednocześnie sięgnął prawą flanką północno-wschodniego krańca Włoch. Istniały obawy, że trzon wojsk SS, fanatyczni naziści i zbrodniarze wojenni będą się bronić do upadłego po drugiej stronie granicy w Austrii. Mieli oni w dodatku mnóstwo jeńców i obawiano się, że ich wymordują,

jeżeli alianci nie wyślą tam odpowiednio licznych wojsk. Do natarcia z Włoch na teren Austrii potrzebne były jednak bezpieczne szlaki przez Alpy, a po drodze czekały liczne przeszkody[229]. Jednym z problemów była obecność dużych grup komunistów, zwłaszcza partyzantów Tity, którzy chcieli włączenia do Jugosławii Triestu i całej Wenecji Julijskiej, obszaru o wielkim znaczeniu strategicznym, który miał wkrótce stać się nowym punktem zapalnym w stosunkach Zachodu ze Wschodem.

Historycznie Wenecja Julijska należała do Cesarstwa Austro-Węgierskiego, lecz po I wojnie światowej przypadła Włochom[230]. W trakcie II wojny światowej, po upadku faszystowskiego rządu w Rzymie we wrześniu 1943 roku, na ten liczący 8

tysięcy kilometrów kwadratowych obszar wkroczyły wojska niemieckie, napotkały jednak opór ze strony jugosłowiańskich partyzantów. Wiosną 1945 roku większość sił niemieckich już się wycofała, a Jugosławia i znaczny obszar Wenecji Julijskiej znajdowały się w rękach partyzantów Tity. Podobnie jak w pozostałej części Jugosławii, przeważała tam ludność słowiańska, główne skupiska Włochów znajdowały się w ośrodkach miejskich i na wybrzeżu, był to jednak obszar rozdarty konfliktami frakcyjnymi i etnicznymi, w którym popełniano wiele okrucieństw.

Ticie zależało na Trieście, najcenniejszym łupie w regionie, z podobnych powodów, co aliantom. Był to duży port zapewniający dostęp do Adriatyku, a więc obiecujący wielkie zyski z handlu. Z punktu widzenia Zachodu Triest był bramą do doliny Dunaju, przez północno-wschodni zakątek Włoch biegły istotne linie komunikacyjne łączące Adriatyk z południem Austrii. Churchill zamierzał wyrwać Austrię spod kontroli Sowietów i dlatego Alexander musiał utrzymać Wenecję Julijską, w razie konieczności przy użyciu siły. Następnie miał ustanowić tymczasowy aliancki rząd wojskowy i czekać na konferencję pokojową, która rozstrzygnie o dalszym losie regionu.

Tito postanowił jednak zaryzykować i mimo zawartej parę miesięcy wcześniej umowy z Alexandrem rozkazał swoim wojskom zajęcie znacznej części Wenecji Julijskiej, włącznie z Triestem oraz miastami Pula, Gorycja i Monfalcone, w których znaczny odsetek populacji stanowili Włosi. Churchill także był zdeterminowany, potrzebował tylko potwierdzenia, że Stany Zjednoczone poprą usunięcie oddziałów

Tity. Tymczasem Truman, z którego twardej retoryki Churchill mógł być dotychczas zadowolony, zmienił stanowisko. Poproszony przez brytyjskiego premiera o wsparcie, odpisał w letnim tonie, oznajmiając, że wolałby „uniknąć użycia wojsk amerykańskich przeciwko siłom jugosłowiańskim bądź do walki na bałkańskiej arenie politycznej”. Słowa te zaniepokoiły Churchilla, były bowiem oznaką, że Rooseveltowskie kredo, zgodnie z którym należy powstrzymywać rozrost brytyjskich wpływów w Europie, nadal jest żywe i ma się dobrze w Departamencie Stanu USA. Wielu doradców z otoczenia Trumana wciąż uparcie sądziło, że wszelkie próby ograniczenia wpływów radzieckich mają związek z imperialnymi ambicjami Wielkiej Brytanii[231].

Mimo że Stany Zjednoczone nie paliły się do konfrontacji z Titą, 2 maja siły Alexandra zdołały wkroczyć do Triestu i przyjąć kapitulację niemieckiego garnizonu. Oddziały jugosłowiańskie nadal jednak zagrażały brytyjskiej 8. Armii.

Chcąc przydać legalności swoim działaniom, Alexander przesłał Ticie telegram, w którym przypominał, że postąpił zgodnie z obopólną umową z lutego; mimo to nadal obawiał się, że Tito nie ustąpi. W meldunku dla Churchilla wyrażał

zaniepokojenie konfliktem z niedawnym sojusznikiem:

Jeżeli od Kolegium Połączonych Szefów Sztabów otrzymam rozkaz okupowania całej Wenecji Julijskiej, z użyciem siły tam, gdzie okaże się to niezbędne, jestem przekonany, że będziemy musieli walczyć z armią jugosłowiańską, mającą co najmniej poparcie Rosjan. Myślę, że przedtem należałoby wziąć pod uwagę nastroje naszych wojsk. Żywią one głęboki podziw dla partyzanckiej armii Tity i wielką sympatię dla jej żołnierzy za ich walkę o wolność. Musimy więc zachować maksymalną ostrożność, zanim zażądamy, aby odwróciły się od wspólnego wroga i zaatakowały sojusznika. Nie podejmuję się ocenić reakcji naszego społeczeństwa, które Pan sam zna tak świetnie[232].

Do 6 maja Alexander zdołał opanować szereg miejsc, na których Ticie zależało najbardziej, w tym Triest, Gorycję i Monfalcone. Churchill był zachwycony, zarazem jednak przestrzegał feldmarszałka, że „Tito przy wsparciu Rosjan będzie wywierał dużą presję, choć nie sądzę, aby w obecnej sytuacji odważył się Pana zaatakować” [233].

Choć alianci czynili duże postępy, Alexander stanął w obliczu problemu: gdyby rozkazano mu narzucić siłą linię graniczną, mogłoby mu zabraknąć potęgi

militarnej. Wysłał premierowi telegram z niepokojąco długim wykazem jednostek brytyjskich i amerykańskich, które miały zostać wkrótce zdemobilizowane lub przerzucone na Daleki Wschód[234]. Szybko tego pożałował, gdyż Churchill odpowiedział gradem krytycznych uwag: „Najbardziej w pańskim telegramie zaniepokoiło mnie, że zdaje się Pan godzić na to wszystko i zakładać, iż wojska, które Panu zostały po grudniu, będą wystarczające. […] Nie powiadomiono mnie, co się dzieje”. Alexander natychmiast go uspokoił, że nie wszystko jeszcze stracone w rywalizacji o wpływy ze Związkiem Radzieckim, ponieważ uzyskał poparcie ważnych osobistości amerykańskich, takich jak ambasador Kirk, w kwestii utrzymania silnej obecności wojskowej w Europie. Była to istotnie dobra wiadomość, zwłaszcza że Amerykanie przeprowadzili remanent swoich sił

w regionie i potwierdzili, iż generał Patton, którego nie trzeba było namawiać, może przesunąć pięć dywizji pancernych ku przełęczy Brenner. W razie konfliktu flota Stanów Zjednoczonych na Morzu Śródziemnym miała wpłynąć na Adriatyk, w stanie pogotowia były również amerykańskie lotniskowce. Lecz mimo tych środków ostrożności Truman był wciąż nieugięty i oznajmił, że „o ile siły Tity nie przypuszczą ataku, nie mogę wplątywać kraju w jeszcze jedną wojnę” [235].

Churchill cały czas trzymał rękę na pulsie, choć jego doradcy wojskowi uważali, że lepiej radzi sobie z większymi konfliktami o charakterze strategicznym aniżeli w sporach regionalnych. Posługując się analogią do krykieta, lord Ismay stwierdził, że „w meczu międzynarodowym premier jest w stanie zdobyć 100 punktów, ale krykiet podwórkowy to nie jego żywioł” [236]. Niemniej pod względem wytrzymałości Churchill nie miał sobie równych w swoim otoczeniu, a pomagała mu w tym niewątpliwie łatwość, z jaką zapadał w twardy sen. Później wyznał, że w czasie wojny tylko parę razy, po zatopieniu okrętów „Repulse” i „Prince of Wales” albo po upadku Krety, zdarzyło mu się, iż nie mógł zasnąć. Zwykle po prostu gasił światło, kazał się wszystkim odchrzanić i szedł spać[237].

Gdy wojna wkroczyła w ostatni tydzień, głównym zmartwieniem stała się okupacja Niemiec. Narastała presja, by po stronie alianckiej uczestniczyli w niej Polacy. Feldmarszałek Brooke u końca swej wyczerpującej misji był zmęczony tyradami generała Andersa:

Dziś po południu Anders, wróciwszy z wizyty w polskim korpusie we Włoszech, znów przyszedł się ze mną spotkać. Mówi, że w Europie Zachodniej jest co najmniej milion Polaków, których on może (i zamierza) pozyskać do swoich szeregów. Chce wziąć udział w okupacji Niemiec, ponadto uroił sobie, że przedrze się przez Rosjan do kraju! Będziemy mieli nie lada zgryz z wojskiem polskim[238].

Choć Brooke narzekał na liczebność polskiej armii, Churchill musiał sobie zdawać sprawę z jej przydatności w razie wojny z Sowietami. Był też świadom, że Zachód nie powinien dobrowolnie pozbywać się swoich kart przetargowych. Dlatego 1 maja przestrzegał Trumana, że nie jest wskazane, by alianci wycofywali się do wcześniej ustalonej linii demarkacyjnej i tym samym oddawali cenne terytorium, które dopiero co zajęli. Parę dni później z grubsza to samo powtórzył Anthony’emu Edenowi:

Do prywatnej wiadomości, ściśle tajne.

Obawiam się, że podczas rosyjskiej ofensywy przez Niemcy aż do Łaby wydarzyły się straszne rzeczy.

Proponowane wycofanie amerykańskiej armii do linii okupacyjnych omawianych z Rosjanami i Amerykanami w Quebecu […] oznaczałoby, że fala rosyjskiej dominacji przesunęłaby się do przodu o 120 mil [ok. 190 km – przyp. tłum.], na froncie o szerokości 300–400 mil [500–650 km – przyp. tłum.].

Gdyby tak się stało, byłoby to jedno z najsmutniejszych wydarzeń w historii. Zajęcie tego terytorium oznaczałoby, że Polska zostanie całkowicie otoczona i wciśnięta głęboko w ziemie okupowane przez Rosjan. Linia wytyczająca faktyczną granicę Rosji biegłaby od Przylądka Północnego w Norwegii, wzdłuż granicy fińsko-szwedzkiej, w poprzek Bałtyku, do punktu leżącego tuż na wschód od Lubeki. […] Tak więc do terytoriów pod rosyjską kontrolą będą należały prowincje bałtyckie, całe Niemcy do linii okupacyjnej, cała Czechosłowacja, duża część Austrii, cała Jugosławia, Węgry, Rumunia, Bułgaria.

Tym samym wśród terytoriów okupowanych przez Rosjan znalazłyby się prowincje bałtyckie, wszystkie ziemie niemieckie aż do linii okupacyjnej, cała Czechosłowacja, znaczna część Austrii, cała Jugosławia, Węgry, Rumunia, Bułgaria, a być może i Grecja, zanim jej status się nie wyjaśni. Znajdą się pod nią wszystkie wielkie stolice środkowej Europy: Berlin, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Bukareszt, Sofia. Oczywistym jest również, że pozycja Turcji i Konstantynopola natychmiast stanie się przedmiotem dyskusji.

Stanowi to bezprecedensowe wydarzenie w historii Europy, którego alianci nie brali pod uwagę, prowadząc długą i niebezpieczną wojnę. Rosyjskie żądania odszkodowań od Niemiec osiągną taką skalę, że umożliwią im okupację Niemiec właściwie na czas nieokreślony, a w najlepszym razie na kilka lat, w czasie których Polska utonie razem z wieloma innymi państwami w obszernej strefie Europy kontrolowanej przez Rosjan. […]

[…] Wszystko to jednak trzeba załatwić, zanim armie Stanów Zjednoczonych w Europie zostaną

osłabione. Jeśli tego nie uczynimy, nim armia amerykańska wycofa się z Europy, a świat zachodni zwinie machinę wojenną, utracimy możliwości zadowalających rozwiązań i pozostaną tylko niewielkie szanse na zapobieżenie trzeciej wojnie światowej[239].

Stalin wreszcie uznał, że nadszedł czas, by przerwać milczenie na temat zaginionej 16-osobowej delegacji polskiej. Na konferencji w San Francisco i Eden, i Stettinius na próżno prosili Mołotowa, by dowiedział się, co się stało z Polakami.

Jednakże 3 maja Mołotow zaprosił niektórych delegatów, w tym Edena i Stettiniusa, na kolację do konsulatu radzieckiego w San Francisco. Tam też padły zdumiewające słowa, których świadkiem był amerykański tłumacz Charles Bohlen:

Wszedłem ze Stettiniusem, powitał Mołotowa właściwym sobie skwapliwym uśmiechem. Gdy ściskali sobie dłonie, Mołotow powiedział: „À propos, w sprawie tych szesnastu Polaków. Wszyscy zostali aresztowani przez Armię Czerwoną”. Po czym natychmiast się odwrócił: „Dzień dobry panu, panie Eden”.

Stettinius stał jak wryty z uśmiechem przyklejonym do twarzy[240].

Po trzech tygodniach przesłuchiwania polskich więźniów w nadziei, że wyjawią oni jakieś informacje na temat resztek państwa podziemnego, Sowieci postanowili dać odpowiedź Zachodowi. Nagle ze wszystkich stron posypały się wiadomości. 4

maja Churchill otrzymał od Stalina następujący telegram, utrzymany w tonie dalekim od pojednawczego:

Grupa generała Okulickiego, a zwłaszcza sam generał, jest oskarżona o planowanie i dokonywanie aktów dywersji na tyłach Armii Czerwonej, które spowodowały śmierć przeszło stu żołnierzy i oficerów tej armii.

Zarzuca się jej również utrzymywanie nielegalnych radiostacji na obszarze zajętym przez naszą armię, co jest niezgodne z prawem. Wszystkie osoby wchodzące w jej skład, a przynajmniej część z nich, zależnie od rezultatów śledztwa, zostaną postawione przed sądem[241].

5 maja oficjalna tuba radzieckiej partii komunistycznej, agencja TASS, podała, iż członkowie polskiej delegacji nadawali za pomocą „nielegalnej radiostacji” na tyłach radzieckiego frontu i zostaną postawieni przed sądem[242]. Stalin najwięcej żółci zachował dla głównodowodzącego rozwiązanej Armii Krajowej generała Okulickiego, którego nazwał „wyjątkowo wstrętną postacią”. Okulicki, pseudonim

„Kobra”, był ostatnim dowódcą ruchu oporu. Mimo że w styczniu 1945 roku, nie chcąc szafować życiem rodaków, wydał rozkaz rozwiązania AK, wciąż stanowił

łakomy kąsek dla NKWD, które starało się ugruntować swoje panowanie w Polsce[243].

Wkrótce radio lubelskie, wyrażające linię Polaków proradzieckich, oskarżyło

„Okulickiego i jego wspólników” o „zdradę stanu” [244]. Porwanie i uwięzienie polskich przywódców było ważnym punktem radzieckiej rozgrywki o kontrolę nad Polską, za jednym zamachem pozbyto się bowiem całego pokolenia podziemnych przywódców i zahamowano rozwój nowych organizacji. Po styczniowym rozwiązaniu Armii Krajowej byli akowcy usiłowali się przegrupować. Powstał nowy ruch „Nie”, lecz jego dowódca pułkownik Jan Rzepecki szybko przekonał się, że próby scalenia polityków antyradzieckich i bojowników podziemia w nową organizację mają nikłe szanse powodzenia. Podobny los spotkał innego spadkobiercę wojennego ruchu oporu, Delegaturę Sił Zbrojnych, natomiast nacjonalistyczne Narodowe Siły Zbrojne zapowiedziały dalszą walkę i zniszczenie sił

komunistycznych i proradzieckich w Polsce. Osiągnęły pewne sukcesy, ale krajom zachodnim trudno było oszacować poparcie, jakim nacjonaliści cieszą się wśród rodaków. Dopiero wczesnym latem 1945 roku rozpoczęto przymiarki do utworzenia kolejnej organizacji polityczno-wojskowej, która miała być nadzieją dla przeciwników radzieckiego panowania. Wolność i Niezawisłość (WiN) zamierzała utrzymywać kontakty z demokratycznym Polskim Stronnictwem Ludowym Mikołajczyka i jednocześnie wywierać presję militarną na władze radzieckie[245].

Churchill z każdym dniem coraz mocniej niepokoił się sytuacją w Polsce, wciąż jednak miał niewiele informacji wywiadowczych na temat tego, co się tam dzieje.

Taki stan rzeczy nie był niczym nowym. Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) próbowało przerzucać do Polski agentów, lecz niewielu z nich ocalało. Nawet latem 1944 roku, podczas dramatycznych wydarzeń w Warszawie, Wielka Brytania monitorowała kryzys zbyt słabo i za późno. Polegano niemal wyłącznie na wysiłkach byłego brytyjskiego jeńca wojennego sierżanta Johna Warda, który uciekł z niewoli i z własnej inicjatywy przystąpił do AK, skąd regularnie donosił Londynowi o ciężkiej doli swych polskich towarzyszy. Na początku 1945 roku Wielka Brytania próbowała ocenić natężenie polskiego oporu. W ramach zakończonej fiaskiem operacji „Freston” SOE usiłowało zainstalować w Polsce misję wojskową, lecz w styczniu 1945 roku Sowieci wywieźli członków misji do Moskwy w wagonach

bydlęcych. Mocno spóźniona operacja miała umożliwić pozyskanie informacji wywiadowczych z pierwszej ręki od byłych przywódców AK, jednak członkowie misji przybyli do Polski poniewczasie. Zdołali natomiast zapoznać się ze stanem polskich dróg i sieci kolejowych, co mogło się przydać planistom opracowującym wariant „Unthinkable” [246].

Powojenny zamęt i masowe wędrówki uchodźców paradoksalnie ułatwiały działalność wywiadowczą, jako że chaos potrafił być czynnikiem kamuflującym.

Wielka Brytania próbowała też gromadzić informacje w sposób bardziej otwarty.

Przedstawiciele MI6 i SOE chcieli wjechać na teren Polski w charakterze „misji obserwacyjnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych” i ocenić nastroje polityczne w kraju. Operacja ta była jednak skazana na niepowodzenie, zależała bowiem od współpracy NKWD. Niemniej stanowiła ona dobry przykład współdziałania tych dwóch tajnych organizacji brytyjskich. Latem 1945 roku wielu agentów SOE trafiało do MI6, więc po zakończeniu wojny SOE starało się, by jego siatka wywiadowcza nie uległa rozproszeniu. Chodziło bądź co bądź o ludzi mających dostęp do cennej wiedzy o sytuacji w krajach europejskich, niezwykle użytecznej dla brytyjskiego wywiadu wojskowego w razie przyszłego konfliktu ze Związkiem Radzieckim: Należy podtrzymywać kontakt z nimi, w miarę możliwości tanim kosztem, w celu stworzenia trzonu wypróbowanych i doświadczonych agentów, który będzie można szybko rozbudować w razie wybuchu nowej wojny. Wielu z tych agentów będzie potrzebowało pomocy, by odnaleźć się na nowo w życiu cywilnym. […] Może to być pomoc w handlu brytyjskimi towarami za granicą i ułatwienia w przemieszczaniu się w okresie powojennym, kiedy podróże będą utrudnione[247].

Na

początku

maja

największym

zmartwieniem

Churchilla

było

niebezpieczeństwo, że natarcie Armii Czerwonej zaprowadzi ją aż na teren Danii[248].

Brytyjski attaché morski w Sztokholmie donosił, że Sowieci zrzucili spadochroniarzy w pobliżu Kopenhagi i że w całej Danii wzmaga się aktywność komunistów. Siły Montgomery’ego czym prędzej ruszyły na Lubekę, by odciąć wojska radzieckie od Półwyspu Jutlandzkiego. 2 maja brytyjska 11. Dywizja Pancerna wreszcie dotarła do miasta, a nazajutrz 6. Dywizja Powietrznodesantowa spotkała się z Armią Czerwoną w przybrzeżnym Wismarze. Wojska brytyjskie zdążyły rzutem na taśmę, bo choć miały wsparcie Amerykanów, Montgomery

przybył do Lubeki z ledwie 12-godzinnym zapasem[249]. Na całym wybrzeżu oddziały niemieckie rozpaczliwie usiłowały poddać się siłom alianckim z obawy przed zemstą Armii Czerwonej, co tylko wzmagało obsesję Stalina na punkcie rzekomej zmowy między hitlerowcami a państwami zachodnimi. Eisenhower postanowił

jednak uspokoić radziecką Kwaterę Główną Najwyższego Dowództwa (Stawkę) i obiecał, że wszystkie jednostki niemieckie pojmane przez wojska amerykańskie lub brytyjskie na spornym obszarze zostaną przekazane Armii Czerwonej, gdzie czekał je niepewny los.

7 maja na dobrą sprawę ustały walki na wszystkich frontach. Za kulisami trwały gorączkowe wysiłki w celu uzgodnienia wspólnej oficjalnej deklaracji rządów Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego. Ku rozgoryczeniu Stalina tymczasowe władze niemieckie na czele z admirałem Dönitzem oficjalnie skapitulowały przed Eisenhowerem w Reims, a nie przed Armią Czerwoną[250]. Kapitulacja weszła w życie we wczesnych godzinach 8 maja, dzięki czemu Churchill tego samego dnia mógł w przemówieniu radiowym oznajmić rodakom, że wojna dobiegła końca. Stalin nalegał jednak na podpisanie jeszcze jednej „bezwarunkowej kapitulacji” w Berlinie i dlatego tuż po pierwszej nad ranem 9 maja marszałek Żukow w obecności dowódców amerykańskich i brytyjskich przyjął kapitulację od feldmarszałka Keitla. Kilka godzin później nowinę ogłoszono w Moskwie i zaczęło się świętowanie zwycięstwa. Do wieczora na placu Czerwonym zgromadziły się miliony moskwian.

Wszystkie działania wojenne ustały o północy 8 maja, który to dzień ochrzczono Dniem Zwycięstwa w Europie. Na Wyspach Brytyjskich hucznie świętowano, ale nie wszyscy mogli odetchnąć, ponieważ do wygrania pozostała jeszcze wojna na Dalekim Wschodzie i wielu młodych żołnierzy przechodziło teraz szkolenie przygotowujące do ataku na Japonię. Feta trwała kilka dni, wkrótce jednak nadeszły ponure wieści. Napływało coraz więcej informacji o zbrodniach popełnionych przez nazistów w obozach koncentracyjnych, co potęgowało wrogość Brytyjczyków i Amerykanów wobec Niemiec i niemieckich żołnierzy. Gdyby wojska alianckie miały wkrótce pójść w bój ramię w ramię z niedawnym wrogiem, dochodziłoby do wyrównywania porachunków. Trudno sobie wyobrazić taką współpracę.

Jednak współpraca aliantów z Niemcami była nieunikniona. W chwili kapitulacji wielki admirał Karl Dönitz, którego Hitler wyznaczył na swojego następcę, kierował

szczątkowym rządem Rzeszy z miasteczka Flensburg na granicy z Danią. Po objęciu urzędu zdymisjonował wielu czołowych dygnitarzy nazistowskich, w tym Heinricha Himmlera, i zmontował tymczasową radę ministrów w składzie łatwiejszym do przełknięcia dla zachodnich aliantów. Bezpośrednio po zakończeniu wojny Churchill zadecydował,

że

należy

wykorzystać

istniejące

władze

niemieckie

do

administrowania zniszczonymi ziemiami zachodniej strefy okupacyjnej, aczkolwiek pod nadzorem głównodowodzącego sił alianckich. Uznał, że na tym wczesnym etapie przyda się jakaś siła, z którą można się porozumieć i która każe złożyć broń tym jednostkom niemieckim, które jeszcze tego nie zrobiły. W następnych miesiącach silne, wspierane przez Zachód Niemcy miały stanowić ważną zaporę przeciwko radzieckiej ekspansji. Rachuby Churchilla nie uwzględniały jednak bardziej nieobliczalnych członków niemieckiej administracji, takich jak feldmarszałek Busch, który postanowił ogłosić na antenie Radia Flensburg, że to Dönitz nadal wydaje rozkazy, co wywołało skandal prasowy. Dni ostatniego przywódcy III Rzeszy były policzone.

Wielka Brytania i Stany Zjednoczone świętowały zwycięstwo w Europie, lecz w Polsce nie było radości. Trudno przecenić ogrom cierpień, jakich kraj ten doświadczył pod okupacją hitlerowską, a następnie pod panowaniem radzieckim.

Wykształcona elita została w dużej mierze zlikwidowana; zniknęli oficerowie, prawnicy, nauczyciele, lekarze, naukowcy, duchowni – wszyscy ci, którzy mogliby przewodzić lokalnym społecznościom lub stawić opór okupantom. Między rokiem 1939 a 1946 populacja Polski zmalała z 35 milionów do niespełna 24 milionów, a terytorium kraju skurczyło się z 389 tysięcy do 312 tysięcy kilometrów kwadratowych[251].

Na wschodzie triumfujący Stalin zorganizował w Moskwie uroczystości z okazji zwycięstwa w „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”. Tłumy świętujących Rosjan obległy plac Czerwony. Jeden z brytyjskich dyplomatów widział wśród nich „otoczoną białymi lokami różową łysinę człowieka w surducie i podkolanówkach”, który, podrzucany do góry, piszczał wesoło[252]. Był to nie kto inny jak dziekan katedry

Canterbury dr Hewlett Johnson, zwany „Czerwonym Dziekanem” z racji prosowieckich poglądów, a będący wówczas w trakcie trzymiesięcznej wizyty w ZSRR na zaproszenie Wszechzwiązkowego Towarzystwa Łączności Kulturalnej z Zagranicą (WOKS). Johnson był żarliwym orędownikiem współpracy w dziedzinie kultury, lecz WOKS miał bardziej złowrogie cele, podlegał bowiem Kominternowi, czyli organizacji, która wszelkimi dostępnymi środkami, również propagandowymi, szerzyła hasła rewolucji na Zachodzie[253]. Trudno powiedzieć, na ile brytyjski duchowny był tego świadom; akurat 9 maja w jego obecności na placu Czerwonym nie było niczego niestosownego. Kilka dni wcześniej bawił w Leningradzie, skąd ściągnęła go do Moskwy ambasada brytyjska, prosząc, by odprawił nabożeństwo dziękczynne. Wśród osobistości obecnych na tym nabożeństwie znalazła się między innymi żona Churchilla, Clementine, która odwiedziła Związek Radziecki w imieniu brytyjskiego Funduszu Pomocy Rosji (Aid to Russia Fund). Ona jednak starannie unikała potencjalnie kłopotliwych spotkań z gospodarzami – Churchill ostrzegł ją zawczasu, że „wujaszek Joe [Stalin] źle się zachowuje”[254]. Podobne ostrzeżenia na nic by się zdały w przypadku dziekana Canterbury. Kilka miesięcy później Johnson niespodziewanie spotkał się ze Stalinem i Mołotowem – spotkanie to trwało prawie godzinę i było rzadkim przywilejem, zwłaszcza dla osób spoza wąskiego kręgu dyplomatów. Według relacji Johnsona upłynęło pod znakiem wzajemnej admiracji oraz zgodnych narzekań na brytyjską prasę, która nie doceniła należycie sukcesu radzieckiego oręża. Być może Stalin miał Johnsona za postać bardziej wpływową niż w rzeczywistości, w każdym razie mocno podkreślał, że „nie mamy najmniejszego zamiaru skrzywdzić Anglii”. Nie omieszkał też jednak wypowiedzieć zawoalowanej groźby: pokojowe relacje „będą w dużej mierze zależały od waszych polityków.

Jeżeli po ich stronie będzie dobra wola, to będzie i po naszej” [255].

Po zakończeniu wojny jednym z głównych zmartwień Churchilla była demobilizacja i wizja rozbrojonego Zachodu zdanego na łaskę i niełaskę Stalina.

Omawiał z Edenem prawdopodobne konsekwencje wycofania wojsk amerykańskich z Europy i demobilizacji oddziałów brytyjskich, który to problem wydawał mu się znacznie bardziej palący aniżeli powołanie Organizacji Narodów Zjednoczonych, o czym wciąż debatowano w San Francisco. Eden miał dla niego pocieszające

wieści: wojska amerykańskie nie zostaną wycofane z Niemiec od razu. Niemniej rząd USA pozostawał podejrzliwy wobec brytyjskich pobudek. Waszyngton rozumiał niepokój Churchilla, lecz wszystko wskazywało na to, że bardziej niż ekspansji komunizmu w Europie obawia się rozrostu imperium brytyjskiego. Pogląd ten dominował wśród amerykańskich wojskowych, obywateli oraz polityków. Młody weteran wojny na Pacyfiku John F. Kennedy w komentarzu dla „New York Journal”

pisał, że „Rosja bardziej niż czegokolwiek potrzebuje pokoju”. Nie kwestionował

prawa sąsiadów ZSRR do samostanowienia, a jedynie stwierdzał, iż Rosja nie zgodzi się, aby u jej granic powstał rząd wrogo do niej nastawiony. Na koniec przyszły prezydent ostrzegał, że Sowieci „uważają, iż zasłużyli sobie na poczucie bezpieczeństwa. Nie zamierzają go oddać, bez względu na wszystko” [256]. Opinię amerykańską kształtował również pogląd, że Stalin jest ważniejszym od Brytyjczyków sojusznikiem w wojnie z Japonią – w tygodniach poprzedzających udaną próbę atomową Truman potrzebował Stalina bardziej niż Churchilla, poza tym już w pierwszym miesiącu prezydentury wyznał żonie, że Churchill jest równie nieznośny jak Sowieci[257]. Truman miał jednak własne dziwactwa, między innymi obsesję na punkcie schedy po Roosevelcie, o której pisze jego biograf: Truman był obsesyjny w swoim pragnieniu, by nie pozostawiać żadnej sprawy nierozstrzygniętej –

również pod tym względem starał się być lepszy od Roosevelta – skutkiem czego nie dawał sobie wystarczająco dużo czasu do namysłu i dyskusji. Nie chodzi o to, że brakowało mu rozeznania. Czytał

skrupulatnie wszystkie dokumenty i zadziwiał swoje otoczenie doskonałym opanowaniem faktów. Tak bardzo jednak zależało mu na byciu stanowczym w bieżących kwestiach […] że czasem nie dość starannie rozważał dostępne opcje, nie dostrzegał, jak jedna decyzja wpływa na kolejną ani nawet czy pasuje do szerszej strategii. Klasycznym tego przykładem z wczesnego okresu prezydentury było przychylenie się do rekomendacji, by zawiesić program Lend-Lease w ciągu kilku dni od zakończenia wojny w Europie[258].

W takich oto warunkach ciągłego braku zaufania między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi minister spraw zagranicznych Eden zlecił podwładnym sporządzenie bilansu sił Wschodu i Zachodu. Raport bynajmniej nie nastrajał

optymistycznie. Wynikało z niego, że Związek Radziecki, będąc państwem totalitarnym, może sobie pozwolić na konsekwentną politykę zagraniczną, nie podlega bowiem naciskom ze strony opinii publicznej. Jednocześnie autorzy raportu

stwierdzali, że Stalin ma mniej złudzeń niż zachodni alianci w kwestii czasu, jakiego Niemcy będą potrzebować, by odrodzić się politycznie, gospodarczo i wreszcie militarnie. Chcąc zatem chronić Związek Radziecki przed wskrzeszoną potęgą Niemiec, postanowił okupować Europę Wschodnią przy pomocy pośredników.

Okupacja ta utrwali się, o ile Zachód nie podejmie szybkich kroków w celu obrony swoich wpływów w Polsce, Finlandii, Austrii i Jugosławii[259].

Szansy na przerwanie impasu w sprawie Polski upatrywał Churchill w kolejnym spotkaniu Wielkiej Trójki. Nawet Truman zaczynał się już wahać w kwestii przeprowadzenia w Polsce wyborów i sugerował, że uzgodnienia z Jałty można by zastąpić modelem jugosłowiańskim. Churchillowi nie mieściło się to w głowie i uważał, że kluczem do wypracowania wspólnego stanowiska są dalsze rozmowy[260].

W wiadomości do Trumana z 11 maja przedstawił ponurą wizję przyszłości: Uważam, że kwestia polska utknęła w martwym punkcie i z miejsca może ją ruszyć tylko konferencja między trzema głowami rządów w jakimś niezniszczonym mieście w Niemczech, jeśli tylko uda się takie miasto znaleźć. Do spotkania należy doprowadzić nie później niż w początkach lipca. […] Proponowane wycofanie amerykańskiej armii do linii okupacyjnych omawianych […] w Quebecu […] oznaczałoby, że fala rosyjskiej dominacji przesunęłaby się do przodu o 120 mil, na froncie o szerokości 300–400 mil.

Gdyby tak się stało, byłoby to jedno z najsmutniejszych wydarzeń w historii. Zajęcie tego terytorium oznaczałoby, że Polska zostanie całkowicie otoczona i wciśnięta głęboko w ziemie okupowane przez Rosjan. […] Przede wszystkim alianci nie powinni wycofywać się z aktualnie zajmowanych pozycji na granicę strefy okupacyjnej, zanim nie dojdziemy do zadowalającego rozwiązania w sprawie Polski, tymczasowego charakteru rosyjskiej okupacji Niemiec i systemu politycznego w kontrolowanych przez Rosjan krajach doliny Dunaju. […] Wszystko to jednak trzeba załatwić, zanim armie Stanów Zjednoczonych w Europie zostaną osłabione. Jeśli tego nie uczynimy, nim armia amerykańska wycofa się z Europy, a świat zachodni zwinie machinę wojenną, utracimy możliwości zadowalających rozwiązań i pozostaną tylko niewielkie szanse na zapobieżenie trzeciej wojnie światowej[261].

Innym poważnym zmartwieniem Churchilla była przyszłość jego rządu, wiedział

bowiem, że po zakończeniu wojny dni koalicji są policzone. Choć Partia Pracy zadeklarowała poparcie dla jego gabinetu do października 1945 roku, Churchill i stratedzy Partii Konserwatywnej rozważali rozpisanie wyborów na czerwiec, by wykorzystać euforię z powodu zwycięstwa i podciąć skrzydła rosnącej w sondażach opozycji. Z drugiej strony sytuacja międzynarodowa mogła z dnia na dzień przyćmić

sprawy wewnętrzne, w każdej chwili mógł przecież wybuchnąć konflikt ze Związkiem Radzieckim o dalsze losy Polski, Bałkanów, Wiednia czy Triestu.

Zachód osłabił nieco swoją pozycję przetargową, gdy 12 maja wojska Stanów Zjednoczonych wycofały się znad Łaby do ustalonej linii za Eisenbach. Nie ulegało wątpliwości, że powstałą próżnię w najbliższych tygodniach wypełni Armia Czerwona, powiększając swoją i tak już ogromną zdobycz terytorialną.

W telegramie do Trumana Churchill po raz pierwszy ostrzegał przed „żelazną kurtyną” zapadającą nad radzieckim frontem: „Nie wiemy, co się dzieje po drugiej stronie”. Obawiał się następstw. „Rosjanie, jeśli tylko zechcą, będą mogli w bardzo krótkim czasie dotrzeć do wód Morza Północnego i Atlantyku”[262].

Wbrew wcześniejszym zapewnieniom wojska amerykańskie miały jednak zostać wycofane z Europy. Szef sztabu wojsk lądowych USA generał George Marshall oznajmił lordowi Halifaxowi w Waszyngtonie, że co miesiąc będzie wyjeżdżać 50

tysięcy żołnierzy, przy czym amerykańska opinia publiczna z pewnością będzie się domagać przyspieszenia tego procesu. Pojawił się jednak promyk nadziei. 12 maja Truman wykonał woltę i poparł Churchilla w kwestii groźby użycia siły. „Musimy zdecydować – powiedział – czy chcemy bronić fundamentalnej zasady określania granic w sposób uporządkowany” [263]. Amerykański sekretarz wojny Henry Stimson zwracał uwagę na groźbę „zderzenia czołowego” między zachodnimi aliantami a Związkiem Radzieckim. Uważał przy tym, że Amerykanie poczynili już wobec Sowietów zbyt wiele ustępstw:

W tej sytuacji musimy odzyskać inicjatywę, jeśli trzeba, działając twardo i realistycznie. Straciliśmy ją, ponieważ za dużo było z naszej strony gadania i wspaniałomyślnych gestów. Powiedziałem [generałowi Marshallowi], że w tym momencie mamy wszystkie atuty w ręku. Porównałem to do wielkiego pokera, nie wolno nam tego zmarnować. Oni sobie nie poradzą bez naszej pomocy, bez naszego przemysłu, a do tego po naszej stronie będzie jeszcze wyjątkowa broń. Teraz najważniejsze to nie wdawać się w niepotrzebne kłótnie, czyli nie gadać za dużo[264].

Pomyślne wieści dotyczące programu atomowego dodały Stimsonowi animuszu, lecz Trumana bardziej niż polska demokracja interesowało zagrożenie, jakie dla granic Włoch przedstawiał Tito. W telegramie do Churchilla prezydent USA podkreślał, że jego zdaniem Tito nie odda dobrowolnie Wenecji Julijskiej, a jeśli

Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mu się nie przeciwstawią, będzie to niebezpieczny precedens:

Wygląda na to, że Tito szykuje identyczne roszczenia względem południowej Austrii, tj. Karyntii oraz Styrii, może też mieć podobne zamiary wobec części Węgier i Grecji, o ile jego metody sprawdzą się w Wenecji Julijskiej. […] Problem w swej istocie polega na tym, czy Wielka Brytania i Stany Zjednoczone mają zezwolić swoim sojusznikom na niekontrolowaną grabież terytoriów, czyli na taktykę, która nasuwa silne skojarzenia z Hitlerem i Japonią[265].

Churchill był zachwycony, że Truman odzyskał wigor, ale już feldmarszałek Brooke przyjął ten zwrot z niepokojem. Tamtego wieczoru odnotował reakcję Churchilla w swoim dzienniku:

Winston zwołał zebranie Gabinetu Wojennego, by omówić sytuację jugosłowiańską. Otrzymał

wojowniczy telegram od Trumana, który gotów jest rozprawić się z Titą. Winston jest zachwycony, jak gdyby nie mógł się doczekać następnej wojny! Nawet jeśli oznaczałoby to walkę z Rosją! [266]

Nazajutrz Churchill wciąż był w euforycznym nastroju. Zmęczony admirał

Cunningham dawno nie widział go w takiej formie. „Znacznie trudniej zaprowadzić pokój, niż wypowiedzieć wojnę – pisał w dzienniku. – Zebranie gabinetu o 18.00.

Premier uraczył nas długą diatrybą, dopiero o 19.40 zaczęliśmy obrady” [267]. O ile jednak niektórzy wysocy rangą dowódcy pokroju Cunninghama byli zmęczeni ciągłymi przestrogami Churchilla, o tyle inni chętnie wyrażali swoje poparcie, czasem nawet zbyt głośno. Feldmarszałek Alexander swoimi publicznymi uwagami na temat Tity – porównywał jego metody do metod Hitlera i Mussoliniego –

zaniepokoił nie tylko Brytyjczyków, ale i Amerykanów[268]. Podobnie słynący z indywidualizmu amerykański generał George Patton powiedział w paryskim hotelu Majestic, co myśli o sytuacji w Europie. „To cholernie przykra sprawa” – rzucił, a gdy ktoś zapytał, co przez to rozumie, rozwinął swoją myśl:

Dzień w dzień do mojej kwatery głównej przychodzi jakiś czeski albo austriacki, albo węgierski, albo nawet niemiecki oficer. Prawie przede mną klękają. Ze łzami w oczach mówią: „Na litość boską, Generale, wkrocz ze swoją armią do naszego kraju. Daj nam szansę na stworzenie własnych rządów. Ostatnią szansę na przetrwanie, zanim będzie za późno – zanim Rosjanie na zawsze zrobią z nas niewolników[269].

Ciągnąc dalej w tym tonie, Patton oznajmił, że sama tylko aliancka 3. Armia rozbiłaby Armię Czerwoną. Uważał, że należy rozprawić się ze Związkiem Radzieckim jak najszybciej, bo wtedy liczba ofiar będzie mniejsza niż w późniejszej wojnie. Taki pogląd współbrzmiał z punktem widzenia Churchilla, ale już amerykański żołnierz frontowy był innego zdania:

Nic nie słyszałem, żeby mówiono źle o Rosjanach. Byliśmy chyba na tyle realistami, żeby wiedzieć, że jeśli pójdziemy się z nimi bić, to przegramy. Wtedy jeszcze nawet nie słyszeliśmy o bombie atomowej.

Trzeba się było liczyć z tym, że poślą do walki ogromne armie, że są gotowi poświęcić miliony żołnierzy.

Mieliśmy świadomość, że nasze dowództwo nie chce szafować naszym życiem. […] W ostatniej kampanii w Bawarii byliśmy w armii Pattona. Patton uważał, że nie powinniśmy się zatrzymywać. Mnie się to nie mieściło w głowie. Rosjanie by nas zniszczyli, właśnie dlatego, że byli gotowi poświęcić tylu żołnierzy.

Nie sądzę, żeby w naszych szeregach była wola walki z Rosjanami. Wiedzieliśmy o Stalingradzie z prasy i kronik filmowych[270].

14 maja feldmarszałek Montgomery odleciał z Berlina do Londynu, by porozmawiać z Churchillem o gwałtownie pogarszającej się sytuacji na okupowanych przez aliantów obszarach Niemiec. Chodziło mu jednak po głowie coś więcej niż kwestia ogromnej liczby niemieckich jeńców; miał nadzieję, że zdoła namówić Churchilla, by powierzył mu rolę wojskowego gubernatora. Spotkało go wszak rozczarowanie. Brytyjski premier nie chciał z nim rozmawiać o administracji wojskowej, miał do omówienia znacznie bardziej palący problem:

Podczas naszego spotkania na Downing Street premier rozgorączkował się, mówiąc o Rosjanach i o strefach okupacyjnych – wymagały one od nas wycofania wojsk na wielką skalę. Rozkazał mi, żebym nie niszczył broni dwóch milionów Niemców, którzy poddali się 4 maja na Pustaci Lüneburskiej. Wszystko trzeba przechować, w razie gdybyśmy musieli z pomocą Niemców walczyć z Rosjanami. Tak samo uważał Himmler[271].

Nie wiadomo, jak wiele Churchill wyjawił Montgomery’emu. Po wojnie rozkazu o przerwaniu niszczenia niemieckiej broni nie udało się odnaleźć, możliwe jednak, że ten poufny dokument, podobnie jak wiele innych, został zniszczony po przeczytaniu. Tak czy inaczej, wydaje się, że niemieckie uzbrojenie zachowano nie tylko na obszarach kontrolowanych przez Brytyjczyków. Churchill przyznał później, że kontaktował się z gubernatorem wojskowym strefy amerykańskiej, generałem

Eisenhowerem, by wymóc na nim podobne postępowanie. Dał jasno do zrozumienia, że zależy mu na bogatym niemieckim arsenale, który może się przydać Zachodowi w przyszłym konflikcie, przy czym nie podał konkretnego powodu, a jedynie stwierdził ogólnikowo, że „możemy [tej broni] bardzo potrzebować”. Eisenhower, najwyraźniej nie wnikając w motywy Churchilla, odparł, że niszczenie niemieckiego sprzętu, w tym samolotów, tak czy inaczej stanowiłoby pogwałcenie warunków kapitulacji i dlatego nie będzie tolerowane[272].

Wojska alianckie niewątpliwie otrzymały instrukcję, by za wszelką cenę zachować niemieckie zasoby i uzbrojenie. Pojazdy gąsienicowe i kołowe należało utrzymywać w dobrym stanie, a przy zapasach paliwa zaciągnąć uzbrojone warty.

Najważniejsza była jednak niemiecka broń. Poniższy wyimek z alianckich rozkazów dotyczących zdobytego terytorium nie pozostawia żadnych wątpliwości: Działa przeciwlotnicze

Wszystkie działa przeciwlotnicze, ciężkie i lekkie, znajdujące się w posiadaniu Luftwaffe należy unieszkodliwić poprzez wymontowanie części mechanizmu strzelającego. Cały sprzęt należy starannie zabezpieczyć. Wszystkie części wymontowane z dział przeciwlotniczych należy odpowiednio przygotować do przechowania, oznaczyć numerem odpowiedniego działa, oddzielić i starannie zabezpieczyć.

Reflektory

Z projektorów należy wymontować wszystkie pręty węglowe. Z generatorów prądu należy wymontować pompy paliwowe. Uzyskane w ten sposób pręty i pompy, jak również cały zapas prętów i pomp, należy starannie zabezpieczyć i przechować.

Broń strzelecka

Wszelką broń strzelecką należy zebrać i starannie zabezpieczyć[273].

17 maja Churchill posunął się jeszcze dalej. Poinformował Komitet Szefów Sztabów, że należy wstrzymać redukcję sił bombowych (Bomber Command) oraz Sił Powietrznych Metropolii (Metropolitan Air Force), z wyjątkiem lotnictwa wybrzeża (Coastal Command). Ponadto kazał odwołać demobilizację Królewskich Sił Powietrznych we Włoszech i zabronił niszczenia samolotów niemieckich znajdujących się pod kontrolą brytyjską. Nakazał również spowolnienie tempa demobilizacji wojsk lądowych[274]. Miało to kolosalne znaczenie, ponieważ redukcja

stanu liczebnego jednostki armijnej pociągała za sobą nieproporcjonalnie duży spadek użyteczności: demobilizacja 10% żołnierzy (zwłaszcza jeżeli byli oni technikami lub mieli wysokie kwalifikacje) mogła zmniejszyć skuteczność bojową jednostki nawet o 50%[275].

Ale mimo tego zabezpieczenia na wypadek konfliktu Churchillowi przybywało nowych problemów. Przed powrotem Montgomery’ego do Berlina należało jakoś rozwiązać kłopotliwy temat niemieckiego rządu Dönitza, który tydzień po kapitulacji wciąż istniał. Dla aliantów niemiecka administracja stanowiła początkowo dogodny kanał, przez który można było kontrolować Wehrmacht, lecz Dönitz szybko stał się kłopotem. Prasa brytyjska i amerykańska krytykowała sytuację, w której nadal sprawuje on urząd, podczas gdy inni czołowi narodowi socjaliści zostali aresztowani lub popełnili samobójstwo. Eisenhower uważał, że Dönitz jest przeszkodą w relacjach z Sowietami, postanowiono więc, że wielki admirał musi odejść. 23 maja żołnierze alianccy otoczyli siedzibę niemieckiego kierownictwa we Flensburgu i aresztowali jego członków, dotychczas działających za zgodą państw sprzymierzonych. Tego samego dnia Himmler odebrał sobie życie w alianckim areszcie.

Churchill przynajmniej nie był osamotniony w swym przeczuciu, że Związek Radziecki może zagrozić militarnie Wielkiej Brytanii. Jego partner koalicyjny, laburzysta Clement Attlee, narzekał, że Sowieci „zachowują się podle, nic nam nie mówią, a instalują marionetkowe rządy, gdzie tylko się da” [276]. Zaostrzając retorykę, Churchill oznajmił radzieckiemu ambasadorowi w Londynie Fiodorowi Gusiewowi, że Brytyjczycy nie dadzą się rozstawiać po kątach. Ubolewał nad istnieniem

„żelaznego parawanu” i ostrzegł Gusiewa, że odłoży w czasie demobilizację w Królewskich Siłach Powietrznych, tak by „Brytyjczycy mogli rozmawiać o bezpieczeństwie w Europie, mając w ręku atut w postaci siły militarnej” [277].

Podczas gdy brytyjski premier nieugięcie trwał przy swoim, jego amerykańscy sojusznicy zaczęli na nowo nabierać dystansu do pomysłu konfrontacji ze Stalinem.

Truman radził się teraz Josepha Daviesa i swojego nowego sekretarza stanu Jamesa F. Byrnesa, zwolenników powściągnięcia Churchilla i ułożenia się ze Stalinem. Byli to wpływowi ludzie niezbyt przychylni Wielkiej Brytanii. Davies dowiódł tego kilka

lat wcześniej, mówiąc Stalinowi, że wojna doprowadzi Wielką Brytanię do ruiny finansowej. Byrnes, ważny członek administracji Trumana i zarazem jego prawa ręka, uchodził za osobę, która w dziedzinie spraw zagranicznych przejawia znacznie więcej pewności siebie aniżeli kompetencji. Jego wpływ na prezydenta był tak wielki, że nikogo nie zdziwiło, gdy później Truman rzekł: „Z premierem Churchillem miałem tyle samo trudności co ze Stalinem” [278].

Ale choć prezydenta USA irytowało twarde stanowisko Wielkiej Brytanii, zamierzał wykonać jeszcze jeden gest na rzecz demokracji w Polsce. Postanowił

wysłać swojego emisariusza Harry’ego Hopkinsa na rozmowę ze Stalinem w cztery oczy. Hopkins miał „językiem dyplomatycznym” powiedzieć radzieckiemu przywódcy, że Stany Zjednoczone wypełnią swoje zobowiązania wynikające z uzgodnień jałtańskich i oczekują, iż Stalin uczyni podobnie. Truman poinstruował

wysłannika, że w razie konieczności może on „użyć kija bejsbolowego, jeżeli uzna takie podejście za właściwe”[279]. Nie leżało to jednak w naturze Hopkinsa. Truman ufał mu, ale życzliwy stosunek Hopkinsa do Stalina budził niechęć w pewnych amerykańskich kręgach, a niektórzy byli wręcz przekonani, że i on jest radzieckim szpiegiem.

Podczas gdy Amerykanie czynili zabiegi dyplomatyczne w Moskwie, Brytyjczycy usiłowali przełamać impas w ostrym sporze o Wenecję Julijską. Twarde negocjacje w sprawie tego obszaru między reprezentującym Alexandra generałem sir Williamem „Monkey” Morganem a marszałkiem Titą toczyły się od 7 maja.

W ciągu dwóch tygodni zrobiono pewne postępy, Morgan zaproponował przebieg tymczasowej granicy jugosłowiańsko-włoskiej, tzw. linię Morgana, a Tito nie odrzucił jej z miejsca; lecz napięcie wzrosło, gdy nazajutrz podeszły do niej oddziały brytyjskiego 13. Korpusu[280]. Region wciąż był beczką prochu.

Kryzysy terytorialne i dyplomatyczne wybuchałyby dalej bez względu na to, czy Churchill pozostałby u władzy. Poświęcił im wiele czasu i energii, toteż ich rozwiązanie leżało mu na sercu. Jakie było jednak prawdopodobieństwo, że utrzyma się na stanowisku premiera? Czołowi politycy Partii Pracy zasiadający w rządzie koalicyjnym, tacy jak Attlee, Bevin i Dalton, z pewnością rozważali kontynuację politycznego sojuszu do chwili zwycięstwa nad Japonią, a może jeszcze dłużej, o ile

rząd byłby gotów zrealizować pewne postulaty socjalne i robotnicze. Musieliby jednak przekonać do tego własną partię, co prawdopodobnie było niemożliwe, biorąc pod uwagę nastroje panujące w partyjnych dołach i wśród związkowców. Według lorda Morana ci laburzyści, którzy spotkali się w połowie maja na konferencji w Blackpool, byli stanowczo przeciwni dalszemu trwaniu koalicji. „W ogóle nie chcieli o tym słyszeć. Kipieli nienawiścią – odnotował. – A więc wybory będą w lipcu” [281]. Koalicja rozpadła się 23 maja, konserwatyści utworzyli gabinet przejściowy. Termin wyborów powszechnych wyznaczono na 5 lipca, lecz wyniki miały zostać ogłoszone dopiero trzy tygodnie później, po zliczeniu wszystkich głosów żołnierzy przebywających na Dalekim Wschodzie. Konsensus polityczny prysł, konserwatyści i laburzyści zaczęli w pośpiechu opracowywać programy wyborcze. Nawet gdyby Attlee i jego koledzy z kierownictwa Partii Pracy przekonali się do pomysłu operacji „Unthinkable”, trudno sobie wyobrazić, by zdołali pociągnąć za sobą większość laburzystowskich posłów. Zmieniały się nastroje społeczne i teraz to Churchillowi groziło wypadnięcie poza nawias. Lord Moran ubolewał nad jego bojowym nastawieniem:

Z obraną przez Winstona linią nikt się nie zgodził. Winston kpi z „głupców”, którzy chcą odbudowywać świat, ale myślę, że ta pewność siebie jest w dużej mierze na pokaz. On wyczuwa, że cofnął się jakby do lat trzydziestych, znów jest sam jak palec, mówi obcym językiem. Dlatego ucieka się do inwektyw. Ten styl dobrze mu służył w Izbie Gmin, kiedy roznosił w pył Stokesów i innych Shinwellów. Teraz jednak jego ciosy jak gdyby nie trafiały celu. Wojna się skończyła, ludzie mają dość konfliktu, nie chcą kolejnych sporów. Chcą zacząć normalnie żyć[282].

[217] Zmiana nastawienia USA do ZSRR we wczesnych miesiącach prezydentury Trumana zob. F.

Costigliola, After Roosevelt’s Death: Dangerous Emotions, Divisive Discourses and the Abandoned Alliance,

„Diplomatic History” 2010, t. 34, nr 1. Także J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t. 1: 1945–1947, Wilmington 1979, s. 32.

[218] Lord Halifax do W.S. Churchilla, 23 kwietnia 1945, zespół FO 954/20 #635, National Archives, Kew, London. Zob. także W. Miscamble, Anthony Eden and the Truman-Molotov Conversations, April 1945,

„Diplomatic History” 1978, t. 2, nr 2.

[219] Wydaje się, że Mołotow i Stalin różnili się w kwestii „nieuchronnej wojny”. Mołotow był też przeciwnikiem późniejszej Chruszczowowskiej koncepcji pokojowego współistnienia. Zob. Molotov

Remembers. Inside Kremlin Politics, red. A. Resis, Chicago 1993, s. 7.

[220] M.H. Folly, Churchill, Whitehall and the Soviet Union 19401945, London 2000, s. 80, 81.

[221] Podstawy funkcjonowania ONZ zostały uzgodnione wcześniej, na konferencji w waszyngtońskim pałacu Dumbarton Oaks w dniach 21 sierpnia – 7 października 1944 roku. Ustalono wówczas między innymi powołanie Rady Bezpieczeństwa i Zgromadzenia Ogólnego. Na temat kariery Stettiniusa zob. The Diaries of Edward R. Stettinius Jr., 1943–1946, red. T. Campbell, G. Herring, New York 1975, wprowadzenie.

[222] Operacja „Venona”, dekryptaż nr 1822, 30 marca 1945. Odtajnione w 1995 roku dokumenty potwierdzają winę Hissa. Na początku lat siedemdziesiątych Hiss podczas występu w programie The World at War stacji ITV bronił jałtańskiej taktyki Stalina.

[223] Ch. Andrew, O. Gordijewski, KGB, tłum. R. Brzeski, Warszawa 1997, s. 327. Dowody współpracy White’a

zob.

dekryptaże

operacji

„Venona”,

http://www.nsa.gov/public_info/declass/venona/dated.shtml#1945 .

[224] W.S. Churchill do Stalina, 28 kwietnia 1945, telegram nr 450, zespół Char 20/216, Churchill Archives Centre, Churchill College, Cambridge.

[225] Tamże.

[226] W skład 16-osobowej delegacji weszli: Leopold Okulicki, Jan Stanisław Jankowski, Adam Bień, Stanisław Jasiukowicz, Antoni Pajdak, Kazimierz Bagiński, Józef Chaciński, Eugeniusz Czarnowski, Kazimierz Kobylański, Józef Stemler-Dąbski, Stanisław Michałowski, Franciszek Urbański, Zbigniew Stypułkowski, Stanisław Mierzwa, Aleksander Zwierzyński, Kazimierz Pużak. Telegram Churchilla zob. W.S.

Churchill do Stalina, 28 kwietnia 1945, nr 450, zespół Char 20/216, dz. cyt. Także J. Garliński, Poland, SOE

and the Allies, London 1969, s. 223–233.

[227] Cyt. za: D. Thomas, Freedom’s Frontier. Censorship in Modern Britain, London 2007, s. 173.

[228] W.S. Churchill do Trumana, 30 kwietnia 1945, zespół PREM 3/473, National Archives, Kew, London.

[229] Aliancka Kwatera Główna do Departamentu Wojny, 15 marca 1945, zespół CAB 88/56, National Archives, Kew, London.

[230] Nazwa „Wenecja” nawiązuje do weneckich wpływów kulturowych. Nowsze określenie „Kraina Julijska” odwołuje się już tylko do pobliskich Alp Julijskich.

[231] Protokół z posiedzenia brytyjskiego gabinetu z 13 maja 1945, zespół CAB 65/52, dz. cyt. Późniejsza ocena kryzysu wg Churchilla zob. W.S. Churchill, Druga wojna światowa, t. 6: Triumf i tragedia, cz. 2, tłum.

K. Mosiewicz, Gdańsk 1996, s. 226–236; także P. Clarke, The Last Thousand Days of the British Empire, London 2007, s. 320, 321; J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 41–46.

[232] Feldmarszałek Alexander do W.S. Churchilla, 1 maja 1945, cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 228. Zob. także W.S. Churchill do marszałka Stalina, 15 maja 1945, zespół Char 20/225, dz. cyt.

[233] W.S. Churchill do feldmarszałka Alexandra, 6 maja 1945, zespół Char 20/218, dz. cyt.

[234] Feldmarszałek Alexander do W.S. Churchilla, 17 czerwca 1945, zespół Char 20/224, dz. cyt. 10.

Dywizja Indyjska, południowoafrykańska dywizja pancerna oraz dywizja nowozelandzka miały opuścić Włochy i wrócić do swoich krajów w ciągu paru tygodni po zakończeniu wojny. Siedem dywizji

amerykańskich miało wrócić do Stanów Zjednoczonych w związku z demobilizacją.

[235] W.S. Churchill do feldmarszałka Alexandra, 18 czerwca 1945, zespół Char 20/224, dz. cyt. Zob.

także feldmarszałek Alexander do W.S. Churchilla, 19 czerwca 1945, zespół Char 20/224, dz. cyt. Cytat z Trumana zob. J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 48.

[236] J. Colville, The Fringes of Power. Downing Street Diaries 1939–1955, London 1985, s. 595.

[237] Cyt. za: A.M. Browne, Long Sunsets. Memoirs of Winston Churchill’s Last Private Secretary, London 1995, s. 116.

[238] Dziennik feldmarszałka Alana Brooke’a, 2 maja 1945, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[239] W.S. Churchill do Anthony’ego Edena, 4 maja 1945, zespół FO 954/20 #710, dz. cyt. Cyt. za: W.S.

Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 174, 175.

[240] Ch. Bohlen, Witness to History 1929–1969, New York 1973, s. 214, 215.

[241] Telegram nr 456, Stalin do W.S. Churchilla, 4 maja 1945, cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 172, 173.

[242] Stalin do W.S. Churchilla, 5 maja 1945, zespół FO 954/20 #714, dz. cyt.; Ambasada Wielkiej Brytanii do MSZ, 5 maja 1945, zespół FO 954/20 #724, dz. cyt. Ton korespondencji SOE w kwestii ukrywanych radiostacji był mało przychylny Polakom; zob. major Mike J.T. Pickles („MPP”) do pułkownika Davida Keswicka („AD/H”), 10 maja 1945, zespół HS4/145, National Archives, Kew, London.

[243] Nominacja i dowództwo Okulickiego zob. M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna Armii Krajowej 1939–1945, Warszawa 1990, s. 365–377.

[244] „Daily Telegraph”, 8 maja 1945.

[245] Pułkownik D. Smiley do autora, 16 września 2003. Sowieci zniszczyli też opozycję, oferując dwie fałszywe amnestie, co pozwoliło im aresztować czołowe postaci podziemia. W chwili planowanego rozpoczęcia operacji „Unthinkable” WiN dopiero raczkowała, lecz w drugiej połowie 1945 roku rozrosła się, stanowiąc groźną siłę i nawiązując kontakty z brytyjskimi tajnymi służbami. Parę lat później organizacja została rozbita wskutek infiltracji.

[246] J. Walker, Polska osamotniona. Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego najwierniejszego sojusznika? , tłum. J. Szkudliński, Kraków 2010, s. 251, 252, 272, 273, 301, 302. Sierżanta Warda wydatnie wspierali członkowie ruchu oporu, Władek i Sofie Miłkowska, którzy służyli mu radą i schronieniem. Na temat operacji „Freston” zob. J. Walker, Polska osamotniona, dz. cyt., s. 313–321. Także dr J. Sawicki do autora, 31 października 2012.

[247] Ściśle tajne memorandum „Post-war Rehabilitation of SOE Agents”, niedatowane (prawdopodobnie z kwietnia 1945 roku), zespół HS4/291, dz. cyt. Przebieg misji zob. Ch. Warner do H. Sporborga, 12 marca 1945; także „Foreign Office Polish Mission Report”, 21 kwietnia 1945, oba w: HS4/262,dz. cyt. Zob. także szyfrogram z 10 marca 1945, „SOE – NKVD Cooperation”, niedatowany, oraz „Notes on First Meeting with Colonel Graur”, 6 czerwca 1945, oba w: HS4/335, dz. cyt. Z czasem źródłem informacji wywiadowczych stała się nowo utworzona ambasada brytyjska w Warszawie z siedzibą w hotelu Polonia, zatrudniająca wiele osób z doświadczeniem w sprawach polskich.

[248] Memorandum premiera, 30 kwietnia 1945, zespół CAB 120/690, dz. cyt.

[249] W.S. Churchill do feldmarszałka Montgomery’ego, 6 maja 1945, zespół Char 20/225, dz. cyt. Zob.

także W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 188, 189. Również dziennik admirała Cunninghama, 1945 rok, MS 52578, „Cunningham Papers”, British Library. Churchill z ulgą przyjął wiadomość, że aliancka kompania powietrznodesantowa dotarła do Kopenhagi, a spadochroniarzy radzieckich było zaledwie dwóch.

[250] Admirał Cunningham z Komitetu Szefów Sztabów uważał, że gdyby po śmierci Hitlera wielki admirał Dönitz wezwał wszystkie oddziały niemieckie do złożenia broni, byłby „największym człowiekiem w Niemczech”. Zob. dziennik Cunninghama, 2 maja 1945, MS 52578, British Library.

[251] PRL – tak daleko, tak blisko, red. A. Piekarska, Warszawa 2007, s. 9. Także dr T. Łabuszewski do autora, 31 października 2012.

[252] Hugh Lunghi, cyt. za: M. Gilbert, The Day the War Ended. VE Day 1945 in Europe and around the World, London 1995, s. 325.

[253] J. Butler, The Red Dean of Canterbury. The Public and Private Faces of Hewlett Johnson, London 2011, s. 76–79.

[254] F. Roberts, Dealing with Dictators. The Destruction and Revival of Europe 193070, London 1991, s. 85.

[255] H. Johnson, Soviet Success, London 1947, s. 17.

[256] Cyt. za: M. Gilbert, The Day the War Ended, dz. cyt., s. 303.

[257] Harry S. Truman do Eleanor Roosevelt, 10 maja 1945, Box 13, #394, Truman Library, www.trumanlibrary.org.

[258] R. Jenkins, Truman, London 1986, s. 68.

[259] O. Sargent, „Stocktaking after VE Day”, 11 lipca 1945, zespół Char 23/14, dz. cyt.

[260] W.S. Churchill do prezydenta Trumana, 6 maja 1945, zespół Char 20/225, dz. cyt.

[261] W.S. Churchill do Trumana, 11 maja 1945, zespół PREM 3/473, dz. cyt. Podobnej treści telegram dotyczący ryzyka III wojny światowej Churchill wysłał Anthony’emu Edenowi, przebywającemu wówczas na konferencji w San Francisco. Zob. W.S. Churchill do Edena, 4 maja 1945, W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 174, 175.

[262] W.S. Churchill do Trumana, 12 maja 1945, zespół PREM 3/473, dz. cyt.

[263] Protokół Gabinetu Wojennego, 13 maja 1945, zespół CAB 65/52, dz. cyt.

[264] Dziennik Henry’ego Stimsona, 14 maja 1945, Library of Congress.

[265] Truman do W.S. Churchilla, 12 maja 1945, zespół PREM 3/473, dz. cyt.

[266] Dziennik sir Alana Brooke’a, 14 maja 1945. Admirał Cunningham zanotował, że „premier jest podekscytowany poparciem ze strony Trumana”. Zob. dziennik Cunninghama, 13 maja 1945, dz. cyt.

[267] Tamże, 14 maja 1945.

[268] J. Colville, The Fringes of Power, dz. cyt., 14 maja 1945, s. 599. Także dziennik Cunninghama, 21

maja 1945, dz. cyt.

[269] Cyt. za: Ch. Whiting, Finale at Flensburg. The Story of Field Marshall Montgomery's Battle for the Baltic, London 1973, s. 158.

[270] Robert Rasnus, w: S. Terkel, „The Good War”. An Oral History of World War Two, New York

1985.

[271] Feldmarszałek Montgomery, „The Truth about the Telegram”, w mikrofiszce „The Woodford Speech of Nov 1954 and the famous telegram!”, zespół BLM 162, rolka 15, „Montgomery Papers”, Imperial War Museum, London. Pustać Lüneburska w pobliżu Hamburga była miejscem, gdzie Montgomery przyjął

ostateczną kapitulację sił niemieckich w północnych Niemczech, Holandii i Danii.

[272] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 249.

[273] „Secret Memorandum”, aneks C, CPS 158/2, zespół CAB 88/56, National Archives, Kew, London.

[274] W.S. Churchill do generała Ismaya (Komitet Szefów Sztabów), 17 maja 1945, w: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 250.

[275] Trudności w planowaniu zob. R.P. Ernle-Erle-Drax, Some Problems of the Next War, „The Army Quarterly & Defence Journal” 1947, t. 53, nr 2. Na temat demobilizacji zob. J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 212–226.

[276] Cyt. za: R. Douglas, From War to Cold War, 1942–48, London 1981, s. 88.

[277] Zespół PREM 3 396/12, dz. cyt. Użycie przez Churchilla określenia „żelazna kurtyna” zob. D.

Reynolds, From World War to Cold War. Churchill, Roosevelt, and the International History of the 1940s, New York 2006, s. 248, 249.

[278] D. Reynolds, From World War…, dz. cyt., s. 478. Także L. Rees, Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej, tłum. M. Habura, Warszawa 2009, s. 309. Na temat Byrnesa i Trumana zob. R. Jenkins, Truman, dz. cyt., s. 70, 71.

[279] Lista spotkań prezydenta Trumana z 19 maja 1945 roku. Cyt. za: Off the Record. The Private Papers of Harry S. Truman, red. R. Ferrell, New York 1980, s. 31.

[280] „Linia Morgana” dzieliła region na zachodnią „strefę A”, podległą alianckiej administracji wojskowej, i wschodnią „strefę B”, kontrolowaną przez Jugosłowiańskie Wojsko Ludowe. Było to tylko rozwiązanie tymczasowe, o dokładnym przebiegu granic miała rozstrzygnąć konferencja pokojowa. Co istotne, Triest i Gorycja pozostawały pod kontrolą aliantów. Możliwe, że Kreml wymógł na Ticie uznanie tej linii demarkacyjnej – Tito podpisał się pod nią 10 czerwca, rozładowując napięcie w bardzo niebezpiecznym sporze. We wrześniu 1947 roku zgodnie z postanowieniami paryskiej konferencji pokojowej linię Morgana zastąpiono właściwą granicą, przesuniętą o kilka kilometrów na zachód. Dziś dawna linia Morgana znajduje się na terytorium Słowenii.

[281] Dziennik lorda Morana, 20 maja 1945, w: Ch. Moran, Winston Churchill. The Struggle for Survival 1940–1965, London 1966, s. 251.

[282] Tamże, 4 czerwca 1945.

Rozdział 7

Plan gotowy

Nazajutrz po rozpadzie koalicji rządowej Połączony Sztab Planowania w końcu przedstawił plan operacji „Unthinkable” szefom sztabów. Umieszczono go w teczce Ministerstwa Obrony opatrzonej napisem „Ściśle tajne: Rosja. Zagrożenie dla cywilizacji zachodniej” [283].

Rankiem 24 maja członkowie PSP wzięli udział w rutynowym zebraniu Komitetu Szefów Sztabów. Omawiano działania w regionie Pacyfiku, lecz na koniec spotkania planiści wręczyli szefom sztabów opracowanie dotyczące wariantu

„Unthinkable”.

Wieczorem

przewodniczący

Komitetu

Szefów

Sztabów,

feldmarszałek sir Alan Brooke, zasiadł do lektury planu i rozważył jego straszliwe implikacje. W swoim dzienniku napisał:

Wieczorem zapoznałem się starannie z raportem planistów na temat możliwości konfrontacji z Rosją, w razie gdybyśmy napotkali trudności w dalszych z nią rozmowach. Kazano nam przygotować takie opracowanie. Pomysł jest oczywiście fantastyczny, a szanse powodzenia zerowe. Nie ulega wątpliwości, że Rosja jest w tej chwili wszechpotężna w Europie[284].

Później Brooke wrócił do tego wpisu i rozwinął swoje przemyślenia:

Parę tygodni temu, rozważając zalety rozczłonkowania Niemiec po zwycięstwie nad nimi, Komitet Szefów Sztabów potraktował Rosję jako potencjalnego przyszłego wroga. Tamten dokument wywołał spore poruszenie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, które uznało, że to wielce niewłaściwe traktować naszego obecnego sojusznika jako możliwego wroga. Być może kazano by nam wręcz wycofać się z tego dokumentu, gdyby nie to, że poprosiliśmy o wysłuchanie Anthony’ego Edena, który zgodził się z naszym spojrzeniem. Teraz, zaledwie kilka tygodni później [w istocie wiele miesięcy później] Winston przychodzi do nas i wyraża swój niepokój, że „rosyjski niedźwiedź rozwalił się na kontynencie”, i każe nam przeanalizować z militarnego punktu widzenia możliwość zagnania go z powrotem do Rosji, zanim Amerykanie i my sami zdemobilizujemy nasze siły! Zapytałem go, czy wziął pod uwagę wszystkie polityczne aspekty wszczęcia wojny z sojusznikiem! Odparł, że ten aspekt możemy pominąć, a skupić się na kwestii wojskowej. I oto 24 maja, kilka dni po zakończeniu wojny w Europie, analizowałem rezultat

pracy planistów w tej sprawie. Z opracowania wynikało jednoznacznie, że w najlepszym razie zdołamy odepchnąć Rosjan do linii, którą wcześniej osiągnęli Niemcy. A co później? Mielibyśmy w nieskończoność przedłużać stan mobilizacji, żeby ich tam przytrzymać? [285]

Faktem jest, że Brooke miał zastrzeżenia do wielu pomysłów Churchilla.

W trakcie wojny nieraz był języczkiem u wagi, godzącym cztery wielkie osobowości: Churchilla, Montgomery’ego, Eisenhowera i Marshalla. Jego bronią nie był takt, przeciwnie, mówił bez ogródek to, co myślał. Był wiarygodnym arbitrem, ponieważ nikt nie posądzał go o egoistyczne pobudki. Brooke żywił bardzo mieszane uczucia wobec Churchilla i jego dążeń, miał też do niego żal o brak wdzięczności za wojenne dokonania Komitetu Szefów Sztabów. „Zero uznania dla ludzi, którzy mu pomagają – narzekał w przededniu niemieckiej kapitulacji – czasem tylko rzuca jakiś okruch, żeby pies nie odszedł zbyt daleko od stołu” [286].

Szef Imperialnego Sztabu Generalnego nie był jedyną osobą, która miała ambiwalentny stosunek do Churchilla. Pierwszy lord morski Andrew Cunningham szanował swojego premiera, lecz nigdy nie należał do jego zagorzałych zwolenników, nie mógł się też oprzeć wrażeniu, że wiele posunięć Churchilla jest obliczonych na uzyskanie ściślejszej kontroli nad marynarką wojenną[287]. Szefowie sztabów, którzy widzieli już niejeden plan opracowany z jego rozkazu, tym razem, co zrozumiałe, byli sceptykami. Zamierzali oczywiście starannie rozważyć przedłożony im raport, jednak wizja operacji „Unthinkable” z pewnością nie przemawiała do ich wyobraźni. 25 maja Cunningham zanotował w dzienniku:

„Wycieczka do Broadlands Water nad Testem. Piękny dzień, ale ryba nie brała.

[Szef Imperialnego Sztabu Generalnego] złowił klenia!!”. Następnego dnia Brooke poszedł nawet obserwować ptaki – wątpliwe, by znalazł na to czas, gdyby wierzył

w bezpośrednie zagrożenie ze strony Stalina[288].

Gdy Brooke i Cunningham naradzali się w sprawie planu Churchilla, dołączył do nich zastępca szefa sztabu sił powietrznych, sir Douglas Evill, reprezentujący dowódcę lotnictwa, marszałka sir Charlesa Portala. Evill popierał Portala nie tylko w sprawie bombardowań precyzyjnych w Niemczech, ale również w kwestii masowych nocnych nalotów na duże ośrodki miejskie. Miał wręcz bardziej entuzjastyczny stosunek do bombardowań jako metody siania chaosu w Niemczech.

Alianckie naloty w trakcie wojny utrudniały Wehrmachtowi przerzucanie posiłków na front, teraz jednak alianci potrzebowali miesięcy, by uprzątnąć gruz z ulic europejskich miast, a zniszczenia stanowiłyby dużą przeszkodę w ewentualnym szybkim natarciu. Niewykluczone, że planiści nie docenili rozmiarów wojennego spustoszenia,

zwłaszcza

na

kontrolowanych

przez

Sowietów

ziemiach

wschodnioniemieckich.

Temat wariantu „Unthinkable” wciąż nie pojawiał się w kontaktach między brytyjskimi i amerykańskimi szefami sztabów. Ci drudzy nie ufali brytyjskim zamiarom, a utwierdził ich w tym nastawieniu Hopkins, wróciwszy 6 czerwca z wizyty u Stalina. Meldował, że jego delegacja nalegała na ustępstwa w sprawie składu nowego rządu polskiego, a Stalin zgodził się „zaprosić do Moskwy na konsultacje” czterech Polaków z Londynu (Mikołajczyka, Grabskiego, Stańczyka i Kołodzieja). Jeżeli chodzi o uwięzienie 16 przywódców polskiego podziemia, to Stalin zapewnił Hopkinsa, że wedle jego wiedzy postawiono im jedynie zarzut używania nielegalnych radiostacji[289]. Truman był zachwycony wynikiem rozmów, lecz Churchill, który nieraz już słyszał podobne obietnice, przypomniał

amerykańskiemu prezydentowi: „nie możemy zaprzestać interwencji w ich sprawie.

[…] Przyjęty tryb postępowania […] nie stanowi postępu w stosunku do ustaleń jałtańskich” [290].

Tymczasem Charles Bohlen, który był świadkiem rozmów Hopkinsa, doszedł do wniosku, że Stalin i specjalny amerykański wysłannik z całą pewnością zgadzają się w jednej kwestii: że to Wielka Brytania jest główną przeszkodą na drodze do porozumienia w sprawie Polski:

Marszałek Stalin odparł, że brak zgody w kwestii polskiej wynika stąd, iż Związek Radziecki pragnie przyjaznej Polski, a Wielka Brytania chce wrócić do koncepcji kordonu sanitarnego przy radzieckich granicach.

Pan Hopkins na to, że ani rząd, ani obywatele Stanów Zjednoczonych nie mają takich zamiarów.

Marszałek Stalin odrzekł, że mówi wyłącznie o Anglii i że brytyjscy konserwatyści nie chcą Polski przyjaznej Związkowi Radzieckiemu.

Pan Hopkins oświadczył, że Stany Zjednoczone życzyłyby sobie Polski przyjaznej Związkowi Radzieckiemu, w rzeczy samej życzyłyby sobie przyjaznych krajów wzdłuż całej granicy radzieckiej[291].

Specjalny wysłannik prezydenta pozostawał „sceptyczny wobec Churchilla”

i stwierdził, że „bardzo ważne jest, abyśmy [Amerykanie] nie dali się wmanewrować w sytuację, w której Wielka Brytania ustawi nas w jednym szeregu obok siebie w ramach bloku przeciwko Rosji, by realizować angielską politykę europejską” [292].

Truman uważał, że wypełnił swoje zobowiązania, i od tej pory był zdania, iż skład nowego polskiego rządu jest w gruncie rzeczy problemem „rosyjsko-brytyjsko-polskim” [293].

Kiedy Hopkins przebywał w Moskwie, prezydent Truman wysłał do Londynu Josepha E. Daviesa – pod pretekstem omówienia pewnych kwestii z Churchillem w bezpośrednich rozmowach, a nie za pomocą depesz. Wieczorem 26 maja Davies odwiedził brytyjskiego premiera w jego oficjalnej wiejskiej rezydencji w Chequers, lecz spotkanie od początku przebiegało w krępującej atmosferze. Davies był

zaskakującym kandydatem na wysłannika do Wielkiej Brytanii. Przed wojną kierował ambasadą Stanów Zjednoczonych w Związku Radzieckim i był pod dużym wrażeniem „radzieckiego eksperymentu”, podziwiał tamtejsze ideały pokoju, sprawiedliwości i braterstwa. Jak łatwo się domyślić, jego spotkanie z premierem, które trwało od jedenastej wieczorem do czwartej nad ranem, okazało się całkowitą katastrofą. Davies zaczął od sugestii, że Truman powinien spotkać się ze Stalinem jako pierwszy, jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek rozmów trójstronnych, by uniknąć wrażenia, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zmawiają się przeciwko niemu. Churchill był zbulwersowany próbą wypchnięcia go poza nawias, a później było jeszcze gorzej. Davies zagrał starą kartą antyimperializmu:

Wiele osób uważa, że Anglia, widząc, iż w Europie brakuje teraz mocarstwa, które stanowiłoby przeciwwagę dla rosnącej potęgi Rosji, będzie próbowała wykorzystać amerykańskiego żołnierza i zasoby na rzecz klasycznej brytyjskiej strategii „przewodzenia” Europie[294].

Był to czytelny sygnał, że Wielka Brytania nie może liczyć na wsparcie Stanów Zjednoczonych

w

ryzykownych

przedsięwzięciach

w

rodzaju

operacji

„Unthinkable”. Davies nie przemawiał wprawdzie w imieniu całej administracji amerykańskiej, reprezentował jednak nadal wpływową grupę proradziecką i antyimperialną w Departamencie Stanu (do której można było zaliczyć również

Stimsona, Marshalla i, w mniejszym stopniu, Leahy’ego). Churchill zaripostował, że jeśli zajdzie taka potrzeba, Anglia sama stawi czoło radzieckiemu zagrożeniu. „Nie byłby to pierwszy raz” – przypomniał nieugiętemu Daviesowi. Ten udał się następnie na rozmowy z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthonym Edenem. Także to spotkanie nie należało do udanych. Eden był zaniepokojony nastawieniem bliskiego doradcy Trumana: Davies zrobił na nim wrażenie próżnego, choć niewątpliwie groźnego, dyletanta. Rozmowa odbyła się 29 maja, lecz według Edena podejście Daviesa sprowadzało się do wstawiennictwa za Rosją. Narzekał też, że amerykański wysłannik jest „chodzącym ustępstwem i chętnie oddałby Rosji całą Europę, może z wyjątkiem naszego kraju, byle tylko Ameryka nie musiała się w nic wikłać” [295].

31 maja brytyjscy szefowie sztabów zebrali się, jak to mieli w zwyczaju, o wpół

do jedenastej rano. Ponieważ głównym tematem zebrania był wariant „Unthinkable”, uczestniczyli w nim także członkowie Połączonego Sztabu Planowania. Brooke w swoim dzienniku nie pozostawia wątpliwości co do wspólnych konkluzji. „Rano na zebraniu Komitetu Szefów Sztabów raz jeszcze omówiliśmy wariant »nie do pomyślenia«, czyli wojnę z Rosją – zanotował. – I tylko utwierdziliśmy się w przekonaniu, że jest ona nie do pomyślenia!” [296]. Przez następnych kilka dni zastanawiano się, jak odpowiedzieć premierowi.

Churchill zaczął wszędzie widzieć lewicowe zagrożenie, nawet na krajowej scenie politycznej. 4 czerwca wygłosił radiowe przemówienie w imieniu swojej partii, po raz pierwszy ograniczone limitem czasu antenowego, co jednak nie przeszkodziło mu w gniewnym ataku na politycznych przeciwników z Partii Pracy, którzy, jak twierdził, potrafili zdobyć i utrzymać władzę jedynie za pomocą sił

policji politycznej, a ściślej rzecz biorąc – „jakiejś formy gestapo” [297]. Były to nierozważne słowa, które ściągnęły na niego mnóstwo krytyki. Wielu wyborców miało wrażenie, że choć nastał pokój, Churchill nie potrafi uwolnić się od wojennej mentalności. Tymczasem w jego przekonaniu Wielka Brytania i cały wolny świat stały w obliczu nowego wroga, jakim był ekspansywny komunizm.

Truman niezupełnie podzielał niepokój Churchilla w sprawie Polski, ale już komunistyczne zakusy we Włoszech wydały mu się groźne. Amerykański prezydent

był teraz gotów poprzeć brytyjską koncepcję siłowego powstrzymania Tity. Generał

Alexander dysponował już planem działań militarnych, które według określenia Churchilla

miały

być

„ostre

i

krótkie”,

a

które

uzyskały

sankcję

głównodowodzącego sił alianckich, generała Eisenhowera. Plan zakładał nie tylko uderzenie na pozycje Tity w głębi lądu, lecz również atak z morza na Pulę, strategiczny port. 2 czerwca brytyjski premier uprzedzał Trumana o planowanej akcji:

Wydaje mi się, że jeśli Tito nie odeśle satysfakcjonującej odpowiedzi Pańskiemu i naszemu ambasadorowi w ciągu trzech dni od chwili przedstawienia mu przygotowanej przez nas ugody, Alexander powinien otrzymać rozkaz siłowej okupacji takiego obszaru Wenecji Julijskiej, jaki jego zdaniem będzie konieczny dla ochrony naszych linii komunikacyjnych. […] Fakt, iż Rosjanie jak dotąd zachowują spokój, jest istotny. Jeżeli raz stworzymy wrażenie, że można sobie wobec nas pozwolić na wszystko, wówczas jedyną przyszłością Europy będzie kolejna wojna, straszniejsza niż wszystko, co było do tej pory[298].

Raz jeszcze w obliczu konkretnego planu działań zbrojnych Truman zmienił

taktykę i obwarował zastrzeżeniami swoją zgodę na użycie siły. Oznajmił

Churchillowi, że nie jest skłonny ryzykować wojny z Jugosławią, chyba że Tito zaatakuje pierwszy, a nawet w takim scenariuszu on, Truman, dopuszcza tylko umiarkowany odwet. Oczywiście głównym zmartwieniem prezydenta Stanów Zjednoczonych była zbliżająca się inwazja na Japonię, starał się więc unikać wszystkiego, co mogłoby przeszkodzić w przygotowaniach do tej potężnej operacji.

„Nie mogę się zgodzić na jakiekolwiek zakłócenia w przerzucaniu sił amerykańskich na Pacyfik” – uprzedził Churchilla[299]. Ten z kolei obawiał się, że Jugosłowianie wezmą bojowe nastawienie Brytyjczyków za blef. Chcąc wzmocnić swoją pozycję, wysłał telegram do Stalina, przypominając mu o pomocy, jakiej Wielka Brytania udzieliła Ticie w czasie wojny. „Nie widzimy powodu, by stać się popychadłem –

utyskiwał – zwłaszcza dla ludzi, których wspieraliśmy przez całą wojnę, i to nawet wtedy, kiedy Wy nie byliście w stanie nawiązać z nimi kontaktu”[300]. Fakt, że Brytyjczycy poprzez Kierownictwo Operacji Specjalnych pomagali Titowskim partyzantom, zanim zjawili się Sowieci, wyraźnie Churchilla irytował. Byłby pewnie jeszcze bardziej stanowczy, gdyby wiedział o skali okrucieństw popełnionych przez oddziały Tity w okupowanej od końca kwietnia Wenecji Julijskiej. Trudno

oszacować dokładną liczbę wymordowanych rdzennych Włochów, wielu bowiem zastrzelono i wrzucono do foib, czyli występujących w regionie naturalnych studni i pieczar. Partyzanci likwidowali również Chorwatów i Słoweńców. W zasadzie każdemu, kto nie popierał komunistów, groziły tortury lub egzekucja, nawet jeśli wcześniej osoby te walczyły z faszyzmem. Wyrównywano też rachunki z byłymi zwolennikami Mussoliniego, którzy swego czasu systematycznie mordowali miejscowych Słowian. Abstrahując od przekroju etnicznego, w podziemnych pieczarach zginęło prawdopodobnie od 1000 do 1600 dorosłych i niepełnoletnich mężczyzn[301].

Problemy z Titą rozpraszały uwagę Churchilla, jednak nie mógł on sobie pozwolić na ignorowanie wypadków w Polsce. Miał świadomość, że jeśli zachodni alianci uczynią kwestię składu nowego polskiego rządu lub dalszych losów aresztowanej szesnastki warunkiem wstępnym rozmów poczdamskich, wówczas Stalin po prostu zrezygnuje z konferencji. W korespondencji z Trumanem brytyjski premier ubolewał nad niemocą Zachodu wobec Stalina. „Możemy sobie pozwolić jedynie na odnowienie nadziei, a nie na radość z osiągniętych rezultatów” –

podkreślał[302].

Generał Anders, przeczuwając, że Wielka Brytania i Stany Zjednoczone mogą cofnąć poparcie dla Polaków zachodnich, postarał się w Londynie o spotkanie z sir Alanem Brookiem. Twarde stanowisko Andersa dało się feldmarszałkowi we znaki: Odbyłem trudną rozmowę przy obiedzie z Andersem w Dorchesterze. Zrezygnował właśnie z nominacji na stanowisko zastępcy naczelnego dowódcy Polskich Sił Zbrojnych i zamierza ponownie objąć dowództwo swojego korpusu we Włoszech. W sprawie Rosji nadal jest fanatyczny i zamierza, w miarę możliwości, zwiększyć stan liczebny sił polskich. Nie ma jasno sprecyzowanych planów, a jedynie nadzieję, że nadarzy się jakaś okazja, która pozwoli mu przedrzeć się do Polski na czele wojsk[303].

Nic nie wskazuje na to, by Anders wiedział, że Churchill zlecił opracowanie wariantu ataku na Związek Radziecki. Polski dowódca zdawał sobie natomiast sprawę, że mimo scysji, do jakiej doszło między nimi ostatnim razem, brytyjski premier jest ostatnią deską ratunku dla Polski. Owa deska ratunku wyglądała coraz mniej pewnie, a wnet miała zostać poddana poważnej próbie: Komitet Szefów

Sztabów szykował dla Churchilla swoją opinię na temat operacji „Unthinkable”.

Kiedy 8 czerwca przy obiedzie Anders dyskutował z Brookiem, raport dowódców trafił na biurko Churchilla. Ściśle tajnym dokumentom towarzyszył list przewodni sekretarza Komitetu Szefów Sztabów, Hastingsa Ismaya:

Panie Premierze,

w załączonym raporcie nt. operacji „Unthinkable” szefowie sztabów przedstawili nagie fakty, które są gotowi szczegółowiej omówić z Panem, jeżeli tylko Pan sobie tego zażyczy. Uznali, że im mniej słów na ten temat znajdzie się na papierze, tym lepiej.

H.L. Ismay

A oto początek samego raportu:

Panie Premierze,

zgodnie z Pańskim poleceniem przeanalizowaliśmy nasz potencjał wywarcia nacisku na Rosję poprzez groźbę lub użycie siły. Tutaj ograniczamy się tylko do ogólnego zarysu faktów i liczb. Jeśli Pan zechce, możemy je rozwinąć w rozmowie z Panem.

Ów „ogólny zarys faktów” sprowadzał się z grubsza do miażdżącej przewagi Związku Radzieckiego w ludziach. Szefowie sztabów streścili szczegóły raportu Połączonego Sztabu Planowania, dokonali jednak istotnej zmiany w kontekście ogromnej dysproporcji pomiędzy armiami Wschodu i Zachodu. O ile planiści oszacowali siły alianckie dostępne na potrzeby ofensywy w „północnej Europie”

(oraz stacjonujące w tym regionie siły radzieckie), o tyle dowódcy przedstawili Churchillowi całościowy bilans sił na europejskim teatrze działań w dniu 1 lipca (również przeliczając dywizje radzieckie w taki sposób, aby odpowiadały pod względem siły dywizjom alianckim). W rezultacie liczba dywizji alianckich wzrosła z 47 do 103, a ekwiwalentnych dywizji radzieckich – ze 170 do 264. Szefowie sztabów oceniali, że w razie konfliktu na całym teatrze europejskim Sowieci mieliby dwukrotną przewagę, podczas gdy planiści w przypadku wstępnej ofensywy na północy spodziewali się przewagi czterokrotnej. Churchill nie otrzymał od szefów sztabów danych dotyczących liczby dywizji pozostawionych na tyłach dla utrzymania

bezpieczeństwa

wewnętrznego,

natomiast

po

raz

pierwszy

zaprezentowali mu oni skład wojsk alianckich w Europie. 1 lipca Amerykanie

mogliby wystawić 64 dywizje, Brytyjczycy oraz ich dominia – 35 dywizji, a Polacy

– 4 dywizje[304].

Również w przypadku lotnictwa szefowie sztabów zdecydowali się przedstawić Churchillowi całkowity bilans alianckich i radzieckich sił powietrznych na teatrze europejskim. Alianckie lotnictwo taktyczne zredukowano o 10%, natomiast liczbę samolotów strategicznych zwiększono o 10%[305]. Szacunki planistów dotyczące lotnictwa radzieckiego zostały przez szefów sztabów pomniejszone o około 10%.

Choć pod względem liczebnym zachodnie siły powietrzne ustępowały radzieckim (dotyczyło to zwłaszcza myśliwców), autorzy raportu stwierdzali, że alianci i tak będą mieli przewagę w powietrzu z uwagi na dalece wyższy poziom skuteczności bojowej i wyszkolenia pilotów. Zarazem jednak przestrzegali, że przewagi nie uda się utrzymać, zwłaszcza przy rosnących stratach, których nie sposób szybko uzupełnić – problem ten odnosił się zarówno do samolotów, jak i do wytrenowanych załóg. Niepokoju nie budziła natomiast sytuacja marynarki wojennej. Szefowie sztabów ograniczyli się do stwierdzenia, iż alianci „oczywiście będą w stanie osiągnąć dominację na morzu” [306].

Konkluzja raportu była następująca:

Z porównania siły wojsk lądowych jasno wynika, że nie jesteśmy w stanie przeprowadzić ofensywy, która zakończy się szybkim sukcesem. A ponieważ rosyjskie i alianckie wojska lądowe są w kontakcie od Bałtyku aż po Morze Śródziemne, nie unikniemy walki na lądzie. Nasze siły lądowe będziemy mogli wesprzeć lepszym technicznie, lecz słabszym liczebnie lotnictwem taktycznym. Jeśli chodzi o lotnictwo strategiczne, to nasza przewaga liczebna i techniczna zostanie do pewnego stopnia zniwelowana przez brak celów strategicznych [!] podobnych do tych, które istniały w Niemczech, oraz przez konieczność wykorzystania lotnictwa strategicznego jako uzupełnienia lotnictwa taktycznego przy wsparciu operacji lądowych.

Uważamy zatem, iż w razie rozpoczęcia działań wojennych nie zdołalibyśmy osiągnąć szybkiego sukcesu w skali lokalnej i musielibyśmy toczyć długą wojnę z potężnym przeciwnikiem. Ponadto nasze szanse stałyby się czysto iluzoryczne, gdyby zmęczeni i zobojętniali Amerykanie zostali odciągnięci przez magnes w postaci wojny na Pacyfiku[307].

A.F. Brooke

Andrew Cunningham

D.C.S. Evill (w imieniu Szefa Sztabu Sił Powietrznych)

Churchill po namyśle podyktował 9 czerwca swoją odpowiedź generałowi-majorowi Lesliemu Hollisowi, który następnego dnia wręczył ją szefom sztabów.

Notatka brytyjskiego premiera świadczy o zaskakującym zwrocie w myśleniu: Przeczytałem notatkę Komitetu Szefów Sztabów nt. „Unthinkable” z 8 czerwca, z której wynika, że Rosjanie dysponują dwukrotną przewagą liczebną na lądzie.

Jeżeli Amerykanie wycofają się do swojej strefy i przerzucą znaczną część wojsk do Stanów Zjednoczonych i na Pacyfik, wówczas Rosjanie mają możliwość natarcia w kierunku Morza Północnego i Atlantyku. Proszę zlecić opracowanie studium możliwości obrony naszej wyspy, przy założeniu, że Francja i Niderlandy nie zdołają odeprzeć rosyjskiego natarcia w stronę morza. Jakich sił morskich byśmy potrzebowali i gdzie by one musiały stacjonować? Jak silne powinno być nasze wojsko lądowe i jak należałoby je rozmieścić? Ilu potrzebowalibyśmy samolotów i gdzie znalazłyby się główne lotniska?

Kontrola nad lotniskami w Danii byłaby naszym wielkim atutem i umożliwiła marynarce dostęp do Bałtyku. Należałoby również rozważyć zajęcie przyczółków w Niderlandach lub we Francji.

Kryptonim „Unthinkable” pozostaje bez zmian, a więc nadal jest to wariant ostrożnościowy na wypadek, mam nadzieję, czysto hipotetycznej ewentualności[308].

Churchill był teraz bardziej niż kiedykolwiek przekonany o zagrożeniu ze strony Związku Radzieckiego, nie kwestionował jednak opinii szefów sztabów, którzy wykluczyli możliwość ofensywy militarnej. Szanse na demokratyczny rząd w Polsce topniały z każdym dniem, należało szybko podjąć środki ostrożności, by i Wielka Brytania nie znalazła się pod panowaniem radzieckim. Szefowie sztabów niezwłocznie zlecili Połączonemu Sztabowi Planowania opracowanie nowego raportu.

Churchill tymczasem zwołał 11 czerwca zebranie gabinetu w celu omówienia niebezpiecznej sytuacji. Wyczerpany feldmarszałek Brooke zanotował w dzienniku: O 17.30 zebranie gabinetu, Winston przedstawił nam długi i nader ponury przegląd sytuacji w Europie.

Rosjanie sięgają dalej na zachód niż kiedykolwiek wcześniej oprócz jednego razu. Są teraz w Europie wszechmocni. W każdej chwili, gdyby mieli taki kaprys, mogliby pomaszerować przez resztę Europy i zepchnąć nas z powrotem na naszą wyspę. Mają nad nami dwukrotną przewagę na lądzie, a Amerykanie wracają do siebie. Im szybciej wrócą do siebie, tym prędzej będziemy ich znowu potrzebować itd. itd.

Zakończył stwierdzeniem, że nigdy w życiu nie martwił się sytuacją w Europie tak bardzo jak obecnie[309].

Jakimś pocieszeniem było to, że twarda polityka zagraniczna Churchilla

przynosiła pewne korzyści. 9 czerwca mógł odetchnąć z ulgą, gdyż Jugosławia podpisała porozumienie belgradzkie, a Tito wycofał swoje oddziały ze spornych obszarów. Wenecja Julijska nadal była punktem zapalnym, lecz bezpośrednie zagrożenie zmalało i Truman mógł ponownie skupić się na wojnie na Pacyfiku. Była to dobra wiadomość dla wielu jego wysokich rangą dowódców, takich jak admirał

King, szef sztabu marynarki USA, który stanowczo podkreślał, że amerykańska opinia publiczna nie zgodzi się, aby działania wojenne w Europie miały pierwszeństwo przed operacjami na teatrze Pacyfiku. Koncentracja na Dalekim Wschodzie brała się również z obaw Trumana co do liczby ofiar, jakie pociągnęłaby za sobą operacja „Downfall”, czyli inwazja na Japonię. Truman zasięgał w tej sprawie opinii byłego prezydenta Herberta Hoovera, który radził mu zakończyć wojnę w drodze pertraktacji. Bądź co bądź utrata setek tysięcy, a może nawet miliona żołnierzy amerykańskich byłaby nie do zaakceptowania i równałaby się politycznemu samobójstwu. Ostatecznie Truman nie posłuchał jednak tej rady, uznając, że jedynym satysfakcjonującym rozwiązaniem będzie całkowite zwycięstwo i zmuszenie Japończyków do bezwarunkowej kapitulacji. Plan

„Downfall” znów był aktualny, zasięgnięto nawet opinii dowództwa wojsk chemicznych w sprawie użycia gazu przeciwko pozycjom obronnym na wyspie Kiusiu tuż przed inwazją. Japonia wciąż spędzała Amerykanom sen z powiek, a Truman miał poczucie, że sojusznicy przysparzają mu tylko jeszcze większych kłopotów:

Wydaje się, że naszym największym wrogiem w sprawach zagranicznych jest propaganda. Rosjanie rozpowszechniają kłamstwa o nas. Nasze gazety kłamliwie przedstawiają motywy działania Rosjan –

a Brytyjczycy w dziedzinie kłamstwa i propagandy biją oba nasze kraje[310].

Rzeczywiście, po wczesnym okresie jastrzębiej polityki Trumana doradcy i komentatorzy coraz częściej powtarzali, że Stany Zjednoczone powinny być niezależne, wolne od nacisków ze strony Brytyjczyków, którzy demonizują Związek Radziecki. Amerykański lewicowy wydawca i weteran wojenny Ralph Ingersoll przemawiał w imieniu coraz głośniejszego lobby, które sprzeciwiało się

„prowokowaniu Rosjan w imieniu Brytyjczyków”:

Teraz w oczach Brytyjczyków do wielkiej rangi urasta kwestia tego, czy staniemy u ich boku do walki z Rosją, jeśli nas o to poproszą. Nie ma takich przymiotników, które oddałyby wagę tej sprawy. Widać w sposób oczywisty, że Brytyjczycy nie są wystarczająco silni, by w pojedynkę stawić czoło Rosji, a obecnie tylko my możemy przechylić szalę na ich korzyść. W całej Europie pozostali jedynie pobici faszyści i naziści, wygnani Polacy i głodujący Hiszpanie, tylko ich Brytyjczycy mogą zwerbować do wojny z Rosją. W trakcie wojny próbowali sterować naszą polityką militarną, abyśmy toczyli wojnę według ich uznania, czyli na niekorzyść Rosjan. Nie udało im się. Teraz z taką samą determinacją usiłują sterować amerykańską polityką zagraniczną, aby nierozerwalnie związać swoją przyszłość z naszą. Jeżeli im się to uda i wybuchnie trzecia wojna światowa, z pewnością będziemy w niej walczyć po ich stronie przeciwko Rosjanom. […] Nie sądzę, aby ta trzecia wojna unicestwiła rasę ludzką. Przypuszczam, że zanim to się stanie, jedna ze stron zwycięży. Ktoś by jednak tej wojny nie przetrwał: albo Związek Radziecki, albo Imperium Brytyjskie i Stany Zjednoczone[311].

Prezydent Truman był gotów dowieść swej niezależności, a wycofanie wojsk z Europy wydawało się w tym kontekście dobrym posunięciem. Nacierając przez terytorium niemieckie w ostatnich tygodniach wojny, siły alianckie zajęły obszar wykraczający poza ustaloną linię, a Churchill chciał ten obszar zachować jako kartę przetargową w rozmowach ze Stalinem. Truman nie zamierzał jednak dłużej akceptować brytyjskiej gry na zwłokę. W telegramie z 12 czerwca poinformował

Churchilla, że „nie jest możliwe odwlekanie wycofywania wojsk amerykańskich ze strefy sowieckiej w celu wywarcia nacisku na osiągnięcie porozumienia w innych sprawach”. Brytyjscy szefowie sztabów przychylili się do zdania Amerykanów i 14

czerwca rozczarowany Churchill ustąpił: „Oczywiście musimy się zgodzić z Waszą decyzją”. Zrezygnował nawet ze swojego warunku, by uzależnić wycofanie wojsk alianckich od porozumienia w sprawie okupacji Austrii. W rezultacie wysunięte siły brytyjskie, amerykańskie i francuskie cofnęły się do ustalonych wcześniej stref[312].

W połowie czerwca wojskowy gubernator brytyjskiej strefy okupacyjnej w Niemczech, feldmarszałek Montgomery, z trudem radził sobie z natłokiem problemów. Miał do upilnowania 2,25 miliona niemieckich więźniów i nie rozumiał, dlaczego obarcza się go dodatkowo obowiązkiem zabezpieczenia niemieckiej broni, co w jego przeświadczeniu było środkiem zapobiegawczym na wypadek niemieckiej rewolty. Nie widząc w tym większego sensu, przesłał feldmarszałkowi Brooke’owi utrzymaną w naglącym tonie notatkę:

Uważam, że powinienem otrzymać definitywne rozkazy w kwestii zachowania lub zniszczenia niemieckiej broni i systemów obronnych. Decyzja w tej sprawie została odroczona i obecnie żaden sprzęt nie jest niszczony. Wielkie systemy obrony wybrzeża, broń i amunicja artyleryjska nie stanowią pilnego problemu, ponieważ Niemcy mieliby z nich niewielki użytek. […] Żołnierze, którymi dysponuję, są mi potrzebni do wielu zadań i bez przerwy próbuję likwidować warty i dyżury, które nie są absolutnie konieczne. Namawiam Pana usilnie, abym otrzymał rozkaz natychmiastowego zniszczenia tej broni[313].

Na tym etapie, rzecz jasna, Montgomery nie zdawał sobie sprawy z faktycznych motywów Churchilla, toteż jego frustracja rosła:

14 czerwca miałem już dość pilnowania tej broni. […] Dni rządu koalicyjnego były policzone; nie można było doprosić się stanowczej decyzji w żadnej sprawie. Zwlekano z odpowiedzią. Czekałem tydzień.

W końcu wydałem rozkaz zniszczenia broni i sprzętu osobistego!! Nie powiadomiłem o tym premiera ani Ministerstwa Wojny. Miałem oczywiście bardzo mocną pozycję. Temat ten nie pojawił się później ani razu[314].

W rzeczywistości jednak się pojawił. Churchill był zły, że Montgomery żalił się różnym reporterom na temat problemów związanych z przetrzymywaniem niemieckich jeńców. Oznajmił mianowicie, że wszyscy żołnierze SS są trzymani osobno i że najpewniej pozostaną pod kluczem przez co najmniej 20 lat. Ponadto spekulował, że podobny los czeka członków niemieckiego Sztabu Generalnego.

Brytyjski premier podkreślił, że sprawy te leżą w gestii rządów, a nie feldmarszałków[315].

Podczas gdy w Niemczech narastały kontrowersje, na Dalekim Wschodzie wciąż toczyła się „druga wojna”, której przebieg miał istotny wpływ na prawdopodobieństwo wariantu „Unthinkable” i japońskiej pomocy dla ZSRR.

W pierwszych miesiącach 1945 roku siły Stanów Zjednoczonych okupiły mnóstwem krwi próby zajęcia wysp opanowanych przez Japonię. Styczniowe lądowanie na filipińskiej wyspie Luzon pochłonęło życie 8 tysięcy Amerykanów, a japońscy kamikadze zatopili 17 amerykańskich okrętów. W lutym padła wyspa Iwo Jima, lecz straty amerykańskie wyniosły 29 tysięcy ludzi, w tym 6 tysięcy zabitych. W marcu lotnictwo USA, idąc za ciosem, dokonało masowych nalotów na Tokio z użyciem bomb zapalających, powodując śmierć 100 tysięcy mieszkańców. Te działania nie odebrały jednak japońskim wojskowym ochoty do kontynuowania wojny.

W trwającej do czerwca bitwie o Okinawę Amerykanie znów ponieśli ogromne, blisko 50-tysięczne straty. Tak dłużej być nie mogło i dlatego trwały zaawansowane prace nad planami długofalowych intensywnych bombardowań, względnie desantu na Wyspy Japońskie, a nawet połączenia obydwu tych metod. 18 czerwca prezydent Truman zatwierdził ostatecznie plan operacji „Downfall”, przewidujący dwuetapową inwazję na Japonię. Miała się ona rozpocząć w listopadzie 1945 roku od ataku na południową wyspę Kiusiu. Później w rejonie Zatoki Tokijskiej miało nastąpić główne natarcie[316].

W pierwszych tygodniach po zakończeniu wojny w Europie Stany Zjednoczone przeprowadziły szeroko zakrojoną relokację żołnierzy i sprzętu z teatru europejskiego na Pacyfik. Połączony brytyjsko-amerykański sztab planowania szacował, że w ciągu pół roku od zwycięstwa w Europie na Daleki Wschód zostanie przerzuconych 1 615 200 żołnierzy amerykańskich i 396 400 brytyjskich (w tym 42

700 żołnierzy z dominiów). Przed 1 lipca 1945 roku relokacja przy użyciu okrętów nawodnych i transatlantyckich mostów powietrznych objęłaby mniej więcej jedną czwartą tych sił, gdyby jednak rozpoczęto realizację wariantu „Unthinkable”, przerzuty na Daleki Wschód zostałyby zawieszone[317]. Innym czynnikiem była demobilizacja wojsk Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz jej dominiów, która dodatkowo nadwątliłaby pozycję aliantów w Europie. Bez względu na to, czy pierwszy ruch wykonaliby alianci, czy Sowieci, szeroko zakrojona redukcja w oddziałach amerykańskich i brytyjskich nie wróżyła Zachodowi niczego dobrego.

Nic też nie zapowiadało polubownego rozwiązania w sprawie składu polskiego rządu. Zachód forsował kandydaturę Mikołajczyka, lecz jego sytuacja przedstawiała się niewesoło. „Mikołajczyk ma duże wątpliwości – pisał Churchill. – Obawia się, że w obliczu nieobecności Witosa [umiarkowanego byłego członka Komitetu Lubelskiego] będzie na obradach w całkowitej izolacji i że wszystko, co powie on lub Stańczyk, będzie zbywane stwierdzeniem, że to są ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym, co się dzieje w Polsce” [318]. Mikołajczyk nie palił się, by jechać do Moskwy, rozumiał bowiem, że wolne wybory będą fikcją. Churchill przekonywał go jednak, że jeśli będzie grał na zwłokę, Stalin ogłosi, iż zaprosił Polaków zachodnich do udziału w rządzie, a ci odmówili. W końcu 16 czerwca brytyjski premier

odetchnął: Mikołajczyk i pięciu innych demokratów zgodziło się przystąpić do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Churchill w telegramie do Mikołajczyka nie krył radości:

Wydaje mi się, że osiągnięty rezultat rokuje jak najlepiej dla pojednania polskich władz państwowych.

Można je osiągnąć tylko na drodze przyjaźni z Rosją. Jestem pewien, że Sowieci docenią Pański gest jako służący zbliżeniu pomiędzy nimi a zachodnimi demokracjami. Uważam, że podjął Pan bardzo dobrą decyzję[319].

Jednak 18 czerwca Stalin pokazał, co znaczy jego przyjaźń wobec Polski, w Hali Kolumnowej w Moskwie rozpoczął się bowiem proces szesnastu. Rozprawa nieprzypadkowo zbiegła się w czasie z ogłoszeniem pierwszego moskiewskiego zebrania tymczasowego rządu polskiego, na którym Mikołajczyk i jego koledzy stanowili zdecydowaną mniejszość wobec członków komunistycznej PPR oraz ich proradzieckich sprzymierzeńców[320]. Schemat ten powielono w innych krajach Europy Wschodniej: komuniści obejmowali najważniejsze stanowiska rządowe, czyli resorty związane z policją, wymiarem sprawiedliwości czy sprawami wewnętrznymi, a demokratom wręczano teki pozbawione większego znaczenia.

W trakcie obrad rządu tymczasowego wyrok w sprawie szesnastu ani przez moment nie podlegał żadnej wątpliwości w obliczu sfabrykowanych zarzutów „planowania wraz z Niemcami zbrojnych działań przeciwko ZSRR”. Wyrażająca linię partii komunistycznej

„Prawda”

oskarżała

„polskich

faszystowskich

bandytów”

o zamordowanie kilkuset miłujących pokój żołnierzy Armii Czerwonej. W tak tendencyjnie rozpatrywanej sprawie wyrok mógł być tylko jeden. Wszyscy oskarżeni prócz trzech trafili do więzień, a kilku z nich, między innymi generał Okulicki, zmarło później w niewyjaśnionych okolicznościach[321].

Polacy nie byli jedynymi, których Stalin używał w charakterze waluty przetargowej. Według Averella Harrimana w marcu 1945 roku na okupowanych przez siebie ziemiach polskich Sowieci przetrzymywali blisko 5 tysięcy oficerów i żołnierzy alianckich. Zwalniano ich stopniowo i choć zachodni alianci zabiegali o wypuszczenie pozostałych, Stalin znowu wolał się asekurować. Wielu jeńców wojennych trzymano w głębi Związku Radzieckiego, stanowili oni cenny instrument

nacisku na Stany Zjednoczone w kwestii wznowienia zawieszonego w maju programu pomocy Lend-Lease[322]. Jednocześnie Stalin starał się uspokajać zachodnich przywódców:

Co się zaś tyczy brytyjskich jeńców wojennych, Wasze obawy o nich są bezpodstawne. Mają lepsze warunki niż jeńcy radzieccy w obozach brytyjskich, w których były przypadki złego traktowania, a nawet bicia. Zresztą nie przebywają już w naszych obozach, są w drodze do Odessy, skąd udadzą się w podróż do ojczyzny[323].

Brytyjczycy byli zadowoleni, że w sprawie tymczasowego rządu polskiego osiągnięto porozumienie, które pozwalało im zachować twarz. Spośród 20 członków trzech, w tym Mikołajczyk, było spoza kraju, a trzech innych nie należało do Komitetu Lubelskiego. Marne pozory demokratyzmu nie mogły nikomu przesłonić faktu, że to całkowita mistyfikacja. Zarazem jednak było to wyjście z trudnej sytuacji dla brytyjskiego MSZ i amerykańskiego Departamentu Stanu, którym zależało na przełamaniu impasu. Nawet Kierownictwo Operacji Specjalnych przyjęło „ustępstwa” Stalina z desperacką wdzięcznością:

Nie ulega wątpliwości, że Komitet Lubelski postąpił wspaniałomyślnie, administracja [Kiernik] i rolnictwo

[Mikołajczyk] to bardzo ważne resorty, opieka społeczna [Stańczyk] też ma duże znaczenie[324].

Te fasadowe stanowiska nie miały znaczenia, lecz Wielka Brytania i Stany Zjednoczone mogły teraz twierdzić, że ustalenia jałtańskie zostały wcielone w życie, i poczynić pierwsze kroki w kierunku uznania popieranego przez Sowietów rządu tymczasowego. Zamiar ten potwierdzono w ściśle tajnym szyfrogramie z brytyjskiego Ministerstwa Wojny do Montgomery’ego, jednocześnie instruując feldmarszałka, by nie przekazywał tej informacji swoim polskim podkomendnym, zwłaszcza że zwiastowała ona cofnięcie poparcia dla rządu londyńskiego.

Stanowiska ministra obrony (Kukiel) i naczelnego wodza (Bór-Komorowski) miały najprawdopodobniej zniknąć, a tymczasem głównym zmartwieniem Ministerstwa Wojny była groźba rozłamu w Polskich Siłach Zbrojnych na zwolenników i przeciwników nowej władzy. Nie było też jasne, czy Wielka Brytania uchroni swoich niedawnych sojuszników przed przymusową repatriacją do Polski[325]. Według relacji feldmarszałka Brooke’a MSZ od jakiegoś czasu ignorował ten problem:

Czekają nas teraz trudności związane z przyszłością Polskich Sił Zbrojnych! Za kilka dni oficjalnie uznamy rząd warszawski i zlikwidujemy londyński. Polskie wojsko to w tej sytuacji nie lada dylemat, a MSZ uczynił niewiele, by znaleźć rozwiązanie, mimo że od maja wielokrotnie był proszony o decyzję!

[326]

W dodatku rząd brytyjski zaskoczyła decyzja Stanów Zjednoczonych, które postanowiły jak najszybciej uznać popierany przez Sowietów rząd polski. Churchill wyrzucił to Trumanowi:

Zaskoczył mnie Pański telegram nr 83, uprzedzający mnie z ledwie kilkugodzinnym wyprzedzeniem o Pańskiej decyzji o uznaniu nowego rządu polskiego. My jesteśmy w innej sytuacji. Stary rząd polski ma swoją siedzibę i licznych urzędników tutaj, w Londynie. Zarządza wojskiem w sile 170 tysięcy żołnierzy i musimy się liczyć z ich zdaniem. […] Liczyliśmy, że będziemy mogli dać Polakom londyńskim co najmniej 24 godziny, bo tak byłoby przecież najsensowniej[327].

Administracja amerykańska, a zwłaszcza Departament Stanu, nie liczyła się z brytyjską wrażliwością. Wielka Brytania była w ich oczach motorem napędowym europejskiego bloku, który stanowił przeciwwagę dla radzieckiej dominacji w Europie, ale również wojowniczym mocarstwem niepotrafiącym odnaleźć się w nowym ładzie:

Wszystko wskazuje na to, że jeśli w dającej się przewidzieć przyszłości miałoby dojść do globalnego konfliktu, Wielka Brytania i Rosja znajdą się w przeciwnych obozach. […] W konflikcie między tymi dwoma mocarstwami nierówność sił na kontynencie byłaby, w obecnych warunkach, zbyt wielka, byśmy mogli ją zniwelować interwencją po stronie Wielkiej Brytanii. Jeżeli rozważyć starannie czynniki militarne

– zasoby, liczebność wojsk, geografię, a zwłaszcza naszą zdolność przeniesienia naszej siły za ocean i użycia jej w sposób zdecydowany na kontynencie – być może bylibyśmy w stanie obronić Wielką Brytanię, lecz w obecnych warunkach nie pokonalibyśmy Rosji. Innymi słowy, zaangażowalibyśmy się w wojnę, której nie moglibyśmy wygrać, nawet jeśli Stanom Zjednoczonym nie groziłyby klęska i okupacja[328].

Była to trzeźwa ocena sytuacji, przy czym w najbliższych tygodniach mogło się okazać, że partnerem Amerykanów będzie nowy rząd brytyjski, prowadzący nową politykę zagraniczną. 5 lipca, po zaciętej kampanii wyborczej, brytyjscy cywile oraz żołnierze odbywający służbę poza granicami kraju poszli do urn. Wyniki miały zostać ogłoszone po trzech tygodniach – po zliczeniu głosów oddanych na Dalekim

Wschodzie. Lekarz Churchilla lord Moran obawiał się najgorszego. „To jasne, że premier obrał zły kurs. […] Pierwszy raz przeszło mi przez myśl, że może przegrać wybory” [329]. Na razie Churchill jeszcze nie przegrał wyborów, natomiast z całą pewnością przegrał walkę o Polskę. 6 lipca rząd brytyjski oficjalnie uznał nowy tymczasowy rząd w Warszawie. Londyński rząd na uchodźstwie musiał podjąć szybkie działania, by chronić swoich przedstawicieli oraz członków sił zbrojnych.

W jego posiadaniu znajdowały się ogromne ilości dokumentów z Oddziału II (Informacyjno-Wywiadowczego) Komendy Głównej AK, które mogłyby zaszkodzić polskim antykomunistom, gdyby wpadły w ręce wroga. Większość materiałów dotyczących Związku Radzieckiego, jak również akt personalnych spalono w wielkich ogniskach w Londynie, pozostałe dokumenty przekazano władzom brytyjskim[330]. W Polsce wiele byłych komórek wywiadowczych Oddziału II było teraz odciętych od placówek dyplomatycznych, z którymi wcześniej się kontaktowały, akta zostały zniszczone, a nadajniki ukryte z myślą o przyszłych operacjach przeciwko okupantowi. Uznanie nowych polskich władz przez inne marionetkowe rządy w Europie Wschodniej było już rzeczą przesądzoną, choć nie wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi[331]. Tymczasem oficjalna polityka rządu brytyjskiego zmierzała do tłumienia polskiej działalności podziemnej i przerwania łączności radiowej między polskimi bazami w Wielkiej Brytanii a komórkami ruchu oporu w Polsce. Polacy radzili sobie jak mogli przy pomocy kurierów, nie zdołali jednak utworzyć systemu radiokomunikacji.

Praktyczny skutek uznania proradzieckiego rządu tymczasowego przez aliantów zachodnich był taki, że generał Anders i jego żołnierze na Zachodzie mogli teraz sami o sobie decydować. Ponieważ ich dotychczasowi zwierzchnicy z Rządu RP na Uchodźstwie stracili poparcie Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, poszczególni dowódcy obawiali się o przyszłość armii, liczono się nawet z jej rozpadem. Polskie Siły Zbrojne wciąż były utrzymywane przez Wielką Brytanię, lecz z upływem tygodni wojsku brytyjskiemu coraz trudniej byłoby uwzględniać żołnierzy polskich w planach na przyszłość. Z drugiej strony to właśnie oni z największym zapałem ruszyliby w początkach lipca do walki z Sowietami. Nie zważając na powszechne zmęczenie wojną na Zachodzie, wciąż byli przekonani

o nieuniknioności konfliktu zbrojnego ze Stalinem. Już w sierpniu 1944 roku polski Sztab Naczelnego Wodza przygotował raport, w którym prognozowano, iż Wielka Brytania znajdzie się w stanie wojny ze Związkiem Radzieckim w ciągu najbliższych 10 lat. Mając to na względzie, generał Anders nie tylko nie wstrzymywał rekrutacji do Polskich Sił Zbrojnych, ale nawet przyspieszył ten proces po kapitulacji Niemiec, wskutek czego późnym latem 1945 roku jego wojska liczyły już około 250 tysięcy żołnierzy[332].

Jaki w tym czasie był stan wojska brytyjskiego i czy latem 1945 roku mogłoby ono rzucić wyzwanie Armii Czerwonej? Bądź to wskutek umyślnego działania, bądź

to z powodu biurokracji demobilizacja postępowała bardzo powoli. W pierwszych dwóch miesiącach pokoju zdemobilizowano tylko 200 tysięcy żołnierzy – zaledwie jedną dwudziestą wszystkich w czynnej służbie. Coraz głośniej domagano się przyspieszenia, zwłaszcza w prasie, a jeszcze większe zniecierpliwienie zapanowało po zwycięstwie nad Japonią. Nie ulega wątpliwości, że brak pośpiechu wynikał

z ogólnych obaw dowództwa w kwestii bezpieczeństwa, choć nie istnieją żadne materiały wskazujące na bezpośredni związek z wariantem „Unthinkable”. Churchill był jednak gotów zwolnić ze służby kobiety. „One się nie buntują – oznajmił na posiedzeniu swojego gabinetu – ani nie zakłócają spokoju. Im szybciej wrócą do domów, tym lepiej” [333].

Nadzieje na uniknięcie konfliktu wiązano z bezpośrednim spotkaniem przywódców trzech mocarstw. Mimo sporów o miejsce i termin ustalono w końcu, że ostatnia konferencja Wielkiej Trójki odbędzie się w Poczdamie pod Berlinem. 8

lipca Truman wyruszył w drogę na pokładzie okrętu wojennego USS „Augusta”. Na tym etapie był jeszcze pełen optymizmu, obejrzał film w technikolorze z Bobem Hope’em i podziwiał ćwiczebną kanonadę z 203-milimetrowych dział. Nawiązując do własnej służby artyleryjskiej z czasów I wojny światowej, stwierdził smętnie:

„Wolałbym jednak obsługiwać działo, niż kierować państwem”. Ćwiczeniom przyglądał się również prezydencki doradca i zastępca sekretarza stanu Charles Bohlen. Smutną scenkę, której był świadkiem, można potraktować jako symboliczne odzwierciedlenie pozycji Wielkiej Brytanii w ramach Wielkiej Trójki:

Truman i sekretarz Byrnes stali na trzydziałowej wieży w momencie oddania salwy. Dwa działa wystrzeliły jak należy. Trzecie głośno czknęło, pocisk wyskoczył z lufy i spadł do wody w odległości mniej więcej stu metrów od okrętu[334].

Truman udawał się do Poczdamu niechętnie i tylko pod warunkiem, że będzie mógł realizować niezależną politykę amerykańską. „Myślę o tej podróży ze wstrętem – pisał w dzienniku – ale muszę ją odbyć, bez względu na wynik, i musimy wygrać. Kieruję się tylko i wyłącznie interesem Stanów Zjednoczonych”. W myśl tej zasady odmówił wizyty w Wielkiej Brytanii w przededniu konferencji, by uniknąć radzieckich oskarżeń o „zmowę” przeciwko Stalinowi. Drogi Wielkiej Trójki zaczynały się już rozchodzić[335].

[283] Raport datowano 22 maja 1945 roku, ale szefowie sztabów otrzymali go dopiero 24 maja.

[284] Dziennik sir Alana Brooke’a, 24 maja 1945, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[285] A. Brooke, „Notes on My Life”, t. 15, ref. 5/2/27 (1955–1956), 4 lutego–3 lipca 1945, „Alanbrooke Papers”, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London. Brooke w swoich zapiskach często był nieścisły w rachubach czasu. 24 maja 1945 roku wspomina o spotkaniu „sprzed kilku tygodni”, tymczasem odbyło się ono 2 października 1944 roku, a więc 30 tygodni wcześniej. Podobnie o 24 maja pisze

„kilka dni po zakończeniu wojny w Europie”, choć od zwycięstwa upłynęło aż 16 dni.

[286] Dziennik sir Alana Brooke’a, 7 maja 1945, dz. cyt.

[287] Dziennik Cunninghama, 26 maja 1945, British Library.

[288] Zob. dziennik Cunninghama, 25 maja 1945, dz. cyt. Także dziennik sir Alana Brooke’a, 26 maja 1945, dz. cyt.

[289] W.S. Churchill do Trumana, 2 czerwca 1945, zespół FO 954/20 #780, National Archives, Kew, London.

[290] W.S. Churchill do Trumana, zespół FO 954/20 #786, dz. cyt. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, t. 6: Triumf i tragedia, cz. 2, tłum. K. Mosiewicz, Gdańsk 1996, s. 257.

[291] Memorandum #24 Charlesa Bohlena, „1st Conversation at the Kremlin, 8 pm, 26 May 1945”, nr ref 740.00119 (Potsdam) 6-645, „Potsdam Briefing Book”, Departament Stanu USA, US National Archives.

[292] Ch. Thorne, Allies of a Kind. The United States, Britain, and the War against Japan 1941–1945, London 1978, s. 499.

[293] Dziennik Trumana, 13 czerwca 1945. Także Ch. Bohlen, Witness to History 1929–1969, New York 1973, s. 215. Na temat Hopkinsa zob. Ch. Andrew, O. Gordijewski, KGB, tłum. R. Brzeski, Warszawa 1997, s. 147.

[294] Ch. Mee, Meeting at Potsdam, London 1975, s. 33–36.

[295] A. Eden, The Eden Memoirs. The Reckoning, London 1965, s. 539. Zob. także W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 252–256; oraz R. Douglas, From War to Cold War 1942–48, London 1981, s. 92, 93. Także A. Harriman, E. Abel, Special Envoy to Churchill and Stalin 1941–1946, London 1976, s. 452.

[296] Dziennik Alana Brooke’a, 31 maja 1945, dz. cyt.

[297] J. Colville, Footprints in Time, London 1976, s. 206, 207.

[298] W.S. Churchill do Trumana, 2 czerwca 1945, zespół PREM 3/473, National Archives, Kew, London.

Zob. także W.S. Churchill do feldmarszałka Alexandra, 29 maja 1945, zespół Char 20/225, Churchill Archives Centre, Churchill College, Cambridge.

[299] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 234.

[300] W.S. Churchill do Trumana, 23 czerwca 1945, zespół PREM 3/473, dz. cyt. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 236.

[301] Złą sławą okryta jest zwłaszcza pieczara w gminie Basovizza (ściślej rzecz biorąc, był to szyb kopalniany). Publiczną dyskusję na temat mordów zaciemnia ideologiczny język współczesnych partii lewicowych i prawicowych. W dużej mierze dotyczy to również literatury tematu. Zob. G. Sluga, The Problem of Trieste and the Italo-Yugoslav Border. Difference, Identity and Sovereignty in Twentieth-Century Europe, New York 2011. Także J. Pirjevec, Foibe. Una storia d’Italia, Torino 2009.

[302] W.S. Churchill do Trumana, 4 czerwca 1945, zespół PREM 3/473, dz. cyt. Cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 258.

[303] Dziennik Alana Brooke’a, 8 czerwca 1945, dz. cyt.

[304] O jeszcze większej przewadze mówiły oficjalne źródła radzieckie w styczniu 1945 roku podczas ostatecznego natarcia Armii Czerwonej na Niemcy: 7 do 1 w piechocie i 4 do 1 w czołgach. Zob. J. Lucas, Ostheer. Niemiecka Armia Wschodnia 1941–1945, tłum. T. Lem, Międzyzdroje Kraków 2008, s. 70.

[305] Według sprawozdania szefów sztabów alianci dysponowali w sumie 6048 samolotami taktycznymi, w tym 3480 amerykańskimi, 2370 brytyjskimi i dominialnymi oraz 198 polskimi. Na liczbę 2750 alianckich samolotów strategicznych składało się 1008 maszyn amerykańskich, 1722 brytyjskie i dominialne oraz 20

polskich. Zob. raport Komitetu Szefów Sztabów, 8 czerwca 1945, zespół CAB 120/691, National Archives, Kew, London.

[306] „Report on Operation Unthinkable”, Komitet Szefów Sztabów, 8 czerwca 1945, zespół CAB

120/691, dz. cyt.

[307] Tamże.

[308] W.S. Churchill do generała Ismaya, 10 czerwca 1945, zespół CAB 120/691, dz. cyt.

[309] Dziennik Alana Brooke’a, 11 czerwca 1945, dz. cyt.

[310] Dziennik Trumana, 13 czerwca 1945.

[311] R. Ingersoll, Top Secret, London 1946, s. 271, 273.

[312] Prezydent Truman do W.S. Churchilla, 12 czerwca 1945, cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 279. Zob. także dziennik Cunninghama, 12 czerwca 1945, British Library. Zastępca

szefa Imperialnego Sztabu Generalnego do feldmarszałka Montgomery’ego, 15 czerwca 1945, „Alanbrooke Papers”, nr ref. 11, dz. cyt. Także W.S. Churchill do feldmarszałka Alexandra, 9 czerwca 1945, zespół Char 23/14, Churchill Archive Centre, oraz W.S. Churchill do Trumana, 14 czerwca 1945, cyt. za: W.S. Churchill, Druga wojna światowa, dz. cyt., s. 280.

[313] Szyfrogram Montgomery’ego do Brooke’a, 14 czerwca 1945, zespół BLM 162/2, „Montgomery Papers”, Imperial War Museum, London.

[314] Pamiętnik Montgomery’ego, czerwiec 1959, „The Truth about the Telegram”, w mikrofiszce „The Woodford Speech of Nov 1954 and the famous telegram!”, zespół BLM 162, rolka 15, dz. cyt.

[315] Szyfrogram Churchilla do feldmarszałka Montgomery’ego, 23 czerwca 1945, nr ref. 19; feldmarszałek Montgomery do feldmarszałka Brooke’a, 22 czerwca 1945, nr ref. 18. Obie wiadomości w „Alanbrooke Papers”, dz. cyt.

[316] Zob. J.R. Skates, The Invasion of Japan. Alternative to the Bomb, Columbia 1994.

[317] „Redeployment of US and British Forces after the Defeat of Germany”, 1 kwietnia 1945, zespół

CAB 88/56, dz. cyt.

[318] W.S. Churchill do ambasady brytyjskiej w Moskwie, 15 czerwca 1945, zespół Char 20/224, dz. cyt.

[319] W.S. Churchill do M. Mikołajczyka, 26 czerwca 1945, zespół Char 20/225, dz. cyt.

[320] PPR i jej sprzymierzeńcy objęli 14 z 20 stanowisk w nowym gabinecie, a na jego czele stanął

proradziecki socjalista Osóbka-Morawski. Wicepremierami mianowano Mikołajczyka oraz komunistę Władysława Gomułkę.

[321] Proces i uwięzienie szesnastu zob. J. Garliński, Poland, SOE and the Allies, London 1969, s. 227–

233. Relacja „Prawdy” zob. notatka Zasławskiego, 20 czerwca 1945, HS4/139, National Archives, Kew, London.

[322] N. Cawthorne, The Iron Cage, London 1993.

[323] J.W. Stalin do W.S. Churchilla, 23 marca 1945, Ministerstwo Spraw Zagranicznych ZSRR, J.W.

Stalin, Stalin’s Correspondence with Churchill and Attlee 1941–1945, New York 1965.

[324] M.J.T. Pickles („MPP”) do V. Cavendisha-Bentincka, 22 czerwca 1945, zespół HS4/145, dz. cyt.

[325] Ministerstwo Wojny do feldmarszałka Montgomery’ego, 1 lipca 1945, „Alanbrooke Papers”, dz. cyt.

[326] Dziennik Alana Brooke’a, 2 lipca 1945, dz. cyt.

[327] W.S. Churchill do prezydenta Trumana, 3 lipca 1945, zespół Char 20/222, dz. cyt.

[328] Departament Stanu USA, dokumenty dyplomatyczne. The Conference of Berlin 1945, Briefing Book Paper #224.

[329] Dziennik lorda Morana, w: Ch. Moran, Winston Churchill. The Struggle for Survival 1940–1965, London 1966, s. 253.

[330] A. Suchcitz, J. Ciechanowski, Losy archiwum polskiego wywiadu po 1945 r. , w: Polsko-brytyjska współpraca wywiadowcza podczas II wojny światowej, t. 1: Ustalenia Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej, red. T. Dubicki, D. Nałęcz, T. Stirling, Warszawa 2004, s. 33–48.

[331] Konserwatywny polityk Robert „Bob” Boothby wspominał później niewesoły obiad z szefem czeskiej dyplomacji Janem Masarykiem, jego starym znajomym, który zwierzył mu się, że kazano mu uznać

nowy rząd polski, ale nie potrafi się do tego zmusić. Zob. R. Boothby, Boothby. Recollections of a Rebel, London 1978, s. 204.

[332] A. Prażmowska, Civil War in Poland, 1942–1948, London 2004, s. 145–147.

[333] Na temat żołnierek zob. W.S. Churchill do gabinetu, „Manpower”, 5 lipca 1945, zespół Char 23/13, dz. cyt. Demobilizacja zob. A. Allport, Demobbed. Coming Home after the Second World War, New Haven 2009, s. 26–29. Demobilizacja w Armii Czerwonej zob. C. Merridale, Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939–

1945, tłum. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki, Poznań 2009, s. 366–380.

[334] Ch. Bohlen, Witness to History..., dz. cyt., s. 226.

[335] Tamże, 7 i 9 lipca 1945. Także P. Clarke, The Last Thousand Days of the British Empire, London 2007, s. 321.

Rozdział 8

Twierdza Brytania

Podczas gdy Truman płynął do Europy, wyczerpany Churchill skorzystał z kilku wolnych dni, by odpocząć po wyborach, a przed konferencją w Poczdamie. Wraz z żoną Clementine zatrzymał się w Château de Bordaberry, z widokiem na Zatokę Biskajską, w południowo-zachodniej Francji, malował tam i pływał – choć głównie na dmuchanym materacu. Jego osobisty sekretarz John „Jock” Colville zapisał

w dzienniku, że „premier unosił się na wodzie niczym łagodny hipopotam, otoczony wielkim kordonem francuskich żandarmów ubranych jak przystało w stroje kąpielowe” [336]. Kiedy nie zażywał kąpieli, malował nadmorskie pejzaże w Saint-Jean-de-Luz i Hendaye, oddając spektakularne wybrzeże Atlantyku za pomocą szerokiej gamy kolorów ze swojego pudełka z farbami[337]. Tymczasem 11 lipca, pod nieobecność premiera, brytyjscy szefowie sztabów otrzymali drugi raport na temat operacji „Unthinkable”. Połączony Sztab Planowania w dotychczasowym składzie (Grantham, Thompson, Dawson) potrzebował miesiąca, by odpowiedzieć szczegółowo na pytanie o „środki niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa Wyspom Brytyjskim w razie wojny z Rosją w bliskiej przyszłości”. Rzecz była, ma się rozumieć, wysoce poufna, nawet jak na temat związany z bezpieczeństwem narodowym, gdyż nie konsultowano jej z pracownikami ministerstw wojskowych.

Główna przesłanka była oczywiście całkiem prawdopodobna, Stalinowi marzyło się bowiem panowanie nad zjednoczonymi Wielkimi Niemcami i nie wiadomo, czy Armia Czerwona zatrzymałaby się na linii Renu[338]. Raport zakładał, że wojska radzieckie zajęły całą Europę Zachodnią i szykują napaść na Wielką Brytanię, przy czym nie precyzował, jak szybko i jakim sposobem Sowieci mieliby zawojować kontynent.

Przy odrobinie szczęścia Brytyjczycy otrzymaliby jakiś sygnał o zbliżającej się inwazji radzieckiej, zapewne za pośrednictwem wywiadu, aczkolwiek zbieranie

informacji na temat zamiarów Armii Czerwonej nigdy nie należało do łatwych zadań. Uzyskiwanie wiedzy o ruchach wojsk radzieckich od oficerów wywiadu niemieckiego rodziło problemy natury moralnej u wysokich rangą oficerów brytyjskich, takich jak Dick White, który odnotował zwięźle: „Sprzeciwiłbym się wykorzystaniu nazisty jako źródła informacji, ale do takiej sytuacji nigdy nie doszło”. Podobnych skrupułów nie mieli Amerykanie, którzy nie tylko wykorzystywali oficerów Abwehry, ale także „podkradali” agentów brytyjskich.

Wielka Brytania, do niedawna niemająca sobie równych w dziedzinie szpiegostwa, traciła swoją pozycję, szwankowały również relacje między wywiadem brytyjskim i amerykańskim[339]. Ambasada brytyjska w Moskwie stanowiła, rzecz jasna, kanał

przepływu informacji i analiz dotyczących zamiarów ZSRR. Pracujący w niej dyplomaci spędzili niezliczoną liczbę godzin, wertując radzieckie gazety –

„Prawdę”, „Izwiestie” czy anglojęzyczną „Moscow Evening News” – oraz specjalistyczne periodyki w poszukiwaniu informacji o radzieckich zbrojeniach.

W kwietniu i maju 1945 roku, gdy NKWD nie było jeszcze tak wszędobylskie, jak później, odwiedzali Kijów i Leningrad. Tu i ówdzie nadarzały się okazje, by porozmawiać ze zwykłymi Rosjanami albo zajrzeć do miejsc objętych szczególnym nadzorem.

Nawet gdyby Zachód został uprzedzony o radzieckim natarciu, Armia Czerwona potrzebowałaby zaledwie tygodni, by osiągnąć granicę francuską. Jakie były jednak czynniki ograniczające Sowietów? Duży problem stanowiłyby na pewno rozciągnięte linie komunikacyjne. Gdyby ogromne radzieckie fronty opuściły Europę Wschodnią, Sowieci utraciliby bezpieczną przewagę liczebną na okupowanych terytoriach Polski, Ukrainy i Niemiec. W krajach tych mógłby się wówczas odrodzić silny ruch oporu, który poważnie zagrażałby radzieckim tyłom[340].

Niemniej planiści zaczęli od czarnego scenariusza:

Oto główne metody, jakimi Rosjanie, dotarłszy do brzegów Morza Północnego i Atlantyku, mogą próbować zaatakować Wyspy Brytyjskie:

Przerwanie naszej komunikacji morskiej

Inwazja

Atak z powietrza

Rakiety lub inne nowe metody.

Uważano, że Sowieci nie zdołają zagrozić brytyjskiej żegludze samolotami ani okrętami podwodnymi, w każdym razie nie na skalę porównywalną z Niemcami w II wojnie światowej. Przewidywano, że potrzebują jeszcze co najmniej kilku lat, by dogonić Zachód pod względem technologicznym, zwłaszcza w dziedzinie konstrukcji okrętów podwodnych. Skoro zatem nie mogli przerwać brytyjskiej komunikacji morskiej, czy byli w stanie dokonać udanej inwazji na Wielką Brytanię? Wątpliwe, by polegali w jej trakcie wyłącznie na wojskach spadochronowych, a przeprowadzenie desantu z morza i zdobycie przyczółku wymagałoby użycia ogromnych sił. Na ich niekorzyść przemawiało też niewielkie doświadczenie w operacjach tego rodzaju oraz brak floty handlowej. Większość alianckich statków handlowych zawczasu opuściłaby atlantyckie porty, ewentualnie zostałaby zatopiona, by nie wpaść w ręce radzieckie. Groźby inwazji nie dało się wykluczyć, ale zważywszy na ograniczone możliwości Sowietów, planiści uznali, że jest ona raczej odległa[341].

Bardziej obawiano się radzieckiego lotnictwa. Brytyjscy eksperci nie wypowiedzieli się na temat bombowców strategicznych, ale odległość między Wielką Brytanią a nadbrzeżnymi bazami lotniczymi we Francji i Niderlandach była na tyle mała, że cele przemysłowe i militarne tak czy inaczej znalazłyby się w zasięgu nalotów. Radzieckie bombowce taktyczne na ogół przygotowywano do wspierania działań lądowych, ale można je było łatwo przystosować do nowego zadania, a stanowiły zagrożenie już choćby z racji swojej liczby. RAF

przypuszczalnie zadałby lotnictwu radzieckiemu ciężkie straty, lecz wcale nie mógł

być pewien zwycięstwa. Najwięcej zmartwienia przysparzała jednak planistom perspektywa radzieckiego ataku z wykorzystaniem rakiet lub samolotów bezzałogowych:

Rosjanie prawdopodobnie już wkrótce rozpoczną masową produkcję takiej broni. Należy spodziewać się ataków na znacznie większą skalę, niż to było w przypadku Niemców, nie widzimy też obecnie żadnego sposobu, aby podobne ataki skutecznie ukrócić. Byłoby to główne zagrożenie przez długi czas, jaki musi upłynąć, zanim Rosjanie będą mogli zacząć myśleć o ewentualnej inwazji[342].

Planiści słusznie uwzględnili niebezpieczeństwo związane z nowymi rodzajami broni, Sowieci pracowali bowiem w pośpiechu nad kopiami niemieckich rakiet V-2

oraz samolotów bezzałogowych. Na szczęście dla aliantów radzieccy konstruktorzy nie umieli jeszcze zbudować dużej rakiety mogącej przekroczyć kanał La Manche.

Co prawda w sierpniu 1944 roku, po zajęciu poligonu w Bliźnie w południowo-wschodniej Polsce, Sowieci weszli w posiadanie szczegółowych planów i informacji na temat działania rakiety V-2[343]. Ponadto 1 lipca mieli przejąć zajętą przez Amerykanów fabrykę tych rakiet w Nordhausen (jak na ironię, na ten sam dzień wyznaczono początek operacji „Unthinkable”). Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż nie dysponowali zapasami kompletnych rakiet V-2, nie mogli też liczyć na pomoc wystarczającej liczby niemieckich naukowców. Zdołali pozyskać tylko kilku, którzy nie byli nawet sympatykami komunizmu. Helmut Gröttrup, były zastępca dyrektora Laboratorium Zdalnego Sterowania i Telemetrii w Peenemünde, kierował

się innymi motywami, poświadczonymi później przez jego żonę:

Wzięli [Amerykanie] Wernhera von Brauna, Hütera, Schillinga, Steinhoffa, Gröttrupa i innych czołowych fachowców od rakiet. Zakwaterowano nas w Witzenhausen i przesłuchiwano. Po paru tygodniach wręczyli Helmutowi kontrakt z propozycją przeniesienia do USA, bez rodziny, kontrakt, który mogła zerwać tylko jedna strona: wojsko amerykańskie. Ponieważ chcieliśmy zostać w Niemczech, wróciliśmy do strefy rosyjskiej[344].

Musiał minąć kolejny rok, zanim naukowcy pokroju Gröttrupa zaczęli budować dla Sowietów rakiety V-2 w ilościach zagrażających Zachodowi[345]. Planiści nie wymieniali konkretnych typów rakiet, które mogły stanowić zagrożenie, ale z pewnością nie chodziło im o mniejsze katiusze. Bądź co bądź najmniejsza odległość między Francją a Anglią wynosiła nieco ponad 40 kilometrów, a najpotężniejsza z istniejących rakiet, M-13DD, miała zasięg niespełna 12

kilometrów. Gdyby jednak zagrożenie rakietowe zmaterializowało się wcześniej, wówczas obrona brytyjska zostałaby oparta na bateriach przeciwlotniczych, a nie na samolotach RAF-u – przynajmniej gdyby zależało to od Churchilla. Premier już wcześniej skrytykował sir Archibalda Sinclaira za stwierdzenie, iż to RAF zwyciężył

niemieckie rakiety:

Nie ma pan żadnych podstaw, aby twierdzić, że RAF udaremnił ataki rakiet typu V. RAF miał w tym swój udział, ale moim zdaniem ich zasługi stoją znacznie niżej od zasług artylerii przeciwlotniczej i jeszcze niżej od osiągnięć wojsk lądowych, które zlikwidowały wrogie instalacje w Pas-de-Calais. Jeżeli chodzi o rakiety V-2, RAF niczego nie zdziałał, bo i nie jest w stanie nic zdziałać[346].

W celu zmniejszenia zagrożenia atakami rakietowymi rozważano możliwość utrzymania przyczółków na kontynencie. Chodziło o to, by kontrolować wybrzeże i tym samym pozbawić Armię Czerwoną dogodnych stanowisk do wystrzeliwania pocisków. Sowieci musieliby odpalać je z głębi kraju, a rakiety V-2 nie miały wystarczającego zasięgu. Trudno było sobie jednak wyobrazić, że wojska alianckie zdołają utrzymać długi pas wybrzeża w obliczu miażdżącej przewagi nieprzyjaciela.

Można było rozważyć obronę niektórych półwyspów, jak Bretoński czy Normandzki, a także Danii i zachodniej Holandii, lecz zgromadzenia sił alianckich na tak niewielkich obszarach stanowiłyby łatwy cel dla wroga. Ostatecznie planiści opowiedzieli się przeciwko ustanowieniu przyczółków z następujących powodów: Zasięg omawianych rakiet wymagałby utrzymywania nieprzerwanego frontu w głębi Francji i Niderlandów, gdybyśmy chcieli w sposób istotny wpłynąć na skalę tego rodzaju ataków.

Używając przyczółków do powrotu na kontynent, utracilibyśmy element zaskoczenia i nieprzyjaciel miałby dużo czasu, żeby się przygotować.

Wyjąwszy przypadek Danii, której przydatność jest ograniczona brakiem portów na północnym i zachodnim wybrzeżu, nie moglibyśmy umieścić w przyczółkach znacznie większych sił powietrznych ponad to, co konieczne dla wsparcia wojsk obronnych[347].

Rakiety stanowiły problem w gruncie rzeczy nierozwiązywalny; planiści czuli się o wiele pewniej w dziedzinie konwencjonalnych działań wojennych i planów na wypadek zajęcia przez Armię Czerwoną francuskich umocnień po drugiej stronie kanału La Manche. Jak dowództwo brytyjskie rozmieściłoby wówczas wojska w kraju? Należało się liczyć z inwazją spadochronową lub/i wodno-lądową, do jej odparcia potrzebne byłyby jednostki szybkie, jak również garnizony w ośrodkach miejskich i przemysłowych oraz w portach. Ciężar obrony reszty kraju spoczywałby na około 20 brytyjskich i amerykańskich dywizjach piechoty i pancernych rozmieszczonych na południe od linii łączącej rzekę Severn na zachodzie z zatoką The Wash na wschodzie, ale skoncentrowanych w południowo-wschodnim narożniku

kraju. Większa część tych sił znajdowała się już w Wielkiej Brytanii, ale musiałyby do nich dołączyć oddziały wycofujące się z Europy w obliczu radzieckiego natarcia.

Szybki odwrót na kontynencie wymagałby porzucenia dużych ilości ciężkiego sprzętu. Jego utrata – i konieczność zastąpienia oraz ciągłego uzupełniania –

wymusiłaby istotne zwiększenie produkcji przemysłowej[348].

Raport nie wspominał o ewentualnej okupacji Wielkiej Brytanii ani tym bardziej o utworzeniu brytyjskiego rządu na uchodźstwie[349]. Zapewniano natomiast, że Królewska Marynarka Wojenna i RAF otoczą kraj szczelnym kordonem, lokalne siły morskie będą broniły dojścia od południa i wschodu, a flota obrony kraju (Home Fleet) zabezpieczy wody północne. W zależności od rozwoju sytuacji w późniejszym terminie nieodzowne mogły się okazać konwoje[350].

Jeszcze większe zaufanie planiści pokładali w Królewskich Siłach Powietrznych, które miały rozprawić się z lotnictwem radzieckim, pod warunkiem jednak, że dywizjony brytyjskie i amerykańskie zostaną w porę wycofane z kontynentu i będą operować z baz na Wyspach. W tym celu maszyny i załogi RAF-u miałyby pozostać na teatrze europejskim, aczkolwiek nie oszacowano, jakie byłyby skutki tej decyzji dla dalszego przebiegu wojny z Japonią. Nawet po spełnieniu powyższego warunku połączone siły anglo-amerykańskie musiałyby wystawić do walki 230 dywizjonów myśliwców, 100 dywizjonów bombowców taktycznych i 200 dywizjonów bombowców ciężkich[351].

Konkluzja planistów brzmiała następująco:

Na wczesnym etapie konfliktu Rosjanie mogliby poważnie zagrozić bezpieczeństwu naszego kraju jedynie przy użyciu rakiet lub innych nowych broni. Inwazja lub potężny atak na nasze szlaki komunikacji morskiej wymagałyby uprzednich przygotowań, które muszą potrwać lata[352].

Podczas gdy szefowie sztabów zastanawiali się nad raportem PSP, Churchill kontynuował zasłużony urlop we Francji w przededniu konferencji poczdamskiej.

„Zamierzam się całkowicie odprężyć – oznajmił lekarzowi. – Nie będę czytał

żadnych dokumentów” [353]. Wszelkie rządowe sprawozdania, również te dotyczące operacji „Unthinkable”, musiały więc poczekać. 15 lipca prosto z Bordeaux brytyjski premier odleciał do Berlina.

W związku z wyborami powszechnymi Churchill zaprosił do udziału w konferencji Clementa Attlee, który również stawił się w Poczdamie 15 lipca.

Zdumiało to delegację radziecką, która nie mogła zrozumieć, dlaczego w rozmowach weźmie udział przywódca partii opozycyjnej. W chwili rozpoczęcia konferencji wojska alianckie wycofały się już do ustalonych stref, a kierujący brytyjską dyplomacją Eden zamierzał dopiąć na ostatni guzik machinacje w sprawie Polski. Churchill był przygnębiony, że w tej ostatniej kwestii nie udało mu się postawić na swoim, lecz siadał do rozmów poczdamskich ze świadomością, iż alianci mają w ręku mocny atut, który może zmienić sytuację strategiczną.

Jeszcze przed pierwszą próbą jądrową w lipcu Wielka Brytania zgodziła się co do zasady na użycie broni atomowej przeciwko Japonii. Churchill potwierdził

później, że ta kwestia była bezsporna:

Jest faktem historycznym, że podjęcie decyzji, czy użyć bomby atomowej do zmuszenia Japonii do kapitulacji, nie budziło żadnych wątpliwości i nie podlegało dyskusji. Była jednomyślna, automatyczna i niekwestionowana. Nigdy nie słyszałem najmniejszej sugestii, że możemy postąpić inaczej[354].

Truman, wchodząc do pałacu Cecilienhof w Poczdamie, był dokładnie poinformowany o zbliżającej się próbie atomowej o kryptonimie „Trinity” [355].

Konferencja miała się rozpocząć 16 lipca, lecz Stalin doznał niegroźnego ataku serca i pierwsze posiedzenie przełożono na dzień następny. Nie dziwi więc uwaga generała majora Lesliego Hollisa, który stwierdził: „W ciągu półtora roku, odkąd widziałem Stalina po raz pierwszy w Teheranie, jego włosy stały się tak białe jak jego mundurowa bluza” [356]. Wolny dzień Churchill wykorzystał na zwiedzanie Berlina i ruin Kancelarii Rzeszy. Towarzyszący premierowi lord Moran odnotował, że był

on zaskakująco nieporuszony tym, co widział. Nawet perspektywa wejścia do bunkra, w którym spędził swoje ostatnie dni jego największy wróg, niezbyt go obeszła. Zszedł kilka schodków w dół, po czym zaraz wrócił do zniszczonego ogrodu. „Hitler pewnie czasem tu wychodził, żeby zaczerpnąć powietrza –

powiedział – i słyszał wtedy, jak huk dział się zbliża” [357]. Na potrzeby okolicznościowego zdjęcia w pośpiechu wyniesiono z ruin chwiejne krzesło i premier posłusznie usiadł. Następnego dnia gazety obwieściły: „Churchill testuje

krzesło Hitlera”, lecz w zachowaniu brytyjskiego przywódcy wcale nie było triumfalizmu. Bez wątpienia był już myślami przy zbliżających się obradach i pierwszych prawdziwych rozmowach z Trumanem. Poznał go już kiedyś, rozmawiał z nim przez telefon, lecz teraz po raz pierwszy mieli się spotkać jako przywódcy światowych mocarstw. Churchill podziwiał Trumana, lecz uczucie to nie było do końca odwzajemnione. „Jestem pewien, że znajdziemy wspólny język –

pisał ostrożnie amerykański prezydent w swoim dzienniku – o ile nie będzie mi próbował mydlić oczu” [358]. Kiedy nazajutrz Truman w końcu osobiście poznał

Stalina, nie miał podobnych zastrzeżeń: „Ze Stalinem można się dogadać. Jest uczciwy – choć cwany jak diabli” [359]. Niektóre wypowiedzi Stalina współbrzmiały z poglądami prezydenta, zwłaszcza gdy postulował podział dawnych kolonii i terytoriów mandatowych.

Rozmowy potoczyły się wartko, mimo licznych przerw związanych z nieobecnością delegatów – chorowali oni masowo na biegunkę spowodowaną zanieczyszczeniem lokalnego ujęcia wody pitnej – z kolei głównym zmartwieniem brytyjskich szefów sztabów była plaga komarów znad jeziora. Brooke, Portal i Cunningham znaleźli nawet czas na odrobinę rekreacji, choć musieli być rozczarowani, dowiedziawszy się, że jezioro Griebnitzsee jest skażone trupami, a tamtejsze ryby wyginęły od eksplozji granatów. Mimo to szefa Imperialnego Sztabu Generalnego widywano z wędką w ręku w łódce, której wiosła obsługiwał

głównodowodzący RAF-u[360].

Podczas gdy delegaci szykowali się do rozmów, na oddalonym o 10 tysięcy kilometrów niewielkim poligonie wojskowym na pustyni Jornada del Muerto w Nowym Meksyku amerykańscy naukowcy zaczynali eksperyment z bronią, która miała zmienić świat. Tuż przed świtem 16 lipca zajechała tam ciężarówka wioząca niepozorną metalową kulę o promieniu niespełna 1,5 metra, podobną do morskiej miny. Czterotonowy ładunek podniesiono dźwigiem i opuszczono na ziemię. Później z należytym namaszczeniem osłonięto ją namiotem, tworząc sterylne warunki pracy dla techników. Wreszcie kula została podniesiona i umieszczona na 30-metrowej stalowej wieży. Detonacja bomby „Fat Man” nastąpiła dokładnie o godzinie 5.29

rano. Plutonowy ładunek całkowicie zniszczył wieżę i unicestwił wszelkie życie na

pustyni w promieniu 800 metrów. Wybuch o mocy 20 kiloton spowodował falę ciepła odczuwalną w odległości 16 kilometrów, a błysk był tak jasny, że mógł na chwilę pozbawić wzroku[361]. Julius Robert Oppenheimer, kierownik naukowy prowadzonych pod kryptonimem „Manhattan” prac nad bombą atomową, przyglądając się próbnej eksplozji, miał świadomość powagi chwili:

Wiedzieliśmy, że świat nie będzie już taki sam. Parę osób się śmiało. Parę płakało. Większość milczała.

Przypomniał mi się werset ze świętej księgi hinduizmu: „Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów”. Chyba wszyscy myśleliśmy podobnie, w taki czy inny sposób[362].

18 lipca Truman powiadomił Churchilla o wyniku próby atomowej. Przed wylotem do Poczdamu Churchill poprosił Trumana, by przesłał mu telegram, gdy tylko będzie wiedział, czy to „hit czy kit”. Amerykański prezydent napisał: „To hit.

Truman” [363]. Na prośbę Churchilla wstrzymał się z poinformowaniem Stalina do 24

lipca. Gdy ten w końcu się dowiedział, nie zrobiło to na nim szczególnego wrażenia.

Niewątpliwie miał pewne rozeznanie w postępach amerykańskiego projektu

„Manhattan” dzięki szpiegom takim jak Klaus Fuchs, który przekazał Sowietom

„bardzo cenne” informacje, co później wyszło na jaw podczas operacji „Venona”[364].

O wcześniejszej anglo-amerykańskiej współpracy atomowej (pod kryptonimem

„Tube Alloys”) musieli Stalinowi donieść radzieccy agenci w Londynie. Zapewne nie zdawał sobie jednak sprawy ze wszystkich implikacji, dopóki parę tygodni później Amerykanie nie zrzucili bomby na Hiroszimę. Dopiero wtedy Stalin i Beria zaczęli w pośpiechu rozwijać radziecki program jądrowy.

Wybuch bomby atomowej był kolejnym wydarzeniem – po śmierci Roosevelta w kwietniu 1945 roku – które zachwiało Stalinowską wizją relacji z Zachodem. Te dwa przełomy na arenie międzynarodowej na nowo zbudziły w radzieckim przywódcy „demona niepewności”. Z jednej strony dokonała się istotna zmiana w bilansie siły militarnej, z drugiej – w polityce światowej pojawiały się nowe postaci, do których niebawem miało dołączyć nowe kierownictwo brytyjskie.

Niepokój Stalina podzielali jego towarzysze. Jurij Chariton, jeden z pierwszych sowieckich konstruktorów atomowych, stwierdził ponuro, iż „rząd radziecki odczytywał Hiroszimę jako atomowy szantaż wobec ZSRR, jako groźbę rozpętania

nowej, jeszcze straszniejszej i bardziej niszczycielskiej wojny”. Sowieci mieli odtąd świadomość, że amerykańskie lotnictwo jest w stanie wyruszyć z ładunkami atomowymi z baz w Europie i na Bliskim Wschodzie i zrzucić je w samym środku Stalinowskiego imperium. Poza tym bomba uprzytomniła Stalinowi, że jeśli Japończycy szybko skapitulują, umknie mu szansa na wcielenie w życie uzgodnień jałtańskich i zajęcie strategicznych obszarów wokół Mandżurii i Japonii, co poprawiłoby bezpieczeństwo Związku Radzieckiego na wschodzie[365].

Wiadomość z 16 lipca o udanej detonacji bomby opartej na plutonie oznaczała, że Amerykanie być może nie muszą już usilnie zabiegać o udział Sowietów w wojnie z Japonią – czyżby mogli pokonać Japończyków na własną rękę? Na tym etapie amerykańscy wojskowi nie uważali, że bomba atomowa zapewni im samodzielne zwycięstwo, myśleli o niej raczej jak o potężnym dodatku do zróżnicowanych bombardowań, bez których nie mogło być mowy o inwazji jesienią 1945 roku. Równocześnie pracowano nad znacznie prostszą bombą uranową („Little Boy”), która nie wymagała eksplozji próbnej. Wciąż jednak mało wiedziano na temat skutków promieniowania, a dowódcy armijni rozważali nawet wykorzystanie bomb na szczeblu taktycznym w celu osłabienia stanowisk obronnych na japońskich wybrzeżach.

Powodzenie operacji „Trinity” teoretycznie zwalniało Zachód z obowiązku zabiegania o względy Stalina i pozwalało na zajęcie twardego stanowiska w sprawie Polski i innych okupowanych krajów Europy Wschodniej. Według relacji feldmarszałka sir Alana Brooke’a Churchill na wieść o nowej bombie nie posiadał

się z radości:

Wysłuchał całego szeregu drobnych amerykańskich wyolbrzymień i całkiem go poniosło. Nie było już potrzeby, aby Rosjanie przystępowali do wojny z Japonią, sam nowy ładunek miał wszystko rozstrzygnąć!

[…] Poza tym mieliśmy teraz w rękach coś, co miało zmienić bilans sił[366].

W Poczdamie przywódcy sformułowali wobec Japończyków ostateczne ultimatum, lecz zostało ono z miejsca odrzucone przez japońskiego premiera, który ogłosił, że jego wojska nie złożą broni. Potajemnie zabiegał o porozumienie pokojowe z Chinami, by więcej japońskich żołnierzy mogło wziąć udział w obronie

rodzimych wysp. Armia japońska nie chciała nawet słyszeć o kapitulacji, natomiast odszyfrowane przez Amerykanów telegramy świadczyły, iż niektórzy japońscy politycy rozglądali się za kimś, kto mógłby spełnić rolę mediatora w rozmowach pokojowych z aliantami. Stanowili oni jednak mniejszość i dlatego amerykańskie zmasowane bombardowania trwały nieprzerwanie. W nalotach na Tokio, Nagoję, Jokohamę, Osakę i Kobe, a także na liczne porty i rafinerie ropy brało udział do 500

superfortec i do 1000 samolotów startujących z lotniskowców.

Mimo euforii związanej z bombą Churchill był wyczerpany co najmniej fizycznie, jeżeli nie umysłowo. W miarę pogarszania się jego stanu zdrowia główny ciężar reprezentowania Wielkiej Brytanii w Poczdamie brał na siebie Eden.

„Premier nie daje sobie ze wszystkim rady – odnotował lord Moran – jest zbyt zmęczony, żeby cokolwiek przygotować”. Jednak nowy atut militarny i polityczny w postaci bomby dodał Churchillowi energii. „Był wprost zachwycony – pisał

feldmarszałek Brooke – i radował się myślą, że bomba zmieni bilans sił. Mówił:

»Teraz można im powiedzieć: jeżeli będziecie się upierać przy tym i przy tamtym, możemy po prostu wysadzić Moskwę, potem Stalingrad, potem Kijów, potem Kujbyszew, Charków, Sebastapol [ sic! ]. I gdzie są teraz Rosjanie?!«” [367]. Brooke przyznał później, że Churchill miał rację, twierdząc, iż bomba atomowa zmieniła bilans sił:

Ocena Winstona co do jej znaczenia dla przyszłej równowagi sił na świecie była z pewnością trafniejsza od mojej. Martwiłem się jednak, znając jego entuzjazm dla wszystkiego, co nowe, że daje się ponieść pierwszym, dość skąpym doniesieniom o pierwszym wybuchu atomowym. On już sobie wyobrażał, że będzie w stanie zlikwidować wszystkie rosyjskie ośrodki przemysłowe i ludzkie, w ogóle nie biorąc pod uwagę związanych z tym problemów, takich jak przetransportowanie bomby do celu, produkcja bomb, możliwość pozyskania podobnych bomb przez Rosję itd. Wymyślił sobie, że jest jedynym posiadaczem tych bomb i że może je spuścić, gdzie tylko zechce, a skoro tak, to jest wszechpotężny i może narzucać Stalinowi swoją wolę! [368]

Bomba atomowa niewątpliwie na nowo rozbudziła nadzieje Churchilla na przeprowadzenie operacji „Unthinkable”, choć jak słusznie zauważył Brooke, to nie Wielka Brytania, lecz Stany Zjednoczone były w posiadaniu bomby i decydowały o jej wykorzystaniu[369]. Zresztą w 1945 roku zrzucenie bomby atomowej nastręczało

sporych problemów logistycznych. Czym innym było przedostanie się bombowca B-29 przez mocno nadwątloną japońską obronę powietrzną, a czym innym lot w głąb Związku Radzieckiego, usianego stanowiskami przeciwlotniczymi. Maszyna przenosząca bombę musiałaby lecieć nocą, unikając ciężkiego ognia z ziemi i myśliwców przechwytujących, a następnie zrzucić ładunek z dużej wysokości, kilkakrotnie sprawdziwszy położenie celu za pomocą celownika radiolokacyjnego.

Ponieważ jednak na tym etapie Amerykanie nadal uparcie trzymali się ugodowego kursu wobec Stalina, szanse na to, że Zachód uderzy jako pierwszy, były niewielkie.

Poza tym wciąż dysponowano bardzo ograniczonym zapasem bomb atomowych, a dopóki nie rozwinięto technologii rakietowej, zasadniczą przeszkodą pozostawało ryzyko zestrzelenia samolotu przez nieprzyjacielską obronę powietrzną.

Churchill wymienił szereg potencjalnych celów w radzieckich miastach, lecz dane te, zwłaszcza w przypadku celów na wschód od Moskwy, były bardzo pobieżne i nie towarzyszyły im dokładne mapy. Nawet gdyby udało się te obiekty zidentyfikować, zakłady produkcji broni, samolotów i łożysk tocznych były silnie bronione. Bombowiec B-29 mógł atakować obiekty znajdujące się w promieniu około 3 tysięcy kilometrów, co poważnie ograniczało liczbę celów dostępnych z baz amerykańskich. Inną możliwością było wykorzystanie wysuniętych baz lotniczych w Europie, na przykład na wschodzie Anglii albo we włoskiej Foggi, lecz te z kolei nie miały odpowiedniej infrastruktury do przechowywania i załadowywania bomb atomowych[370]. Na tym etapie nie było jeszcze wiadomo, jakie zniszczenia poczyni wybuch atomowy w mieście, ponieważ jednak w japońskich ośrodkach przeważała architektura drewniana, przypuszczano, że nic się tam nie ostanie. Co innego betonowe miasta radzieckie, które miały większe szanse na uniknięcie całkowitego zrównania z ziemią.

Japonia nie wiedziała jeszcze, co ją czeka, tymczasem Churchill wkrótce miał

poznać swoją polityczną przyszłość. Rozmawiał już na temat wyborów ze Stalinem, który prognozował, że Churchill utrzyma się przy władzy z parlamentarną większością 80 głosów. Radziecki dyktator twierdził stanowczo, że armia zawsze zagłosuje za silnym premierem[371]. 25 lipca w konferencji nastąpiła przerwa, w trakcie której Churchill, Eden i Attlee udali się do Londynu, by poznać wyniki

wyborów. Do Poczdamu mieli wrócić dwa dni później, lecz sprawy przybrały niespodziewany obrót. Społeczeństwo brytyjskie bardziej zapamiętało przedwojenne uchybienia Partii Konserwatywnej niż wojenne sukcesy jej przywódcy i opowiedziało się zdecydowanie po stronie Partii Pracy. Churchill z właściwą sobie siłą woli przyjął zaskakujący werdykt wyborców z kamiennym spokojem. Osoby w jego otoczeniu były w szoku, choć rodzina, a zwłaszcza córka Mary, bardzo go wspierała w tej trudnej chwili. Mary wspominała później ostatnią weekendową wizytę w premierowskiej rezydencji w Chequers i ostatnie podpisy w księdze gości, opasłym tomie pełnym nazwisk, które rozstrzygały o losach wojny. Teraz premier, wyjeżdżając, napisał jedno słowo: „Finis”[372].

Pozostający w Poczdamie Stalin był zdumiony wynikiem wyborów i nie mógł

zrozumieć, dlaczego Churchill ich nie sfałszował. Martwiło go, że stracił obu

„równych sobie” przywódców – w kwietniu zmarł Roosevelt, a teraz Churchill schodził ze sceny. Oznaczało to koniec starego triumwiratu, zaś perspektywa współpracy z niesprawdzonymi następcami potęgowała Stalinowską paranoję[373].

W dniu wyjazdu brytyjskiej delegacji w porządku obrad pojawiła się kwestia polska.

Truman uważał, że sprawa jest zamknięta. „Rosja poczęstowała się kawałkiem Polski – pisał – i podarowała jej kawałek Niemiec, jednocześnie zagarniając dla siebie spory kawałek Prus Wschodnich. Polska przysunęła się do Odry i zachodniej Nysy, zajmując Szczecin i Śląsk metodą faktów dokonanych”. Popierany przez Sowietów tymczasowy rząd polski szybko ustanawiał na tych terenach własną administrację i zaczął wysiedlać miliony rdzennych Niemców, lecz na razie nowej granicy nie uznał oficjalnie ani Roosevelt, ani Churchill[374].

W Poczdamie zjawiły się dwie nowe twarze: laburzystowski premier Clement Attlee oraz jego minister spraw zagranicznych Ernest Bevin. Wywołało to pewną konsternację wśród Sowietów, Mołotow był nieufny w stosunku do nowego kierownictwa brytyjskiego i wielokrotnie pytał Attleego, dlaczego nie został

poinformowany o wyniku wyborów z wyprzedzeniem[375]. Nowi przywódcy Wielkiej Brytanii prezentowali zupełnie inny styl prowadzenia polityki niż Churchill i Eden.

Attlee nie miał charyzmy, był za to doskonale zorganizowany, z kolei Bevin chętnie podkreślał, że jest całkowitym przeciwieństwem swojego wytwornego poprzednika.

Kiedy wrócił z pierwszej podróży za Atlantyk, tłum reporterów krzyczał do niego:

„Jakie wrażenie zrobiła na panu Ameryka?”. Bevin odparł bez chwili wahania:

„Gazety są za duże, a papier toaletowy za mały” [376]. Choć brakowało mu subtelności Edena, kontynuował w dużej mierze jego politykę zagraniczną, zwłaszcza długofalowy sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Był antykomunistą i przez większość politycznej kariery zwalczał komunistyczne wpływy w brytyjskim ruchu związkowym. Toteż przyjechał do Poczdamu „w pełni świadom istniejących napięć, mając w głowie trzeźwy pogląd na zakres radzieckich ambicji, znacznie trafniejszy niż większość Amerykanów w tamtym czasie” [377]. Mimo swych niewątpliwych talentów był jednak poróżniony z wieloma członkami własnej partii, którzy chcieli, aby w Europie powstała socjalistyczna „trzecia siła”, niesprzymierzona ani ze Stanami Zjednoczonymi, ani ze Związkiem Radzieckim. Bevin był w gruncie rzeczy imperialistą, uważał, że imperium brytyjskiego należy bronić poprzez odstraszanie militarne i atomowe, podczas gdy Attlee w dużym stopniu wiązał bezpieczeństwo kraju z powstającą Organizacją Narodów Zjednoczonych. O ile więc Bevin i jego najbliżsi doradcy mogliby zgodzić się z założeniami operacji „Unthinkable”, o tyle trudno byłoby mu przekonać Clementa Attlee i znaczną część Partii Pracy[378].

6 sierpnia 1945 roku specjalnie przystosowana superforteca B-29 „Enola Gay”

odleciała w stronę Hiroszimy, by zrzucić na miasto bombę uranową o niewinnie brzmiącej nazwie „Little Boy” [379]. Hiroszima była ważnym portem załadunkowym i ośrodkiem przemysłu, znajdowały się tam również ogromne magazyny wojskowe.

Bomba spadała 43 sekundy, wybuchła 600 metrów nad miastem, niszcząc 70%

zabudowy. Liczbę ofiar, które zginęły w bezpośrednim następstwie wybuchu, szacuje się na od 70 do 90 tysięcy. Bomba dokonała strasznego spustoszenia, lecz Truman nie miał w tej sprawie żadnych skrupułów i drażnili go ci, którzy je mieli.

Gdy później Robert Oppenheimer, jeden z najważniejszych współtwórców projektu

„Manhattan”, wyrażał wątpliwości natury moralnej, Truman nazwał go mazgajem[380].

Po Hiroszimie Japończycy proponowali zawarcie paktu Sowietom, jednak Stalin wypowiedział im wojnę i Armia Czerwona wkroczyła do Mandżurii. Posunięcie to zostało już dawno uzgodnione w Jałcie, lecz fakt, że Stalin wykonał je właśnie teraz, świadczy o jego chytrym oportunizmie.

9 sierpnia Stany Zjednoczone zrzuciły drugą, potężniejszą bombę plutonową na portowo-przemysłowe miasto Nagasaki, zabijając ponad 50 tysięcy mieszkańców.

Mimo to japońscy generałowie nie chcieli się poddać i trzeba było dopiero interwencji cesarza Hirohito – jedynej w całej wojnie – by nakłonić ich do kapitulacji. Jego przewodnictwo pozwoliło im zachować twarz. Cesarz ogłosił, że wojna dobiegła końca, nie padło jednak słowo „przegrana”. Oficjalna kapitulacja Japonii nastąpiła 2 września. Wojskowi amerykańscy odetchnęli z ulgą, zwłaszcza że pozostał im tylko jeden egzemplarz bomby atomowej – dopiero w następnym miesiącu wyprodukowano kilka kolejnych. Churchill bardzo się więc mylił, sądząc, że Zachód mógł w 1945 roku grozić Związkowi Radzieckiemu zniszczeniem.

Stalin, wyciągnąwszy ważne korzyści strategiczne z wojny z Japonią, nie zamierzał rezygnować ze swoich zakusów terytorialnych na Zachodzie. Zaledwie w tydzień po japońskiej kapitulacji kierujący radziecką dyplomacją Mołotow wdał

się w zaciekły spór ze swoimi zachodnimi odpowiednikami w kwestii uznania zainstalowanych przez Sowietów marionetkowych rządów europejskich. Wydaje się, że pogorszenie wzajemnych stosunków zbiegło się w czasie z odkryciem przez Stalina zaskakujących informacji na temat zamiarów brytyjskich. Oleg Cariew, były dziennikarz i pracownik KGB, twierdzi, że we wrześniu 1945 roku dyktatorowi po raz pierwszy dostarczono materiał wywiadowczy wysokiego szczebla w sprawie strategicznego planu Wielkiej Brytanii na okres powojenny. Na biurko Stalina trafiło datowane 29 czerwca 1945 roku memorandum pod tytułem „Bezpieczeństwo Imperium Brytyjskiego”, opracowane przez brytyjski Komitet ds. Planowania Powojennego (British Post-Hostilities Planning Staff)[381]. Nie było ono tak szczegółowe jak plan operacji „Unthinkable” ani nie uwzględniało Stanów Zjednoczonych, niemniej stanowiło ściśle poufny dokument obnażający brytyjskie zamysły strategiczne. Stalin otrzymywał mnóstwo takich dokumentów, jeszcze przed zakończeniem wojny w sercu brytyjskiej władzy funkcjonowali radzieccy agenci, w tym ludzie na wysokich stanowiskach, tacy jak Kim Philby, kierujący Sekcją IX kontrwywiadu ds. Związku Radzieckiego w ramach MI6. Prawdopodobnie to właśnie Philby dostarczył NKWD dokument o bezpieczeństwie imperium brytyjskiego. Po latach jeden z jego kolegów z MI6 powiedział, że dzięki

Philby’emu „wszystkie powojenne wysiłki, żeby powstrzymać szpiegostwo komunistyczne, były natychmiast znane Kremlowi. W historii szpiegostwa odnotowano niewiele, jeśli w ogóle, podobnie mistrzowskich posunięć” [382].

Philby nie był jedynym ustosunkowanym szpiegiem Stalina. John Cairncross, uczestnik operacji „Ultra” w Rządowej Szkole Kodów i Szyfrów w Bletchley Park, w chwili kapitulacji Niemiec pracujący dla Sekcji I, czyli wywiadu politycznego, także okazał się zdrajcą. Również Anthony Blunt, w latach wojny zatrudniony w MI5, bardzo przysłużył się wywiadowi radzieckiemu – cytując wysoko postawionego przedstawiciela Zarządu Wywiadu Zagranicznego: „wykonał [dla nas]

olbrzymią, wręcz tytaniczną, pracę” [383]. Ponadto kontrolował innego agenta, Leo Longa, który podczas wojny służył w wywiadzie wojskowym, a później był

radziecką wtyczką w Brytyjskiej Komisji Kontrolnej w Niemczech, gdzie awansował

na stanowisko zastępcy kierownika wywiadu. NKWD miało też dwie wtyczki w brytyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Donald Maclean był pierwszym sekretarzem ambasady brytyjskiej w Waszyngtonie – to ważne stanowisko stanowiło nierzadko przykrywkę dla wysokich rangą oficerów wywiadu. Z kolei Guy Burgess w czerwcu 1944 roku odszedł z BBC i objął posadę w wydziale prasowym MSZ.

Według byłego agenta KGB Wasilija Mitrochina w okresie od stycznia do czerwca 1945 roku Burgess przekazał sowieckim zwierzchnikom kopie 389 ściśle tajnych dokumentów z ministerstwa. Regularnie pakował je do podręcznej torby, wynosił

z biura i spotykał się w parku z radzieckim łącznikiem. Raz zatrzymali ich nawet policjanci, podejrzewając, że wypchana torba może zawierać łupy z kradzieży, lecz Burgess zdołał ich przekonać, że nie ma przy sobie narzędzi typowych dla włamywacza. Funkcjonariusze przeprosili za kłopot jego i jego milczącego przyjaciela[384]. Po wyborczym zwycięstwie Clementa Attlee w lipcu 1945 roku Burgess uzyskał jeszcze lepszy dostęp do tajnych dokumentów państwowych, został

bowiem współpracownikiem Hectora McNeila, parlamentarnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nie wiadomo, czy do Stalina kiedykolwiek dotarły szczegóły objętego ścisłą tajemnicą wariantu „Unthinkable”, ale z pewnością otrzymał wcześniejsze raporty przygotowane przez brytyjski Komitet ds.

Planowania Powojennego. Tego rodzaju informacje przekazywał Sowietom Donald

Maclean, w tajnych dokumentach radzieckich określany jako „Homer”. Ponadto Maclean dostarczał radzieckim zwierzchnikom kopie telegramów wymienianych między Churchillem a Trumanem, często zawierające informacje na temat brytyjskiej taktyki w sporze o skład polskiego rządu. Stalin wiedział zatem o różnicach między zachodnimi aliantami w kwestii Polski, znał też ich nerwową korespondencję w sprawie losu szesnastu przywódców polskiego podziemia[385].

[336] J. Colville, Footprints in Time, London 1976, s. 610.

[337] Więcej o Churchillu jako artyście zob. D. Coombs, M. Churchill, Sir Winston Churchill’s Life Through His Paintings, London 2003.

[338] W. Zubok, K. Pleszakow, Zimna wojna zza kulis Kremla. Od Stalina do Chruszczowa, tłum. M.

Koraszewska, Warszawa 1999, s. 68–71.

[339] T. Bower, The Perfect English Spy. Sir Dick White and the Secret War 1935–90, London 1995.

W 1956 roku sir Dick White objął kierownictwo MI6.

[340] Wiosną 1945 roku władze radzieckie deportowały znaczną liczbę Ukraińców na Syberię z zamiarem zastąpienia ich Rosjanami. Wielu antyradzieckich partyzantów zdołało jednak schronić się przed Armią Czerwoną w podziemnych bunkrach w Karpatach. Zob. A.H.S. Candlin, Czechoslovakia, Ukrainian Separatism and Soviet Security, „The Army Quarterly & Defence Journal”, styczeń 1972.

[341] Raport PSP ws. operacji „Unthinkable”, 11 lipca 1945, s. 1.

[342] Tamże, s. 2.

[343] J. Walker, Polska osamotniona. Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego najwierniejszego sojusznika? , tłum. J. Szkudliński, Kraków 2010, s. 279, 280.

[344] I. Gröttrup, Rocket Wife, London 1959, s. 179.

[345] Więcej o rozwoju radzieckiej technologii rakietowej bezpośrednio po wojnie zob. F. Ordway, M.

Sharpe, The Rocket Team, London 1979, s. 318–343.

[346] W.S. Churchill do sir Archibalda Sinclaira, 28 marca 1945, zespół CAB 120/750, National Archives, Kew, London.

[347] Raport PSP ws. operacji „Unthinkable”, 11 lipca 1945, zespół CAB 120/691, dz. cyt.

[348] Tamże.

[349] Po wojnie w Wielkiej Brytanii wiele spekulowano na temat lokalizacji ewentualnego brytyjskiego rządu na uchodźstwie. Wymieniano w tym kontekście Kanadę, Nową Fundlandię, Karaiby oraz Kimberley w RPA. J. Humphreys do autora, 13 maja 2012.

[350] W skład Home Fleet weszłyby 2 liniowce, 4 krążowniki, 3 flotylle niszczycieli oraz 3 flotylle okrętów podwodnych. Wschodniego wybrzeża strzegłyby 3 flotylle niszczycieli i 6 flotylli kutrów torpedowych i artyleryjskich. Raport PSP, 11 lipca 1945, zespół CAB 120/691, dz. cyt.

[351] Liczba ta odpowiada przybliżonym siłom, jakimi alianci dysponowali w chwili zakończenia II wojny światowej.

[352] Raport PSP, 11 lipca 1945, zespół CAB 120/691, dz. cyt.

[353] Dziennik lorda Morana, w: Ch. Moran, Winston Churchill. The Struggle for Survival 1940–1965, London 1966, s. 257.

[354] W.S. Churchill, Druga wojna światowa, t. 6, Triumf i tragedia, cz. 2, tłum. K. Mosiewicz, Gdańsk 1996, s. 315.

[355] Mimo powszechnego przekonania, że Truman dowiedział się o bombie po śmierci Roosevelta, istnieją pewne poszlaki, które wskazują, iż Roosevelt mógł powiedzieć o niej Trumanowi nawet na osiem miesięcy przed śmiercią.

[356] J. Leasor, War at the Top. Based on the Experiences of General Sir Leslie Hollis, London 1959, s.

289.

[357] Dziennik lorda Morana, 16 lipca 1945, dz. cyt.

[358] Dziennik Trumana, 16 lipca 1945, Harry S. Truman Library, www.trumanlibrary.org.

[359] Tamże, 17 lipca 1945. Później oczywiście Truman zrewidował swój pogląd.

[360] J. Leasor, War at the Top, dz. cyt., s. 291.

[361] S. Walker, Shockwave. The Countdown to Hiroshima, London 2005, s. 65–74. Także dr P. Pedersen, On the Trail of the Bomb, „Battlefields Review”, nr 20.

[362] The Decision to Drop the Bomb, prod. Fred Freed, NBC White Paper, wyemitowano w 1965 roku.

[363] J. Colville, Footprints in Time, dz. cyt., s. 610.

[364] Zob. dekryptaże operacji „Venona”, zwłaszcza depesza z 10 kwietnia 1945 roku, w której „Charl’z”

[Fuchs] jest chwalony za informacje na temat metody separacji magnetycznej w produkcji bomby atomowej, http://www.nsa.gov/public_info/declass/venona/apr_1945.shtml.

[365] A. Knight, Beria. Prawa ręka Stalina, tłum. M. Roniker, Warszawa 2000, s. 141. Dwa tygodnie po Hiroszimie Stalin i Beria obok istniejącej Rady Naukowo-Technicznej powołali Komisję Specjalną ds. Bomby Atomowej. Radziecki szpieg John Cairncross był osobistym sekretarzem lorda Hankeya, wtajemniczonego z racji piastowanych funkcji w rozwój brytyjskiego programu atomowego. Donald Maclean jako jeden z sekretarzy połączonego komitetu anglo-amerykańskiego miał dostęp do amerykańskich tajemnic atomowych; wiedział między innymi, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mają dostęp do 90% złóż uranu spoza Związku Radzieckiego; zob. R. Cecil, A Divided Life. A Biography of Donald Maclean, London 1988, s. 71. Cytat z Charitona zob. W. Zubok, K. Pleszakow, Zimna wojna zza kulis Kremla, dz. cyt., s. 60–63.

[366] Dziennik Alana Brooke’a, 23 lipca 1945, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[367] Dziennik lorda Morana, 22 lipca 1945, dz. cyt. Na temat bomb atomowych zob. dziennik Alana Brooke’a, 23 lipca 1945, dz. cyt. Co ciekawe, Churchill jeszcze niedawno utyskiwał w rozmowie z szefem sztabu lotnictwa Portalem, że niszczenie niemieckich celów cywilnych, takich jak Drezno, stanowiło „akt terroru”. Zob. M. Hastings, The Final Act, w: tenże, Finest Years. Churchill as Warlord 1940–45, London 2009.

[368] Alan Brooke, „Notes on My Life”, 23 lipca 1945, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s

College, London.

[369] Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wymieniały się informacjami o programach jądrowych do 1946 roku, kiedy to parlament brytyjski uchwalił ustawę o energii atomowej i Wielka Brytania rozpoczęła własny program. Pierwsza brytyjska próba atomowa miała miejsce w 1952 roku.

[370] S. Ross, American War Plans 1945–1950, London 1996, s. 12–15. Amerykańscy szefowie sztabów wyróżnili 20 ośrodków miejskich zawierających również cele przemysłowe. Na tej liście znalazły się m.in.

Moskwa, Gorki, Kujbyszew, Swierdłowsk i Leningrad.

[371] „Record of Private Talk between Prime Minister and Generalissimo Stalin”, 18 lipca 1945, zespół

Char 23/14, Churchill Archives Centre, Churchill College, Cambridge.

[372] M. Soames, A Daughter’s Tale, London 2011, s. 361. Jak się później okazało, nie było to ostatnie pożegnanie Churchilla z Chequers. Wrócił tam jako premier w październiku 1951 roku.

[373] J. Colville, Footprints in Time, dz. cyt., s. 611. Także W. Zubok, K. Pleszakow, Zimna wojna zza kulis Kremla, dz. cyt., s. 59.

[374] Przesunięcie granic uczyniło Polskę zależną od pomocy Związku Radzieckiego, w razie gdyby Niemcy usiłowali kiedyś odzyskać przedwojenne terytorium. Zob. dziennik Trumana, 25 lipca 1945, dz. cyt.

Także J. Lukowski, H. Zawadzki, A Concise History of Poland, Cambridge 2006, s. 278.

[375] K. Harris, Attlee, London 1982, s. 266.

[376] Pamiętnik generała Hollisa, s. 112, Imperial War Museum, London.

[377] F. Roberts, Dealing with Dictators. The Destruction and Revival of Europe 1930–70, London 1991, s. 123, 124.

[378] Cyt. za: A. Deighton, The Impossible Peace. Britain, the Division of Germany and the Origins of the Cold War, Oxford 1993, s. 15, 232, 233.

[379] Dowódca bombowca „Enola Gay”, Paul Tibbets, bez wiedzy swojej załogi wziął na pokład kapsułki z cyjankiem dla siebie i reszty. W razie gdyby po zrzuceniu bomby zostali zestrzeleni, oczekiwano, że odbiorą sobie życie, by uniknąć pojmania i niechybnych tortur. J. Cooke, VJ Day and the Bomb, „Everyone’s War”

2005, nr 12.

[380] R. Jenkins, Truman, London 1986, s. 77.

[381] P. Hennessy, The Secret State. Whitehall and the Cold War, London 2002, s. 15–17. Także Agents for Change. Intelligence Services in the 21st Century, red. H. Shukman, London 2000, s. 22–27.

[382] Cyt. za: Ch. Andrew, W. Mitrochin, Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie, tłum. M.

Brzeska, R. Brzeski, Warszawa 2001, s. 250.

[383] Paweł Fitin, cyt. za: Ch. Andrew, O. Gordijewski, KGB, tłum. R. Brzeski, Warszawa 1997, s. 325.

Dokumenty przekazywane do Związku Radzieckiego zob. Triplex. Secrets from the Cambridge Spies, red. N.

West, O. Tsarev, New Haven 2009.

[384] Ch. Andrew, W. Mitrochin, Archiwum Mitrochina, dz. cyt., s. 251, 252.

[385] Więcej o zdradzie Macleana zob. dekryptaże operacji „Venona” w: N. West, Venona. Największa tajemnica zimnej wojny, tłum. A. Kozanecka, Warszawa 2006. Także R. Cecil, A Divided Life, dz. cyt., s. 76.

Rozdział 9

Amerykańskie jastrzębie

Jesienią 1945 roku to Amerykanie dla odmiany weszli w rolę jastrzębi w negocjacjach ze Stalinem. Stany Zjednoczone wreszcie zaczęły kreślić ramy powojennej strategii, nie było jednak żadnej odgórnej prezydenckiej dyrektywy, jak to miało miejsce w przypadku Churchilla i wariantu „Unthinkable”. Tym razem to poszczególni oficerowie oraz amerykański Połączony Sztab Planowania podjęli inicjatywę wykonania raportów na temat powojennego planu strategicznego. Na tym etapie w planach tych nie było mowy o konkretnych operacjach, a jedynie pojawiła się

analiza

ogólnego

potencjału

militarnego

Stanów

Zjednoczonych

i zapotrzebowania na bazy i rezerwy wojskowe na świecie. Omawiano „nowe bronie i środki zapobiegawcze”, ze szczególnym uwzględnieniem bomby atomowej i pocisków kierowanych[386]. Eksperci doszli do wniosku, że nowe rodzaje broni mają swoje ograniczenia i nie zmienią amerykańskiej strategii militarnej, gdyż zasięgu rakiet typu V-2 nie dało się zwiększyć ponad odległość 1600 kilometrów, a bomby atomowe były zbyt wielkie, by można ich używać jako pocisków artyleryjskich lub głowic torped. Co za tym szło, planiści oraz ich eksperci uważali, że nowe rodzaje uzbrojenia będą uzupełniały broń konwencjonalną; nie rozważano raczej pomysłu wykorzystywania bomby atomowej jako czynnika powstrzymującego. Zarazem jednak rozumiano, że zniszczenie potencjału przemysłowego danego państwa nie wpłynie na wynik ewentualnej wojny atomowej, gdyż wojna taka skończyłaby się znacznie wcześniej. Pod koniec 1945 roku nowy plan strategiczny, ubrany w retorykę „podtrzymywania pokoju na świecie”, przedstawiono do zatwierdzenia Kolegium Połączonych Szefów Sztabów oraz prezydentowi[387].

Prace nad bardziej szczegółowymi planami działań na wypadek dużego konfliktu ze Związkiem Radzieckim były jeszcze kwestią wielu miesięcy. Na tym etapie amerykańscy planiści nie konsultowali się ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami.

Jak zauważył schorowany Harry Hopkins, „słuchając tego, co ludzie mówią o Brytyjczykach, można odnieść wrażenie, że Brytyjczycy są naszym potencjalnym wrogiem” [388]. Ale niektórzy Amerykanie właśnie tak myśleli o imperium brytyjskim; kiedy jesienią 1945 roku generał major Francis Davidson z brytyjskiego Sztabu Generalnego odwiedził Stany Zjednoczone, pewien dziennikarz zagadnął go o „imperialistyczne zamiary Wielkiej Brytanii względem Indonezji”. Był to język godny Kremla, na szczęście jednak anglo-amerykańskie stosunki wojskowe miały serdeczniejszy charakter. Jesienią i zimą 1945 roku zintensyfikowała się współpraca pomiędzy obiema armiami oraz wymiana informacji wywiadowczych na temat rozmieszczenia sił radzieckich. Stopniowo, dzięki stałemu przepływowi raportów, potwierdzanych następnie przez agentów w terenie, wywiad amerykański zaczynał

traktować poważnie zagrożenie ze strony ZSRR[389]. W październiku i listopadzie 1945 roku amerykańskie Kolegium Połączonych Szefów Sztabów otrzymało sprawozdania, w których szacowano, iż Sowieci dysponują przeszło 60 ofensywnymi dywizjami piechoty, 25 tysiącami czołgów i 60 tysiącami dział artyleryjskich dużego kalibru. Sugerowano, że do 1948 roku Armia Czerwona mogłaby z łatwością opanować Europę Zachodnią i Bliski Wschód – ta niepokojąca perspektywa sprawiła, że amerykański Połączony Komitet Wywiadu zaczął analizować możliwość „zablokowania” tej ekspansji przy użyciu broni jądrowej. Pierwszy szkicowy plan ataku Stanów Zjednoczonych na ZSRR przewidywał zrzucenie bomb atomowych na 20 wybranych radzieckich miast za pomocą ciężkich bombowców, mimo że członkowie Połączonego Komitetu Wywiadu nie byli dopuszczeni do większości atomowych sekretów, a więc nie mieli dokładnych danych na temat liczby dostępnych ładunków[390].

W listopadzie 1945 roku Departament Stanu USA otrzymał wiadomość, że ubrani po cywilnemu żołnierze radzieccy wspierają plemienną rewoltę w Azerbejdżanie Irańskim z zamiarem anektowania tej przygranicznej prowincji[391].

Kolegium Połączonych Szefów Sztabów zleciło „ponowną ocenę możliwości militarnych Stanów Zjednoczonych w świetle agresywnej polityki radzieckiej”, co wskazywało, że teraz również Amerykanie przygotowują własne warianty na wypadek wojny konwencjonalnej z Sowietami[392]. 2 marca 1946 roku Połączony

Komitet Planowania Wojennego przedstawił zarys operacji „Pincher”, swoistego amerykańskiego odpowiednika „Unthinkable”. Tym razem jednak to nie Polska była kością niezgody. Wychodzono z założenia, że Związek Radziecki ustanowił już pierścień państw satelickich dla ochrony swych granic, a powodem ewentualnego konfliktu będą sowieckie próby infiltracji kolejnych państw spoza tego pierścienia.

Punktem zapalnym w pierwszej kolejności mógł stać się Bliski Wschód, gdzie ZSRR

zagrażał interesom amerykańskim i brytyjskim. Również ewentualne incydenty w Turcji czy Iranie mogłyby zmusić zachodnich aliantów do odwetu militarnego, co zapewne doprowadziłoby do wybuchu III wojny światowej. Pierwotny plan przewidywał, że konflikt zbrojny rozpocznie się między rokiem 1946 a 1949, lecz kiedy w 1946 gwałtownie wzrosły napięcia, perspektywa ta została drastycznie skrócona. Planistom amerykańskim zdawało się, że patrzą w ciemną otchłań. Rzecz jasna, nie zdawali sobie sprawy ze skali przecieków Donalda Macleana ani z obszernej wiedzy Sowietów na temat amerykańskich planów odwetu w razie wrogich działań przeciwko Turcji. Niewykluczone, że właśnie z tego powodu Stalin powstrzymał się w 1946 roku od inwazji na Turcję, co pozwoliło zażegnać kryzys[393].

Teraz poniewczasie prezydent Truman zaczął nazywać postępowanie Stalina względem Polski „skandalicznym”. Twarda retoryka mogła wynikać z poczucia siły, jaką dawał atom, lecz kurs amerykańskiej polityki zagranicznej zaostrzał się z miesiąca na miesiąc[394]. W lutym 1946 roku George Kennan wysłał z amerykańskiej misji w Moskwie do Waszyngtonu słynny „długi telegram”. Był to przełomowy moment, gdyż – cytując samego Kennana – „to były dla mnie ciężkie lata, patrzyłem, jak nasz rząd czyni na rzecz Sowietów ustępstwo za ustępstwem”.

Musiało upłynąć sporo czasu, zanim zagrożenie ze strony ZSRR wreszcie dotarło do świadomości administracji i obywateli Stanów Zjednoczonych[395].

Nie tylko rząd USA zmieniał swoje nastawienie do Stalina. Obawa Churchilla przed radziecką dominacją z wiosny 1945 roku w początkach roku 1946 była już całkiem powszechna w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Rejon Morza Śródziemnego, Iran i Turcja były narażone na atak, kwestią sporną okazały się również północne Włochy. Martwiono się, że we Francji władzę może przejąć proradziecka partia komunistyczna. W razie wybuchu konfliktu z Zachodem Stalin

bez wahania kazałby tam wzniecić komunistyczną rewoltę, do tego doszedłby zapewne komunistyczny przewrót w Belgii oraz wojna domowa w Hiszpanii[396].

Najgorszą zmorą Brytyjczyków pozostawało widmo triumfującego komunizmu napędzanego niemiecką potęgą gospodarczą. Potwierdza to opinia brytyjskiego Połączonego Komitetu Wywiadu:

Rosja bez wątpienia zważy na fakt, że i Wielka Brytania, i Stany Zjednoczone są zmęczone wojną, zmagają się z ogromnymi problemami wewnętrznymi i szybko demobilizują swoje siły. Dla porównania, wojsko i przemysł Rosji wciąż działają w trybie wojennym. Nie ogłoszono dalszej demobilizacji, a dywizje rosyjskie są szybko zaopatrywane w najnowszy sprzęt[397].

Churchill,

teraz

nieskrępowany

politycznym

gorsetem

premierostwa,

a jednocześnie wciąż uważany za światowego męża stanu, wyczuwał, że na Zachodzie narasta realizm. Wykorzystał to 5 marca 1946 roku, wygłaszając słynną mowę w trakcie podróży po Stanach Zjednoczonych. Przemawiając podniośle w Fulton w stanie Missouri, ostrzegł Amerykanów przed Rosją i wspomniał

o zapadającej nad Europą „żelaznej kurtynie”. Przypomniał im, że Zachód nie może sobie pozwolić na ustępliwość wobec Związku Radzieckiego, gdyż taka polityka już raz skończyła się katastrofą, a teraz, w powojennym świecie, Stalin odbierze ją zwyczajnie jako znak słabości[398]. Ale choć uderzył w dramatyczny ton, brytyjska prasa i opinia publiczna wyraziły co najwyżej letnie poparcie dla byłego premiera.

Trudno się temu dziwić, Brytyjczycy wciąż bowiem czuli ogromną wdzięczność wobec Sowietów za poniesioną przez nich podczas wojny ofiarę. Tę powszechną życzliwość wzmocniła jeszcze serwowana Brytyjczykom w latach wojennych proradziecka propaganda, której źródłem był rząd brytyjski. Nie można było oczekiwać, że ledwie rok później społeczeństwo pojmie „słuszność” napaści na Związek Radziecki.

Nie bacząc na zachodnie protesty, Stalin żwawo kontynuował dzieło tłamszenia Europy Wschodniej. Tylko w marcu 1946 roku radzieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odnotowało likwidację „8360 bandytów” na Ukrainie, a w bałtyckich socjalistycznych republikach Łotwy, Litwy i Estonii blisko 100 tysięcy osób deportowano „na zawsze” do łagrów[399]. Podczas gdy wagony bydlęce wypełnione po

brzegi „bandytami, nacjonalistami i tym podobnymi” toczyły się na wschód, Stalin ogłosił swoją replikę na przemówienie Churchilla w Missouri, nazywając byłego premiera „wojennym podżegaczem”. Jednakże poglądy Churchilla nie uchodziły już w Stanach Zjednoczonych za skrajność i przeszkodę w lepszych stosunkach ze Stalinem. Na kilka dni przed wspomnianym wystąpieniem Churchilla amerykański Połączony Komitet Planowania Wojennego zakończył prace nad scenariuszem operacji „Pincher”. Polityka Stanów Zjednoczonych względem Sowietów zataczała koło:

Warto podkreślić, że powinniśmy być tak przygotowani militarnie i okazywać taką stanowczość i zdecydowanie, aby Związek Radziecki na skutek mylnej oceny naszych zamiarów nie posunął się do działań, które doprowadzą do wojny[400].

Według szacunków zawartych w amerykańskim odpowiedniku wariantu

„Unthinkable” wiosną 1946 roku Sowieci dysponowali 51 dywizjami w Niemczech i Austrii, 50 dywizjami na Bliskim Wschodzie i 20 dywizjami na Węgrzech i w Jugosławii. Wsparcie dla tych 121 dywizji stanowiła centralna rezerwa złożona ze 152 dywizji stacjonujących w ojczyźnie, a także 87 proradzieckich dywizji w satelickich krajach Europy Wschodniej. Ewentualne natarcie sowieckie zapewne przetoczyłoby się przez Europę Zachodnią, doprowadzając do zajęcia Niderlandów i portów nad kanałem La Manche w niewiele ponad miesiąc. Równocześnie przypuszczono by atak na Włochy oraz Bliski Wschód. W obliczu przygniatającej przewagi wojsk radzieckich (w przypadku piechoty szacowanej na 3 : 1) zalecano, by oddziały amerykańskie wycofały się do Hiszpanii lub Włoch i w ten sposób uniknęły zdziesiątkowania przez Armię Czerwoną. Nie można było wykluczyć, że Sowieci wkroczą nawet do Hiszpanii celem odcięcia zachodniej części Morza Śródziemnego; wówczas siły amerykańskie niezwłocznie wycofałyby się do Wielkiej Brytanii. Tę ostatnią uważano za cenną bazę, z kolei Niemcy, Austrię, Francję i Niderlandy musiano by poświęcić. Cofające się wojska alianckie przeszłyby również na Bliski Wschód i wzmocniły siły obronne w strategicznym rejonie Kanału Sueskiego. Trudno się dziwić, że Amerykańscy szefowie sztabów w końcu zrozumieli, iż podstawowym celem polityki Stalina jest „panowanie nad

światem” [401].

Zachód zamierzał oczywiście stanąć do walki, najpierw jednak Armia Czerwona zajęłaby Europę Zachodnią, Bałkany, Turcję oraz Iran, a na Dalekim Wschodzie padłaby Korea Południowa i Mandżuria. W planie operacji „Pincher” była też mowa, choć bez szczegółów, o druzgoczących nalotach sprzymierzonego lotnictwa z ocalałych baz na Wyspach Brytyjskich, w Egipcie i Indiach, z pewnością z wykorzystaniem rosnącego arsenału bomb atomowych, choć nadal nie traktowano tej broni jako rozstrzygającego atutu. Równocześnie amerykańska marynarka wojenna starałaby się doprowadzić do blokady Związku Radzieckiego i zniszczyć jego flotę wojenną, co ułatwiłoby późniejsze odzyskanie Europy Zachodniej w drodze ofensywy przez Morze Śródziemne[402].

W Europie wrzodziejącą raną, która mogła przyspieszyć operację „Pincher”, był

spór między Titą a Zachodem o przyszłość Wenecji Julijskiej. To właśnie ten kryzys sprawił, że amerykańscy i brytyjscy szefowie sztabów zaczęli wspólnie omawiać plany na wypadek III wojny światowej. Wcześniejszy brytyjski wariant

„Unthinkable”, przewidujący atak na Sowietów 1 lipca 1945 roku, nie wyszedł poza wąski krąg szefów sztabów, członków Połączonego Sztabu Planowania oraz premiera. Podobnie wysoce poufny plan „Pincher” początkowo był znany jedynie amerykańskim szefom sztabów, ich planistom oraz głównodowodzącemu sił

zbrojnych. Jednak 30 sierpnia 1946 roku feldmarszałek Henry „Jumbo” Maitland Wilson, reprezentujący brytyjski Komitet Szefów Sztabów, wziął udział w obiedzie ze swoimi amerykańskimi odpowiednikami, a po spotkaniu zameldował brytyjskim kolegom, że szefowie sztabów USA także mają świadomość, iż w Wenecji Julijskiej może dojść do starć zbrojnych, co z kolei może wciągnąć w konflikt oba bloki, bez względu na to, czy pragną one wojny. Panowała zgoda co do tego, że nie ma sensu planować wysłania w rejon ewentualnego konfliktu dużych sił, ponieważ działania zbrojne i tak szybko rozleją się na środkową Europę. Polska, która w drugiej połowie 1946 roku nie była już punktem zapalnym, mimo wszystko znalazłaby się w sercu działań wojennych[403].

Jak na ironię, amerykańscy szefowie sztabów rozważali teraz wszystkie scenariusze, które półtora roku wcześniej przewidywał Churchill, opracowując

wariant „Unthinkable”. Prezydent Truman powołał nawet nadzwyczajnego doradcę, Clarka Clifforda, który miał mu donosić o zagrożeniach ze strony ZSRR, doszedł

bowiem do wniosku, że Stalin nie wierzy w długotrwały pokój między krajami marksistowskimi a kapitalistycznymi, a zatem jedynym wyjściem jest wojna[404]. Na brytyjsko-amerykańskim spotkaniu wysokiego szczebla nawet generał Eisenhower, niedawno mianowany szefem sztabu wojsk lądowych USA, mówił teraz o ustanowieniu alianckich przyczółków w Europie. W obliczu radzieckiej nawały opowiadał się za wycofaniem sił do przyczółków w Niderlandach. Było to zgodne z wcześniejszymi sugestiami Churchilla, uniemożliwiłoby nieprzyjacielowi wykorzystanie baz, z których mógłby dokonywać ataków rakietowych na Wielką Brytanię, i zarazem zapewniło aliantom krótką linię komunikacyjną między kontynentem a wyspami. Wielka Brytania stanowiłaby ogromny atut strategiczny dla lotnictwa sprzymierzonych, choć Amerykanie zaznaczali, że na potrzeby dywizjonów B-29 należałoby wydłużyć pasy startowe w brytyjskich bazach. Z kolei przedstawiciele marynarki opowiadali się za ponowną okupacją Islandii w celu zwiększenia zasięgu sił morskich.

Osiągnięto więc konsensus, ale zanim uczestnicy spotkania się rozeszli, ustalono, że wstępny plan Kolegium Połączonych Szefów Sztabów zostanie okryty całkowitą tajemnicą, do której nie będzie dopuszczony nikt prócz szefów sztabów oraz podległych im bezpośrednio planistów. Amerykanom zależało na uzgodnieniu organizacji dowodzenia wspólnymi siłami na wypadek radzieckiej agresji, która ich zdaniem wisiała w powietrzu[405]. Wkrótce jednak wtajemniczono innych wysokich rangą dowódców brytyjskich. 16 września podczas na pozór prywatnej wizyty w Stanach Zjednoczonych feldmarszałek Montgomery spotkał się z generałem Eisenhowerem i prezydentem Trumanem, by omówić różne warianty wojenne.

O wynikach tych rozmów informował Clementa Attlee w telegramie, w którym odnosił się wprost do ściśle tajnego planu, podkreślając, że są to informacje przeznaczone wyłącznie dla oczu premiera. „Na tyle, na ile się orientuję, nikt tutaj nie wie o tej sprawie – pisał. – Wszyscy są zgodni, że trzeba koniecznie utrzymać to w tajemnicy”. Brytyjscy planiści jeździli na spotkania z planistami amerykańskimi pod pozorem badań na potrzeby „raportu o wnioskach strategicznych z ostatniej

wojny”. W obozie brytyjskim obawiano się nawet, że zwalista sylwetka feldmarszałka „Jumbo” Wilsona zbytnio rzucała się w oczy na pokładzie jachtu, na którym spotkał się z generałami amerykańskimi. Zastanawiano się również, czy planiści brytyjscy na spotkania z amerykańskimi odpowiednikami powinni ubierać się w mundury, czy po cywilnemu. Pojawił się nawet pomysł urządzania koktajli dla przyjezdnych delegacji, lecz na szczęście szybko z niego zrezygnowano[406].

Wyglądało jednak na to, że Amerykanie coraz mniej pilnie strzegą swoich tajemnic.

Brytyjscy

funkcjonariusze

bezpieczeństwa

zapewne

wiedzieli

o przeciekach z Departamentu Stanu do Sowietów i obawiali się najgorszego.

Z pewnością obawiał się tego Attlee, który pisał do feldmarszałka Wilsona, że

„podejmowane obecnie kwestie mają wielkie znaczenie i potencjalną wartość, a ewentualny przeciek miałby bardzo poważne konsekwencje” [407].

W październiku 1946 roku do planów operacji dopuszczono także planistów kanadyjskich, a ich przedstawiciel odbył w Londynie konsultacje z planistami brytyjskimi i amerykańskimi. Rozmawiano między innymi o utworzeniu przyczółków, o zdolności marynarek wojennych do ewakuowania żołnierzy amerykańskich i brytyjskich z kontynentu w razie natarcia Armii Czerwonej na Zachód. Podniesiono też coraz bardziej palącą kwestię radzieckiego zagrożenia dla Grecji i Turcji oraz temat „standaryzacji” uzbrojenia i sprzętu w armiach Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanady[408].

Latem 1946 plan operacji „Pincher” był kilkakrotnie modyfikowany, planiści amerykańscy dostosowywali go do zmieniających się warunków, nadal jednak unikali konkretnej wzmianki o użyciu bomb atomowych przez bombowce strategiczne. Tak jak w przypadku „Unthinkable”, nie próbowano wybiegać poza wstępny etap konfliktu ze względu na zbyt wielką liczbę czynników. Jednym z głównych zmartwień pozostawała kwestia demobilizacji. Nastaniu pokoju towarzyszyło powszechne oczekiwanie powrotu żołnierzy do domów i zmniejszenia kosztownej w utrzymaniu armii. Do czerwca 1946 roku Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych, które pod koniec wojny liczyły 12 milionów ludzi, skurczyły się do niespełna 3 milionów[409]. Sekretarz stanu James Byrnes był sfrustrowany takim obrotem wydarzeń. „Ludzie, którzy najgłośniej domagali się ode mnie stanowczości

wobec Rosji, potem jeszcze głośniej żądali szybkiej demobilizacji armii” – narzekał.

Potęga radzieckiej piechoty i wojsk pancernych była tak wielka, że gdy w amerykańskim wojsku zaczęły się redukcje, planiści skonstatowali, iż alianckie siły lądowe jeszcze co najmniej przez trzy lata nie będą w stanie wedrzeć się w głąb radzieckiego terytorium. Jedyną nadzieją na zwycięstwo było lotnictwo i masowe naloty na „przemysłowe centrum Rosji” [410].

W 1946 roku nie było realnych podstaw, by wierzyć w unicestwienie Związku Radzieckiego. Jesienią Amerykanie mieli tylko dziewięć ładunków atomowych.

Dwie bomby Mark III „Fat Boy” były przeznaczone do testów u wybrzeży Stanów Zjednoczonych, siedem przechowywano w bezpiecznych miejscach na stałym lądzie.

Nad Związek Radziecki mógłby je przenieść tylko bombowiec B-29 „Silverplate”, zmodyfikowany specjalnie z myślą o przewożeniu ładunków atomowych, brakowało jednak odpowiednio wytrenowanych załóg, jak również ekip przeszkolonych w montażu bomby. Naukowcy wracali do branży cywilnej, malała produkcja uranu i plutonu, choć akurat ta w ciągu najbliższych kilku lat miała dramatycznie wzrosnąć, skutkiem czego w 1949 roku, kiedy Sowieci przeprowadzili pierwszą próbę atomową, Stany Zjednoczone dysponowały zapasem około 400 bomb. Mimo psychicznego komfortu, jaki dawała przewaga atomowa, dowódcy sił zachodnich nie mieli złudzeń co do konsekwencji rychłej wojny światowej. „Moja rola w następnej wojnie będzie polegała na tym, że w niej zginę” – pisał sir Arthur „Bomber”

Harris[411].

Wielka Brytania i Stany Zjednoczone szykowały się do stawienia czoła Związkowi Radzieckiemu, a tymczasem sprawa Polski wypadła z listy priorytetów.

W święta Bożego Narodzenia 1946 roku 16 przywódców, którzy uosabiali nadzieje na wolną Polskę, marniało w radzieckich więzieniach. Jeden z najwyżej postawionych, generał Okulicki, spędził ostatnie godziny życia w moskiewskich Butyrkach. Zniknięcie jego i innych czołowych postaci polskiego podziemia w marcu 1945 roku spotęgowało atmosferę strachu przed rosyjskimi zamiarami.

Okulicki albo zginął z rąk enkawudzistów, albo zmarł wskutek protestu głodowego.

Szacuje się, że w latach 1944–1947 około 50 tysięcy Polaków, w tym wielu członków AK, deportowano do łagrów[412]. Wiosną 1946 roku amerykańskie

Kolegium Połączonych Szefów Sztabów oznajmiło, że Sowieci przyznali najwyższy priorytet „rozbudowie potencjału wojennego swojego i swoich satelitów, by móc pokonać zachodnie demokracje”; aby przeciwstawić się radzieckim planom

„panowania nad światem”, Zachód także będzie musiał zapewnić pomoc wojskową i gospodarczą krajom frontowym, takim jak Grecja, Turcja czy Iran[413].

Przedłużający się impas w stosunkach między państwami zachodnimi a Związkiem Radzieckim z czasem zyskał miano zimnej wojny. Wybory w Polsce w 1947 roku zostały, jak należało się spodziewać, sfałszowane, a władzę dalej sprawowali komuniści. Choć cały świat uznał marionetkowy rząd w Warszawie, londyński rząd na uchodźstwie istniał nadal i cierpliwie dotrwał do 1990 roku, kiedy to insygnia prezydenckie zostały przekazane Lechowi Wałęsie. W drugiej połowie lat czterdziestych zimna wojna przybierała na sile, co jakiś czas następował kryzys, jak choćby blokada Berlina, gdy Związek Radziecki usiłował pozbawić Zachód dostępu do miasta. Państwa zachodnie zorganizowały wówczas most powietrzny, aż w 1949 roku Sowieci ustąpili. Był to zresztą wyjątkowy rok z innych powodów: Związek Radziecki uzbroił się w broń atomową, co ponownie zmieniło układ sił.

Niezrealizowana operacja „Unthinkable” mogła pozostać jednym z wielu nieznanych epizodów w historii zimnej wojny, lecz w 1954 roku miało miejsce osobliwe zdarzenie z udziałem Churchilla i Montgomery’ego i niewiele zabrakło, by cały plan wyszedł na jaw. Podczas kameralnego przemówienia do swoich wyborców w Woodford Churchill nagle oznajmił, że w 1945 roku kazał feldmarszałkowi Montgomery’emu zachować przechwycone niemieckie uzbrojenie i być gotowym do zaopatrzenia w nie „żołnierzy niemieckich, z którymi musielibyśmy współdziałać, gdyby Sowieci nie zatrzymali pochodu swych wojsk”. Zaintrygowani dziennikarze poprosili o komentarz feldmarszałka i doszło do utarczki wokół tego, czy premier rzeczywiście formalnie wydał podobny rozkaz. Prasa radziecka natychmiast podchwyciła temat, atakując „krucjatę Churchilla”, krytyczne artykuły pojawiły się również w gazetach brytyjskich i amerykańskich[414]. „Chicago Tribune” w jednym z nagłówków zarzucał Churchillowi szaleństwo. Cała sprawa wzięła się znikąd, ale co bardziej rozumni obserwatorzy zastanawiali się, dlaczego u szczytu zimnej wojny premier wspomina mimochodem o kontrowersyjnych planach napaści na Związek

Radziecki. Z odsieczą Churchillowi przyszedł generał major sir Edward Spears.

„Cała ta sprawa to jakiś absurd – ripostował. – »The Times« zachowuje się, jak gdyby sir Winston wezwał Hitlera na pomoc przeciwko Rosji. Hitler był już wtedy skończony” [415]. Mimo to premier musiał sam gasić pożar: oznajmił, że nie znalazł

w

swoim

archiwum

podobnego

telegramu

i

że

widocznie

przekazał

Montgomery’emu rozkaz ustnie. Prywatnie przyznał, że „wygłupił się w Woodford” [416].

[386] Porozumienie między amerykańskim Połączonym Sztabem Planowania a jego komitetami pomocniczymi w sprawie planu strategicznego na okres powojenny datowano już 4 sierpnia 1945 roku. Zob.

memorandum z 8 sierpnia 1945, JPS PM-44 CCS 381 (5-31-45), US National Archive.

[387] J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t.

1: 1945–1947, Wilmington 1979, s. 140.

[388] Ch. Thorne, Allies of a Kind. The United States, Britain, and the War against Japan 19411945, London 1978, s. 508.

[389] Na temat dziennikarza „Los Angeles Enquirer” zob. „Notes on Tour of USA”, 15 lutego 1946, teczka H4/4, „Major-General FHN Davidson Papers”, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[390] JIC 329, 3 listopada 1945, Records of the CIA, History Source Collection, HS/HC-656, Record Group (RG) 263, National Archives at College Park, Maryland, USA; zob. L. Valero, The American Joint Intelligence Committee and Estimates of the Soviet Union 1945–1947. An Impressive Record, „Studies in Intelligence”, lato 2000. Także S. Ross, American War Plans 1945–1950, London 1996, s. 5–8.

[391] N. MacPherson, American Intelligence in War-Time London. The Story of OSS, London 2003, s.

232, 237–239.

[392] Pod koniec 1945 roku amerykański Połączony Komitet Planowania Wojennego (Joint War Plans Committee, JWPC) i Połączony Komitet Wywiadu (Joint Intelligence Committee, JIC) współpracowały blisko z Połączonym Sztabem Planowania, przygotowując plan dla Kolegium Połączonych Szefów Sztabów na wypadek wojny ze Związkiem Radzieckim.

[393] Omówienie zagrożeń dla pokoju w 1946 roku zob. E. Mark, The War Scare of 1946 and its Consequences, „Diplomatic History” 1997, t. 21, nr 3. Także G.P. Gentile, Planning for Preventive War 1945–1950, „Joint Force Quarterly” 2000, wiosna.

[394] H.S. Truman do Jamesa Byrnesa, 5 stycznia 1946. Cyt. za: Off the Record. The Private Papers of Harry S. Truman, red. R. Ferrell, New York 1980, s. 80.

[395] Wywiad z profesorem George’em Kennanem w serialu dokumentalnym Cold War, odc. 1: Comrades, National Security Archive, George Washington University, www.nsarchive.org. Można to

tłumaczyć zmęczeniem wojną, wyczerpaniem i pragnieniem jak najszybszego powrotu żołnierzy do domu.

Prof. A. Prażmowska do autora, 17 stycznia 2013.

[396] A. Deighton, The Impossible Peace. Britain, the Division of Germany and the Origins of the Cold War, Oxford 1993, s. 224; także V. Rothwell, Britain and the Cold War 19411947, London 1982, s. 420.

Ostatecznie Francja i jej europejscy sąsiedzi nie przystąpili do obozu komunistycznego, ale komuniści francuscy w wyborach w 1946 roku zdobyli 30% głosów. Trzeba pamiętać, że Stalin nienawidził Francuzów, zwłaszcza po ich kapitulacji z 1940 roku, która pozwoliła Niemcom napaść rok później na Związek Radziecki. Zob. A. Beevor, A. Cooper, Paris after the Liberation 1944–1949, London 1994, s. 118.

[397] JIC (46) 1 (0), zespół CAB 81/132, National Archives, Kew, London.

[398] Cyt. za: „Daily Mail”, 25 listopada 1954. Analiza postaw dziennikarzy zob. A. Foster, The British Press and the Coming of the Cold War, w: Britain and the First Cold War, red. A. Deighton, London 1990.

[399] D. Volkogonov, The Rise and Fall of the Soviet Empire. Political Leaders from Lenin to Gorbachev, London 1998, s. 150.

[400] J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 93.

[401] S. Ross, American War Plans... , dz. cyt., s. 10, 11. W 1946 roku liczebność amerykańskich wojsk lądowych i powietrznych miała spaść z 8 milionów żołnierzy (w chwili zakończenia wojny w Europie) do niespełna 2 milionów. W ciągu kolejnego półtora roku liczba ta spadła poniżej miliona.

[402] Tamże, s. 34, 35. Także „Estimate based on assumption of occurence of major hostilities”, 0061

rolka I, JCS, 20 kwietnia 1946, akta Komitetu Szefów Sztabów 0099 KCLMA, MF I-70, Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London.

[403] Feldmarszałek Wilson do generała Ismaya, 30 sierpnia 1946, zespół CAB 120/691, dz. cyt.

[404] R. Douglas, From War to Cold War 194248, London 1981, s. 144.

[405] Feldmarszałek Wilson do generała Ismaya, 30 sierpnia 1946, zespół CAB 120/691, dz. cyt.

[406] Feldmarszałek Montgomery do premiera Attleego; także Price do generała Hollisa; oba telegramy z 16 września 1945; także Price do Hollisa, 11 października 1945. Wszystkie w zespole CAB 120/691, dz.

cyt.

[407] Hollis do Price’a, 16 września 1946, oraz Attlee do feldmarszałka Wilsona, bez daty; także Hollis do Attleego, 8 października 1945. Wszystkie w zespole CAB 120/691, dz. cyt.

[408] Price do pułkownika Mallaby’ego, 15 października 1946; także niedatowane memorandum #563.

Oba w zespole CAB 120/691, dz. cyt. Gdyby dywizje radzieckie w swej masie wtargnęły do Turcji, zgromadziłyby się wokół naturalnych przeszkód w postaci Stambułu i Dardaneli, stamtąd usiłując uderzyć na Bliski Wschód. Nawet dysponując bardzo skromnym zapasem bomb atomowych, Stany Zjednoczone mogłyby zdziesiątkować tamtejsze skupiska wojsk. D. Clements, rozmowa w cyklu na temat zimnej wojny, UC Berkeley, 14 lipca 1997.

[409] Z kolei w czerwcu 1947 roku liczba żołnierzy w czynnej służbie wynosiła już tylko półtora miliona.

Zob. J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 238.

[410] Tamże, s. 159–168. Także J.F. Byrnes, Speaking Frankly, New York 1947, s. 256.

[411] Swoją opowieść o roli lotnictwa bombowego w II wojnie światowej Harris zakończył smutną prognozą na przyszłość. Zob. A. Harris, Bomber Offensive, London 1947, s. 280 [w polskim wydaniu

( Ofensywa bombowa, tłum. A. Sudak, Warszawa 2000) jego słowa zostały przetłumaczone bardziej swobodnie – przyp. tłum.].

[412] J. Lukowski, H. Zawadzki, A Concise History of Poland, Cambridge 2006, s. 275.

[413] Wywiad z profesorem George’em Kennanem, dz. cyt. Na temat szefów sztabów zob. J. Schnabel, The History of the Joint Chiefs of Staff, dz. cyt., s. 107, 123. Uzgodniono, że Wielka Brytania wesprze militarnie Grecję i Turcję, a Stany Zjednoczone zainwestują 10 milionów dolarów w obronność Iranu.

[414] „Daily Telegraph”, 26 listopada 1954; „The Observer”, 28 listopada 1954.

[415] „Daily Telegraph”, 27 listopada 1954.

[416] Cyt. za: D. Reynolds, From World War to Cold War. Churchill, Roosevelt, and the International History of the 1940s, New York 2006, s. 251.

Rozdział 10

Epilog

Churchillowski wariant „Unthinkable”, kiedy zaistniał po raz pierwszy w maju 1945

roku, z punktu widzenia szefów sztabów mógł się wydawać mrzonką, lecz dla Polski byłby ostatnią nadzieją na wolność. Militarnie rzecz biorąc, mógłby doprowadzić do katastrofy, niczego w dodatku nie rozstrzygając. Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu zaledwie jednego roku wszystkie warianty wojskowe na nowo zyskały aktualność, a dyplomacja brytyjska i amerykańska nabrały przekonania o radzieckim zagrożeniu.

Jeśli chodzi o podporządkowanie sobie Europy Wschodniej przez komunistów, to niewątpliwie niektórzy zachodni przywódcy dość wcześnie dali Stalinowi do zrozumienia, że są z tym pogodzeni. „Brzydki dokument” Churchilla z procentowym podziałem wpływów musiał utwierdzić dyktatora w przekonaniu, że ekspansja ujdzie mu bezkarnie. Amerykański sekretarz stanu James Byrnes zrobił niewiele, by przeciwstawić się swojemu radzieckiemu odpowiednikowi Mołotowowi, a znakiem firmowym polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych przez długi czas była raczej ugoda niż stanowczość. Była to zarazem polityka naznaczona powojenną obsesją na punkcie demontażu imperiów, a nie poskramiania dyktatorów. Z kolei plan Churchilla wynikał po części z poczucia winy wobec Polski, a po części z frustracji spowodowanej tym, że Stalin właściwie na każdym kroku okpiwał niedawnych sprzymierzeńców. Nawet jeśli Churchill zbyt późno zdał sobie sprawę z tego, jak groźny jest Stalin, to i tak uzmysłowił to sobie dobry rok wcześniej niż jego amerykańscy sojusznicy. Wiedząc, że Stany Zjednoczone przypisują Europie mniejsze znaczenie strategiczne niż regionowi Pacyfiku, słusznie obawiał się w latach 1945–1946 osamotnienia Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone zareagowały na radzieckie zagrożenie, dopiero gdy Stalin zaczął wykonywać agresywne gesty pod adresem Turcji i Iranu. Wydawało się, że chce zrobić z tych

dwóch krajów swoisty bufor, tak jak to uczynił w Europie Wschodniej.

Stalinowi musiało się wydawać, że opanowanie Europy Zachodniej nie sprawi mu wielkiej trudności. W końcu europejskie gospodarki były w opłakanym stanie, a słabość rządów otwierała drogę do komunistycznych przewrotów. Mimo to Zachód nie kwapił się, by zażegnać to niebezpieczeństwo za pomocą siły militarnej. Planiści nie potrafili w pełni przewidzieć skali problemów, z jakimi w 1945 roku w Europie borykałyby się alianckie wojska inwazyjne, nie wyłączając ogromnej fali ciągnących na zachód uchodźców czy głodu w Europie Wschodniej. Było tak w dużej mierze dlatego, iż wszechobecny komunistyczny aparat bezpieczeństwa uniemożliwiał

działalność wywiadowczą w nowej radzieckiej strefie wpływów[417].

W ostatnich latach w krajach byłego Układu Warszawskiego wyszły na światło dzienne plany, z których można się dowiedzieć, jak Związek Radziecki zareagowałby na inwazję wojsk Zachodu. Bodaj najstarsze takie dokumenty pochodzą z roku 1951 i dotyczą reakcji wojska czechosłowackiego na ewentualne wtargnięcie sił zachodnich. Mowa jest w nich również o czechosłowackiej mobilizacji i działaniach ofensywnych na terenie Republiki Federalnej Niemiec, aczkolwiek, co znamienne, tylko pod kierownictwem radzieckim. Próżno w tych wczesnych planach szukać szczegółów dotyczących użycia broni jądrowej, lecz niewątpliwie opierały się one na przypuszczeniu, że armia radziecka i jej sprzymierzeńcy będą kroczyć po Europie spustoszonej wybuchami atomowymi[418].

Zawarta w wariancie „Unthinkable” wizja ograniczonej, retorsyjnej wojny ze Związkiem Radzieckim ostatecznie została wykluczona. Co by jednak było, gdyby atak okazał się jedynym wyjściem? Gdyby konflikt wybuchnął w którymś z punktów zapalnych – w Polsce, Austrii lub Wenecji Julijskiej – i rozlał się na terytorium okupowane przez aliantów? Czy ci wówczas tylko by się bronili, czy przeszliby do kontrofensywy i wypchnęli wojska radzieckie z Niemiec albo jeszcze dalej?

Niezależnie od tego, kto by zaczął, współczesnego czytelnika, patrzącego z dzisiejszej perspektywy, uderza szaleństwo, jakiemu równałoby się rozpętanie nowej wojny parę miesięcy po zakończeniu poprzedniej. Jednak już rok później Amerykanie opracowywali plany na wypadek zbrojnego konfliktu ze Związkiem Radzieckim – i na dobrą sprawę pozostawali w tym stanie podwyższonej czujności

przez cały okres zimnej wojny. Dodatkowym czynnikiem stała się bomba jądrowa, choć w tamtym czasie wciąż traktowano ją bardziej jako wzmocnienie konwencjonalnego arsenału aniżeli zwiastun nowego sposobu prowadzenia wojny.

Ilu trzeba bomb atomowych, aby złamać wolę Stalina? – tego nikt nie wiedział.

Udana próba nuklearna w lipcu 1945 roku na krótko rozbudziła w Churchillu nadzieje na siłowe zwycięstwo nad radzieckim komunizmem. Jednak zaraz potem wyborcy pozbawili go władzy i musiał pożegnać się z myślą, że pokieruje kiedyś operacją „Unthinkable”. Tę konkretną pałeczkę przejęli od niego Amerykanie i biegną z nią do dziś – tyle że kierunek, skąd nadejdzie niebezpieczeństwo, nie jest już tak wyraźnie określony, jak w roku 1945.

[417] Na temat skali głodu zob. K. Lowe, Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, rozdz. 4, tłum.

M.P. Jabłoński, Poznań 2013.

[418] Czechosłowackie plany wojenne zob. P. Luňák, War Plans from Stalin to Brezhnev. The Czechoslovak Pivot, w: War Plans and Alliances in the Cold War. Threat Perceptions in East and West, red.

V. Mastny i in., London 2006, s. 72–94.

Bibliografia

Źródła niepublikowane

Kilka słów o źródłach

„Rosja. Zagrożenie dla cywilizacji zachodniej”

O planie operacji „Unthinkable” opinia publiczna usłyszała po raz pierwszy w 1959

roku, z chwilą ukazania się drugiego tomu dzienników wojennych lorda Alana Brooke’a. Publikacja ta, zatytułowana Triumph in the West [Triumf na Zachodzie –

przyp. tłum.], stanowiła jedynie wybór fragmentów dzienników Brooke’a z ostatnich lat wojny, lecz redaktor, sir Arthur Bryant, zawarł w niej wzmianki na temat opracowanego w 1945 roku na polecenie Winstona Churchilla planu ataku na Związek Radziecki. Materiał ten wywołał wielkie poruszenie, zwłaszcza że ujrzał

światło dzienne w czasie, kiedy zimna wojna zbliżała się do apogeum. Niemniej były to tylko rozbudzające wyobraźnię wzmianki; sam plan wciąż trzymano w sekrecie. W 1972 roku upubliczniono archiwalne dokumenty Połączonego Sztabu Planowania; skoroszyty z raportami i notatkami trafiły do Archiwum Narodowego.

W jednym z tych skoroszytów, zawierającym dokumenty z 1945 roku, brakowało części raportów i notatek z maja – napisano, że zostały one „usunięte”. Nic nie wskazywało na dramatyczną zawartość tych brakujących dokumentów, należy jednak przypuszczać, że były wśród nich poufne plany dotyczące możliwego konfliktu ze Związkiem Radzieckim. W 1972 roku zimna wojna trwała w najlepsze, nie mogło więc być mowy o ujawnieniu tego typu akt. W rzeczy samej, w 1980 roku kancelaria premiera Wielkiej Brytanii, naciskana przez dr. Juliana Lewisa, eksperta w dziedzinie obronności, oświadczyła, że nie posiada żadnych innych dokumentów na temat operacji „Unthinkable”. Dopiero w roku 1998, prawie osiem lat po rozpadzie Związku Radzieckiego, Ministerstwo Obrony ujawniło teczkę zatytułowaną „Rosja. Zagrożenie dla cywilizacji zachodniej” i umieściło ją

w Archiwum Narodowym. Znajdują się w niej raporty końcowe Połączonego Sztabu Planowania w sprawie wariantu „Unthinkable” oraz odnośna korespondencja między premierem a szefami sztabów, lecz brakuje map, które planiści dołączyli do raportów.

Dokumenty polskiego wywiadu

Powołana do życia w 2000 roku Polsko-Brytyjska Komisja Historyczna otrzymała zadanie identyfikacji i oceny ocalałych dokumentów ilustrujących ogrom wkładu polskich służb wywiadowczych w aliancki wysiłek wojenny. Mimo skrupulatnych poszukiwań w archiwach państwowych i prywatnych, a także w nieupublicznionych zbiorach MI6, nie udało się odnaleźć ważnych dokumentów Oddziału II (Informacyjno-Wywiadowczego) Komendy Głównej Armii Krajowej, powierzonych pod koniec wojny władzom brytyjskim. W końcowych wnioskach członkowie komisji wyrazili przypuszczenie, że dokumenty te zostały zniszczone w pierwszych 10 latach po zakończeniu wojny. Jednak dzięki skrupulatnej pracy tych historyków i uczonych udało się ustalić, że wiele materiałów związanych z działalnością wywiadowczą pozostaje rozsianych po archiwach w Polsce, Wielkiej Brytanii i USA.

Dokumenty radzieckie

Jak podkreśla wybitny znawca stosunków brytyjsko-radzieckich, profesor Fraser Harbutt, źródła radzieckie udostępnione po 1989 roku rozczarowują. W tamtejszych archiwach niewiele jest dokumentów z lat wojny, a zwłaszcza z okresu, którego dotyczy niniejsza książka; gros upublicznionych materiałów dotyczy końca, a nie początku zimnej wojny. Stalin zniszczył większość dokumentów z okresu swoich rządów, kiedy to panował niepodzielnie nad radziecką polityką wewnętrzną i zagraniczną.

Archiwa i muzea

BBC Written Archives Centre, Reading

Codzienne przeglądy wiadomości ze świata, III–VII 1945

British Library, St Pancreas, London

Dokumenty admirała Cunninghama (Admiral Cunningham Papers, MS 52578) Archiwum Akt Nowych, Warszawa

Dokumenty Polskiego Państwa Podziemnego

Dokumenty ruchów podziemnych z okresu radzieckiej okupacji

Churchill Archives Centre, Churchill College, Cambridge University Dokumenty sir Winstona Churchilla, m.in.:

Oficjalne dokumenty Gabinetu Wojennego oraz dyrektywy premiera (Char 23/14)

Oficjalna korespondencja premiera z lat 1943–45 (Char 20/192)

Osobiste telegramy premiera (Char 20/222, 20/224, 20/225)

Osobiste fotografie, V–VII 1945 (Chur 1/97 A-G)

Dokumenty sir Percy’ego Grigga (Sir Percy Grigg Papers, GBR/0014/PJGG) Imperial War Museum, London

Dokumenty generała sir Lesliego Hollisa (Papers of General Sir Leslie Hollis, 86/47/1)

Dokumenty feldmarszałka Montgomery’ego (Papers of FM Lord Montgomery, BLM 162)

Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa

Liddell Hart Centre for Military Archives, King’s College, London (LHCMA) Dokumenty Alana Brooke’a (Lord Alanbrooke Papers). Oryginał dziennika, 9 V

1945 (Wersja opublikowana pod redakcją Alexa Dancheva i Daniela Todmana stanowi wierną kopię, ubyło w niej tylko wykrzykników) „Notes on My Life”, t.

13, 19 VII 1944 – 20 X 1944

Dokumenty Komitetu Szefów Sztabów, cz. 2, 1946–1953 (GB 099 KCLMA MF

1-70)

Dokumenty lorda Ismaya (Lord Ismay Papers, GB099 KCLMA Ismay)

Dokumenty generała majora F.H.N. Davidsona (Major-General FHN Davidson Papers, GB099 KCLMA Davidson)

Muzeum Powstania Warszawskiego

National Security Archive, George Washington University, Washington Dokumenty George’a Kennana (George Kennan Papers)

Dekryptaże operacji „Venona”

Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Londyn

Royal Air Force Museum, London

Dokumenty sir Douglasa Evilla (Air Marshal Sir Douglas Evill Papers, AC74/8) The Second World War Experience Centre, Leeds (SWWEC)

Moser Papers

US National Archives and Records Administration (NARA), Washington DC

US Department of State: The Conference of Berlin (Potsdam) 1945. Briefing Book Papers, t. 1, European Questions/The Hopkins Mission to Moscow

Archiwum fotograficzne II wojny światowej

Źródła publikowane

Czasopisma

„The Army Quarterly & Defence Journal”

„Battlefields Review”

„Diplomatic History”

„East European Quarterly”

„Everyone’s War”

„Joint Force Quarterly”

„Studies in Intelligence”

Książki

Action This Day. Working with Churchill, red. John Wheeler-Bennett, London 1968.

Agents for Change. Intelligence Services in the 21st Century, red. Harold Shukman, London 2000.

Aldrich Richard J., The Hidden Hand, London 2001.

Allen Debra, The Oder-Neisse Line. The United States, Poland and Germany in the Cold War, Westport 2003.

Allport Alan, Demobbed. Coming Home after the Second World War, New Haven 2009.

Anders Władysław, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939–1946, Lublin 1992.

Anderson Terry H., The United States, Great Britain and the Cold War, 1944–1947, Columbia 1981.

Andrew Christopher, Dilks David, The Missing Dimension. Governments and Intelligence Communities in the Twentieth Century, London 1984.

Andrew Christopher, Gordijewski Oleg, KGB, tłum. Rafał Brzeski, Warszawa 1997.

Andrew Christopher, Mitrochin Wasilij, Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie, tłum. Magdalena Brzeska, Rafał Brzeski, Warszawa 2001.

Applebaum Anne, Za żelazną kurtyną. Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944–1956, tłum. Barbara Gadomska, Warszawa 2013.

Bader William, Austria between East and West 1945–1955, Stanford 1966.

Barber John, Harrison Mark, The Soviet Home Front 1941–1945. A Social and

Economic History of the USSR in World War II, London 1991.

Barker Elisabeth, Churchill and Eden at War, London 1978.

Beevor Antony, Berlin 1945. Upadek, tłum. Józef Kozłowski, Warszawa 2002.

Beevor Antony, Cooper Artemis, Paris after the Liberation 1944–1949, London 1994.

Bell Philip Michael H., John Bull & the Bear. British Public Opinion, Foreign Policy and the Soviet Union 1941–1945, London 1990.

Bohlen Charles, Witness to History 1929–1969, New York 1973.

Boothby Robert, Boothby. Recollections of a Rebel, London 1978.

Bower Tom, The Perfect English Spy. Sir Dick White and the Secret War 1935–90, London 1995.

Boyd Alexander, The Soviet Air Force since 1918, London 1977.

Britain and the First Cold War, red. Anne Deighton, London 1990.

British Intelligence, Strategy and the Cold War 194551, red. Richard J. Aldrich, London 1992.

Broad Lewis, Sir Anthony Eden. The Chronicles of a Career, London 1955.

Browne Anthony M., Long Sunset. Memoirs of Winston Churchill’s Last Private Secretary, London 1995.

Butler John, The Red Dean of Canterbury. The Public and Private Faces of Hewlett Johnson, London 2011.

Butler Rupert, Tarcza i miecz Stalina. Wojska NKWD na froncie wschodnim, tłum.

Sławomir Kędzierski, Warszawa 2011.

Byrnes James F., Speaking Frankly, New York 1947.

Carlton David, Anthony Eden. A Biography, London 1981.

Carlton David, Churchill and the Soviet Union, Manchester 2000.

Cawthorne Nigel, The Iron Cage, London 1993.

Cecil Robert, A Divided Life. A Biography of Donald Maclean, London 1988.

Charmley John, Churchill’s Grand Alliance. The Anglo-American Special Relationship 1940–57, London 1995.

Chisholm Anne, Davie Michael, Beaverbrook. A Life, London 1992.

Churchill Winston S., Druga wojna światowa, t. 6: Triumf i tragedia, cz. 2, tłum.

Kazimierz Mosiewicz, Gdańsk 1996.

Clarke Peter, The Last Thousand Days of the British Empire, London 2007.

Colville John, Footprints in Time, London 1976.

Colville John, The Fringes of Power. Downing Street Diaries 1939–1955, London 1985.

Coombs David, Churchill Minnie, Sir Winston Churchill’s Life Through His Paintings, London 2003.

Cox Geoffrey, The Road to Trieste, London 1947.

Cradock Percy, Know Your Enemy. How the Joint Intelligence Committee Saw the World, London 2002.

Czekiści. Organy bezpieczeństwa w europejskich krajach bloku sowieckiego 1944–

1989, red. Krzysztof Persak, Łukasz Kamiński, Warszawa 2010.

Davies Norman, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. Elżbieta Tabakowska, Kraków 2006.

Davies Norman, Powstanie '44, tłum. Elżbieta Tabakowska, Kraków 2004.

Deane John R., The Impossible Peace. Britain, the Division of Germany and the Origins of the Cold War, Oxford 1993.

Deane John R., The Strange Alliance. The Story of Our Efforts at Wartime Cooperation with Russia, New York 1947.

Dear Bess. The Letters from Harry to Bess Truman 1910–1959, red. Robert Ferrell, New York 1983.

Deighton Anne, The Impossible Peace. Britain, the Division of Germany and the Origins of the Cold War, Oxford 1993.

Dickens Gerald, Bombing and Strategy. The Fallacy of Total War, London 1946.

Die Britische Deutschland und Besatzungspolitik 1945–1949, red. R. Steininger, J.

Foschepoth, London 1984.

Dorril Stephen, MI6. Fifty Years of Special Operations, London 2000.

Douglas Roy, From War to Cold War, 1942–48, London 1981.

Eden Anthony, The Eden Memoirs. The Reckoning, London 1965.

Eisenhower Dwight D., Krucjata w Europie, tłum. Aleksander Sudak, Warszawa 1998.

Erickson John, The Road to Berlin. Stalin’s War with Germany, t. 2, London 2003.

Faringdon Hugh, Confrontation. The Strategic Geography of NATO and the Warsaw Pact, London 1986.

Folly Martin H., Churchill, Whitehall and the Soviet Union, 1940–1945, London 2000.

Foot Michael R.D., SOE. The Special Operations Executive 1940–1946, London 1999.

Fraser David, Alanbrooke, London 1982.

Gaddis John Lewis, Teraz już wiemy... Nowa historia zimnej wojny, tłum. Maciej Antosiewicz, Warszawa 1997.

Garliński Józef, Poland, SOE and the Allies, London 1969.

Gawenda Jerzy A.B., The Soviet Domination of Eastern Europe in the Light of International Law, London 1974.

General Władysław Anders. Soldier and Leader of the Free Poles in Exile, red.

Joanna Pyłat, Jan Ciechanowski, Andrzej Suchcitz, London 2007.

Gilbert Martin, The Day the War Ended. VE Day 1945 in Europe and around the World, London 1995.

Gilbert Martin, Winston S. Churchill, t. 8: Never Despair, 1945–1965, London 1988.

Glanz David i in., Slaughterhouse. The Handbook of the Eastern Front, Bedford 2005.

Graml Hermann, Die Allierten und Die Teilung Deutschlands. Konflikte und Entscheidungen 1941–1948, Frankfurt 1985.

Greig Ian, The Assault on the West, Petersham 1968.

Gröttrup Irmgard, Rocket Wife, London 1959.

Haape Heinrich, Moscow Tram Stop. A Doctor’s Experiences with the German Spearhead in Russia, London 1957.

Hansen Reimer, Das Ende des Dritten Reiches. Die Deutsche Kapitulation 1945, Stuttgart 1966.

Harbutt Fraser J., Jałta 1945, tłum. Kamil Janicki, Warszawa 2012.

Harbutt Fraser J., The Iron Curtain. Churchill, America, and the Origins of the Cold War, New York 1986.

Harold Nicolson Diaries 1907–1964, red. Nigel Nicolson, London 2005.

Harriman Averell, Abel Elie, Special Envoy to Churchill and Stalin 1941–1946, London 1976.

Harris Arthur, Ofensywa bombowa, tłum. Aleksander Sudak, Warszawa 2000.

Harris Kenneth, Attlee, London 1982.

Harrison Mark, Accounting for War. Soviet Production, Employment and the Defence Burden 1940–1945, Cambridge 1996.

Hastings Max, Armageddon. The Battle for Germany 1944–45, London 2004.

Hastings Max, Finest Years. Churchill as Warlord 1940–45, London 2009.

Hennessy Peter, Never Again. Britain 1945–1951, London 2006.

Hennessy Peter, The Secret State. Whitehall and the Cold War, London 2002.

Herring George C., Aid to Russia, 1941–1946. Strategy, Diplomacy, and the Origins of the Cold War, New York 1973.

Hilderbrand Robert C., Dumbarton Oaks. The Origins of the United Nations and the Search for Postwar Security, Chapel Hill 1990.

Hinsley Francis H., British Intelligence in the Second World War. Its Influence on Strategy and Operations, t. 3, cz. 2, London 1988.

Holmes Richard, The World at War. The Landmark Oral History, London 2007.

Howarth Patrick, Undercover. The Men and Women of the SOE, London 2000.

Hull Cordell, The Memoirs of Cordell Hull, t. 2, London 1948.

Ingersoll Ralph, Top Secret, London 1946.

Instytut Pamięci Narodowej, Operacja Sejm 1944–1946, Warszawa–Kijów 2007.

Ismay Hastings L., The Memoirs of General Lord Ismay, London 1960.

Jablonsky David, Churchill, the Great Game and Total War, London 1991.

Jenkins Roy, Churchill, London 2002.

Jenkins Roy, Truman, London 1986.

Johnson Hewlett, Soviet Success, London 1947.

Kent John, British Imperial Strategy and the Origins of the Cold War 1944–49, Leicester 1993.

Kersten Krystyna, Narodziny systemu władzy. Polska 1943–1948, Warszawa 1985.

Kersten Krystyna, Repatriacja ludności polskiej po II wojnie światowej, Wrocław 1974.

Khrushchev Nikita S., Khrushchev Remembers, red. Strobe Talbott, Boston 1970.

Kitchen Martin, British Policy towards the Soviet Union during the Second World War, London 1986.

Knight Amy, Beria. Prawa ręka Stalina, tłum. Michał Roniker, Warszawa 2000.

Kochanski Halik, The Eagle Unbowed. Poland and the Poles in the Second World War, London 2012.

Koehl Robert Lewis, The Black Corps. The Structure and Power Struggles of the Nazi SS, Madison 1983.

Koehler John, Stasi. The Untold Story of the East German Secret Police, Oxford 1999.

Kolko Gabriel, The Politics of War. The World and United States Foreign Policy 1943–1945, New York 1970.

Korboński Stefan, W imieniu Rzeczypospolitej... , Warszawa 1991.

Kuniholm Bruce, The Origins of the Cold War in the Near East. Great Power Conflict and Diplomacy in Iran, Turkey and Greece, Princeton 1980.

Leahy William, I Was There. The Personal Story of the Chief of Staff to Presidents Roosevelt and Truman Based on his Notes and Diaries Made at the Time, London 1950.

Leasor James, War at the Top. Based on the Experiences of General Sir Leslie Hollis, London 1959.

Lewis Julian, Changing Direction. British Military Planning for Post-war Strategic Defence 1942–1947, London 2003.

Linge Heinz, With Hitler to the End. The Memoirs of Adolf Hitler’s Valet, London 2009.

Louis William, Imperialism at Bay. The United States and the Decolonisation of the British Empire 1941–1945, New York 1978.

Lowe Keith, Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, tłum. Mirosław P.

Jabłoński, Poznań 2013.

Lucas James, Ostheer. Niemiecka Armia Wschodnia 1941–1945, tłum. Tomasz Lem, Międzyzdroje–Kraków 2008.

Ludowe Wojsko Polskie 1943–1973, red. Wacław Jurgielewicz, Warszawa 1974.

Lüdde-Neurath Walter, Regierung Dönitz. Die letzten Tage des Dritten Reiches, Göttingen 1950.

Lukacs John, 1945: Year Zero, New York 1978.

Lukowski Jerzy, Zawadzki Hubert, A Concise History of Poland, Cambridge 2006.

Lundestad Geir, The American Non-Policy towards Eastern Europe 1943–1947, Oslo 1984.

Łabuszewski Tomasz, Rzeczpospolita utracona, Warszawa 2011.

Mackenzie William, The Secret History of SOE. Special Operations Executive 1940–

1945, London 2000.

MacPherson Nelson, American Intelligence in War-Time London. The Story of OSS, London 2003.

Majski Iwan, Wspomnienia ambasadora radzieckiego, t. 3, Warszawa 1967–1970.

Mastny Vojtech, Stalin i zimna wojna. Sowieckie poczucie zagrożenia, tłum.

Małgorzata Werner, Warszawa 2006.

Meacham Jon, Franklin and Winston. A Portrait of a Friendship, London 2003.

Mee Charles, Meeting at Potsdam, London 1975.

Merridale Catherine, Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939–1945, tłum. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki, Poznań 2009.

Molotov Remembers. Inside Kremlin Politics, red. Albert Resis, Chicago 1993.

Moran Charles, Winston Churchill. The Struggle for Survival 1940–1965, London 1966.

My Dear Mr. Stalin. The Complete Correspondence between Franklin D. Roosevelt and Joseph V. Stalin, red. Susan Butler, New Haven 2005.

Nel Elizabeth, Mr. Churchill’s Secretary, London 1958.

Ney-Krwawicz Marek, Komenda Główna Armii Krajowej 1939–1945, Warszawa 1990.

Off the Record. The Private Papers of Harry S. Truman, red. Robert Ferrell, New York 1980.

Ordway Frederick, Sharpe Mitchell, The Rocket Team, London 1979.

Overy Richard, Krew na śniegu. Rosja w II wojnie światowej, tłum. Monika Lüftner, Tomasz Lüftner, Wrocław 2009.

Pepłoński Andrzej, Wywiad Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie 1939–1945, Warszawa 1995.

Petrov Nikita, The First Chairman of the KGB: Ivan Serov, Moscow 2005.

Pietrowa Ada, Watson Peter, Śmierć Hitlera. Ostatnie odkrycia w tajnych archiwach rosyjskich, tłum. Wiesław Horabik, Warszawa 1998.

Pirjevec Joze, Foibe. Una storia d’Italia, Torino 2009.

Plokhy Serhii M., Jałta. Cena pokoju, tłum. Robert Bartołd, Poznań 2011.

Polsko-brytyjska współpraca wywiadowcza podczas II wojny światowej, t. 1: Ustalenia Polsko-Brytyjskiej Komisji

Historycznej, red. Tadeusz Dubicki, Daria Nałęcz, Tessa Stirling, Warszawa 2004.

Prażmowska Anita, Civil War in Poland 1942–1948, London 2004.

PRL – tak daleko, tak blisko, red. Anna Piekarska, Warszawa 2007.

Raack Richard C., Polska i Europa w planach Stalina, tłum. Piotr Kościński, Warszawa 1997.

Rees Laurence, Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej, tłum. Miłosz Habura, Warszawa 2009.

Reszetnikow Wasilij, Od Barbarossy do Berlina. Radziecki pilot bombowca przeciwko Luftwaffe, tłum. Ryszard Jędrusik, Warszawa 2009.

Reynolds David, From World War to Cold War. Churchill, Roosevelt, and the International History of the 1940s, New York 2006.

Reynolds David, In Command of History. Churchill Fighting and Writing the Second World War, London 2005.

Roberts Frank, Dealing with Dictators. The Destruction and Revival of Europe 1930–70, London 1991.

Roberts Geoffrey, Stalin’s General. The Life of Georgy Zhukov, London 2012.

Roosevelt Elliott, W jego oczach. Wspomnienia 1940–1945, Warszawa 1948.

Ross Stephen, American War Plans 1945–1950, London 1996.

Rothwell Victor, Britain and the Cold War 1941–1947, London 1982.

Saunders Hilary St. George, Royal Air Force 1939–1945, t. 3: The Fight Is Won, London 1954.

Schnabel James, The History of the Joint Chiefs of Staff. The Joint Chiefs of Staff and National Policy, t. 1: 1945–1947, Wilmington 1979.

Scott Harriet, Scott William, The Armed Forces of the USSR, Boulder 1979.

Seaton Albert, Seaton Joan, The Soviet Army. 1918 to the Present, London 1986.

Sherwin Martin, A World Destroyed. The Atomic Bomb and the Grand Alliance, New York 1975.

Shore Marci, Kawior i popiół. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem, tłum. Marcin Szuster, Warszawa 2008.

Skates John R., The Invasion of Japan. Alternative to the Bomb, Columbia 1994.

Sluga Glenda, The Problem of Trieste and the Italo-Yugoslav Border. Difference, Identity and Sovereignty in Twentieth-Century Europe, New York 2011.

Soames Mary, A Daughter’s Tale, London 2011.

Soviet Foreign Policy 1917–1991, red. Gabriel Gorodetsky, London 1994.

Stafford David, Britain and European Resistance 1940–1945. A Survey of the Special Operations Executive with Documents, London 1980.

Stalin and His Generals. Soviet Military Memoirs of World War II, red. Seweryn Bialer, Cambridge 1982.

Stalin Józef W., Stalin’s Correspondence with Churchill and Attlee 1941–1945, New York 1965.

Stimson Henry L., Bundy McGeorge, On Active Service in Peace and War, London 1947.

Suvorov Victor, Inside the Soviet Army, London 1982.

Suworow Wiktor, Lodołamacz, tłum. Andrzej Mietkowski, Piotr Halbersztat, Warszawa 1992.

Sword Keith, Davies Norman, Ciechanowski Jan, The Formation of the Polish Community in Great Britain 1939–50, London 1989.

Terkel Studs, „The Good War”. An Oral History of World War Two, New York 1985.

The Alexander Memoirs, red. John North, London 1963.

The Beginnings of Communist Rule in Poland, red. Antony Polonsky, Bolesław Drukier, London 1980.

The Diaries of Edward R. Stettinius Jr., 1943–1946, red. Thomas Campbell, George Herring, New York 1975.

The Foreign Policy of the British Labour Governments 1945–1951, red. Ritchie Ovendale, Leicester 1984.

The Impact of World War II on the Soviet Union, red. Suzan J. Linz, New York 1985.

The Yalta Agreements. Documents Prior to, During and After the Crimea Conference 1945, red. Zygmunt Szkopiak, London 1986.

Thomas Donald, Freedom’s Frontier. Censorship in Modern Britain, London 2007.

Thomas Hugh, Armed Truce. The Beginnings of the Cold War 1945–46, New York 1987.

Thorne Christopher, Allies of a Kind. The United States, Britain, and the War against Japan 1941–1945, London 1978.

Thorwald Jürgen, Das Ende an der Elbe. Die letzten Monate des Zweiten Weltkriegs im Osten, Stuttgart 1954.

Toland John, Adolf Hitler, London 1976.

Triplex. Secrets from the Cambridge Spies, red. Nigel West, Oleg Tsarev, New Haven 2009.

Tubbs Douglas B., Lancaster Bomber, London 1972.

Ulam Adam, Expansion and Coexistance. The History of Soviet Foreign Policy 1917–1967, New York 1968.

van Tuyll Hubert P., Feeding the Russian Bear. American Aid to the Soviet Union,

1941–1945, Westport 1989.

Volkogonov Dmitri, The Rise and Fall of the Soviet Empire. Political Leaders from Lenin to Gorbachev, London 1998.

Walker Jonathan, Polska osamotniona. Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego najwierniejszego sojusznika? , tłum. Jan Szkudliński, Kraków 2010.

Walker Stephen, Shockwave. The Countdown to Hiroshima, London 2005.

War Diaries 1939–1945. Field Marshal Lord Alanbrooke, red. Alex Danchev, Daniel Todman, London 2001.

War Plans and Alliances in the Cold War. Threat Perceptions in East and West, red.

Vojtech Mastny i in., London 2006.

West Nigel, Venona. Największa tajemnica zimnej wojny, tłum. Agnieszka Kazanecka, Warszawa 2006.

Whiting Charles, Finale at Flensburg. The Story of Field Marshal Montgomery’s Battle for the Baltic, London 1973.

Wilmot Chester, The Struggle for Europe, London 1952.

Yergin Daniel, Shattered Peace. The Origins of the Cold War, London 1990.

Zaloga Steven, The Polish Army 1939–45, Oxford 2005.

Zubok Wladislaw, Pleszakow Konstantin, Zimna wojna zza kulis Kremla. Od Stalina do Chruszczowa, tłum. Małgorzata Koraszewska, Warszawa 1999.

Indeks nazwisk

Aldrich Richard J.

Alexander Harold

Allen C.

Allen Debra

Allport Alan

Anders Władysław

Andrew Christopher

Applebaum Anne

Arnott Paul

Arnott Sarah

Attlee Clement

Bader William

Bagiński Kazimierz

Barrington Shaun

Bartołd Robert

Bastiaan Ross

Bażyńska-Chojnacka Katarzyna

Beaverbrook lord

Beevor Antony

Bell Philip Michael H.

Beria Ławrientij

Beria Sergo

Berling Zygmunt

Berry M.F.

Bevin Ernest

Bidwell Shelford

Bień Adam

Bierieżkow Walentin

Bierut Bolesław

Blunt Anthony

Bohlen Charles

Boothby Robert „Bob”

Bower Tom

Boyd Alexander

Bór-Komorowski Tadeusz

Braun Wernher von

Breżniew Leonid

Brooke Alan

Browne Anthony M.

Brzeska Magdalena

Brzeski Rafał

Burgess Guy

Busch Ernst

Butler John

Butler Richard „Rab”

Byrnes James

Cadogan Alexander

Cairncross John

Campbell Thomas

Candlis A.H.S.

Cariew Oleg

Cavendish-Bentinck Victor

Cawthorne Nigel

Cecil Robert

Chaciński Józef

Chamberlain Nigel

Chariton Jurij

Chifley Ben

Chisholm Anne

Chodakiewicz Marek J.

Chojnacki Piotr

Chruszczow Nikita

Churchill Clementine

Churchill Mary

Churchill Minnie

Churchill Winston

Ciechanowski Jan

Clarke Peter

Clements D.

Clerk-Kerr Archibald

Clifford Clark

Colville John „Jock”

Cooke James

Coombs David

Cooper Artemis

Costigiola Frank

Cripps Stafford

Cunningham Andrew

Curtin John

Curtis F.

Czarnowski Eugeniusz

Dalton Hugh

Davidson Francis

Davie Michael

Davies Joseph

Davies Norman

Dawson Walter L.

de Gaulle Charles

Deane John R.

Deighton Anne

Dill John

Dimbleby Richard

Dönitz Karl

Douglas Roy

Drukier Bolesław

Dubicki Tadeusz

Eden Anthony

Eisenhower Dwight

Ernle-Erle-Drax Reginald P.

Evill Douglas

Faringdon Hugh

Ferrell Robert H.

Fitin Paweł

Folly Martin H.

Foot Michael R.D.

Forrestal James

Foster Alan

Frank Hans

Freed Fred

Fuchs Klaus

Gadomska Barbara

Garliński Józef

Gentile Gian P.

Gilbert Martin

Glanz David

Goldyn Bartholomew

Gomułka Władysław

Gordijewski Oleg

Gorst Anthony

Grabski Stanisław

Grantham Guy

Grigg Percy James

Gröttrup Helmut

Gröttrup Irmgard

Gusiew Fiodor

Haape Heinrich

Habura Miłosz

Halifax lord

Hall Peter

Hankey lord

Hankey R.M.

Harbutt Fraser J.

Harriman Averell

Harris Arthur „Bomber”

Harris Kenneth

Harrison Mark

Hastings Max

Hennessy Peter

Herring George

Himmler Heinrich

Hirohito

Hiscox Marta

Hiss Alger

Hitler Adolf

Hollis Leslie

Holmes Richard

Hoover Herbert

Hope Bob

Hopkins Harry

Humphreys Jasper

Hüter Hans

Ingersoll Ralph

Ismay Hastings

Iwanow gen. patrz Sierow Iwan

Jabłoński Mirosław P.

Jacob Ian

Janicki Kamil

Jankowski Jan

Jasiukowicz Stanisław

Jenkins Roy

Jędrusik Ryszard

Johnson Hewlett

Joyce William „Lord Haw-Haw”

Jurgielewicz Wacław

Kamiński Łukasz

Keitel Wilhelm

Kennan George

Kennedy John F.

Kerr Clark

Kerr Gary

Keswick David

Kienhuis Katarzyna

King Ernest J.

King Mackenzie

Kirk Alexander C.

Knight Amy

Kobylański Kazimierz

Kochanski Halik

Koehl Robert

Koehler John

Kołodziej Antoni

Koniew Iwan

Kopański Stanisław

Koraszewska Małgorzata

Korboński Stefan

Kościński Piotr

Kozanecka Agnieszka

Książek Mikołaj

Kudryashov R.

Kukiel Marian

Leahy William

Leasor James

Lem Tomasz

Lewis Julian

Lockhart R.H. Bruce

Long Leo

Lovat lord

Lowe Keith

Lucas James

Lüftner Monika

Lüftner Tomasz

Lukacs John

Lukowski Jerzy

Luňák Petr

Lunghi Hugh

Łabuszewski Tomasz

MacArthur Douglas

Mackenzie William

Maclean Donald

MacPherson Nelson

Malinowski Rodion

Mallaby George

Mark Eduard

Marshall George

Mastny Vojtech

McNeil Hector

Meacham Jon

Mee Charles

Merridale Catherine

Michałowski Stanisław

Mierzwa Stanisław

Miklejohn Robert

Mikołajczyk Stanisław

Miłkowska Sofie

Miłkowski Władysław

Mitrochin Wasilij

Mołotow Wiaczesław

Montgomery Bernard L.

Moran lord

Morgan William „Monkey”

Mosiewicz Kazimierz

Mussolini Benito

Nałęcz Daria

Napoleon

Nel Elizabeth

Ney-Krwawicz Marek

Nicolson Harold

Nicolson Nigel

Northover Keith

O’Brien Kate

Ogorkiewicz Richard M.

Okulicki Leopold „Niedźwiadek”

Onery Richard

Oppenheimer J. Robert

Ordway Frederick

Osóbka-Morawski Edward

Pajdak Antoni

Parker Ralph

Patton George

Pedersen P.

Persak Krzysztof

Petlakow Władimir

Philby Kim

Pickles Mike J.T.

Pieck Wilhelm

Piekarska Anna

Pimienow płk

Pirjevec Joze

Pleszakow Konstantin

Plokhy Serhii M.

Polonsky Antony

Portal Charles

Pound Dudley

Prażmowska Anita

Price

Pużak Kazimierz

Pyłat Joanna

Raack Richard C.

Rădescu Nicolae

Radkiewicz Stanisław

Rasnus Robert

Rees Laurence

Renner Karl

Resis Albert

Reszetnikow Wasilij

Reynolds David

Ribbentrop Joachim von

Rieszetnikow Wasilij

Roberts Frank

Roberts Geoffrey

Roniker Michał

Roosevelt Eleanor

Roosevelt Elliott

Roosevelt Franklin D.

Ross Stephen

Rothwell Victor

Rzepecki Jan

Santer Meriel

Sargent Orme

Saunders Hilary

Sawicki Jacek

Schilling Martin

Schnabel James

Seaton Albert

Seaton Joan

Selborne lord

Sharpe Mitchell

Shukman Harold

Sierow Iwan

Simpson William

Sinclair Archibald

Skates John R.

Sluga Glenda

Smiley David

Smuts Jan

Soames Mary

Spears Edward

Sporborg H.

Stafford David

Stalin Józef

Stańczyk Jan

Steinhoff Ernst

Stemler-Dąbski Józef

Stettinius Edward

Stimson Henry

Stirling Tessa

Stypułkowski Zbigniew

Suchcitz Andrzej

Sudak Aleksander

Summerfield David

Sword Keith

Szkopiak Zygmunt

Szkudliński Jan

Śliwowski Piotr

Tabakowska Elżbieta

Terkel Studs

Thomas Donald

Thompson Geoffrey

Thorne Christopher

Tibbets Paul

Tidswell Simon

Tito Josip Broz

Tołbuchin Fiodor

Truman Harry

Tsarev Oleg

Tubbs Douglas B.

Ulbricht Walter

Urbański Franciszek

Valero Larry

Volkogonov Dmitri

Walker Gill

Walker Jonathan

Wałęsa Lech

Warburton Peter

Ward John

Warner Christopher

Watson S.J.

West Nigel

Wheeler-Bennett John

White Dick

White Harry D.

Whiting Charles

Wilmot Chester

Wilson Henry M. „Jumbo”

Witos Andrzej

Zagovec Rafael A.

Zaloga Steven

Zasławski

Zawadzki Hubert

Zubok Wladislaw

Zwierzyński Aleksander

Żukow Gieorgij

Źródła ilustracji

Archiwum Fotograficzne Czesława Datki za pośrednictwem Narodowego Archiwum Cyfrowego:

Archiwum Fotograficzne Stefana Bałuka za pośrednictwem Narodowego Archiwum Cyfrowego:

Archiwum Fotograficzne Tadeusza Szumańskiego za pośrednictwem Narodowego Archiwum Cyfrowego:

Archiwum „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” za pośrednictwem Narodowego Archiwum Cyfrowego:

Domena publiczna:

East News:

Harry S. Truman Library:

Imperial War Museum:

Library of Congress:

National Archives:

National Archives and Records Administration:

Wydawnictwo Prasowe Kraków-Warszawa za pośrednictwem Narodowego Archiwum Cyfrowego:

Lista map

1. Operacja „Unthinkable”, 1 lipca 1945: wariant „Szybki sukces” [okładka]

2. Strefy okupacyjne Niemiec, 1945 [wklejka]

3. Wenecja Julijska, 8 maja 1945 [wklejka]

4. Operacja „Unthinkable”: wariant „Wojna totalna” [okładka]

Trzecia wojna

Trzecia wojna

Trzecia wojna

1. Wszyscy na pokładzie. Churchill i Roosevelt

Trzecia wojna

2. Wielka Trójka w Jałcie. Churchill, Roosevelt i Stalin

Trzecia wojna

3. Podpisanie polsko-brytyjskiej umowy wojskowej. Od lewej siedzą: minister lord Edward Halifax, ambasador Edward Raczyński, gen. Władysław Sikorski, premier Winston Churchill, minister August Zaleski, wicepremier Clement Attlee

Trzecia wojna

4. Wizyty premiera Winstona Churchilla w Wojsku Polskim w Wielkiej Brytanii

Trzecia wojna

Trzecia wojna

5. Pakt Ribbentrop-Mołotow. Nazistowskie Niemcy i Związek Radziecki dzielą Polskę pomiędzy siebie 6. Pierwsze spotkanie wojsk radzieckich i niemieckich w trakcie kampanii wrześniowej. 18 września 1939

roku

Trzecia wojna

7. Rzadka chwila triumfu. Żołnierz w okopie leśnym na froncie w Karelii wzywa przez megafon wojska radzieckie do poddania się

Trzecia wojna

8. Generał Anders pod Monte Cassino

Trzecia wojna

9. Marszałek Bernard Law Montgomery w natarciu

Trzecia wojna

10. Torgau – Wschód i Zachód. Tu po raz pierwszy doszło do spotkania wojsk amerykańskich z radzieckimi

Trzecia wojna

11. Saperzy z 2. Korpusu Polskiego w bitwie o Monte Cassino

Trzecia wojna

Trzecia wojna

12. Piechota 2. Korpusu Polskiego w decydującym boju we Włoszech

13. Generał Władysław Anders dokonuje inspekcji oddziałów Armii Polskiej w ZSRR

Trzecia wojna

14. Grupa partyzantów Armii Krajowej. Która nienawiść by wygrała: do Niemców czy do Sowietów?

Trzecia wojna

15. Gen. Władysław Sikorski – premier Rządu RP na Uchodźstwie. Jak zareagowałby na sojusz z największym wrogiem?

Trzecia wojna

16. Stanisław Mikołajczyk – premier Rządu RP na Uchodźstwie, zmuszony do trudnych kompromisów. Na zdjęciu: rozmawia z pilotem

Trzecia wojna

17. Gen. Leopold Okulicki, pseudonim „Niedźwiadek”. Stalin nazwał go wyjątkowo wstrętną postacią

Trzecia wojna

Trzecia wojna

18. Operacja „Unthinkable”. Tajny plan

19. Kto jest gotów na III wojnę światową? Wyczerpane wojska brytyjskie w pobliżu linii frontu

Trzecia wojna

20. Desant wojsk. Tak mogłyby wyglądać działania alianckiej marynarki wojennej nad Bałtykiem

Trzecia wojna

21. Europa w ruinie. Kraj​obraz po bombardowaniu

Trzecia wojna

22. Powstańcy z Ochoty. Czy ci chłopcy potrafiliby walczyć ramię w ramię z nazistami?

Trzecia wojna

23. To nie skutek bombardowania. Niemiecka fabryka ograbiona przez sowieckich inżynierów

Trzecia wojna

Trzecia wojna

24. Przeprawa przez rzekę pod obstrzałem

25. Nasi nowi sojusznicy. Wehrmacht

Trzecia wojna

26. Miasto zmieniło się w gruzowisko. Zniszczona Warszawa

Trzecia wojna

27. Wcielony siłą do Wehrmachtu Polak rozmawia w 1944 roku w Normandii z polskimi żołnierzami

Trzecia wojna

28. Żołnierze niemieccy niszczący godło Polski na szlabanie granicznym. Czy ten dzień można było zapomnieć dla wspólnego celu?

Tytuł oryginału

Operation Unthinkable. The Third World War: British Plans to Attack the Soviet Empire 1945

Originally published in English by the History Press under the title Operation Unthinkable

© Jonathan Walker 2013

Published by arrangement with Literary Agency „Agence de l’Est”

Copyright © for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2014

The Author asserts the moral right to be identified as the Author of this work Projekt okładki

Paweł Rosołek, taru.pl

Fotografie na okładce

© Thinkstock/Getty Images Polska

NAC

Opieka redakcyjna

Kamil Janicki

Weryfikacja merytoryczna

Rafał Kuzak

Korekta

Mirosław Ruszkiewicz

Copyright © for the translation by Łukasz Witczak

ISBN 978-83-240-3008-8

Znak Horyzont

Trzecia wojna

Trzecia wojna

www.znakhoryzont.pl

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2014.

Plik opracował i przygotował Woblink

woblink.com

Document Outline

Karta tytułowa

Podziękowania

Wprowadzenie

Rozdział 1 „Niewypowiedziany strach” Winston Churchill, 23 lutego 1945

Rozdział 2 Jałta

Rozdział 3 Trzech wędkarzy

Rozdział 4 Wariant „Szybki sukces”

Rozdział 5 Wariant „Wojna totalna”

Rozdział 6 Ciemne chmury

Rozdział 7 Plan gotowy

Rozdział 8 Twierdza Brytania

Rozdział 9 Amerykańskie jastrzębie

Rozdział 10 Epilog

Bibliografia Źródła niepublikowane

Źródła publikowane

Indeks nazwisk

Źródła ilustracji

Lista map

Wkładka

Karta redakcyjna


на главную | моя полка | | Trzecia wojna |     цвет текста   цвет фона   размер шрифта   сохранить книгу

Текст книги загружен, загружаются изображения



Оцените эту книгу